- Drodzy uczniowie. Kto się pisze na nocą jazdę po mieście?! Każdy uczestnik musi mieć swoją brykę! Wszelkie informacje na fejsie. Uzumaki Naruto! - zszedłem z ławki po czym puściłem oko swoim towarzyszą. Rozejrzałem się po dziedzińcu szkolnym. Ku mojemu zdziwieniu wiele głów było zwróconych w stronę komórki. Po chwili poczułem wibracje telefonu. Wyjąłem go z kieszeni spodni. Odblokowałem ekran i wszedłem w powiadomienia. Ku mojemu zdziwieniu co chwilę dostawałem nowe zaproszenia do znajomych oraz moja skrzynka odbiorcza miała co najmniej 20 nieprzeczytanych wiadomości. Uśmiechnąłem się pod nosem i klepnąłem Choji w ramię.
- Chodźmy. - powiedziałem uradowany po czym ruszyłem w stronę szkoły gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja matematyki. Nawet nie przypuszczałem, że przez cały ten czas byłem obserwowany przez Sasuke Uchiha.
***
Gdy znalazłem się w sali matematycznej zagryzłem ze zdenerwowania dolną wargę. Usiadłem w pierwszej ławce. Zastanawiałem się właśnie jak mi poszła poprzednia poprawka, gdy poczułem szturchnięcie. Przeniosłem wzrok na czarnowłosego chłopaka. Moje źrenice rozszerzyły się ze zdumienia. Nie spodziewałem się, że Uchiha może chcieć przyznawać się do mnie w szkole. Uniosłem kąciki swoich ust do góry.
- Tak?
- Powodzenia Uzumaki. Mam nadzieję, że tego nie zawalisz oraz mojej szóstki z matmy. - widząc lekkie mrugnięcie zaśmiałem się w duchu. "A to drań!" przebiegło w mojej głowie.
- Dzięki. Nie martw się. Nie zawalę. - posłałem mu promienny uśmiech. Mimo jego idealnej maski byłem w stanie dostrzec, że toczy wewnątrz siebie wewnętrzną walkę. Słysząc otwierające się drzwi, spojrzałem w tamtą stronę. Widząc wchodzącego Ebisu westchnąłem smętnie pod nosem. Oto zbliżał się sąd ostateczny. Wolałem nie wiedzieć jak zareaguje moja matka jak się dowie, że nie zdałem. Przykleiłem na twarz uśmiech. Moje oczy spoczęły wyczekująco na sylwetkę profesora. Gdy ten usiadł zaczął coś szukać w papierach. Cały czas śledziłem mężczyznę wzrokiem. Nerwowo bawiłem się swoimi palcami. Miałem świadomość, że co najmniej pół klasy się we mnie wpatruje. Było
wiadomo, iż dzisiaj się dowiem czy zdałem. W końcu Ebisu wyciągnął z papierzysk mój sprawdzian. Nabrałem powietrza do ust i przymknąłem usta. Widząc badawcze spojrzenie na sobie posłałem niewinny uśmiech.
- Nie wiem jak to zrobiłeś Uzumaki, ale zdałeś. Zobaczymy czy uda Ci się i drugą część zaliczyć. Liczę na to, że tak. Nie mam zamiaru przyjeżdżać specjalnie dla Ciebie w sierpniu. Więc się postaraj, żebym nie musiał żałować.
- Tak jest profesorze! - powiedziałem radośnie. Rozpierało mnie uczucie dumy i szczęścia. Nie byłem w stanie się nadziwić jak Uchiha tego dokonał. Chwilę później dostałem czystą kartkę z sześcioma zadaniami. Przymknąłem powieki w nadziei odstresowania i wyrzucenia zbędnych myśli. Zamiast tego przed oczyma stanęła mi uśmiechnięta twarz Sasuke. Nie mogłem go zawieść. Otwarłem gwałtownie powieki, wziąłem do ręki długopis z czarnym tuszem i zacząłem pisać. Zacząłem przelewać na papier wszystko co się nauczyłem w nadziei, że się uda.
***
Gdy dzwonek oznajmił koniec lekcji odetchnąłem, oddałem kartkę, a następnie wyszedłem z sali. Odetchnąłem z ulgą. Wydawało mi się, że dobrze napisałem. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Miałem się zgłosić po ostatniej lekcji do matematyka. Gdy poczułem klepnięcie w ramie odwróciłem głowę i spojrzałem na Gaarę.
- Nic się nie martw Naru. Na pewno zdałeś. Mimo, że Uchiha to wredny typ to umie uczyć. Przekłada się to w jego ocenach.
- Mam nadzieję bo jak nie to nie dożyję wakacji. Aaa! - wrzasnął niebieskooki po czym zaczął przeszukiwać kieszenie. Wyjął telefon przez co na jego twarzy pojawiła się ulga. Nie trwała długo. Widząc iż przedmiot jego zainteresowania jest rozładowany jęknął z niezadowoleniem.
- Jednak Kushina zabije mnie jeszcze wcześniej.
- Co tym razem przeskrobałeś? - spytał Kiba bawiąc się telefonem. Mimo tego bacznie przysłuchiwał się wymianie zdań między przyjaciółmi.
- Wczoraj zapomniałem do niej zadzwonić i nocowałem u Sasuke nawet jej o tym nie mówiąc. Dzisiaj co prawda Itachi do niej telefonował, ale wiesz... Mój telefon się rozładował... Ma ktoś zadzwonić?
- Jasne, bierz. - posłał długowłosemu brunetowi promienny uśmiech. Wziął od niego komórkę. wybrał numer swojej mamy.
- Dzięki Neji.
- Halo?
- Mamo to ja Naruto.
- Zgłupiałeś totalnie idioto? Nie zadzwonisz, nic.Żeby Itachi musiał mnie informować, że u nich nocujesz! Wstydziłbyś się! Własnej matki nie informować. Wiesz jak się martwiłam?!
- Przepraszam mamo. Po prostu przysnęło mi się nie wiem kiedy..
- Porozmawiamy jak przyjdziesz. Dobrze, że sobie przypomniałeś o swoich rodzicach.
- Mamo.. - jęknąłem zawiedziony przez co moi przyjaciele spojrzeli na mnie z zainteresowaniem. Przewróciłem oczyma.
- Teraz mamo, Pogadamy jak wrócisz Uzumaki do domu.
- Dobrze. - odpowiedziałem zrezygnowany by po chwili dodać.
- Kocham Cię mamo.
- Ja Ciebie też synku.
- Pa.
- Pa. - rozłączyłem się i oddałem Nejiemu telefon. Widząc ich zaciekawiony wzrok odburknąłem.
- Mam przypał.
- Żadna nowość Uzumaki. Lepiej bierz się do roboty.
- Cicho siedź Sabaku. - wrzasnąłem chcąc odwrócić uwagę od swojej osoby. Lecz nie udało mi się gdyż moi przyjaciele zaczęli się śmiać. Zrobiłem naburmuszoną minę co jeszcze bardziej ich rozbawiło.
- Baka! - mruknąłem pod nosem. Słysząc dzwonek na lekcje niechętnie przewiesiłem przez ramie plecak i ruszyłem w stronę sali od biologii.
5 godzin później. Zmęczony zacząłem wlec się do pokoju nauczycielskiego. Dzisiejszy wf był naprawdę ciężki. Wolałem nie myśleć jak udźwignę wiadomość o niezdaniu. Co prawda miałem wierną grupę przyjaciół tuż za sobą. Ale to nie to samo co mieszkanie pod jednym dachem z wściekłymi rodzicami. Nie miałem zamiaru zakuwać całe 2 miesiące na cholerną matematykę. Zmiąłem w ustach przekleństwo. Stanąłem przed pokojem nauczycielskim. Spojrzałem na grono bliskich mi osób. Widząc ich pokrzepiające uśmiechy poczułem się nieco lepiej. Zapukałem do drzwi. Długo nie trwało moje czekanie ponieważ po paru sekundach otwarł mi drzwi mój matematyk.
- Witaj Naruto.
- Dzień dobry panie Ebisu.
- Zdałeś. Mam nadzieję, że za rok nie będziemy musieli wałkować tego samego i weźmiesz się do roboty już na samym początku roku szkolnego.
- Tak jest! Dziękuję za danie mi szansy!
- Do zobaczenia jutro.
- Tak jest dattebayo! Chodźmy chłopaki! - zawołałem uszczęśliwiony. Dołączyłem do swojej paczki, a następnie ruszyliśmy ku wyjściu ze szkoły. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Dalej nie mogłem uwierzyć, że zdałem. Nie wiedziałem jak, ale w tym momencie to się nie liczyło. Gdy w końcu znaleźliśmy się na dziedzińcu spojrzałem po kolei na moich kolegów.
- Więc dzisiaj o 22 widzimy się przy starej hali.
- Naru..
- Hmm?
- Dalej masz zamiar organizować te nocne wyścigi?
- Owszem.
- Nie możesz! Pamiętasz jak ostatnio to się skończyło? Prawie Cie złapała policja, a na dodatek Twoja mama się wściekła. Nie powinieneś. Mam złe przeczucia.
- Przesadzasz Shikamaru. Ja muszę już lecieć chłopaki. Muszę się mamusi pochwalić, a potem wstąpić do Uchihy, by mu podziękować. Bez niego nie dałbym rady.
- No co racja to racja. Uważaj na siebie Uzumaki.
- Przymknij się Inzuka. Nic mi się nie stanie. - posłałem wszystkim szeroki uśmiech. Pobiegłem do domu z satysfakcją. Musiałem jeszcze sprawdzić stan mojego auta. Mimo, że byłem niepełnoletni to posiadałem samochód. Musiałem sam przed sobą przyznać, że to była jedyna rzecz o której nie wiedzieli rodzice. No i jak na razie o moim związku z Sasuke. Obawiałem się im o tym powiedzieć, bałem się, że mnie nie zrozumieją. Cicho westchnąłem i już po kilku minutach znajdowałem się pod domem. Otwarłem z rozmachem drzwi, rzuciłem plecak w kąt. Zamknąłem za sobą dębowe drzwi koloru czekolady. Z uśmiechem na twarzy wkroczyłem do kuchni gdzie znajdowała się moja mama. Usiadłem na krześle mówiąc wesoło, ale jakby od nie chcenia.
- Cześć mamo. Zaliczyłem matmę. - słysząc to Kushina odwróciła się przodem do mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Uwielbiałem ją szokować. Było to jedne z moich ulubionych zajęć jakie posiadałem.
- Nie okłamujesz mnie Uzumaki?
- Naprawdę mamo. Możesz zadzwonić do psora Ebisu, a on Ci potwierdzi.
- Nie mogłeś od razu się tak uczyć? - wrzasnęła czerwonowłosa kobieta. Chwilę po tym dostałem z pięści w głowę. Rozmasowałem bolące miejsce. Spojrzałem na stojącą przede mną osobę z urazem.
- Auć, to za co?
- Za to, że wpędziłeś mnie i ojca w zamartwianie się. A no i żebyś na przyszłość nie opuszczał się w nauce Naruto.
- Dobrze. Już zrozumiałem przekaz. - jęknąłem. Spojrzałem na garnki w których coś się gotowało. Lekko się uśmiechnąłem na odgłos burczenia dochodzącego z mego brzucha.
- Co na obiad?
- Zupa ogórkowa, ziemniaczki z mięsem i kapusta. Umyj ręce i siadaj do stołu. Zaraz ojciec przyjdzie.
- Już już. - ponownie mruknąłem pod nosem. W gruncie rzeczy byłem zadowolony. Nie spodziewałem się, że żona Minato może w końcu ugotować takie dobre jedzenie. Zrobiłem to o co mnie prosiła. Ponownie zająłem swoje miejsce przy stole. Nie minęło dużo czasu odkąd zająłem miejsce, gdy nagle ktoś zadzwonić. Spojrzałem się na kobietę pytająco.
- Spodziewasz się kogoś mamo?
- Nie, a Ty synu?
- Też nie.
- Idź otworzyć.
- Hai. - odpowiedziałem, wstałem z krzesła by ruszyć szybkim krokiem w stronę drzwi. Gdy je otwarłem, a przed moimi oczyma stanęła twarz Sasuke delikatnie się zarumieniłem. Gestem ręki nakazałem mu wejść. Gdy to zrobił zamknąłem za nim drzwi. Chwilę trwaliśmy w bezruchu wpatrując się w siebie. Nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy wtuliłem się w jego ramiona. Uchiha objął mnie mocno w pasie na co mruknąłem z zadowoleniem.
- Dziękuję draniu za te korki z matmy.
- Słyszałem od Karin właśnie, że zdałeś.
- Od tej plotkary?
- Zgadza się. "Przypadkiem" przechodziła i słyszała.
- Na pewno. - zaśmiałem się i po sekundzie usłyszałem głos czarnowłosego chłopaka który mi wtórował. Spojrzałem na niego z rozbawieniem. W końcu z niechęcią oderwałem się od niego.
- Mama zaraz obiad poda. Wpadniesz?
- Słyszałem właśnie od Itachiego, że Twoja mama to wspaniała kucharka. Więc nie przegapię okazji i z przyjemnością skorzystam z zaproszenia. To chodź dattebayo!
- Młotek.. - widząc jak kręci głową zaśmiałem się.
- Drań. Chodź już w końcu Sasu.
- Mmmm przepyszne pani Uzumaki.
- Dziękuję. Mów mi po prostu Kushina Sasuke.
- Dobrze. Takie pyszne jedzenie jak opowiadał Itachi.
- Nie schlebiaj tak mojej mamie głąbie!
- Zazdrosny?
- Wcale, że nie. Zabierasz mi robotę!
- Ah tak?
- Co ah tak?
- Co z tego masz Uzumaki?
- Nic.
- Nie kłam Naruto. - słysząc jak moja mama się ze mnie śmieje zrobiłem naburmuszoną minę. Słysząc śmiech Uchichy uniosłem prawą brew ku górze.
- A Ty z czego się śmiejesz?
- Już ja znam tą Twoją bezinteresowność.
- Phi wypraszam sobie.
- Oddałem profesorowi naszą pracę młotku. Ja niestety muszę już iść. Wpadnę wieczorem.
- Ale, że dzisiaj?
- Tak, a co. Masz jakieś plany Uzumaki?
- No z chłopakami jestem umówiony?
- Z chłopakami?
- Na pewno Naruto zabierze Cie ze sobą w ramach podziękowania. Prawda synu?
- Tak, oczywiście. - mruknąłem pod nosem. "Cholerny Uchiha. Zrujnuje mi plany." Wymusiłem na twarzy szeroki uśmiech. Podziękowałem mamie za posiłek po czym ruszyłem za swoim chłopakiem do wyjścia. Gdy już sami znaleźliśmy się w korytarzu zostałem przez niego przyparty do ściany. Czując jego oddech na swojej szyi poczułem na policzkach ciepło. "Cholera rumienie się jak baba."
- Czy to Twoje spotkanie ma coś wspólnego z nielegalnymi wyścigami?
- N-nie.
- Słyszałem co innego..
- A co słyszałeś? - powiedziałem to dziarsko mimo, że miałem w gardle wielką gulę. Starałem się być opanowany co mi nawet nieźle wychodziło. Nie przypuszczałem, że moja pierwsza sprzeczka z Sasuke nastąpi tak szybko.
- Słyszałem jak na dziedzińcu szkoły krzyczałeś o wyścigach nocnych.. Podobno na fejsie jest wydarzenie.. Chcesz mi coś powiedzieć na ten temat Naruto?
- Nie mam Ci nic do powiedzenia Uchiha. A teraz już idź bo Itachi pewnie się denerwuje. Cześć.- wypchnąłem czarnowłosego za drzwi po czym je szybko zamknąłem. Nie miałem zamiaru rezygnować ze swojej pasji. Chciałem w końcu ponownie zasiąść za kierownicą, a następnie poczuć adrenalinę płynącą w mojej krwi. Zmierzwiłem swoje czarne włosy, spojrzałem w lustro które pokazywało zdenerwowaną twarz. Cicho westchnąłem i pomaszerowałem na górę. Gdy wybiła godzina dwudziesta ubrałem czarne rurki, czarny podkoszulek oraz skórzaną kurtkę. Ostatni raz spojrzałem w lustro które ukazywało moje włosy w nieładzie. Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym zbiegłem na dół.
- Cześć mamo. Będę nocował u Kiby.
- Baw się dobrze synku.
- Dzięki. Pa. - pomachałem jej ręką na pożegnanie, a następnie wyszedłem z mieszkania. Widząc grupkę moich znajomych uśmiechnąłem się szeroko. Podszedłem do nich.
- Cześć chłopaki!
- Cześć Naruto.
- Idziemy po nasze bryki?
- Jasne, za godzinę się zaczyna impreza więc lepiej się pośpieszmy Naru.
- Przecież wiem Kiba. - jęknąłem. Brązowowłosy psiarz jako jedyny rozumiał moją pasję. On również startował w nielegalnych wyścigach. Mimo, że się o mnie martwił zawsze chętnie ze mną chodził na tego typu imprezy. Po pół godziny spaceru dotarliśmy do wynajętego garażu. Otwarłem go pilotem i weszliśmy. Spojrzałem na moje czerwone ferrari. Pamiętam jak niedawno wygrałem je w wyścigach. Przejechałem palcem po masce samochodu.
- Wsiadacie?
- Jasne.
- Wygram dzisiaj Twoje auto Naruto.
- Chyba w snach Inzuka. Raczej ja Twoje BMW.
- Marz dalej Uzumaki.
- Wal się.
- Zepnij tyłek i jedźmy. - okrążyłem auto, a kilka sekund później siedziałem już przed kierownicą. Odpaliłem silnik by chwilę później ruszyć z piskiem opon przed siebie. Dziesięć minut zajęło mi dotarcie na miejsce. Gdy tam zajechałem było dużo ludzi jak i aut. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wysiadłem z auta z moimi przyjaciółmi. Podszedłem do czerwonowłosego mężczyzny.
- Cześć Gaara.
- O cześć Naru. Co słychać?
- Zdałem właśnie matmę dattebayo!
- Cieszy mnie to. To kiedy wpadasz do Suny?
- Początek wakacji? Pasuje Ci?
- Jasne, że tak.
- Siema Gaara. Widzę nowe auto.
- Nie napalaj się tak Inzuka.
- Ja się nie napalam.
- Na moje też się napala. - cicho się zaśmiałem i chwilę później wtórował mi śmiech No Sabaku.
- Zdrajca! - powiedział obrażony szatyn. Widząc jak rusza w kierunku swoich innych znajomych pokręciłem z rozbawieniem głową.
- Orientujesz się może kto tutaj zapowiada się na godnego przeciwnika?
- Owszem. Pain, Hanzo Salamandra. Madara, Tenten, Temari..
- Czekaj Temari? Twoja siostra też startuje?
- Niestety.. Próbowałem wybić jej ten pomysł z głowy, ale sam wiesz jaka jest uparta..
- O wilku mowa. - słysząc głos Shikamaru obróciłem głowę w bok. W naszą stronę zmierzała ładna blondynka o obfitych kształtach. Uśmiechnąłem się kpiąco. Nie mogłem się doczekać kiedy ją pokonam.
- Cześć mięczaki.
- Cześć Temari. Słyszałem, że dzisiaj Cię pokonam.
- To źle słyszałeś smarkaczu. Gaara oddawaj mi auto.
- Chciałaś bym Ci popilnował to pilnuję.
- Zaraz zacznie się impreza. Szykuj się Uzumaki. Nie przegapię okazji zmiażdżenia Cie na oczach Twoich przyjaciół.
- Zobaczymy laluniu. - wiedziałem, że nie cierpi tego słowa. Widząc chęć mordu w jej oczach uśmiechnąłem się niewinnie. Na tych imprezach odzywała się moja druga strona. Niegrzeczna i wredna która była zarezerwowana tylko i wyłącznie na wyścigi. Czując klepnięcie w ramie odwróciłem się. Widząc czarne tęczówki odebrało mi mowę.
- Co Ty Tutaj robisz Uchiha?
- Mamy chyba do pogadania.
- Myślę, że po południu sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Wcale, że nie. - gdy warknął przymrużyłem oczy. To prawda, że był moim chłopakiem, ale nie miał prawa mi rozkazywać. Złapałem jego nadgarstek i pociągnąłem go w ustronne miejsce.
- Gaara przyjdź po mnie jak będzie moja kolej ok?
- Nie ma sprawy. Jak będziesz potrzebował pomocy z tym typem to wołaj.
- Dzięki. - następnie zacząłem się przedzierać przez tłum ludzi. Gdy w końcu dotarliśmy w nieco ciemne miejsce stanąłem naprzeciw wyższego chłopaka.
- To o co chodzi? Śpieszę się. - przystanąłem z nogi na nogę. Gdy moje usta zostały brutalnie zaatakowane zaniemówiłem. Nie trwało to długo ponieważ po kilku sekundach zacząłem oddawać pocałunki z równą zachłannością jak i brutalnością. Zdyszany oderwałem się od ust mojego chłopaka. W moich kącikach ust majaczył delikatny uśmiech.
- Nie jedź w tych wyścigach. Mam złe przeczucia!
- Nie mów mi co mam robić Sasuke!
- Po prostu się martwię. Cholera Naruto!
- To się nie martw. Dam sobie radę. Już nie pierwszy raz będę się ścigał. Uspokój się.
- Naruto? - słysząc głos Gaary drgnąłem. Spojrzałem się w kierunku z którego dobiegał głos. Odepchnąłem rękę czarnookiego nastolatka po czym ruszyłem za swoim kolegą. Gdy dotarliśmy do mojego cudeńka podziękowałem czerwonowłosemu. Spojrzałem po swoich przyjaciołach, lekko się uśmiechnąłem. Widząc twarz Sasuke poczułem ukłucie bólu za to jak go potraktowałem. Zacisnąłem palce na kierownicy. Po sekundach wpatrywania się przed siebie podjechałem na linie startu. Spojrzałem w lewo. Widząc niebieskie audi lekko się uśmiechnąłem. Nie mógł mi się trafić lepszy przeciwnik. Byłem niemal pewny iż wygram z Madarą. Widząc Hinatę stojącą na środku leniwie się uśmiechnąłem. Gdy z jej ust wydobyło się słowo "start" nadepnąłem gaz. Zerknąłem na swojego przeciwnika który minimalnie był za mną. Na moją twarz wpełznął szerszy uśmiech. Mknąłem środkiem ulicy cały czas będą minimalnie przed dalekim krewnym Itachiego oraz jego brata. Gdy był nawrót przyśpieszyłem, a następnie ostro zahamowałem kręcąc kierownicą w lewo. Ponownie na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Jechałem już ku mecie, ku wygranej, ku przyjaciołom i ku Sasusiowi gdy nagle poczułem mocne uderzenie w lewy zderzak. Nie zdążyłem zareagować gdy auto wjechało w drzewo. Uderzyłem głową w kierownicę. Przed oczyma zaczęły pojawiać mi się mroczki. Spojrzałem na swoją zakrwawioną rękę która mocno mnie bolała. Przymknąłem powieki które stawały się coraz cięższe. Ostatnie co zauważyłem to biegnących ludzi.
- Mam przypał.
- Żadna nowość Uzumaki. Lepiej bierz się do roboty.
- Cicho siedź Sabaku. - wrzasnąłem chcąc odwrócić uwagę od swojej osoby. Lecz nie udało mi się gdyż moi przyjaciele zaczęli się śmiać. Zrobiłem naburmuszoną minę co jeszcze bardziej ich rozbawiło.
- Baka! - mruknąłem pod nosem. Słysząc dzwonek na lekcje niechętnie przewiesiłem przez ramie plecak i ruszyłem w stronę sali od biologii.
***
5 godzin później. Zmęczony zacząłem wlec się do pokoju nauczycielskiego. Dzisiejszy wf był naprawdę ciężki. Wolałem nie myśleć jak udźwignę wiadomość o niezdaniu. Co prawda miałem wierną grupę przyjaciół tuż za sobą. Ale to nie to samo co mieszkanie pod jednym dachem z wściekłymi rodzicami. Nie miałem zamiaru zakuwać całe 2 miesiące na cholerną matematykę. Zmiąłem w ustach przekleństwo. Stanąłem przed pokojem nauczycielskim. Spojrzałem na grono bliskich mi osób. Widząc ich pokrzepiające uśmiechy poczułem się nieco lepiej. Zapukałem do drzwi. Długo nie trwało moje czekanie ponieważ po paru sekundach otwarł mi drzwi mój matematyk.
- Witaj Naruto.
- Dzień dobry panie Ebisu.
- Zdałeś. Mam nadzieję, że za rok nie będziemy musieli wałkować tego samego i weźmiesz się do roboty już na samym początku roku szkolnego.
- Tak jest! Dziękuję za danie mi szansy!
- Do zobaczenia jutro.
- Tak jest dattebayo! Chodźmy chłopaki! - zawołałem uszczęśliwiony. Dołączyłem do swojej paczki, a następnie ruszyliśmy ku wyjściu ze szkoły. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Dalej nie mogłem uwierzyć, że zdałem. Nie wiedziałem jak, ale w tym momencie to się nie liczyło. Gdy w końcu znaleźliśmy się na dziedzińcu spojrzałem po kolei na moich kolegów.
- Więc dzisiaj o 22 widzimy się przy starej hali.
- Naru..
- Hmm?
- Dalej masz zamiar organizować te nocne wyścigi?
- Owszem.
- Nie możesz! Pamiętasz jak ostatnio to się skończyło? Prawie Cie złapała policja, a na dodatek Twoja mama się wściekła. Nie powinieneś. Mam złe przeczucia.
- Przesadzasz Shikamaru. Ja muszę już lecieć chłopaki. Muszę się mamusi pochwalić, a potem wstąpić do Uchihy, by mu podziękować. Bez niego nie dałbym rady.
- No co racja to racja. Uważaj na siebie Uzumaki.
- Przymknij się Inzuka. Nic mi się nie stanie. - posłałem wszystkim szeroki uśmiech. Pobiegłem do domu z satysfakcją. Musiałem jeszcze sprawdzić stan mojego auta. Mimo, że byłem niepełnoletni to posiadałem samochód. Musiałem sam przed sobą przyznać, że to była jedyna rzecz o której nie wiedzieli rodzice. No i jak na razie o moim związku z Sasuke. Obawiałem się im o tym powiedzieć, bałem się, że mnie nie zrozumieją. Cicho westchnąłem i już po kilku minutach znajdowałem się pod domem. Otwarłem z rozmachem drzwi, rzuciłem plecak w kąt. Zamknąłem za sobą dębowe drzwi koloru czekolady. Z uśmiechem na twarzy wkroczyłem do kuchni gdzie znajdowała się moja mama. Usiadłem na krześle mówiąc wesoło, ale jakby od nie chcenia.
- Cześć mamo. Zaliczyłem matmę. - słysząc to Kushina odwróciła się przodem do mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Uwielbiałem ją szokować. Było to jedne z moich ulubionych zajęć jakie posiadałem.
- Nie okłamujesz mnie Uzumaki?
- Naprawdę mamo. Możesz zadzwonić do psora Ebisu, a on Ci potwierdzi.
- Nie mogłeś od razu się tak uczyć? - wrzasnęła czerwonowłosa kobieta. Chwilę po tym dostałem z pięści w głowę. Rozmasowałem bolące miejsce. Spojrzałem na stojącą przede mną osobę z urazem.
- Auć, to za co?
- Za to, że wpędziłeś mnie i ojca w zamartwianie się. A no i żebyś na przyszłość nie opuszczał się w nauce Naruto.
- Dobrze. Już zrozumiałem przekaz. - jęknąłem. Spojrzałem na garnki w których coś się gotowało. Lekko się uśmiechnąłem na odgłos burczenia dochodzącego z mego brzucha.
- Co na obiad?
- Zupa ogórkowa, ziemniaczki z mięsem i kapusta. Umyj ręce i siadaj do stołu. Zaraz ojciec przyjdzie.
- Już już. - ponownie mruknąłem pod nosem. W gruncie rzeczy byłem zadowolony. Nie spodziewałem się, że żona Minato może w końcu ugotować takie dobre jedzenie. Zrobiłem to o co mnie prosiła. Ponownie zająłem swoje miejsce przy stole. Nie minęło dużo czasu odkąd zająłem miejsce, gdy nagle ktoś zadzwonić. Spojrzałem się na kobietę pytająco.
- Spodziewasz się kogoś mamo?
- Nie, a Ty synu?
- Też nie.
- Idź otworzyć.
- Hai. - odpowiedziałem, wstałem z krzesła by ruszyć szybkim krokiem w stronę drzwi. Gdy je otwarłem, a przed moimi oczyma stanęła twarz Sasuke delikatnie się zarumieniłem. Gestem ręki nakazałem mu wejść. Gdy to zrobił zamknąłem za nim drzwi. Chwilę trwaliśmy w bezruchu wpatrując się w siebie. Nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy wtuliłem się w jego ramiona. Uchiha objął mnie mocno w pasie na co mruknąłem z zadowoleniem.
- Dziękuję draniu za te korki z matmy.
- Słyszałem od Karin właśnie, że zdałeś.
- Od tej plotkary?
- Zgadza się. "Przypadkiem" przechodziła i słyszała.
- Na pewno. - zaśmiałem się i po sekundzie usłyszałem głos czarnowłosego chłopaka który mi wtórował. Spojrzałem na niego z rozbawieniem. W końcu z niechęcią oderwałem się od niego.
- Mama zaraz obiad poda. Wpadniesz?
- Słyszałem właśnie od Itachiego, że Twoja mama to wspaniała kucharka. Więc nie przegapię okazji i z przyjemnością skorzystam z zaproszenia. To chodź dattebayo!
- Młotek.. - widząc jak kręci głową zaśmiałem się.
- Drań. Chodź już w końcu Sasu.
****
- Mmmm przepyszne pani Uzumaki.
- Dziękuję. Mów mi po prostu Kushina Sasuke.
- Dobrze. Takie pyszne jedzenie jak opowiadał Itachi.
- Nie schlebiaj tak mojej mamie głąbie!
- Zazdrosny?
- Wcale, że nie. Zabierasz mi robotę!
- Ah tak?
- Co ah tak?
- Co z tego masz Uzumaki?
- Nic.
- Nie kłam Naruto. - słysząc jak moja mama się ze mnie śmieje zrobiłem naburmuszoną minę. Słysząc śmiech Uchichy uniosłem prawą brew ku górze.
- A Ty z czego się śmiejesz?
- Już ja znam tą Twoją bezinteresowność.
- Phi wypraszam sobie.
- Oddałem profesorowi naszą pracę młotku. Ja niestety muszę już iść. Wpadnę wieczorem.
- Ale, że dzisiaj?
- Tak, a co. Masz jakieś plany Uzumaki?
- No z chłopakami jestem umówiony?
- Z chłopakami?
- Na pewno Naruto zabierze Cie ze sobą w ramach podziękowania. Prawda synu?
- Tak, oczywiście. - mruknąłem pod nosem. "Cholerny Uchiha. Zrujnuje mi plany." Wymusiłem na twarzy szeroki uśmiech. Podziękowałem mamie za posiłek po czym ruszyłem za swoim chłopakiem do wyjścia. Gdy już sami znaleźliśmy się w korytarzu zostałem przez niego przyparty do ściany. Czując jego oddech na swojej szyi poczułem na policzkach ciepło. "Cholera rumienie się jak baba."
- Czy to Twoje spotkanie ma coś wspólnego z nielegalnymi wyścigami?
- N-nie.
- Słyszałem co innego..
- A co słyszałeś? - powiedziałem to dziarsko mimo, że miałem w gardle wielką gulę. Starałem się być opanowany co mi nawet nieźle wychodziło. Nie przypuszczałem, że moja pierwsza sprzeczka z Sasuke nastąpi tak szybko.
- Słyszałem jak na dziedzińcu szkoły krzyczałeś o wyścigach nocnych.. Podobno na fejsie jest wydarzenie.. Chcesz mi coś powiedzieć na ten temat Naruto?
- Nie mam Ci nic do powiedzenia Uchiha. A teraz już idź bo Itachi pewnie się denerwuje. Cześć.- wypchnąłem czarnowłosego za drzwi po czym je szybko zamknąłem. Nie miałem zamiaru rezygnować ze swojej pasji. Chciałem w końcu ponownie zasiąść za kierownicą, a następnie poczuć adrenalinę płynącą w mojej krwi. Zmierzwiłem swoje czarne włosy, spojrzałem w lustro które pokazywało zdenerwowaną twarz. Cicho westchnąłem i pomaszerowałem na górę. Gdy wybiła godzina dwudziesta ubrałem czarne rurki, czarny podkoszulek oraz skórzaną kurtkę. Ostatni raz spojrzałem w lustro które ukazywało moje włosy w nieładzie. Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym zbiegłem na dół.
- Cześć mamo. Będę nocował u Kiby.
- Baw się dobrze synku.
- Dzięki. Pa. - pomachałem jej ręką na pożegnanie, a następnie wyszedłem z mieszkania. Widząc grupkę moich znajomych uśmiechnąłem się szeroko. Podszedłem do nich.
- Cześć chłopaki!
- Cześć Naruto.
- Idziemy po nasze bryki?
- Jasne, za godzinę się zaczyna impreza więc lepiej się pośpieszmy Naru.
- Przecież wiem Kiba. - jęknąłem. Brązowowłosy psiarz jako jedyny rozumiał moją pasję. On również startował w nielegalnych wyścigach. Mimo, że się o mnie martwił zawsze chętnie ze mną chodził na tego typu imprezy. Po pół godziny spaceru dotarliśmy do wynajętego garażu. Otwarłem go pilotem i weszliśmy. Spojrzałem na moje czerwone ferrari. Pamiętam jak niedawno wygrałem je w wyścigach. Przejechałem palcem po masce samochodu.
- Wsiadacie?
- Jasne.
- Wygram dzisiaj Twoje auto Naruto.
- Chyba w snach Inzuka. Raczej ja Twoje BMW.
- Marz dalej Uzumaki.
- Wal się.
- Zepnij tyłek i jedźmy. - okrążyłem auto, a kilka sekund później siedziałem już przed kierownicą. Odpaliłem silnik by chwilę później ruszyć z piskiem opon przed siebie. Dziesięć minut zajęło mi dotarcie na miejsce. Gdy tam zajechałem było dużo ludzi jak i aut. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wysiadłem z auta z moimi przyjaciółmi. Podszedłem do czerwonowłosego mężczyzny.
- Cześć Gaara.
- O cześć Naru. Co słychać?
- Zdałem właśnie matmę dattebayo!
- Cieszy mnie to. To kiedy wpadasz do Suny?
- Początek wakacji? Pasuje Ci?
- Jasne, że tak.
- Siema Gaara. Widzę nowe auto.
- Nie napalaj się tak Inzuka.
- Ja się nie napalam.
- Na moje też się napala. - cicho się zaśmiałem i chwilę później wtórował mi śmiech No Sabaku.
- Zdrajca! - powiedział obrażony szatyn. Widząc jak rusza w kierunku swoich innych znajomych pokręciłem z rozbawieniem głową.
- Orientujesz się może kto tutaj zapowiada się na godnego przeciwnika?
- Owszem. Pain, Hanzo Salamandra. Madara, Tenten, Temari..
- Czekaj Temari? Twoja siostra też startuje?
- Niestety.. Próbowałem wybić jej ten pomysł z głowy, ale sam wiesz jaka jest uparta..
- O wilku mowa. - słysząc głos Shikamaru obróciłem głowę w bok. W naszą stronę zmierzała ładna blondynka o obfitych kształtach. Uśmiechnąłem się kpiąco. Nie mogłem się doczekać kiedy ją pokonam.
- Cześć mięczaki.
- Cześć Temari. Słyszałem, że dzisiaj Cię pokonam.
- To źle słyszałeś smarkaczu. Gaara oddawaj mi auto.
- Chciałaś bym Ci popilnował to pilnuję.
- Zaraz zacznie się impreza. Szykuj się Uzumaki. Nie przegapię okazji zmiażdżenia Cie na oczach Twoich przyjaciół.
- Zobaczymy laluniu. - wiedziałem, że nie cierpi tego słowa. Widząc chęć mordu w jej oczach uśmiechnąłem się niewinnie. Na tych imprezach odzywała się moja druga strona. Niegrzeczna i wredna która była zarezerwowana tylko i wyłącznie na wyścigi. Czując klepnięcie w ramie odwróciłem się. Widząc czarne tęczówki odebrało mi mowę.
- Co Ty Tutaj robisz Uchiha?
- Mamy chyba do pogadania.
- Myślę, że po południu sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Wcale, że nie. - gdy warknął przymrużyłem oczy. To prawda, że był moim chłopakiem, ale nie miał prawa mi rozkazywać. Złapałem jego nadgarstek i pociągnąłem go w ustronne miejsce.
- Gaara przyjdź po mnie jak będzie moja kolej ok?
- Nie ma sprawy. Jak będziesz potrzebował pomocy z tym typem to wołaj.
- Dzięki. - następnie zacząłem się przedzierać przez tłum ludzi. Gdy w końcu dotarliśmy w nieco ciemne miejsce stanąłem naprzeciw wyższego chłopaka.
- To o co chodzi? Śpieszę się. - przystanąłem z nogi na nogę. Gdy moje usta zostały brutalnie zaatakowane zaniemówiłem. Nie trwało to długo ponieważ po kilku sekundach zacząłem oddawać pocałunki z równą zachłannością jak i brutalnością. Zdyszany oderwałem się od ust mojego chłopaka. W moich kącikach ust majaczył delikatny uśmiech.
- Nie jedź w tych wyścigach. Mam złe przeczucia!
- Nie mów mi co mam robić Sasuke!
- Po prostu się martwię. Cholera Naruto!
- To się nie martw. Dam sobie radę. Już nie pierwszy raz będę się ścigał. Uspokój się.
- Naruto? - słysząc głos Gaary drgnąłem. Spojrzałem się w kierunku z którego dobiegał głos. Odepchnąłem rękę czarnookiego nastolatka po czym ruszyłem za swoim kolegą. Gdy dotarliśmy do mojego cudeńka podziękowałem czerwonowłosemu. Spojrzałem po swoich przyjaciołach, lekko się uśmiechnąłem. Widząc twarz Sasuke poczułem ukłucie bólu za to jak go potraktowałem. Zacisnąłem palce na kierownicy. Po sekundach wpatrywania się przed siebie podjechałem na linie startu. Spojrzałem w lewo. Widząc niebieskie audi lekko się uśmiechnąłem. Nie mógł mi się trafić lepszy przeciwnik. Byłem niemal pewny iż wygram z Madarą. Widząc Hinatę stojącą na środku leniwie się uśmiechnąłem. Gdy z jej ust wydobyło się słowo "start" nadepnąłem gaz. Zerknąłem na swojego przeciwnika który minimalnie był za mną. Na moją twarz wpełznął szerszy uśmiech. Mknąłem środkiem ulicy cały czas będą minimalnie przed dalekim krewnym Itachiego oraz jego brata. Gdy był nawrót przyśpieszyłem, a następnie ostro zahamowałem kręcąc kierownicą w lewo. Ponownie na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Jechałem już ku mecie, ku wygranej, ku przyjaciołom i ku Sasusiowi gdy nagle poczułem mocne uderzenie w lewy zderzak. Nie zdążyłem zareagować gdy auto wjechało w drzewo. Uderzyłem głową w kierownicę. Przed oczyma zaczęły pojawiać mi się mroczki. Spojrzałem na swoją zakrwawioną rękę która mocno mnie bolała. Przymknąłem powieki które stawały się coraz cięższe. Ostatnie co zauważyłem to biegnących ludzi.
Kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam takiego dobrego sasunaru
Weny życze
Jeej dziękuję bardzo <3
UsuńAle to prawda
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie komentuje ale bardzo zdziwił mnie brak komentarzy
Naprawde masz wielki talent
Czekam na dalsza czesc 'szkoly'. Jestem ciekawa co sie dalej stanie z Naru-chanem po tym wypadku
OdpowiedzUsuńSuper nocia.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zdał a ro mnie bardzo cieszy, wyścigi samochodowe pięknie... ojć wszyscy mieli źle przeczucia, nie ciekawie bardzo i Naruto strasznie potraktował Sasuke :( i co teraz może stracić pamięć i nie będzie już pamiętał że Sasuke jest jego chłopakiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia