sobota, 22 listopada 2014

Sasunaru IX




- Niestety nie. Naruto się nie zgodził by mój mąż go oznaczył pieczęcią, mimo że to zrobił, pieczęć zniknęła... Nie wiadomo czemu… Opowiesz od początku Sasuke co się wydarzyło?
Hai! – Kiwnąłem twierdząco głową i zacząłem im relacjonować po kolei wydarzenia, pomijając pocałunek blondasa i naszą rozmowę, którą cały czas odtwarzałem w głowie. Gdy skończyłem, obie kobiety płakały, sam zmuszałem się, by nie płakać. Nie mogłem okazać, jak bardzo brakuje mi młotka i jak mi na nim zależy. Nie mogłem tego zrobić, nie mogli dowiedzieć się o mojej orientacji. Zacisnąłem zęby i obojętnym tonem spytałem.
- Mogę już iść?
- Tak, drużyno 7 możesz wracać... Kakashi zostań na chwile.
- Oczywiście Hokage-sama.
Obejrzałem się jeszcze za mistrzem, po czym wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Tak cholernie chciało mi się płakać, ale nie mogłem publicznie tego okazać. Po chwili zacząłem biec w stronę mieszkania, nie przejmowałem się ludźmi, których popchnąłem. W tym momencie interesował mnie tylko Naruto i to czy żyje, ale jak dotąd nie było o nim żadnych wieści. Nawet pan Minato nie mógł się do niego teleportować więc czy to znaczyło, że on nie żyje? Sam tego nie wiedziałem, ale coś mi w głębi duszy podpowiadało, że on gdzieś tam jest i żyje... Pokręciłem głową i wpadłem do swojego mieszkania niczym burza, a następnie pozamykałem drzwi. Oparłem się o nie, zsuwając się w dół. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Skuliłem się i trwałem tak kilkanaście godzin, w końcu wycieńczony wstałem i skierowałem się w kierunku mojego pokoju. Wszedłem do niego i widząc na ścianie nasze zdjęcia, ponownie zachciało mi się płakać. Zacisnąłem wargi, po czym położyłem się do łóżka, starając się zasnąć. Po godzinie zasnąłem wyczerpany.


[…]


Po dwóch latach poszukiwań Naruto nie ma ani śladu, każdy dzień bez niego był pusty, beznadziejny, po prostu żyłem, bo żyłem, ale tak jakbym nie żył. Co prawda przychodziła do mnie Sakura pocieszać mnie i nasi wspólni znajomy, ale to nic nie dawało... Odwiedzałem raz w tygodniu rodziców Uzumakiego. Rozmawialiśmy, wspominaliśmy, chociaż to był jeden z najgorszych możliwości, ale tak po prostu nie mogliśmy o nim zapomnieć. Jego rodzice wyglądali jak cień dawnych siebie, zresztą ja tak samo... Reszta miasta też była jakaś cicha i bez życia. Westchnąłem cicho, idąc wzdłuż miasta. Właśnie zmierzałem na kolejne zebranie ANBU i rozdzielenie misji, moim partnerem był Hyo, który mimo mojego nieodzywania się do nikogo i zamknięcia dalej próbował prób zaprzyjaźnienia się ze mną. Byłem mu za to wdzięczny, bo trochę przypominał mi mojego młotka. Myślę, że dzięki niemu nie zrobiłem jeszcze nic głupiego. Po chwili dotarłem na miejsce spotkań i szybko przebrałem się w nasz strój i stanąłem obok mojego partnera. Tsunade zaczęła rozdzielać nam misje, dostałem od niej zwój i kiwnąłem głową, po czym teleportowaliśmy się na drzewo nieopodal Konochy. Przeczytałem nam misje, a następnie spaliłem zwój i ruszyliśmy w podróż. Po całodziennej ekspedycji zatrzymaliśmy się w niewielkiej wiosce, która mogła liczyć z 50 mieszkańców, nie więcej. Schowaliśmy maski i weszliśmy do małej gospody, podszedłem do lady i zamówiłem 2 butelki sake i obiad. Zapłaciłem i ruszyłem do stolika gdzie siedział już Hyo. Usiadłem tyłem do drzwi i przymknąłem oczy.
- Dobrze się czujesz Sasuke? Myślę, że powinniśmy się zatrzymać w jakiejś chacie i odpocząć. Ostatnio wykonujemy misje bez przerwy, a zwłaszcza Ty więc nie przyjmuję słów sprzeciwu.
- Dobra. – Mruknąłem cicho pod nosem. Nie miałem ochoty na kłótnie, a poza tym musiałem sam przed sobą przyznać, że jestem zmęczony i głodny. Po kilkunastu minutach barman podał nam nasze zamówienie, więc mój kompan spytał się o miejsce, w którym moglibyśmy przenocować. Mężczyzna wytłumaczył nam drogę i kazał nam powiedzieć, że przysyła nas Taichi. Kiwnęliśmy twierdząco głowami i zaczęliśmy spożywać obiad i popijaliśmy to sake. Gdy skończyliśmy nasz posiłek, zostawiliśmy napiwek i ruszyliśmy w kierunku domu, o którym mówił nam barman. Po kilkunastu minutach marszu dotarliśmy do niewielkiego białego domku z ogródkiem. Skierowałem swój wzrok w kierunku ganku, gdzie zauważyłem kota i jakąś postać opartą o framugę. Uniosłem brwi, a z moich ust wydobył się cichy głos.
- Kim jesteś?
- A wy to kto? – Usłyszałem znajomy głos, lecz po chwili chłopak wyłonił się z ciemności i zobaczyłem mojego Naruto. Jak to możliwe, że on znalazł się tutaj i nie wrócił do wioski. Całe 2 lata cierpień i nagle znajduje się blondas, w dodatku zachowuje się tak, jakby mnie nie poznał. Zmarszczyłem nos i spytałem zirytowany.
- To ja Sasuke... Nie pamiętasz mnie Naruto?
- Ale ja nie mam na imię Naruto... I nawet Cię nie znam…
- Jak to mnie nie znasz?! Znamy się od małego do cholery Naruto! – Po chwili znalazłem się przed nim, trzymałem go mocno za ramiona, jak dobrze było znowu ujrzeć jego błękitne oczy, poczuć jego zapach, dotknąć go... Jego wściekły głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Słuchaj koleś, skąd Ty się w ogóle urwałeś? Nie jestem żadnym Naruto czy jak mnie tam zwiesz... Mam na imię Masaru i puść mnie! – Skrzywiłem się nieznacznie i wypuściłem chłopaka, a sam się cofnąłem do mojego kolegi, by usłyszeć po chwili szept w moim uchu.
- Posłuchaj Sasuke, on Cię nie pamięta... Najprawdopodobniej podczas upadku musiał walnąć o coś głową i stracił pamięć... Powinieneś cieszyć się, że żyje...
- I co mi z tego skoro on mnie nie pamięta ani wioski?
- Nie powinieneś tak myśleć, pamięć da się wrócić ... – Westchnąłem cicho i pokiwałem twierdząco głową, może i miał racje. Po chwili usłyszeliśmy otwierające się drzwi i ujrzeliśmy starszą kobietę w brązowych włosach sięgających jej do pasa, orzechowych oczach i przyjaznym uśmiechu.
- Dobry wieczór, stało się coś? Może pomóc wam w czymś? – Zrobiłem nieprzystępną minę i przysłuchiwałem się rozmowie Hyo z tą kobietą, która przedstawiła się jako Yoshii. Słysząc, kto nas przysłał, zaprosiła nas gestem ręki do środka, z czego skorzystaliśmy i już po chwili znaleźliśmy się w przestronnym pomieszczeniu. Skierowałem swoje kroki ku krzesłu, na którym chwile później usiadłem i zacząłem lustrować całe pomieszczenie.
- Chcecie coś do picia?
- Nie, dziękujemy. Niedawno piliśmy, jak i jedliśmy. Mhmm mam nietypowe pytanie... Bo widzi pani ten o to chłopak ... – Wskazał ruchem głowy na młotka, a następnie ninja skierował wzrok na kobietę- Pochodzi z Konochy… I jak on się tutaj znalazł? Jest poszukiwanym shinobi i wielu ludzi go szukało, jak i szuka... Ma być następcą Hokage... – Widząc jej zdziwiona minę, domyśliłem się, że nic o tym może nie wiedzieć. Zresztą komu by wpadło do głowy szukać Naru w takim małym miasteczku, a tym bardziej że to daleko od miejsca, w którym ostatni raz go widziałem. Utkwiłem wzrok w chłopaku i dalej słuchałem rozmowy dwójki ludzi.
- Widzisz... Jestem zielarką i zdarza mi się podróżować po świecie. Szukałam bardzo rzadkiego kwiatu, który można znaleźć nad rzeką i gdy tam byłam zobaczyłam nieprzytomnego chłopaka... Zawiozłam go do swojego domu, gdzie go leczyłam i po 3 dniach się obudził... Nie pamiętał, jak się nazywa ani skąd jest, więc go przygarnęłam pod swój dach... Tutaj zresztą nikt nie był, kto by szukał chłopaka, a do nas takie wiadomości nie docierają...

4 komentarze:

  1. Heeeeee ... takie same, wręcz podobne opowiadanie czytałam rok temu na innym blogu... naruto zaginął, a po roku się odnajduje. Stracił pamięć, a sasuke umiera z tęsknoty...
    Dziwne. Jak dla mnie zgapilas tamto opowiadanie, lub zrobiłaś podobna sytuację co w tamtym...

    Mnie to nie przeszkadza ale jeśli autor tamtego bloga odnajdzie ten, to może mieć pretensje..

    Ogólnie to mi się podoba opowiadanie. Przeczytam resztę, bo chcę wiedzieć jak się skończy.
    Ps. Nie bądź na mnie zła za to że naskoczylam na cb. Z góry gomenasai.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Sprostuje Twoje 3 komentarze. Po pierwsze miałam wcześniej bloga lecz przeniosłam tutaj. A pomysł jest zainspirowany z bloga jak dzień i noc lecz cała fabuła jest zupełnie inna niż na tamtym blogu, to raz.
      Po drugie nie widzę sensu by pisać tak szczegółowo co robią cały czas, po prostu skróciłam bo z własnego i moich przyjaciół doświadczenia wiem, że po prostu nie chce się tego czytać. To po drugie.
      Po 3 muszę małą korektę zrobić, więc spokojnie. Nie masz co się denerwować ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. hej..wrocilam do tego bloga... sorki ze tak wtedy naskoczyłam na cb... opowiadanie mi sie podoba i dlatego je czytam po raz kolejny.
      mam nadzieje ze nie masz do mnie za zle ze nazwalam cie kopiara...

      życzę weny..
      Shizu-chan

      Usuń
  2. Hej,
    Naruto przypadkowo się odnalazl ciekawe jak będzie się zachowywać, Sasuke i ta gwaltowna reakcja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń