niedziela, 6 września 2015

Szkoła VIII






Cześć kochani jak tam u was? Nowe rozdziały będą się teraz pojawiać rzadziej z powodu roku szkolnego. Mam nadzieję, że jednak dalej będziecie z chęcią odwiedzać mojego bloga i przeżywać historię Naruto. Mam do was propozycję. Jeśli jesteście zainteresowani, macie jakieś pytania odnośnie fabuły, mojej osoby pytajcie. Ja odpowiem na nie w osobnym poście. Na każde pytanie. Zapraszam do lektury :3




Gdy z jej ust wydobyło się słowo „start” nadepnąłem gaz. Zerknąłem na swojego przeciwnika, który minimalnie był za mną. Na moją twarz wpełznął szerszy uśmiech. Mknąłem środkiem ulicy cały czas będą minimalnie przed dalekim krewnym Itachiego oraz jego brata. Gdy był nawrót, przyśpieszyłem, a następnie ostro zahamowałem, kręcąc kierownicą w lewo. Ponownie na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Jechałem już ku mecie, ku wygranej, ku przyjaciołom i ku Sasusiowi, gdy nagle poczułem mocne uderzenie w lewy zderzak. Nie zdążyłem zareagować, gdy auto wjechało w drzewo. Uderzyłem głową w kierownicę. Przed oczyma zaczęły pojawiać mi się mroczki. Spojrzałem na swoją zakrwawioną rękę, która mocno mnie bolała. Przymknąłem powieki, które stawały się coraz cięższe. Ostatnie co zauważyłem to biegnących ludzi.

****

Znajdowałem się w ciemności. Nie wiedziałem jak z niej wyjść. Ogarniała mnie. Tuliła w swoich ramionach, jakbym był jej synem. Chciałem się wydostać, lecz trzymała mnie stalowymi szponami. Nic nie widziałem. Czułem się jak ślepiec. Czasami słyszałem jakieś niewyraźne głosy. Zdawało mi się, że to Sasuke mówi, a to mama. Czasem słyszałem ciche mamrotanie ojca. Czy to możliwe, że to oni? Nie wiedziałem, ale zdawałem sobie sprawę, że chciałem już otworzyć oczy, wyrwać się z ciemności. Ujrzeć moich bliskich, nawet gdyby mieli być na mnie wściekli. Nie mogłem uwierzyć, że Madara, by zwyciężyć, posunie się tak daleko. Była zasada, że tylko jazda. Nic więcej. Żadne nitro, żadne przepychanki. Zachciało mi się płakać, ale moje oczy były suche. Piekły mnie. Po długim czasie zaczęło docierać do mnie światełko. Najpierw maciupeńka kropeczka, która z upływem czasu zaczęła się powiększać. Nie miałem zielonego pojęcia, jak długo byłem nieprzytomny. A musiałem być, skoro jeszcze nie byłem w niebie. Albo w piekle, ale jak dla mnie byłem na to za dobry. Zacząłem rozważać właśnie, gdzie lepiej bym pasował, gdy do moich uszów zaczęły docierać coraz wyraźniejsze głosy. Chyba Sasuke, ale co on tutaj robił? Zamrugałem oczyma, ponieważ oślepiło mnie ostre światło. Po chwili na moim ciele poczułem ciężar. Czyjeś przyjemne ciepło. Wciągnąłem powietrze w celi zidentyfikowania zapachu. Czując truskawkę z odrobiną mięty, moje wargi drgnęły. A więc to Uchiha. Najmniej się go spodziewałem. Chwilę później moje ucho owinął ciepły, miętowy oddech.
- Naruto, nareszcie...
- Sasuke... Co Ty tutaj robisz?
- Pilnuje Cię głąbie... - na te słowa w końcu otworzyłem oczy. Uśmiechnąłem się, widząc wpatrujące się we mnie czarne niczym węgiel oczy. Nie spodziewałem się, że mogę tak za nim tęsknić. Że tyle dla mnie znaczy. Przecież, nie znałem go tak długo. A jednak. Zakochałem się. I to z wzajemnością.
- Nie musiałeś Sasuke. Szkoła jeszcze jest. Nie powinieneś w niej być?
- Zakończenie roku było wczoraj.
- To ile ja byłem nieprzytomny?! - poderwałem się z miejsca, lecz przed moimi oczyma pojawiły się czarne mroczki. Lekko umięśniona dłoń czarnowłosego chwyciła mnie i z powrotem delikatnie mnie położyła. Nie spodziewałem się, że tak długo mogę leżeć nieprzytomny. Nagle poczułem promieniujący ból z dolnych okolic mojego ciała. Spuściłem głowę i spojrzałem na moją lewą nogę. Skrzywiłem się, widząc biały gips. Momentalnie zacząłem oglądać swoje ciało. Gdy spostrzegłem również gips na prawej ręce, syknąłem niezadowolony. To nie mogła być prawda. Byłem uziemiony na miesiąc na wózku albo w swoim pokoju. Opadłem zrezygnowany na poduszki. Nie przejmowałem się już innymi stłuczeniami, ale wiedziałem jedno. Madara mi za to zapłaci.
- Naruto?
- Tak?
- Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz?
- Wszystko dobrze?! Nic nie jest dobrze. Nie dość, że ten cholerny Madara wjechał mi w dupę, to jeszcze na głowie mam szpital, matkę... A może nawet policje! Nic nie jest dobrze! - wrzasnąłem sfrustrowany. Miałem dosyć. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że mogę mieć nieprzyjemności. W końcu to były nielegalne wyścigi. Może będę miał rozprawę, a może kuratora. Wzdrygnąłem się na samą myśl. Nie chciałem iść do więzienia. Gdy objęły mnie ramiona Uchihy moje kąciki ust lekko drgnęły ku górze. Ufnie wtuliłem się w jego objęcia. Przymknąłem na moment powieki, delektując się chwilą.
- Będę przy Tobie. Nie opuszczę Cię Młotku.
- Wiesz co Uchiha? Nie umiesz nawet chwilę być romantyczny. - cicho się zaśmiałem. Chwilę później do moich uszów dotarł melodyjny śmiech czarnowłosego. Podobała mi się ta chwila. Oderwałem się niechętnie od Sasuke przeczuwając moment, gdy do pokoju wpadnie czerwonowłosa kobieta. I miałem rację. Kilka minut później drzwi gwałtownie się otwarły, a w nich stała moja mama. Jej mina była trudna do odgadnięcia. Może przez zlewające się emocje? Sam nie wiedziałem, lecz pięć sekund później byłem mocno obejmowany w dobrze znanych mi ramionach. Kochałem moją mamę i tatę, ale chciałem się realizować w moich marzeniach. Wyścigach. Nie mogłem sobie wyobrazić bez tego życia.
- Naruto nie masz mi czegoś do powiedzenia? - wzdrygnąłem się, słysząc spokojny głos kobiety. Aż za dobrze znałem ten z pozoru spokojny głos. Już nie raz przekonałem się, jaki potrafi być zdradliwy. Wziąłem kilka głębszych wdechów, po czym zacząłem mówić.
- Przepraszam... To miała być spokojna jazda... Nie wiem, dlaczego Madara we mnie wjechał...
- Spokojna jazda?! Jak Ty to sobie wyobrażasz Uzumaki?! Nielegalne wyścigi to Twoim zdaniem spokojna jazda?! - gdy jej ton nieco się podniósł, skuliłem się w duchu. Spojrzałem się na Sasuke który w mig zrozumiał, że ma iść. Wstał, a następnie ruszył ku drzwiom. Tęsknie odprowadziłem go spojrzeniem. Słysząc dźwięk zamykanych się drzwi, westchnąłem i utkwiłem wzrok na twarzy swojej mamy.
- Przepraszam... - zwiesiłem głowę w dół. Nie wiedziałem co powiedzieć. Gdyby nie ten wypadek rodzice nic by nie wiedzieli. Coraz bardziej we mnie narastała złość na kruczowłosego mężczyznę. To była jego wina i koniec kropka.
- Myślisz, że głupie przepraszam coś zmieni Naruto?! Nie! Nawet nie wiesz, jak z ojcem się martwiliśmy... Jak Twoi przyjaciele się martwili... Masz szlaban na wszystko. Aż do odwołania. I nie interesują mnie Twoje tłumaczenia ani proszenia. Nie i koniec. A teraz muszę zadzwonić po Minato. Czuwał ostatnie dwie noce przy Tobie. Wysłałam go wczoraj wieczorem do domu. Zawołam pana doktora, by Cię zbadał. - widząc oddalającą się sylwetkę czerwonowłosej, przełknąłem gulę w gardle.
- Mamo?
- Tak? - gdy odwróciła twarz w moją stronę, delikatnie się uśmiechnąłem.
- Kocham Cię.
- Martwiłam się o Ciebie synku.
- Wiem mamusiu.
- Odpoczywaj sobie. Porozmawiamy później.
- Jasne. - mruknąłem pod nosem. Odprowadziłem moją rodzicielką wzrokiem do drzwi. Gdy pozostałem sam w białym pomieszczeniu, zsunąłem się z poduszek. Nie wiedziałem co robić. Z jednej strony cieszyłem się, że mam przy sobie Sasuke. Z drugiej strony było to nieco uciążliwe. Ja miałem pasje, której on nie popierał. Nawet nie zachowywaliśmy się jak para. Przejechałem zdrową ręką po moich czarnych włosach. Byłem przytłoczony całą sytuacją. Przymknąłem powieki, chcąc nieco odpocząć.

****

Otwarłem powieki. W całym pokoju było ciemno. Jedynie nieliczne promienie słońca wdzierały się do środka przez żaluzje. Ziewnąłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Widząc śpiącego Uchihe w kącie mojego pokoju zaśmiałem się sam do siebie. Musiałem przyznać, iż ten widok był uroczy. Nawet bardzo. Chłopak musiał mieć lekki sen, ponieważ się obudził. Gdy spojrzał na mnie swoimi czarnymi jak węgiel oczyma, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Poklepałem zdrową rękę miejsce obok mnie. Chciałem by usiadł obok mnie. Przytulił. Odkąd się obudziłem, miałem mieszane uczucia. Ostatnio tyle rzeczy było dla mnie skomplikowanych. Moje życie nie było już takie proste jak kiedyś. „Ja nie byłem taki prosty”. Gdzieś z tyłu głowy szepnął cichy głosik.
- Długo na mnie czekałeś kochanie?
- Nie. Wybacz, że zasnąłem.
- Nie przepraszaj Sasuke. Dziękuję, że czuwałeś.
- Nie dziękuj. Wiesz... Policja o Ciebie pytała Naruto...
- Pewnie chodzi o wypadek. Na pewno dojdą do tego nielegalne wyścigi. Spodziewałem się tego Sasuke.
- Mają przyjść jeszcze dzisiaj. A konkretnie za pięć minut.
- Pomóż mi usiąść na łóżku. Chciałbym czuć się komfortowo, jak będą mnie przesłuchiwać.
- Jak sobie życzysz. - lekko się uśmiechnąłem. Mimowolnie. Sam nie wiedziałem dlaczego. Może sprawiała to sama obecność jego osoby. Nie wiedziałem. Gdy pomógł mi wygodnie umościć się na puchowych poduszkach, podziękowałem. Chwila naszej samotności nie trwała długo, ponieważ dwie minuty później do moich drzwi zapukało dwóch umundurowanych mężczyzn. Zaprosiłem ich do środka. Gdy wyprosili mojego chłopaka, byłem zirytowany. Nie miałem ochoty zostawać samemu. Zwłaszcza że budzili u mnie strach. Przełknąłem ślinę. Spojrzałem najpierw na jednego, a później drugiego mężczyznę. Ten blond włosy zaczął rozmowę.
- Ty jesteś Naruto Uzumaki?
- Tak.
- Uderzyłeś samochodem w drzewo?
- Zgadza się.
- Czy osoba, która to spowodowała to Madara Uchiha?
- Całkiem możliwe. Nie znam nazwiska tego kierowcy.
- Brał pan udział w nielegalnych wyścigach?
- Yyyy nielegalnych wyścigach? Skąd ten pomysł? - nie miałem zamiaru się przyznawać. Przynajmniej już na samym początku. Zacząłem się zastanawiać czy nie wezwać swojego adwokata. Skąd mogłem wiedzieć, czy nie zastawią na mnie pułapki. Wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na brązowowłosego mężczyznę o zielonych oczach.
- Ponieważ w tej okolicy, gdy zdarzył się pana wypadek, odbywały się nielegalne wyścigi. Toteż stąd to pytanie.
- Nic mi nie wiadomo bym, brał w czymkolwiek udział.
- Czyli nie brał pan udziału tak?
- Tak jak pan słyszał wcześniej. Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat.
- Zanotuj Shiro, że pan Uzumaki nie brał udziału w nielegalnych wyścigach. - moje kąciki ust niezauważalnie drgnęły. Moja odpowiedź nie była do końca kłamstwem. „Chyba powinienem skonsultować się później z prawnikiem ojca”.
- Dobrze. A jak pan się czuje?
- Wspaniale. Mogę już iść się wykąpać? Czy mają panowie do mnie jeszcze jakieś pytania?
- Przyjdziemy jutro znowu. Jakby pan sobie coś przypomniał. Miłej nocy.
- Do widzenia panom. - przymknąłem powieki i cicho westchnąłem. Miałem już dosyć, mimo iż przesłuchanie nie trwało długo. „Jak ja dotrę i się wykąpię?” mruknąłem cicho pod nosem. Naprawdę nie miałem pojęcia. Uśmiechnąłem się, widząc czerwony guzik na ramie łóżka. Nadusiłem na niego palcem wskazującym. Miałem nadzieję, że coś na to poradzą pielęgniarki. Po dwóch minutach do pokoju weszła dosyć ładna blondynka. Chyba była niewiele ode mnie starsza.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam... Mam problem. Chciałbym się wykąpać, ale nie bardzo mam jak... - wskazałem zażenowany głową najpierw na rękę, którą miałem w gipsie, a następnie na moją nogę. Chwilę później mój wzrok ponownie skupił się na zgrabnej sylwetce pielęgniarki, a może praktykantki. Nie miałem pojęcia.
- Jasne, zawołam jeszcze Habanero i zawieziemy Cię do toalety, gdzie osoby z podobnym przypadkiem biorą prysznic.
- Dzięki. A tak w ogóle, jak masz na imię?
- Ino. Miło mi Cię poznać.
- Naruto. Również mi miło. Mogłabyś na chwilę zawołać chłopaka w czarnych włosach? Powinien gdzieś krążyć po holu.
- Oczywiście. Jak ma na imię?
- Sasuke. - lekko się uśmiechnąłem, widząc, jak dziewczyna się zgadza i wychodzi z mojego pokoju. Byłem zadowolony z faktu posiadania pomieszczenia tylko dla siebie. Musiałem sam przed sobą przyznać, iż rodzice się postarali. Moje rozmyślania przerwał trzask drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę, lecz już sekundę później byłem mocno ściskany.
- I co Naruto? Co Ci powiedzieli?
- Spławiłem ich.
- Jak to spławiłeś?
- Nie przejmuj się tym Sasuke. Pomógłbyś mi usiąść na wózku? Chciałbym się w końcu wykąpać.
- Ok. - odkryłem kołdrę, a następnie zwiesiłem nogi po prawej stronie łóżka. Gdy Uchiha pomógł mi usiąść na wózku, pocałowałem go delikatnie w miękkie, pełne wargi. Musiałem z nim porozmawiać, ale to dopiero potem. Nagle do pokoju wtargnęły dwie kobiety. Jedną już znałem. Miała ładne, długie atramentowe włosy. Grzywka nachodziła delikatnie na oczy, co tylko dodawało jej uroku. Zacząłem się zastanawiać, co taka dziewczyna tutaj robi, gdy głos blondynki wybił mnie z rozmyślań.
- Jesteś gotowy Naruto?
- Tak. Może Sasuke wam pomoże? Ja i wózek swoje ważymy. - cicho się zaśmiałem, na co reszta z pokoju mi zawtórowała. Słynąłem z poczucia humoru i korzystałem z tego. Nawet gdy sytuacja była niezręczna. Jak ta.
- Poradzimy sobie. Poza tym czas odwiedzin skończył się już jakąś godzinę temu. Radziłabym Ci Sasuke już stąd iść, zanim Chiyo się zjawi. Wtedy z nią nie będziesz miał łatwo.
- Rozumiem. A więc do zobaczenia jutro młotku.
- Drań! - miałem ochotę go pocałować, ale się powstrzymałem. Najwidoczniej nie tylko ja, bo mina czarnowłosego mówiła sama za siebie. Pomachałem mu dłonią i spojrzałem się na niższą z dziewczyn.
- Naruto jestem. A Ty?
- Habanero. Miło mi pana poznać.
- Tylko nie pana. - cicho się zaśmiałem, po czym spytałem.
- Habanero? Habanero Hyuuga?
- Tak, zgadza się. Skąd wiedziałeś?
- Mój ojciec ma jakieś koligacje z Twoim tatą. Coś wspominał, o Tobie. A raczej o Twoim imieniu. Wolałem się upewnić.
- To oznacza, że jesteś Uzumaki?
- Tak.
- Chodźmy już gołąbeczki. Chiyo czekać nie będzie. - na słowo „gołąbeczki” moje policzki przybrały delikatną barwę różu. Kompletnie nie wiedziałem dlaczego. Przecież miałem Sasuke. To on był moją drugą połówką. To jego kochałem. Potrząsnąłem głową. Zacząłem się rozglądać po holu. Było tutaj przyjemnie i ładnie. Gdy w końcu przystanęliśmy przy dużych, masywnych drzwiach domyśliłem się, że znajdujemy się przed łazienką. Dziewczyna otworzyła brązowe drzwi i znaleźliśmy się w dużej, przestronnej toalecie. Widząc prysznic, a przy nim mini ławeczkę zachciało mi się śmiać. Nigdy bym nie wpadł na to, że mógłbym się tak myć. I właśnie tam podjechała blond włosa dziewczyna. Pomogła mi wstać z wózka, a następnie posadziła mnie wraz z ciemnowłosą koleżanką.
- Habanero podaj z półki ręcznik, szampon i żel pod prysznic Naruto.
- Oczywiście. - gdy dostałem swoje rzeczy, podziękowałem. Gdy dziewczyny wyszły, ściągnąłem z siebie szpitalną piżamę. Chociaż jak na mój gust to nie podchodziło nawet pod piżamę. Raczej pod prześcieradło. Pokręciłem głową z rozbawieniem. Wziąłem słuchawkę od prysznica i polałem letnią wodą swoje umięśnione ciało.

****

Promiennie słoneczne zaczęły razić mnie w oczy. Zamrugałem kilkakrotnie, mając zamknięte oczy. Mimo tej czynności światło dalej nie dawało mi spać. Cicho westchnąłem i zrezygnowany otwarłem powieki. Spojrzałem na zegarek, który stał na stoliczku nocnym.
- Dopiero 8. - mruknąłem pod nosem. Nie miałem zamiaru wstawać. Ani trochę, ale musiałem. Z tego, co mówiła Ino z Habanero miałem mieć robione dodatkowe badania dzisiaj. Zadzwoniłem czerwonym guzikiem. Już po dwóch minutach do pokoju weszła dobrze znana mi pielęgniarka.
- Cześć Habanero.
- Cześć Naruto. Jak się czujesz?
- Lepiej, ale jestem strasznie głodny. Nie serwują u was ramen?
- Niestety nie, ale co powiesz na kanapki z serem, szynką, pomidorem i ogórkiem?
- No może być. Zawiozłabyś mnie do stołówki?
- Oczywiście. O 9 Chiyo ma do Ciebie przyjść więc się pośpiesz.
- Jasna sprawa. Dzięki. - z pomocą ciemnowłosej kobiety zasiadłem na wózku, który zaczęła prowadzić. Była bardzo ładną dziewczyną. Może gdybym już kogoś nie miał, to bym się nią zainteresował. „O czym Ty myślisz głąbie?” pokręciłem głową w nadziei, że głupie myśli znikną. I tak się stało.
- Masz rodzeństwo?
- Tak, starszego brata. A Ty?
- Jestem jedynakiem. Fajnie mieć starszego brata?
- Tak. Cieszę się, że Shin jest przy mnie i mnie wspiera. Nie jest Ci smutno, będąc samemu?
- Na początku mi to przeszkadzało, ale z czasem się przyzwyczaiłem. Teraz to moi przyjaciele są dla mnie jak bracia i siostry.
- To dobrze. A oto i jesteśmy w stołówce. Aaa zapomniałabym. Po badaniach masz gości.
- Gości? - uniosłem prawą brew ku górze. Nie spodziewałem się żadnych gości.
- Policje.
- Znowu? - mruknąłem z niezadowoleniem i zacząłem się przyglądać apetycznym kanapką.
- Podobno mają coś nowego. Nie wiem dokładnie. Usłyszałam przez przypadek, jak rozmawiali z naszą przełożoną.
- Yhym. - mruknąłem. „A więc moja śpiewka nie przejdzie. Będę musiał zadzwonić do ojca. I adwokata”. Wziąłem na tace kilka kanapek i ciastek. Nalałem sobie soku pomarańczowego, po czym wróciliśmy z moją opiekunką do pokoju. Gdy znalazłem się na łóżku i usadowiłem się jako tako wygodnie wziąłem od Hyuggi tace z jedzeniem i piciem.
- Dziękuję za pomoc.
- Nie dziękuj. To moja praca.
- Mimo wszystko dziękuję, że tyle czasu na mnie poświęciłaś.
- Skoro tak... Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nietaktowne pytanie... To Twoje naturalne włosy? - słysząc pytanie dziewczyny, cicho się zaśmiałem. Uśmiechnąłem się, dostrzegając na jej policzkach rumieńce.
- Wybacz. Takim pytaniem raczej nie wprawisz mnie w zakłopotanie. Farbowałem.
- Farbowałeś? Nie widać. Myślałam, że jesteś Memma i robisz sobie jaja z tym imieniem „Naruto". - ponownie z moich ust wydobył się śmiech. Tyle że tym razem głośniejszy i drugi, bardziej melodyjny głos. Głos dziewczyny.
- Każdy mi mówi, że wyglądam jak Memma. A ja dalej nie wiem, kto to jest.
- Może kiedyś się dowiesz. Ja idę na obchód. Zaraz kończę. Miło mi było Cię poznać Naruto.
- Mi również Habanero Hyuuga. - posłałem jej lekki uśmiech. Gdy wyszła, zjadłem śniadanie i wypiłem sok. Nie minęło dużo czasu, gdy w drzwiach stanęła starsza kobieta. Na moje oko mogła mieć koło sześćdziesięciu lat. Zrobiła mi badania krwi. Zmieniła opatrunki. Spytała o stan zdrowia. Gdy skończyła robić mi badania, odetchnąłem z ulgą, lecz nie trwało to długo.
- Naruto, zaraz przyjdą tutaj panowie z policji. Chcesz zadzwonić?
- Mogłaby pani zadzwonić do mojego ojca i powiedzieć, że ma przyjechać z adwokatem?
- Oczywiście słoneczko.
- Dziękuję pani bardzo. Niech pani ich wpuści. Chce mieć to za sobą.
- Dobrze. Powodzenia chłopcze.
- Dziękuję pani doktor. - uśmiechnąłem się słabo. Nie było to ani wcale pocieszające. Odprowadziłem staruszkę wzrokiem, by następnie czekać z niecierpliwością na moich wczorajszych gości. Nawet nie musiałem długo czekać. Zjawili się niecałą minutę później. Zmierzyłem ich pochmurnym spojrzeniem. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać.
- Dzień dobry panie Uzumaki. Nie będę owijał w bawełnę. Mamy nagranie jak jedzie pan z dużą prędkością. Niedozwoloną po drodze. A za panem jedzie pan Uchiha. Będzie pan miał za tydzień rozprawę w sądzie.
- W sądzie?! Nie przesadzają panowie?
- Absolutnie nie. Sprawa jest dalej w toku. Zbieramy poszlaki dowody. Przyszliśmy pana o tym poinformować i spytać, czy, aby na pewno nie brał pan udziału w nielegalnych wyścigach.
- Ogłuchli panowie wczoraj czy co?! Poza tym nie będę rozmawiał z panami bez mojego adwokata. Do widzenia!
- Uważaj Ty mały smarkaczu! - widząc podnoszącego się w moją stronę policjanta, drgnąłem. Spojrzałem na jego zaciśnięte dłonie. Bałem się, że zaraz oberwę. Gdy jego ręka uniosła się, byłem pewny, że dostanę, lecz niespodziewanie drzwi się otwarły. „Czyżby uratowany?”




Beta: Oliwia M.

4 komentarze:

  1. Teraz tylko trzymać kciuki, żeby Naru nie poszedł do pudła xD. Ogólnie to rozdział bardzo mi się podobał. Zdecydowanie jeden z najlepszych. Teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Sasuś wybawiciel ? *^* xd Rozdział fajniutki , pisz takich więcej :D Weny ci życze na dalsze pisanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial swietny. Mam nadzieje ze wszystko sie ulozy i jednak Narus uniknie odpowiedzialnosci :). Czekam na nastepna szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    fantastyczny rozdział, ale bardzo nieciekawie, pójdzie do pudła czy na przykład będzie miał kuratora...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń