niedziela, 25 stycznia 2015

Szkoła IV






- To jak? - usłyszałem ciche westchnienie po czym usłyszałem miły dla ucha głos.
- No dobra, po szkole idziemy od razu do mnie więc się nie zgub kociaku.
- Dupek!
- Z Ciebie jest Uzumaki. - widząc jego nikły uśmieszek gdy odchodził wprawił mnie w osłupienie bo jak to? Uchiha się uśmiechał? ten drań, który nie pokazuje światu że ma uczucia? zresztą co mnie to interesuje. Mam swoje życie i swoje problemy zwłaszcza jeden a mianowicie rozwścieczoną matkę w domu. Westchnąłem cicho i ruszyłem do sali od matematyki gdzie miałem napisać mój pierwszy sprawdzian od którego zależała moja ocena i to czy będę miał życie w domu. Po kilku sekundach znalazłem się pod salą gdzie po chwili dołączyła do mnie moja paczka.
- Umiesz Naru?
- Cóż, myślę że tak. W końcu to mnie Uchiha uczył więc mu się oberwie jak nie zaliczę.
- Uważaj bo Cie zabije za to.
- Zamknij się Kiba! Lepiej byś wspierał Naruto, a nie go dołujesz.
- No sorry Neji, ale ktoś musi być realistą.
- I to musisz być akurat Ty? Szybciej nadaje się do tego Shikamaru.
- Niby dlaczego ja?!
- Bo wszystko Cię irytuje no i niestety nie umiesz się bawić, jesteś za sztywny Nara.
- Inzuka przymknij się bo oberwiesz. - krzyknęli razem Shikamaru z Huggą na co się zaśmiałem i szturchnąłem brązowo włosego chłopaka w żebra, a gdy jego tęczówki spoczęły na mnie mrugnąłem do niego porozumiewawczo okiem. Kilka chwil później pod sale podszedł profesor Ebisu na co mina mi zrzędła i stała się miną męczennika, wszedliśmy do klasy po czym zająłem moje standardowe miejsce pod oknem. Gdy zaczęło się czytanie obecności podparłem brodę o zaciśniętą dłoń a mój wzrok powędrował w kierunku okna.
- Uzumaki Naruto?
- Obecny.
- Gdzie?
- No tutaj siedzę panie psorze. - machnąłem ręką w kierunku w którym siedział mężczyzna a gdy mnie ujrzał jego oczy zrobiły się większe niż zazwyczaj, uśmiechnąłem się pod nosem i czekałem na reakcje.
- Coś Ty zrobił do cholery Uzumaki?!
- Nie widzi pan? Przefarbowałem się.
- Widzę. Matka wie?!
- Wie. I niech pan sobie za dużo nie pozwala bo to jest moja mama, a nie matka.
- Czy Ty właśnie pyskujesz?
- Zdaje się panu.
- Mi się zdaje? Mi?! Ty jawnie mi odpyskowujesz.
- Ja tylko grzecznie odpowiadam na pana pytania.
- Do dyrektorki, już!
- No, ale za co?
- Za pyskowanie.
- Przecież miałem poprawiać sprawdzian, w sensie semestralny pisać że się tak wyrażę.
- Niech Ci będzie, a po lekcji idziemy do pani dyrektor a teraz bierz swoje manatki i do pierwszej ławki, a nie że będziesz mi tam ściągał.
- Jasne panie psorze. - spakowałem swoje rzeczy do torby po czym pożegnałem się z chłopakami i poszedłem do pierwszej ławki gdzie siedziała Hinata. Posłałem jej delikatny uśmiech, zająłem swoje miejsce i wyciągnąłem tylko długopis. Gdy czarno włosy mężczyzna dał mi kartkę kiwnąłem głową w podziękowaniu po czym zacząłem pisać. Widząc zadania uśmiechnąłem się pod nosem gdyż były łatwe, a jeszcze wczoraj je przeliczałem. Po 45 minutach zadzwonił dzwonek, dokończyłem pisać ostatnie cyferki po czym oddałem profesorowi kartkę, spakowałem się i już miałem wychodzić gdy usłyszałem donośny głos osoby której tak nie cierpiałem.
- Uzumaki?
- Tak?
- Nie zapomniałeś o czymś?
- Nie, właśnie idę do pani dyrektor.
- Sprawdzę to potem więc nie kombinuj.
- Jasne psorze. - pomachałem mu ręką w geście pożegnania, wyszedłem z sali i skierowałem swoje kroki do gabinetu dyrektora, a gdy się tam znalazłem zapukałem do drzwi lecz po chwili otwarłem jasne, dębowe drzwi i znalazłem się w pomieszczeniu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a widząc Karui zawołałem wesoło.
- Cześć Karui, jest "pani dyrektor"? - mówiąc te słowa naśladowałem głos Ebisu na co oboje się roześmialiśmy, czerwono włosa kobieta kiwnęła głową, wskazała mi gestem głowy drzwi więc się uśmiechnąłem i już po chwili znajdowałem się w niewielkim pomieszczeniu które było przytulnie urządzone, widząc blond włosom kobietę uśmiechnąłem się i usiadłem nonszalancko na krześle.
- Cześć Babuniu.
- Cześć Naruto. - podniosła głowę z nad papierów a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech który odwzajemniłem.
- Znowu zostałeś do mnie przysłany by dostać burę?
- Tak, tym razem pan psor od matmy.
- Ebisu? Za co?
- Bo powiedziałem, że nie ma mówić matka, a mama i się zbulwersował mówiąc że pyskuję. - 
westchnąłem cierpiętniczo po czym spojrzałem na moją babcię którą niestety rzadko kiedy widywałem dlatego starałem się przynajmniej dwa razy w tygodniu wylądować na dywaniku by z nią pogadać. Nikt oprócz mnie ze szkoły nie wiedział o naszym pokrewieństwie więc zawsze po wyjściu stąd cała klasa mi współczuła. Zaśmiałem się cicho na myśl o kolejnej szopce, słysząc mój śmiech kobieta uniosła brew go góry w geście zdziwienia.
- Wiesz babuniu wszyscy mi współczują jak stąd wychodzę i się pytają czy jestem cały ponieważ jesteś postrachem.
- To zaszczyt.
- Taa, zdecydowanie. Tsunade mogę skończyć wcześniej lekcje?
- Wybacz, ale Kushina by mi tego nie wybaczyła. Tak na marginesie co Ty zrobiłeś ze swoimi włosami?
- No widzisz postawiłem na zmianę w swoim życiu i sobie pofarbowałem włosy. Nawiasem mówiąc był to spontaniczny pomysł. Nie martw się, niedługo zejdzie. Dobrze wyglądam?
- Hmm.. Nawet do twarzy Ci w nich. Karui! Kawę przynieś dla dwóch osób.
- Już się robi! - krzyknęła kobieta w drugim pomieszczeniu na co się uśmiechnąłem bo to oznaczało że lekcja plastyki mnie ominie.


( 40 minut później )

- No, a więc babuniu muszę się już zwijać skoro nie chcesz mnie zwolnić. Do zobaczenia w niedziele.
- To ja o czymś nie wiem? - cicho się zaśmiała na co się zaśmiałem i razem przez chwile chichotaliśmy, pokazałem w jej kierunku język.
- Owszem. Zapraszam Cię na obiad rodzinny i byłbym razem z rodzicami zaszczycony gdybyś się zjawiła.
- Jasne w końcu trzeba się wyrwać od roboty i spotkać.
- No to do zobaczenia. Pozdrów Shizune jak ją zobaczysz.
- Dobrze, teraz wypadałoby nakrzyczeć na Ciebie. W końcu na "dywanik do dyrektorki" przyszedłeś. Uzumaki weź się do nauki! I pamiętaj nie pyskuj nauczycielom bo zostaniesz zawieszony w prawach uczniach, zrozumiałeś?!
- Oczywiście pani dyrektor. Mogę już iść? Zaraz rozpocznie się przerwa.
- Odmaszerować. - uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo po czym wyszedłem z gabinetu brązowookiej i znalazłem się na holu, po chwili zastanowienia gdzie mam lekcje ruszyłem do sali biologicznej gdzie miała się odbywać moja ostatnia lekcja. Po chwili znalazłem się pod salą, zsunąłem się po ścianie, przysunąłem kolana pod brodę a głowę schowałem między kolanami i przymknąłem powieki oczekując swoich towarzyszów. Gdy po pięciu minutach zadzwonił dzwonek oznajmiający zakończenie lekcji uniosłem głowę a gdy ujrzałem moją paczkę uśmiechnąłem się pod nosem i wstałem z ziemi, przełożyłem przez ramię torbę i krzyknąłem.
- Siema chłopaki!
- Cześć Naru. I jak było u smoczycy? - słysząc słowa Chujego zaśmiałem się i pokręciłem niedowierzająco głową.
- Jeszcze żyję, a to najważniejsze.
- To dobrze. Idziesz po szkole na pizze?
- Przepraszam Neji, ale nie. Idę do Sasuke ten projekt zrobić no i mi podziękuję.
- Niby za co? On ma z tego korzyści więc nie masz za co mu dziękować.
- Czy Ty upadłeś całkiem na głowę Uzumaki?
- Nie Sabaku. Ale no mimo wszystko umiałem na to więc jakoś takiemu głębowi to wytłumaczył.
- Naruuuto! - słysząc jęk moich towarzyszy roześmiałem się i już po chwili dołączyli do mnie moi przyjaciele, śmialiśmy się tak do końca przerwy, a gdy już ona się skończyła i przyszła nasza nauczycielka weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca. Lekcja minęła spokojnie i trochę żartobliwie za co akurat lubiłem nauczycielkę. Gdy pozwoliła nam się spakować pięć minut przed dzwonkiem krzyknęliśmy chórem "dziękujemy" po czym wszyscy włącznie ze mną zaczęliśmy się pakować, gdy chowałem piórnik do torby odwrócił się do mnie Sasuke.
- Pamiętasz, że idziemy do mnie?
- Jakże bym mógł zapomnieć, że spotykam się z wielkim panem Uchihą. - odpowiedziałem zgryźliwie na co wargi czarno włosego zwęziły się do wąskiej  kreski.
- Uważaj sobie, to Ty chciałeś, nie ja.
- Oh weź się zamknij. Nie mogę Cię już słuchać.
- Trudno będzie mi się zamknąć skoro będziemy robić razem projekt idioto. - westchnąłem 
tylko cierpiętniczo, a gdy do naszych uszu doszedł dźwięk dzwonka oznajmiającego koniec lekcji na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pożegnałem się z moją paczką, a następnie ruszyłem za chłopakiem o onyksowych tęczówkach do jego domu w ciszy, nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Denerwował mnie więc byłem również zły na siebie, że może mi się podobać ktoś taki jak on. Tak, jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że oto podoba mi się ten pajac i prawdopodobnie jestem biseksualny. Prychnąłem cicho pod nosem, na co obiekt moich rozmyślań spojrzał na mnie ze zdziwieniem, wzruszyłem tylko ramionami po czym nieznacznie przyśpieszyłem chcąc jak najszybciej skończyć ten cholerny projekt. Po kilkunastu minutach wolnego marszu oraz ciszy znaleźliśmy się pod domem Sasuke, wszedłem za nim do domu po czym zamknąłem za sobą drzwi i zdjąłem buty. Nagle z kuchni wyłonił się Itachi więc na jego widok momentalnie się ucieszyłem.
- No cześć dzieciaki, co jest?
- Siemaa Itachi, projekt musimy robić.
- Uuu z czego?
- Informatyka i te sprawy. - westchnąłem pod nosem ponieważ nie przepadałem za tym przedmiotem, a tym bardziej za bawieniem się w robienie stron, spojrzałem na brata mojego kolegi po czym na moją twarz wpłynął chytry uśmieszek.
- Itaaaś. - powiedziałem słodko na co brwi obu braci powędrowały do góry.
- Tak?
- Pamiętasz, że miałeś uczyć mnie grać na gitarze?
- Pamiętam, masz gitarę?
- Tato jutro ma mi kupić.
- No to w sobotę przyjdź do mnie to pogramy. Tak swoją drogą fajny fryz.
- No w końcu ktoś normalny i się nie czepia.
- I niby ja się czepiałem?
- Owszem.
- Niech Cie Uzumaki koń kopnie.
- Znowu zaczynasz?
- To Ty zaczynasz.
- Akurat.
- Uuu widzę zakochańce się kłócą, nie przeszkadzam.
- Zamknij się Itachi. - krzyknęliśmy chórem na co długowłosy mężczyzna się roześmiał i wycofał swoje kroki do kuchni, spojrzeliśmy na siebie zrezygnowani po czym ruszyłem za Uchihą do jego pokoju.


( 5 godzin później )

- Uff nareszcie.
- Dokładnie, ale warto było.
- No jakby nie patrzyć zrobiłem więcej niż Ty Uzumaki.
- Bo nie jest ze mnie żaden informatyk jak Twój tata.
- Skąd wiesz?
- W internecie przeczytałem. - wzruszyłem ramionami i wygodniej usadowiłem się na kanapie opierając się plecami o ścianę, po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a naszym oczom ukazała się najpierw głowa Itachiego, a następnie cała jego sylwetka.
- Cześć chłopaki, pomyślałem że jesteście głodni i chcecie pić więc przyniosłem wam podwieczorek.
- Ile razy mam Ci mówić byś nie właził do mojego pokoju?
- A kto ile razy do mnie przychodzi bo boi się burzy?
- Zamknij się i wyłaź stąd.
- Serio boisz się Sasuke burzy? - widząc jego czerwoną twarz uśmiechnąłem się zawadiacko po czym wziąłem od jego braciszka tacę i się z nim pożegnałem, odłożyłem ją na kanapę, a sam usadowiłem się na swoim miejscu.
- A więc jednak czegoś się boisz.
- No i co z tego. A Ty? Boisz się czegoś?
- Boję się dużo rzeczy.
- To nie jest odpowiedź.
- Teraz moja kolej. Podoba Ci się ktoś?

3 komentarze:

  1. Huhuhuhu :D mam nadzieje że w kolejny już coś się wydarzy :D
    bardzo mi się podobaaa :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejne rozdziały tego opo ! *.*
    Bardzo spodobało mi się to opo i to jak piszesz :)
    Życzę dużo weny i czasu na to wszystko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale haha na dywanik za pyskowanie, chętnie tą scenę zobaczyłabym oczami Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń