sobota, 22 listopada 2014

Sasunaru VIII




Ohayo! No co tam u was kochani? :*
Ja się właśnie uczę na his ale się nie uczę hahahah xD  
Może ktoś chce one-shota? 

- Nie. Muszę trenować, by był silniejszy... Potrenujesz ze mną Uchiha? – kiwnąłem tylko głową na znak, że się zgadzam, był dobrym partnerem do ćwiczeń, zwłaszcza że miał nietypowy sposób walki no i był nieprzewidywalny więc nie zawsze sharingan mi pomagał. Uśmiechnąłem się do siebie w myślach i doszliśmy do polany. Zaczęliśmy ze sobą walczyć […] Po kilku godzinach walki z Uzumakim położyłem się na plecach na trawie, a swój wzrok skierowałem na błękitne niebo, które kolorem nie dorównywało odcieniem tęczówek mojego kompana. Gdy chłopak położył się obok mnie, zerknąłem na niego kątem oka, ale nic nie powiedziałem. Zaśmiałem się, usłyszawszy jego słowa.
- O czym myślisz Sasuke?
- Od kiedy Cię interesuje, o czym myślę Uzumaki? – spytałem blondyna z przekąsem. W życiu bym się nie przyznał, że myślę o nim w niedwuznacznej sytuacji, uśmiechnąłem się ledwie widocznie i przeniosłem wzrok na chłopaka, który najwidoczniej szykował się do kłótni. Uniosłem prawą brew do góry.
- Nie, żeby mnie to interesowało Uchiha, ale wyglądałeś na zamyślonego, co Ci się rzadko zdarza...
- Wiesz, przynajmniej myślę nie to, co Ty... – powiedziałem złośliwie, ale to chyba był błąd, ponieważ blond włosy chłopak rzucił się na mnie, siadając na moim brzuchu, a na jego twarzy było widać triumfalny uśmiech. Zmarszczyłem brwi i spytałem.
- I co chcesz osiągnąć przez ten banalny chwyt Naruto? - zaakcentowałem ostatnie słowo uważnie wpatrując się w twarz Uzumakiego. Widząc na jego twarzy złośliwy uśmiech, byłem zdezorientowany i po chwili poczułem delikatne, a zarazem słodkie usta mojego przyjaciela. Przymknąłem oczy i gdy chciałem oddać pocałunek, poczułem, jak ciężar z mojego ciała znika. Otwarłem oczy, a swój wzrok skierowałem na młotka, który ze śmiechem krzyknął.
- Uuuuu Sasek widzę, że Ci się spodobało, nie mogłeś się oprzeć mojemu urokowi. I kto tutaj nie myśli? Nie spodziewałeś się nie? – pokazał mi język i zaczął biec śmiejąc się głośno. Szybko otrząsnąłem się z szoku i zacząłem biec za chłopakiem, w końcu musiał dostać nauczkę. Na mojej twarzy majaczył szczęśliwy uśmiech i gdy już prawie miałem mojego młotka, przed nami pojawiła się grupka ninja z wioski ukrytej w dźwięku. Raptownie się zatrzymałem by ocenić naszą sytuacje, ale Naruto rzucił się już w wir walki.
- Naruto, chodź tutaj! Sami nie damy rady młotku! – gdy młody mężczyzna mnie nie posłuchał, przekląłem przed nosem i zacząłem walczyć obok niego. Uformowałem kilka pieczęci i po chwili z moich ust poleciał ogień. Spojrzałem kątem oka na mojego partnera, który walczył blisko urwiska, chciałem właśnie biec w jego kierunku, ale drogę zagrodził mi mężczyzna, który miał połowę twarzy zakrytą. Zacisnąłem zęby i uformowałem pieczęć Chidori Senbon i po chwili pojawiły się ‚igiełki’ które poleciały w kierunku mojego wroga, gdy go pokonałem zacząłem biec w kierunku Naruto. Gdy byłem już prawie na miejscu, zobaczyłem jak osoba, która jest bliska mojemu sercu, spada w przepaść.
- Niee! – krzyknąłem, widząc nieruchomą sylwetkę, gdy chciałem skoczyć za chłopakiem, drogę zagrodziła mi kobieta. Zmierzyłem ją mrocznym spojrzeniem, w którym było widać nienawiść, jak i wściekłość, która również była widoczna na mojej twarzy. Usłyszałem za sobą krzyk Sakury, więc domyśliłem się, że Kakashi wraz z dziewczyną przybyli mi pomóc. Zacząłem walczyć z kobietą, która była dosyć potężna. Jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo tak potężnego. Nawet moje amaterasu nic nie dało. Zacząłem tracić nadzieje, że w ogóle ją pokonam i zobaczę, co jest z blondasem, lecz do walki wkroczył sensei, który po dłuższym czasie pomógł mi rozprawić się z kobietą ninja.
- Gdzie Naruto?
- Został zepchnięty w przepaść przez nią, gdy chciałem go ratować, zagrodziła mi drogę... Nawet nie wiem, czy żyje...
- Sasuke nie mów tak, znajdziemy go. Przywołam moje psy i na pewno go znajdą. – spojrzałem pochmurnie na Kakashiego który zaczął wykonywać pieczęć, a następnie przywołał ninken i zaczął wydawać im rozkazy. Schowałem ręce do kieszeni i spojrzałem na resztę mojej drużyny i zacząłem myśleć co by zrobił na moim miejscu Naruto. Zaśmiałem się w myślach, uświadamiając sobie, że bez chwili namysłu ruszyłby na pomoc, swoim towarzyszą. Skumulowałem chakre w stopach i po chwili zacząłem biec na dół, gdzie wartko płynęła rzeka, skrzywiłem się minimalnie, bo to oznaczało, że albo przeżył, albo zginął. Wykonałem pieczęcie i po chwili obok mnie pojawiły się dwa klony, którym rozkazałem szukać Uzumakiego, a sam znalazłem się w rzece i nurkując, zacząłem przeszukiwać jej dno […]
Po kilku godzinach poszukiwań gdzie zrobiło się już prawie ciemno, o blondynie nie było ani śladu, a psy tropiące Kakashiego zgubiły trop gdzieś 30 km dalej od miejsca walki. Zacisnąłem pięści wkurzony, jak i smutny, bo przecież obiecałem sobie, że obronie miłość mojego życia. Już się nie bałem swojego uczucia, jak i do przyznania się do tego przed samym sobą, ale sam nie wiem, co by powiedziała reszta społeczeństwa, pewnie „wielki pan Uchiha gejem”, ale w sumie mało mnie interesowało zdanie innych, najważniejszy w tym momencie był dla mnie Naru… i to, czy żyje. Gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu uniosłem głowę do góry a w moich oczach dalej było widać sharingana.
- Sasuke jak się czujesz?
- A jak mam się czuć, gdy straciłem prawdopodobnie przyjaciela Sakura?
- Znajdziemy go, zobaczysz. Potem będziemy się śmiać z tego. – lekko się uśmiechnęła, ale widziałem w jej postawie, jak i oczach, że jej też jest smutno i chyba jest zła? Sam nie wiedziałem jak to zinterpretować zwłaszcza po ostatniej rozmowie, gdy powiedziała, że nie przepada za młotkiem. Wzruszyłem tylko ramionami, poszedłem do Kakashiego który powiedział, że musimy już iść, a zaraz tu przybędzie specjalny odział ANBU i zacznie poszukiwania, a on sam musi jeszcze poinformować Hinate... No tak w końcu ona kochała go od dziecka i powinna wiedzieć, ale jak dla mnie była rywalką. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Przywołałem ruchem głowy dziewczynę i ruszyliśmy w stronę Konochy. Nawet wolę nie wiedzieć, jakie piekło Tsunade nam urządzi, gdy dowie się, że jej wnuk prawdopodobnie nie żyje a co dopiero jego rodzina zwłaszcza pani Kushina. Westchnąłem cicho. Wciąż nie docierało do mnie, że Naruto nie ma obok mnie…
[…], Gdy po dwóch dniach wróciliśmy do Konoha Gakure no Sato na ulicach było jakoś pusto. Zwolniłem kroku i zacząłem się rozglądać, ponieważ było to nietypowe dla naszej wioski. Spojrzałem na senseia i spytałem.
- Co jest mistrzu?
- Wydaje mi się, że jest żałoba… w niektórych miejscach widoczna jest czarna wstążka, spójrzcie tam. – wskazał nam kierunek, więc podążyłem wzrokiem za nim i gdy zobaczyłem czarną wstążkę, poczułem narastający gniew. Pobiegłem w tamto miejsce, po czym zerwałem wstążkę i zacząłem ją deptać. Przecież nie mieli prawa spisywać Naru na straty, na to, że nie żyje.
- Spokojne Sasuke. Zaraz to wyjaśnimy u Hokage... Chodź. – dotknął dłonią mojego ramienia i momentalnie poczułem, jak odpływa z mojego ciała cała wściekłość. Przymknąłem oczy i głęboko odetchnąłem, a po chwili kiwnąłem głową. Zaczęliśmy biec w kierunku głównej siedziby wioski, gdy wbiegliśmy do biura piątej, zobaczyłem przygnębioną kobietę, a obok niej rodziców chłopaka. Mimo że wiadomość nimi wstrząsnęła, to widziałem u całej trójki determinacje odnalezienia syna/wnuka. Stanęliśmy w szeregu i po chwili usłyszeliśmy ostry głos Kushiny.
- Kto z was widział całe zajście? Co z moim synkiem?
- Ja proszę pani. Pan Minato nie może teleportować się do Uzumakiego?
- Niestety nie. Naruto się nie zgodził by mój mąż go oznaczył pieczęcią, mimo że to zrobił, pieczęć zniknęła... Nie wiadomo czemu… Opowiesz od początku Sasuke co się wydarzyło?
Hay! – kiwnąłem twierdząco głową i zacząłem im relacjonować po kolei wydarzenia, pomijając pocałunek blondasa i naszą rozmowę, którą cały czas odtwarzałem w głowie. Gdy skończyłem, obie kobiety płakały. Sam zmuszałem się, by nie płakać. Nie mogłem okazać, jak bardzo brakuje mi młotka i jak mi na nim zależy, nie mogłem tego zrobić, nie mogli dowiedzieć się o mojej orientacji. Zacisnąłem zęby i obojętnym tonem spytałem.
- Mogę już iść?
- Tak, drużyno 7 możesz wracać... Kakashi zostań na chwile.
- Oczywiście Hokage-sama.

1 komentarz:

  1. Hej,
    ten pocałunek, potem jeszcze walka, Naruto jest wnukiem Tsunade i jego rodzice żyją cudownie, ale czemu Uzumaki, a nie Namikaze?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń