sobota, 22 listopada 2014

Sasunaru III





- Jeszcze czego. – Prychnąłem jak rozzłoszczony kot, ale trzeba było mu przyznać, zrobił kawał dobrej roboty. Widząc jego wielką ranę na ramieniu, dodałem złośliwie.
- Uważaj, bo możesz się jeszcze, wykrwawić na śmierć debilu.
- Ja jestem debilem? No to patrz.– Mówiąc te słowa, blondyn pokazał mi swoje ramie, gdzie po chwili już nie było ani śladu po ranie. Westchnąłem tylko na to cicho, domyślając się, że to robota Kuramy i jego czakry. Wzruszyłem ramionami, po czym schowałem ręce do kieszeni i spytałem Kakashiego:
- Daleko jeszcze?
- Nie, zaraz będziemy na miejscu, a następnie będziemy eskortować księżniczkę do kraju herbaty. Proszę was, uważajcie i bądźcie czujni, ponieważ to ostatnia osoba, która może ten kraj uratować i sprawić, że stanie na nogi – Cicho westchnął i zasłonił swojego sharingana opaską. Kiwnąłem twierdząco głową, po czym ruszyłem dalej, nie odzywając się ani słowem już do Naruto [...]
Po kilku godzinach dotarliśmy do małej wioski, gdzie czekało nas miłe powitanie. Mimo że byłem zaskoczony, nie pokazywałem tego. Moje myśli zaprzątała zemsta na Itachim. Po chwili usłyszałem wesoły głos młotka, gdy ze wszystkimi się witał i obdarowywał ich uśmiechem. Zmarszczyłem brwi i dalej obserwowałem całą sytuacje, będąc opartym o dom. Gdy całe przedstawienie w końcu się skończyło, ruszyliśmy z księżniczką do kraju herbaty. Po jakiś dwóch godzinach kobieta spytała.
- Jak masz na imię? – Uniosłem brwi do góry zaskoczony jej nagłym pytaniem, ponieważ jako jedyny się do niej nie odezwałem. Kąśliwym tonem odpowiedziałem.
- Sasuke, Uchicha Sasuke.
- A więc to jest jeden z dwóch przedstawicieli sławetnego rodu Uchicha, a więc Sasuke opowiesz mi coś o sobie?
- Nie. -Cicho warknąłem i przyśpieszyłem trochę tępo. Usłyszałem jeszcze głos blondyna, który mówił, że zawsze jestem taki niegrzeczny i żeby się nie przejmowała. Cicho prychnąłem. Dalsza podróż minęła nam bez przeszkód oprócz wpadki Naruto, który chciał najwidoczniej zaimponować Mai, łowiąc ryby i wpadł do rzeki. Po drodze oczywiście znowu musieliśmy się o coś wykłócać, bo blondyn nie byłby sobą, gdyby się czegoś nie przyczepił. Po paru dniach znaleźliśmy się w Konoszce. Gdy znaleźliśmy się już przy południowej bramie, ziewnąłem, zakrywając ręką twarz. Spojrzałem na moich równie zmęczonych towarzyszy. Marzyłem w tym momencie tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Słysząc, że nasz sensei złoży sprawozdanie odwróciłem się do drużyny.
- Cześć.
Następnie skierowałem kroki do swojego domu. Nie zrobiłem nawet 10 kroków, gdy usłyszałem tuż koło swojego ucha głos Uzumakiego.
- A Ty Sasek gdzie się wybierasz?
- Zjeżdżaj idioto, jeśli aż tak Cię to interesuje, to mam zamiar wrócić do domu.
- Sam jesteś idiotą, mogę wpaść do Ciebie?
- Do mnie? – Spytałem z kpiną i uniosłem górną brew do góry. Byłem zaskoczony jego propozycją, chociaż cieszyło mnie to bo mogłem spędzić z nim trochę czasu sam na sam.
- A widzisz tutaj innego Sasuke?
- Dobra, chodź gamoniu, ale masz być cicho. – Westchnąłem cicho i wznowiłem swój marsz do domu, a koło mnie podskakiwał młotek. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Wyjąłem spod doniczki klucze i otworzyłem mieszkanie. Zdjąłem buty, a następnie zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę kuchni. Domyśliłem się, że Uzumaki będzie głodny i się nie pomyliłem, bo już po chwili usłyszałem.
- Uchicha zrobisz mi coś do jedzenia?
- Rąk bozia nie dała? – Spytałem z przekąsem.
- Dała, ale w końcu jestem gościem i nie powinienem sam sobie robić kanapek. Zwłaszcza że potrafię narobić bałagan, a potem się na mnie wściekasz, że Ci w kuchni bałaganie i musisz sprzątać.
Cicho westchnąłem na wspomnienie ostatniej wizyty młotka, który zamienił moją kuchnie w chlew. Podszedłem do lodówki, wyjąłem obkład, margarynę i chleb, po czym zacząłem robić kanapki. Kątem oka spojrzałem na przyjaciela, który sam z siebie zaczął robić herbatę. Podrapał się ręką po karku, a mnie momentalnie przeszedł dreszcz pożądania. „Jezu ja chyba wariuje, przecież nigdy nie kręcili mnie chłopacy, a na widok Naruto wyobrażam sobie nie wiadomo co.” Pomyślałem i dokończyłem robienie kanapek. Położyłem je na stół, a chwile po mnie to samo zrobił chłopak, kładąc parujące kubki. Usiadłem naprzeciw niego i zacząłem jeść wolno kanapki, bo mimo tak długiej misji nie byłem za bardzo głodny. Uzumaki za to jadł, jakby go głodzili. Zaśmiałem się, na co niebieskie oczy spojrzały na mnie z niemym pytaniem.
- Jesz, jakby Cię głodzono głupku.
- Żeby żyć, trzeba jeść Sasuke.
- To na pewno kretynie.
- Coś Ty powiedział?
- K-R-E-T-Y-N – Przeliterowałem, patrząc na twarz niebieskookiego, która zrobiła się czerwona, a jego oczy pociemniały ze złości.
- Sam jesteś kretyn, czy Ty nigdy nie potrafisz być miły draniu?
- Jestem, przecież właśnie zrobiłem Ci jedzenie.
Chłopak coś tam odburknął pod nosem i z powrotem zabrał się za jedzenie. Zjadłem swoją kanapkę i upiłem mojej ulubionej herbaty. Jednak pamiętał, że słodzę 2 płaskie łyżeczki cukru. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy kanapki zniknęły z talerza. Wstałem i go umyłem, a następnie czysty i suchy schowałem do szafy.
- To na co masz ochotę Uzumaki?
- Może pójdziemy do Sakurci?
- A po co do Sakury?
- Chce ją zaprosić na kolacje...
Słysząc jego słowa, ponownie poczułem ukłucie zazdrości. Spojrzałem przez okno, gdzie zdążyło się już zrobić ciemno i spytałem z drwiną.
- O tej porze? Chcesz oberwać od niej?
Blondyn kiwnął przecząco głową i ziewnął. Dopiłem swoją herbatę i zaproponowałem.
- Może chcesz u mnie przekimać?
- A nie zgwałcisz mnie?
- Też miałbym kogo. Czy kiedykolwiek Cię zgwałciłem, jak u mnie nocowałeś?
- Nie, ale zawsze może być ten pierwszy raz Uchicha.
Pokręciłem zrezygnowany głową i westchnąłem, lecz po chwili na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmieszek.
- Czyli posłać Ci na dole tak?-Dodałem złośliwie, przypominając sobie, że Uzumaki boi się sam spać na dole obawiając się duchów.

4 komentarze:

  1. Kobieto - wiem że za późno jebać to ale czy ty wiesz że nie pisze się Uchicha tylko
    UCHIHA???? Moje oczy krwawią ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    jak może być taki wredny dla Naruto, niech wybije mu z głowy Sakurcie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń