czwartek, 9 lipca 2015
Sasunaru XVI
- Dokończymy jak wrócimy do wioski. A teraz chodźmy bo Sakura może się czegoś domyślić. - posłałem mu rozbawiony uśmiech po czym ruszyłem w głąb lasu po gałązki. Gdy uzbierałem ich dosyć dużo wróciłem do obozu. Gdy nigdzie nie zauważyłem Naruto spytałem obojętnie.
- Uzumaki jeszcze nie przyszedł? - odłożyłem na bok gałązki, a sam usiadłem z dala od dziewczyny która wręcz pożerała mnie spojrzeniem.
- Nie. Ale mamy teraz trochę czasu dla siebie Sasuke..
- Jakie znowu siebie? Opanuj się dziewczyno. Jesteś.. irytująca.
- Sasuke nie mów tak. Ja Cie kocham!
- Ale ja Ciebie nie Sakura i proszę Cie odwal się ode mnie. Nigdy nie będziemy razem więc daj mi święty spokój. - odpowiedziałem już dosyć mocno zirytowany. "Czego ona nie może zrozumieć?" westchnąłem pod nosem, gdy przyszedł chłopak po moim ciele rozlała się ulga ponieważ już sam na sam nie musiałem przebywać z Haruno. Zjedliśmy kolacje, weszliśmy do namiotu pod swoje śpiwory, przymknąłem powieki lecz gdy poczułem dłoń Uzumakiego na mojej uśmiechnąłem się i lekko uścisnąłem jego. Odwróciłem głowę w jego stronę by po chwili natrafić na jego hipnotyzujące oczy. Będąc już spokojniejszy i pewien co do naszych uczuć zasnąłem.
( Wczesny Ranek )
Obudziły mnie promienie słońca które oświecały namiot. Przetarłem powieki po czym wstałem do siadu. Spojrzałem na moją i Naruto splecioną dłoń. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. A więc to nie był sen. Lekko zagryzłem dolną wargę po czym puściłem brzoskwiniową dłoń by zerknąć na śpiącą dziewczynę obok. A więc jednak spała. Byłem w stanie to stwierdzić na podstawie przepływu jej chakry. Wygramoliłem się z śpiworu po czym wyszedłem z namiotu. Gdy znalazłem rzekę postanowiłem się obmyć. Ściągnąłem z siebie koszulkę oraz spodnie, sandały i wszedłem do wody. Zanurzyłem się i przetarłem rękoma po swoim bladym ciele. W porównaniu do Uzumakiego byłem blady niczym ściana. Zamierzałem to zmienić. Uśmiechnąłem się na myśl o moim blondasku który pewnie jeszcze smacznie spał. A ja za chwilę miałem go obudzić by dokończyć misję. Wiedziałem, że tym razem nie będzie narzekał ponieważ chodziło o życie chłopca. Mu podobnego. Wyszedłem z rzeki, założyłem na mokre ciało rzeczy, a następnie szybkim krokiem skierowałem się ku obozowisku. Wszedłem do namiotu po czym szturchnąłem Haruno oraz Uzumakiego.
- Pobudka. Czas wstawać.
- Hai.
- Jeszcze chwilkę.
- Naruto mamy misję. Pamiętasz? - jego reakcji nawet nie mogłem przewidzieć nawet w najlepszym scenariuszu. Chwilę później zerwał się z ziemi i zaczął się szybko ubierać. Spojrzałem się na Sakurę która była równie osłupiała jak ja. Ciężko było dobudzić chłopaka, a co dopiero by wstał. A dzisiaj nastąpił cud. Było widać, że naprawdę zależy mu na życiu tego chłopczyka. Kilka sekund później Naruto był gotowy. Chwilę zajęło mi zanim otrząsnąłem się z szoku.
- Idziemy! - słysząc krzyk blondyna stłumiłem chęć zaśmiania się. Zamiast tego zrobiłem poważną minę i ruszyłem za nim. Po godzinie marszu postanowiliśmy się rozdzielić. Stwierdziliśmy, że kto pierwszy odnajdzie żółty kwiat daje sygnał. Po chwili każdy rozproszył się w innym kierunku. Ja ruszyłem na zachód gdzie w oddali majaczyły góry. Miałem nadzieję, że zdążymy ocalić malca. Cały czas miałem w pamięci obraz Uzumakiego zajmującego się jinchurikim. Mając to wspomnienie w pamięci ruszyłem szybciej, wskutek tego niedługo po rozdzieleniu się byłem u podnóża gór. Przystanąłem na chwilę i rozejrzałem się po okolicy. Nadawała się idealnie na kryjówkę tegoż kwiatka. Moją czujność wzbudził trzask łamanej gałązki. Aktywowałem sharingana by po chwili uniknąć serii shurikenów wycelowanych w moją stronę. Gdy doliczyłem się 9 ninja przestałem dalej liczyć. Byłem w stanie na podstawie ich chakry stwierdzić, że są co najmniej na poziomie chunnina. Westchnąłem ciężko po czym wyciągnąłem kunaia. Zacząłem odparowywać ciosy. Po chwili zmieniłem strategie, szybkim ruchem znalazłem się za przeciwnikiem by go zabić. Słysząc świst kunai zasłoniłem się wrogiem niczym żywą tarczą. Czując ból w okolicy uda syknąłem z bólu i zerknąłem w dół. Widząc tkwiący kunai w ciele cicho przekląłem. Nie chciałem angażować w tą walkę Naruto oraz Sakury. Ale wiedziałem też, że jak zginę to raczej im nie pomogę. Z ciężkim bólem serca rzuciłem kunaia w górę z przyczepioną wybuchową notką. Toteż niebo po pięciu sekundach zasnuła szarawa mgiełka. Skumulowałem chakre w lewej ręce. Wytworzyłem w ten sposób raikiri. Biegnąc zadałem cios dwóm wrogom. Gdy zbliżałem się do 3 z nich przede mną wyrosła gliniana ściana. Ponownie z moich ust wydobyło się przekleństwo które brzmiało "kurwa". Nie spodziewałem się w takim miejscu użytkowników stylu ziemi. Mimo, iż miałem jeszcze w zanadrzu klanową umiejętność to mimo wszystko ciężko się walczyło z tyloma shinobi. Ukryłem się w koronach drzew. Rozejrzałem się za umiejscowieniem pozostałych shinobi. Gdy upewniłem się, że jest ich jeszcze 6 uśmiechnąłem się pod nosem. Ruszyłem ku najbliższej postaci. Rzuciłem w jej kierunku kunaia. Po chwili biegiem zmierzać ku kolejnej ofiarze. Ni stąd ni zowąd ku mnie poleciało kilka shurikenów. Gdy się spostrzegłem było za późno. Nie zdążyłbym zrobić pieczęci, został mi tylko unik. Wiedziałem, że nie obejdzie się bez ran. Cofnąłem się w bok lecz przede mną mignął mi cień. "Czyżby jeszcze jeden przeciwnik? To koniec?". Setki myśli przeleciało mi jeszcze przez głowę, kiedy usłyszałem spadającą broń.
- Nic Ci nie jest Sasuke? - spojrzałem w kierunku z którego dolatywał głos. Gdy mój wzrok tam powędrował ujrzałem blond czuprynę oraz lazurowe oczy wpatrujące się we mnie z uwagą.
- Nic. Dzięki za uratowanie życia. - mruknąłem pod nosem udając wyniosły ton. Po chwili obok mnie pojawiła się Haruno.
- Jesteś ranny Sasuke.
- Niech Cie Sakura opatrzy, a ja się nimi zajmę.
- Nic mi nie jest. Mogę walczyć. - burknąłem wkurzony po czym z własnym kunaiem w ręku stanąłem obok Uzumakiego.
- Jest 6 przeciwników. Przynajmniej jeden z nich umie się posługiwać elementem ziemi. Uważajcie.
- Co to dla wielkiego Naruto Uzumakiego! Zamierzam zostać hokage i nie poddam się! - moje kąciki ust niezauważalnie drgnęły lecz nie na długo bo już po chwili różowo włosa dusiła chłopaka. Miałem w tej chwili ochotę przebić ją chidori, ale się opanowałem i zimnym tonem spytałem z przekąsem.
- Jak masz zamiar walczyć gdy zadusisz Naruto?
- Ups nie pomyślałam. - gdy go puściła odetchnąłem. Rozejrzałem się. Teraz otaczała nas szóstka ninja która nie tak dawno chowała się po lesie. Najwidoczniej stwierdzili, że nie mają się co obawiać naszej trójki. Oh jeszcze nie wiedzieli co ich czeka. Zwłaszcza teraz gdy Kurama z Naruto się zaprzyjaźnił. Sam już prawie opanowałem kontrole susano lecz nikomu dotychczas o tym nie powiedziałem. Nie mogłem się doczekać miny młotka gdy to zobaczy.
- Coście za jedni? I czego chcecie?! - krzyknął Naruto. Spojrzałem na niego, a następnie na wrogów. Widząc rozbawienie na ich twarzy zmarszczyłem brwi.
- Tego co wy. Żółtego kwiatu.
- Nie możecie go wziąć! - ku mojemu zdziwieniu powiedziała to Sakura. Akurat najmniej spodziewałem się, że to ona zabierze głos.
- A to niby czemu dziewczynko? - słysząc rozbawienie w ich głosie momentalnie moje oczy zrobiły się czerwone. Aktywowałem sharingana ponieważ zacząłem odczuwać wibracje dużej ilości chakry. Spojrzałem się na blondyna w którym aż wrzała ona. Domyśliłem się że dla tego małego przybłędy będzie w stanie przywołać dziewięcioogoniastego. Na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech.
- Radziłbym wam uważać.
- Niby dlaczego? Mamy się obawiać niedobitka z klanu Uchiha? Jakiegoś małego knypka i kunoichi bez specjalnych zdolności? Chyba kpisz.
- Zważaj sobie na słowa. - odwróciłem głowę w stronę z której dochodził głos. Widząc formowane pieczęcie przez chłopaka domyśliłem się że nadchodzi ta chwila. Przeszedłem na wyższy poziom sharingana zwanego Mangekyo Sharingan. Uśmiechnąłem się kpiąco pod nosem widząc malujący się wyraz przerażenia u shinobi. Nawet Sakura była przestraszona.
- S-s-sakuke co się dzieję? Co to za przypływ chakry?
- Zaraz się przekonasz.
- Kuchiyose no Jutsu. - gdy ostatnie słowo zostało wypowiedziane pojawiły się białe obłoki zasnuwające pole widzenia. Nie tracąc czasu aktywowałem Susano. Jego kolor był fioletowy przez co wyróżniał się na tle mgły spowodowanej przyzwaniem.
- Naruto jesteś gotowy?
- Do dzieła Sasuke! Czas pokazać, że nie jesteśmy jakimiś tam shinobi. Jesteśmy legendarną dwójką ninja! - słysząc to z moich ust wymknął się cichy śmiech który szybko
stłumiłem. Spojrzałem się w kierunku rudego lisa który górował nad moim susano. Napotykając wzrok Uzumakiego wzruszyłem ramionami lecz w moich kącikach ust można było dostrzec uśmiech.
- Jedziemy z tym. Kurama pozwolisz na zbroje Susano.
- Do dzieła młody Uchiha. - uniosłem kąciki ust ku górze po czym zacząłem tworzyć zbroję która miała ochraniać mnie, Naruto oraz Kuramę no i Sakurę.
- Chodź Sakura. - podałem jej dłoń. Po chwili cała nasza trójka znajdowała się na głowie rudego lisa. Spytałem z kpiną.
- I co teraz? Dalej jesteśmy dla was płotkami?
- T-to wy jesteście tą legendarną dwójką?!
- Legendarną dwójką? - słysząc pytanie różowo włosej spojrzałem na nią przelotnie po czym ponownie wbiłem wzrok w przeciwników. Kiwnąłem nieznacznie głową.
- Macie dwie opcje. Pierwsza idziecie stąd, a my w spokoju szukamy lekarstwa. Druga: walczymy z wami by później poszukać w spokoju żółtego kwiatu. To co wybieracie?
- Pierwszą. - mimowolnie się uśmiechnąłem widząc jak pozostała garstka shinobi w popłochu ucieka przed naszą czwórką. Dezaktywowałem susano i zerknąłem na osłupiałą twarz niebieskookiego.
- Sasu no co Ty. Normalnie jak Madara z tym Susano. Czemu się nie pochwaliłeś, że to potrafisz?
- Ty też się nie pochwaliłeś, że ćwiczyłeś z lisem kontrole. No i że się kumplujecie. - zacisnąłem usta w wąską kreskę. Przymrużyłem powieki dalej wpatrując się w przystojną jak i rozbawioną twarz Uzumakiego.
- Ktoś tutaj się focha.
- Nie prawda!
- Sasuke-kun. Jesteś ranny. - słysząc stwierdzenie dziewczyny mimowolnie zerknąłem na moje udo. Przepaska z bandaży była cała czerwona. Lekko się skrzywiłem by wzruszyć ramionami.
- Nie ważne.
- Uchiha! Z rannym nie będę wykonywać misji. Daj Sakurze się opatrzyć, a ja odwołam Kurame.
- Niech wam będzie. - westchnąłem ciężko po czym zeskoczyłem na dół. Gdy znalazłem się na ziemi obok mnie pojawiła się była sympatia blondasa. Ruszyłem w kierunku drzewa by po chwili pod nim usiąść. Gdy to zrobiłem uklęknęła obok mnie medyczna kunoichi i zaczęła mnie leczyć.
- Dlaczego tamten mężczyzna nazwał was legendarną dwójką?
- Podczas przeróżnych misji z Naruto przed wypadkiem byliśmy jednymi z najbardziej niebezpiecznych shinobi. Inne wioski zaczynały się nas bać. Tak jak ojca Naruto. A gdy nastąpił tamten wypadek ludzie się dowiedzieli, że nie ma już kto bronić tak skutecznie wioski toteż jak sama pewnie zauważyłaś zaczęły się najazdy na Konohe.
- Owszem. Ale dlaczego wasza dwójka tylko chodziła na misję? Przecież ja też należę do teamu 7!
- Może to przez nasze nieprzeciętne umiejętności? Nie wiem. Spytaj hokage jak wrócimy do wioski. - spojrzałem na swoje udo które już było uleczone. Dźwignąłem się do góry. Skinieniem głowy podziękowałem koleżance z drużyny. Ruszyłem w kierunku chłopaka. Rozejrzałem się w okolicy lecz nie mogłem już dostrzec demona jakiego miał w sobie Naru. Nawet tego nie spostrzegłem mimo iż z natury byłem spostrzegawczy. Klepnąłem moją miłość w ramie, gdy drgnął stłumiłem uśmiech, zerknąłem na niego.
- Dowiedziałeś się czegoś?
- Kurama mówił, że z tego co wie na przełęczy powinien się znajdować.
- No to w drogę.
- Od kiedy jesteś taki żwawy Uchiha?
- Od kiedy jestem spokojniejszy o przyszłość.
- To w drogę! - obydwoje obejrzeliśmy się za Haruno która już po chwili zmaterializowała się obok nas.
- Gotowa na dalszą podróż Sakurcia?
- Hai. - widząc jak uśmiechnęła się do chłopaka poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Oczywiście wiedziałem iż to nieracjonalne tym bardziej, że nie dawno moje uczucia względem niego zostały potwierdzone. Mimo to byłem zazdrosny. Musiałem się hamować, wiedziałem dobrze że zazdrość w związku nie jest dobra. Pokręciłem głową by odgonić złe myśli. Wskoczyłem na drzewo po czym zacząłem mknąć ku miejscu o którym powiedział Kurama.
( Tymczasem w wiosce )
- Hokage-sama!
- Tak Shizune?
- Z chłopcem jest coraz gorzej. Jak nie dostanie niedługo lekarstwa to może umrzeć lub co gorsze trzyogoniasty może wyjść na wolność. I zniszczy wioskę.
- Spokojnie. Naruto ze swoją drużyną go uratuje.
- Ale może powinniśmy go przetransportować poza wioskę?
- Nie! - słysząc huk oczy czarno włosej kobiety się rozszerzyły. Spojrzała na swoją nauczycielkę która nachylała się w jej stronę. Jej dłoń spoczywała na biurku które teraz lekko się uginało.
- Wierzę w Naruto! Nie widziałaś jego zaangażowania? On go uratuje. Całą naszą wioskę. Więc musimy się nim opiekować najlepiej jak potrafimy, aż do przybycia Naruto. Zrozumiałaś Shizune?
- Oczywiście! - gdy kobieta to powiedziała wybiegła z gabinetu razem z trzymaną na ręku świnką zwaną Tonton. Blondynka z ciężkim westchnieniem wróciła na swoje miejsce. Okręciła się fotelem w stronę okna i zamyśliła. Lecz ten stan nie trwał długo ponieważ znikąd pojawił się zakapturzony mężczyzna w masce jakie nosili AMBU.
- Hokage-sama!
- Macie jakieś wieści?
- Tak. Wioska Dźwięku umieściła w chłopczyku ogoniastego.
- Skąd ten przeklęty Orochimaru wytrzasnął tą bestię? A co najważniejsze jak go zapieczętował bez oddania swojego życia?
- Tego niestety nie wiemy.
- Rozumiem..
- Hokage?
- Tak?
- Potrzebujemy nowych ludzi by wzmocnili nasze szeregi. Ostatnie czasy nie są zbyt dobre dla naszej wioski. Wielu naszych ludzi poległo w walce o informacje.
- Rozumiem. Jutro zostanie wydany werdykt wymazujący rzekome winy Itachiego. Jeśli się zgodzi wrócić do naszej jednostki to będzie w jednej drużynie ze swoim bratem Sasuke Uchihą.
- A co z jego partnerem?
- Przydzielę go komu innemu. Powinieneś wiedzieć Yamato, że partnerzy w ANBU nie są przydzielani na stałe.
- Nie myślałaś o tym by ponownie wysyłać Naruto oraz Sasuke na misje?
- Nie! Po tamtym wydarzeniu nie mam zamiaru by coś stało się mojemu wnukowi!
- Ale ma się teraz lepiej Tsunade-sama. Przecież wysłałaś go na misje.
- I tak by nie usiedział w spokoju. Zwłaszcza, że chce pomóc swojemu koledze jinchuriki. - mruknęła kobieta po czym zaczęła przekładać papiery które piętrzyły się na jej biurku. Spojrzała na mężczyznę i lekko się uśmiechnęła.
- Przemyślę to jeszcze. Możesz wracać. I poinformuj wszystkich, nawet z korzenia iż Itachi Uchiha może przebywać w wiosce bez przeszkód. Jeśli ktoś złamie moje postanowienie grozi mu kara śmierci. Zrozumiałeś?
- Tak Hokage-sama. - gdy wypowiedział ostatnie słowo wtopił się w posadzkę. Był jedynym człowiekiem który umiał władać elementem drewna. Pierwszym i jedynym użytkownikiem w pełni kontrolującym sztukę drewna był pierwszy hokage. Dziadek Tsunade.
- Wierzę w Ciebie Naruto. - dało się usłyszeć cichy szept zanim najważniejsza osoba w całej wiosce nie postanowiła się wybrać do baru. Wstała z fotela i żwawym krokiem ruszyła do drzwi, otworzyła je i wyszła trzaskając nimi. Omal drzwi nie wyleciały z zawiasów. Zresztą nie byłby to pierwszy raz kiedy można było zobaczyć leżące drzwi. Sama kobieta nic sobie z tego nie robiła.
( W czasie misji )
Po niedługiej przeprawie dotarliśmy do przełęczy o której wspominał lisi demon. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy szukać. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że zostało mało czasu. Po dłuższym czasie poszukiwań do moich uszów doszedł krzyk Haruno. Zerwałem się z miejsca, pobiegłem w kierunku z którego dobiegał głos. Chwilę później obok mnie znalazł się blondyn o nieziemsko niebieskich oczach który zapewne również usłyszał krzyk. Dotarliśmy nieco zdyszani. Oparłem ręce o kolana i spojrzałem pytająco na różowo włosom.
- Znalazłam go!
- To czemu go nie wzięłaś?
- Bo widzicie on jest pośrodku takiej malutkiej groty. Gdybym ją zburzyła mogło by się coś stać kwiatkowi. A nie mogę dosięgnąć.
- Daj, ja spróbuję. - mruknąłem. Dziewczyna wskazała mi miejsce po czym się odsunęła. Położyłem się na zielonej trawie po czym włożyłem rękę do groty. Musnąłem opuszkami palców listek lecz dalej nie mogłem. Mruknąłem pod nosek jakieś przekleństwo. Przysiadłem na kolanach, a następnie ponownie zacząłem się nachylać by zerwać kwiat. Byłem świadom, że wypinam się w kierunku Uzumakiego oraz Haruno lecz w tym momencie mnie to nie interesowało. Chciałem dokończyć misję zwłaszcza, że byliśmy tak blisko. W końcu po kilkunastu minutach udało mi się złapać łodyżkę rośliny, odetchnąłem ciężko. Odsunąłem się od groty i położyłem się na miękkiej trawie. Rozejrzałem się po moich towarzyszach. Widząc ich świecące oczy zmarszczyłem nos pytając.
- O co wam chodzi?
- O n-nic. - odpowiedzieli równocześnie przez co nabrałem podejrzeń. Zrobiłem naburmuszoną minę. Wstałem do przysiadu, wyjąłem z plecaka picie po czym wypiłem kilka łyków zimnej wody.
- Napalaliście się na mój tyłek. - mruknąłem pod nosem robiąc jeden z moich kpiących uśmiechów przez co na ich twarzy pojawiły się czerwone rumieńce.
- Dlaczego wy? Przecież Naruto nie mógłby. No chyba, że jest gejem..
- Wybacz Sakura, ale z tego co wiem to ponad połowa miasta za mną lata. Podobno w tym chłopcy. Więc nie dziwię się Uzumakiemu. W końcu obydwoje mieliście zaszczyt zobaczyć mój tyłek. Jest tak jędrny jak mówią plotki czy jednak rozczarowałem was Sakura? - powiedziałem z przekąsem. Widząc jak coraz bardziej się rumieni miałem ochotę się roześmiać lecz powstrzymałem się mając dalej na twarzy kpiący uśmiech.
- Idziemy już no! - słysząc ponaglający głos wstałem z ziemi po czym po kolei chwilę wpatrywałem się w twarz mojego kompana z drużyny.
- Macie jakiś pomysł żeby szybko dotrzeć do wioski? W tym tempie możemy nie zdążyć go ocalić..
- Może na Kuramie dotrzemy do wioski?
- Może spowodować zbyt dużo zniszczeć. On jest ogromny przecież Naruto.
- Hm no to nie wiem. - słysząc jęki pozostałych pokręciłem głową. Popatrzyłem w horyzont, lekko zagryzłem dolną wargę. Co prawda będąc w ANBU podpisałem pakt z kolejnym zwierzęciem ale nie byłem pewien czy ptak ta sobie radę w tak długiej podróży. Westchnąłem po czym ugryzłem się w palec i zacząłem formować pieczęcie do przywołania.
- Kuchiyose no Jutsu. - chwilę później nasze oczy ujrzały dużego ptaka. Kolor jego sierści był brązowo- siwy. Lekko się uśmiechnąłem po czym wskoczyłem na grzbiet zwierzęcia, a następnie Naruto i Sakura.
- Trzymajcie się mocno! - krzyknąłem po czym ptak wbił się w powietrze. Poszybowaliśmy w kierunku naszej wioski.
- Nic nie mówiłeś, że podpisałeś nowy pakt Sasuke-kun.
- Podpisałem go gdy wstąpiłem do ANBU. Każdy ma wtedy dwa pakty Sakura. - odkrzyknąłem po czym skupiłem się na locie.
( Kilka godzin później )
- Babuniu jesteśmy już! - wbiegliśmy do gabinetu który zajmowała piąta. Ku naszemu zdziwieniu był pusty. Rozejrzałem się po całym pokoju po czym zarządziłem zwrot w tył. Domyślałem się iż kobieta może być w barze i popijać sake. A raczej śpiąc w tymże lokalu. Bez udzielania jakichkolwiek odpowiedzi popędziłem do znanego mi lokalu. Nawet nie musiałem sprawdzać gdyż wiedziałem, że za mną znajduje się reszta drużyny. Kilka minut później znajdowaliśmy się już pod barem. Szyld nad lokalem oznajmiał nam, że znajdowaliśmy się pod "Czarną owcą". Wszedłem pierwszy, rozejrzałem się po sali. Gdy dostrzegłem blond włosem kobietę oraz jej uczennicę podbiegłem w tamtym kierunku. Zanim zdążyłem się na cokolwiek przygotować ujrzałem wymizerowanego chłopczyka. W niczym nie przypominał tego którego opuściliśmy kilka dni temu. Najwidoczniej na mojej twarzy można było dostrzec szok, toteż blondyn i różowo włosa dziewczyna zatrzymali się obok mnie. I u nich po dziesięciu sekundach można było dostrzec szok.
- Macie kwiat?
- Tak. Sasuke daj babuni kwiat.
- Oczywiście. - kiwnąłem głową po czym wyjąłem z plecaka butelkę w której znajdowała się łodyga kwiatka. Nie chciałem by zwiędł więc zrobiłem ze swojej butelki wazonik. Podałem piątej przedmiot. Kiwnęła z aprobatą głową po czym zaczęła wydawać rozporządzenia.
- Shizune weź młodego i idźcie do sali medycznej za wzgórzem
- Dobrze.
- Dlaczego poza wioską Tsunade-sama?
- Jeśli coś pójdzie nie tak nie możemy dopuścić by wioska została zniszczona. To mój obowiązek jako hokage.
- Rozumiem.
- Sasuke zwołaj kilku ANBU by pilnowali wejścia do sali.
- Dobrze.
- Naruto będzie nam potrzebna Twoja kuzynka Karin oraz Twoja mama.
- Mama? Po co?
- Dobrze wiesz, że posiada łańcuchy klanu Uzumakich. I tylko ona w razie czego będzie w stanie utrzymać bestie w ryzach.
- Nie możemy ryzykować, że coś się jej stanie.
- Oczywiście mamo, zgadzam się.
- Mamo?! Co Ty tutaj robisz?
- Przyszłam ze sprawą do Tsunade, a że usłyszałam rozmowę to już nie będziesz musiał po mnie iść synu.
- Ale mamo..
- Naruto!
- Sakura zwołaj zespół medyków!
- T-tak.
- Wszyscy wiedzą co mają robić?
- Tak! - odpowiedzieliśmy chórem by po chwili każde spojrzało na siebie. Utkwiłem chwilę dłużej wzrok w Uzumakim którego mina wyglądała na zrezygnowaną lecz jednocześnie zdeterminowaną. Rozumiałem go, aż za dobrze.
- To do roboty! - krzyknęła blond włosa kobieta, matka Minato. Na jej komendę wszyscy zaczęliśmy się rozchodzić by wykonać powierzone nam zadania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super opowiadanie! To nie moze się skonczyć!: c
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest wspaniałe!
Proszę przedłuż termin konca tej serii to jakis 3lat najmniej XD
Z tego co rozumiem, Naruto i Sasuke stanowia juz pare, ale jak narazie postanowili to ukrywac przed Sakura. Juz moge sobie nawet wyobrazic jej reakcje. Chyba by tego nie zniosla. Wydaje mi sie tez, ze jest zazdrosna o to, ze jej koledzy z druzyny dostaja misje tylko we 2. Ale nic sie na to nie poradzi... Sasuke zazdrosny? No prosze :D Zdziwilo mnie tez to, ze aby pokonac tylko kilku obych ninja, musial ingerowac Kurama, a Sasuke uzyl Susanoo. Jestem pewna, ze i bez tego daliby sobie swietnie rade :)
OdpowiedzUsuńZnalezli kwiat, wiec jak najszybciej powinni uratowac chlopca. Oby trzy-ogoniasty sie nie wydostal. Wtedy wioska bedzie miec problemy.
Tsunade matka Minato? Oryginalne :)
Bardzo podoba mi sie rowniez muzyka w tle. Jest uspokajajaca ..
Czekam na nastepny rozdzial, pozdrawiam :)
P.S zapraszam rowniez do siebie na freedom-is-paradise.blogspot.de
Hej,
OdpowiedzUsuńo wspaniale, no pięknie są znani jako legendarni, sasuke zazdrosny... i kiedy Naruto obejmie stanowisko Hokage, w zasadzie już nim powinien być...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia