piątek, 6 listopada 2015

Szkoła X





- Oczywiście. Tylko potem pomóż Naruto wsiąść do samochodu.
- Dobrze. - obserwowałem, jak moi rodzice wchodzą do samochodu. „Zdrajcy.” Przemknęło mi przez głowę. Uparcie nie chciałem spojrzeć w twarz starszego z Uchiha, lecz ten obrócił mój wózek i spojrzał na mnie.
- Chodzi o Sasuke tak?
- Co Cię to obchodzi? Może i chodzi, a może nie.
- Martwię się. Sasuke siedzi całymi dniami zamknięty w pokoju i do nikogo się nie odzywa. Powiesz mi, co się stało?
- A co mnie to obchodzi? Daj mi już święty spokój. Chcę do domu.
- Eh Naruto... - ciche westchnięcie spowodowało, że spojrzałem na niego kątem oka. Widoczny smutek malujący się na jego twarzy spowodowała u mnie poczucie winny. Przecież nie powinienem go tak traktować. Nie był niczemu winien. Lekko zagryzłem dolną wargę i cicho mruknąłem.
- Przepraszam Itachi. Zachowuję się jak ostatni idiota. Zwłaszcza że nie jesteś niczemu winien. Wybacz.
- Nie przepraszaj Naruto. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz i zaczniesz z nami próby. - słysząc ostatnie słowa, uniosłem brwi ku górze. Myślałem, że się przesłyszałem. Uchiha chciał mnie w swoim zespole? Po tym, jak się zachowałem?
- Możesz powtórzyć? - wydukałem z niedowierzaniem.
- Czekamy na Ciebie w zespole Naruto.
- A-ale...
- Nie ma żadnego, ale. To już postanowione. Jesteś naszym gitarzystą. A Deidara z Sasorim na pewno się ucieszą, gdy Cię ponownie zobaczą. - na twarzy starszego chłopaka dostrzegłem uśmiech, który szybko odwzajemniłem. Było mi miło, że ktoś mnie chciał. Mimo że nie pozbierałem się po rozstaniu z jego bratem, to zupełnie mi go nie przypominał. Był jego przeciwieństwem. Rozmowa z nim nie sprawiał mi bólu, mimo iż byli braćmi. Lekko zagryzłem wargę i przekrzywiłem głowę na bok.
- A gdzie będą próby?
- Tata wynajmie nam jakąś salę. Nic się nie bój Naruto. Jak będzie taka potrzeba, to będę Cię przywoził i odwoził na próbę. Jedynie co to muszę porozmawiać z Twoją mamą. - lekko się uśmiechnąłem na myśl o ich rozmowie. Miałem nadzieję, że jednak ów mężczyzna stojący przede mną przekona ją.
- No dobrze, skoro nalegasz. - posłałem mu rozbawiony uśmiech, który odwzajemnił. Nim zdążyłem mrugnąć powieką, on już znajdował się za mną i wiózł mnie w stronę samochodu. Zatrzymałem koła wózka, gdy zobaczyłem jego przechyloną twarz, odchrząknąłem.
- Itachi?
- Tak?
- Musisz mi coś obiecać. Nie będziesz przy mnie wspominał o Sasuke... - cicho mruknąłem i skierowałem wzrok na swoje kolana. Dalej ten temat sprawiał mi ból. Bolało mnie nawet samo wymówienie jego imienia. Musiałem sam przed sobą przyznać, że mi go brakowało. Że nadal był kimś ważnym w moim życiu. Lekko zagryzłem dolną wargę ze zdenerwowania i spojrzałem w oliwkowe tęczówki.
- Zgoda Naruto. Z tego, co się orientuje, masz problemy z matmą prawda?
- Yhm. - mruknąłem zażenowany. Nawet on wiedział. Pewnie cała familia Uchiha miała o tym pojęcie. Wolałem nie wiedzieć, co moja kochana mamusia im jeszcze powiedziała. Na mojej twarzy pojawił się delikatny grymas.
- Będę udzielał Ci korepetycji. Myślę, że pod tym warunkiem będziesz mógł grać w zespole.
- Dzięki Itachi. - lekko się uśmiechnąłem. Położyłem ponownie ręce na kolanach, pozwalając w ten sposób dwudziestolatkowi podjechać do samochodu rodziców. Obserwowałem, jak otwiera drzwi. Gdy przełożył moje ramie przez swój kark, pewnie złapałem dłonią jego bark i przy jego pomocy wsiadłem do auta. Ledwo wsiadłem, a drzwi zostały za mną zamknięte. Obserwowałem kątem oka, jak chowa wózek, a następnie macha w moim kierunku. Odwzajemniłem gest, a gdy zniknął mi z pola widzenia, odwróciłem głowę do przodu, a wzrok wbiłem w uda. Nie wiedziałem czemu on się tak stara. Czemu wywoływał na mojej twarzy uśmiech, mimo że reszcie moich przyjaciół kończyła próby niepowodzeniem. „Może chce Cię zeswatać z Sasuke?” szepnął cichy głosik w mojej głowie. Pokręciłem gwałtownie głową, chcąc odgonić głupie myśli. Cicho westchnąłem i oparłem policzek o chłodną szybę. Moje myśli zaczęły wędrować ku wspomnieniom. Dobrym wspomnieniom, aczkolwiek krótkim.

****

- Naruto! Naruto obudź się! - damski głos przebił się gdzieś w mojej podświadomości. Zamrugałem powiekami, lecz szybko je przymknąłem z powodu ostrego światła, które zaczęło mnie razić. Po kilku sekundach zacząłem je otwierać, a gdy to zrobiłem, moje oczy ujrzały czerwone włosy, a następnie wpatrującą się we mnie twarz Kushiny.
- Yhm... - mruknąłem z niezadowoleniem. Uniosłem brew ku górze w geście niemego pytania.
- Jesteśmy w domu Naruto. Minato pomóż Naruto. - na te słowa odwróciła się i ruszyła w stronę naszego zielonego domu. Przez chwilę wpatrywałem się w sylwetkę mojej mamy, a następnie przeniosłem wzrok na ojca. Czułem, że czekają mnie co najmniej dwie poważne rozmowy. Westchnąłem pod nosem i dałem sobie pomóc w wysiadaniu z auta. Gdy znalazłem się na wózku, zacisnąłem ręce na oparciach wózka.
- Tato...
- Tak synu?
- Mocno mama jest zła? - spytałem niepewnie, chcąc wybadać sytuacje. Z ust starszego ode mnie mężczyzny wydobyło się ciche westchnięcie. Zatrzymał wózek, okrążył i kucnął przede mną. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie.
- Wiesz Naruto... Nie codziennie matki dowiadują się, że ich syn jest homoseksualistą... Zwłaszcza w taki sposób, ale... to nie znaczy, że mama Cię nie kocha... Że oboje Cię nie kochamy... Zrozum to dla nas wielki szok... Gdy dowiedzieliśmy się, że jesteś... A raczej byłeś z Sasuke...
- Wiem... - mruknąłem pod nosem. Spojrzałem na twarz mojego ojca. Sławnego biznesmena który miał reputacje w całym kraju, a może nawet i nie tylko. Cała jego mimika wyrażała troskę. Lekko uśmiechnąłem się z zakłopotaniem i podrapałem się po głowie.
- Widzisz tato... Bałem się, jak zareagujecie... Chciałem wam powiedzieć... Bałem się, że mnie znienawidzicie...
- Naprawdę masz o nas tak złe zdanie Naruto? - zasmucony głos blondyna spowodował, że spojrzałem na niego z zaskoczeniem. Nigdy tak nie uważałem. Wręcz przeciwnie. Miałem przecudownych rodziców, których nigdy bym nie oddał. Podejrzewałem, że gdyby zaszła taka potrzeba to bym za nich zabił. Klepnąłem go w ramie, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Nie. Wręcz przeciwnie ojcze. A teraz chodźmy do mamy. Pewnie się denerwuje, że tak długo nas nie ma. - na te słowa mężczyzna klęczący przede mną również się uśmiechnął. Spojrzałem na Minato.
- Tato...
- Tak?
- A wyścigi? - spytałem niepewnie. Chciałem kontynuować pasje. Odpłacić temu przeklętemu Madarze. Zdawałem sobie sprawę, że jak nie w wyścigach to inaczej. Zemsta przecież musiała być słodka.
- Na razie nie ma nawet mowy o wyścigach. Więc wybij sobie to z głowy Naruto.
- Rozumiem. - mruknąłem i pochyliłem głowę do przodu. Minutę później ponownie byłem wieziony do domu. Gdy w końcu znalazłem się w domu, wskazałem ojcu, że chcę znaleźć się w kuchni. Byłem bardzo głodny. Czułem się tak, jakbym nie jadł tydzień, a rano dopiero co zjadłem osiem kanapek. Gdy obydwaj weszliśmy do kuchni, a raczej zostałem do niej wprowadzony przez tatę ujrzałem Sasuke. Moje usta mimowolnie się otwarły. „Co on tutaj robi?” chciałem spytać, wykrzyczeć, ale nie miałem na to siły. Następnie mój wzrok spoczął na mamie, która rozmawiała z nim w najlepsze. Gdy nasze oczy się spotkały, zagryzłem dolną wargę. Nie wiedziałem co robić. Jak zareagować w tej chwili. Cicho chrząknąłem.
- Mamo.
- Właśnie przyszedł do nas Sasuke. Po swoje rzeczy. Minato pomóż Naruto wejść do jego pokoju. Potem pojedziemy na zakupy. - słysząc, jak czerwonowłosa kobieta ponownie obejmuje swoje rządy, uśmiechnąłem się z kpiną. Nie mogłem zrozumieć, jak mój ojciec mógł się stać takim pantoflarzem. Chociaż z drugiej strony go rozumiałem. Też się bałem. Miała bardziej wybuchowy charakter niż ja, a jej pięść... No cóż nie była zbyt delikatna, mimo że jej postura mówiła zupełnie co innego.

****

Gdy znalazłem się w swoim pokoju, niezgrabnie usiadłem na obracanym fotelu. Moje niebieskie oczy bacznie obserwowały Uchihe. Cisza, która była między nami, cały czas się przedłużała. Byłem ciekaw, po co przyszedł. Miałem cichą nadzieję, że jednak to przemyślał i będzie chciał wrócić tak samo, jak ja do niego. Wiedziałem, że jestem egoistą. Może od zawsze nim byłem, sam nie wiedziałem. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przez te kilka dni, które spędziłem w szpitalu, uświadomiłem sobie, że wtedy mogło to wyglądać tak, jakby mi na nim nie zależało. Jakbym najzwyczajniej w świecie miał go w dupie, a wcale tak nie było. Chrząknąłem i cicho spytałem.
- A więc... Czemu przyszedłeś Sasuke?
- Przyszedłem po kilka moich rzeczy, które zapomniałem ostatnio od Ciebie wziąć. Wyjeżdżam na całe wakacje do Londynu. Nie będzie mnie. Prawdopodobnie zmieniam szkołę, ale nie wiem, czy ojciec się zgodzi. Ne chcę mieć z Tobą nic wspólnego Naruto więc kończmy szybko tę sprawę. Śpieszę się. - słysząc jego zimny, pozbawiony emocji głos coś mnie w sercu zabolało. Nie spodziewałem się go takiego zimnego, bez uczuć. Widząc, jak przystępuje z nogi na nogę, zagryzłem dolną wargę, rozumiejąc, że ma ważniejsze sprawy ode mnie. Od tego, który potraktował go jak śmiecia.
- Sasuke...
- Śpieszy mi się.
- Porozmawiajmy chociaż...
- Myślę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy ostatnio. Nie mam zamiaru słuchać Twoich marnych wyjaśnień... - zacisnąłem usta w wąską kreskę. A więc zakończył nasz wspólny rozdział. Skreślił nas. Zacisnąłem szczękę i wskazałem palcem na szufladę, gdzie znajdował się długopis, gumka, tablica ze wzorami i jakiś zeszyt.
- Tam jest. - spojrzałem na jego bladą twarz, gdy przechodził obok mnie. Zaciągnąłem się zapachem cytrusów z miętą. Przymknąłem powieki, rozkoszując się nim lecz już kilka sekund później moje oczy czujnie obserwowały szatyna. Gdy stanął przy drzwiach, zacząłem się odwracać wózkiem w stronę okna.
- Żegnaj Uzumaki. Zawsze będę Cię kochał, ale wiem. Teraz już wiem, że nie zmienisz swojej natury rajdowca... Naprawdę nie wiem, czemu się łudziłem... Przecież wiedziałem, jaki byłeś... Że kochałeś te wyścigi, a raczej kochasz... Myślałem, że Cię zmienię... Że nasza miłość Cię zmieni... Tak cholernie się myliłem... - po chwili mogłem usłyszeć cichy trzask zamykających się drzwi. Czułem, jak powieki mnie swędzą. Pozwoliłem łzą płynąć. Znowu.

****

Minęło kilka dni od naszej ostatniej rozmowy. Dalej nie mogłem się po niej pozbierać. Każdego dnia rozpamiętywałem na nowo. Sekunda po sekundzie. Świadomie sprawiałem sobie tym ból. Nie wychodziłem z pokoju. Całymi dniami leżałem w łóżku. Nawet Kushinie nie udało się mnie wyciągnąć z łóżka. Nie miałem ochoty na nic. Nawet żaluzje w moim pokoju były zasłonięte. W pokoju panował półmrok. Miałem przymknięte powieki, gdy z dołu usłyszałem jakieś hałasy. Nie przejmowałem się nimi, dopóki nie znalazły się przed moimi drzwiami. Ciche szepty. Kobiety i mężczyzny. Cicho westchnąłem i zakryłem twarz poduszką. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem. Dźwięk rozsuwanych żaluzji całkowicie mnie zirytował, ale nie na tyle, by odsłonić poduszką twarz. W końcu jakiekolwiek kroki ucichły. Otoczyła mnie upragniona cisza. Cisza, jakiej potrzebowałem, póki nie przerwał mi jej dobrze znany mi głos.
- Długo będziesz rozpaczał za moim braciszkiem? Gdy on jest za granicą i dobrze się bawi? Będziesz się nad sobą użalał Naruto? - ponownie się zirytowałem. Nie miał prawa mnie pouczać, a tym bardziej robić mi wyrzutów. Zsunąłem poduszkę z połowy twarzy i spojrzałem w oczy koloru dojrzałej oliwki.
- Nie. Nie mam zamiaru, ale co mam robić jako cholerny kaleka? Unieruchomiony przez ponad 2 tygodnie na tym głupim łóżku? - kłamałem. Przecież nie przyznam się, że przez ostatnie dni rozpamiętywałem rozmowę z jego bratem. Moje oczy były niczym stal. Kolor niebieski był tak nienaturalny, że często byłem pytany, czy przypadkiem nie noszę soczewek.
- Przeprowadź się choćby do mnie. Będę miał okazję już Cię przyuczać. - cicho prychnąłem. Nie miałem zamiaru pojawiać się w domu Uchiha. Wszystko przypominałoby mi o nim, a na to nie mogłem sobie pozwolić. Obróciłem się tyłem do czarnowłosego dwudziestolatka. Gdy to zrobiłem, z ust wydobyło się donośne westchnienie.
- Oj Naruto. Ty więcej marudzisz, niż czasem myślisz. Nie mieszkam już z rodzicami. Wynajmuję mieszkanie. Sam. Na parterze. - słysząc to, moje usta lekko drgnęły ku górze. Odwróciłem się ponownie przodem do Itachiego i całkiem zsunąłem z twarzy poduszkę, a następnie rzuciłem ją gdzieś w kąt. Z powagą spytałem.
- Dlaczego Ty to robisz?
- Jesteś moim gitarzystą. A raczej naszym. Więc zbieraj tyłek w kroki i jedziemy.
- Gdzie znowu? - mruknąłem, lecz tym razem mój głos nie był marudny, raczej wesoły. Po prostu chciałem go zirytować, lecz on nie dał się na to nabrać i ciepłym głosem oznajmił.
- Żebyś poznał swoją nową, przybraną rodzinkę. Za 15 minut widzę Cię gotowego. A ja idę porozmawiać z Twoimi rodzicami.
- To Ty jeszcze z nimi nie rozmawiałeś?
- Nie. - lekko się uśmiechnął, po czym szybkimi krokami zniknął z mojego pokoju. Moje usta rozdziawiły się w geście zdziwienia, lecz szybko je zamknąłem. Dokuśtykałem do łazienki. Zamknąłem się w niej, a następnie ściągnąłem z siebie ubrania. Wszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem strumień ciepłej wody. Przymknąłem powieki, czując przyjemne ciepło, które rozlewało się po moim ciele. Po kilku minutach zakręciłem wodę i spojrzałem na kapiące krople wody, które spadały na posadzkę. Wyszedłem z kabiny i założyłem na biodra, biały, puchaty ręcznik. Następnie z mokrymi włosami wmaszerowałem do pokoju i zacząłem szukać jakieś przyzwoite ciuchy. Uśmiechnąłem się, gdy w końcu znalazłem jakieś niebieskie jeansy oraz białą koszulkę. Były szanse, że w ciągu kwadransa, jaki dostałem, będę gotowy. Właśnie się zastanawiałem, jak włożę nogę z gipsem do spodni, gdy otwarły się drzwi do mojego pokoju. Widząc starszego Uchihe moje policzki minimalnie się zarumieniły. Miałem szczęście, że zdążyłem założyć bokserki. Jego oczy czujnie przebiegły wzdłuż mojego ciała, a następnie ponownie wróciły do twarzy.
- Uhm... - mruknąłem cicho z lekkim zażenowaniem. Spojrzałem na niego i cicho mruknąłem.
- Nie mam jak włożyć spodni na ten głupi gips. - widząc, jak jego wargi drgają ku górze, uniosłem brew w geście niezrozumienia. Gdy podał mi szare dresy, spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Tym bardziej że rozmiar się zgadzał.
- Pomyślałem, że pewnie nie będziesz co miał na siebie założyć, więc przyniosłem swoje stare dresy. Ubieraj się i jedziemy. - gdy jego sylwetka zniknęła za drzwiami, spojrzałem ponownie na ciuch, który znajdował się w mojej ręce. Nie mogłem uwierzyć, że kiedyś Itachi był taki mały. Wzruszyłem ramionami, po czym po kilku minutach siłowania się w końcu założyłem spodnie od Uchihy. Ubrałem koszulkę i dokuśtykałem do wózka. Następnie nogą z gipsem zastukałem dwa razy. Drzwi się otwarły i ponownie dzisiejszego dnia oliwkowooki wszedł do mojego pokoju. Nie zdawałem sobie sprawy, aż dotąd, że jednak cieszy mnie ten wyjazd. Że w końcu wyjdę z pokoju i się spotkam z innymi. Że nawet zobaczę Itachiego. Rodziców. W sumie nawet za nimi tęskniłem, mimo że Kushina była jak dla mnie momentami zbyt nadopiekuńcza.

****

Wpatrywałem się w szybę samochodu. Mijając kolejne uliczki, zastanawiałem się, dokąd nas wiezie. Gdzie się znajdowaliśmy. Jeszcze nigdy nie znajdowałem się w tych rejonach naszego miasta, przez co moja mina musiała wyglądać przekomicznie. Spojrzałem w boczne lusterko samochodu, gdy dostrzegłem rozdziawione usta, natychmiast je zamknąłem. Spojrzałem się z zaciekawieniem na długowłosego.
- Daleko jeszcze?
- Nie.
- Uhm. - mruknąłem i ponownie wyjrzałem przez okno. Byłem z natury niecierpliwym człowiekiem, jak i ciekawskim. Podróż ta strasznie mi się dłużyła, zwłaszcza że niemal stykałem się ramie w ramie z bratem mojego byłego. Cała ta sytuacja była dla mnie dziwna. Na dodatek raz wpadałem w euforie, a raz w zwątpienie czy w ogóle powinienem utrzymywać kontakt z Itachim. Cicho westchnąłem i zniecierpliwiony spytałem.
- Daleko jeszcze?
- Nie. - słysząc niesatysfakcjonującą mnie odpowiedź, stwierdziłem, że dwudziestolatek musi mnie już mieć dosyć do momentu, gdy usłyszałem jego cichy śmiech. Spojrzałem na niego z wysoko uniesionymi brwiami do góry.
- Naprawdę jesteś strasznie niecierpliwy Naruto. Zresztą spodziewałem się tego.
- Ale, że co? Yy? Sasuke Ci nagadał coś o mnie?
- Nie, nic z tych rzeczy. Wywnioskowałem to na podstawie Twojego zachowania. - widząc jego lekko wykrzywione wargi w uśmiechu, podrapałem się pogłowie, lecz chwilę później się zaśmiałem i zaczepnie spytałem.
- A więc mnie obserwowałeś Itachi Uchiha.
- Skąd taki wniosek?
- Sam się przecież przyznałeś. - spojrzałem na niego zdezorientowany. Po chwili dopiero zorientowałem się, że stoimy na parkingu pomiędzy blogami. Otworzyłem usta, a następnie je zamknąłem.
- Nic takiego nie mówiłem. - wzruszył ramionami, odpiął pasy i wyszedł z samochodu. Obserwowałem we wstecznym lusterku jego poczynania. Odpiąłem pasy, a następnie otworzyłem drzwiczki. Gdy znalazłem się na wózku, zadygotałem z zimna. Nie miałem jak się objąć z powodu jednej ręki w gipsie, więc mruknąłem do siebie tylko w sobie znanym języku. Ciszę jaka panowała między nami, przerwał cichy, ciepły głos starszego Uchihy.
- Zimno Ci? Zaraz będziemy u mnie. Zrobię Ci herbatę z cytryną, a później obgadamy kilka spraw z chłopakami związanych z kapelą. Zgoda?
- Tak. - kiwnąłem twierdząco głową. Zacząłem rozglądać się po okolicy. Uśmiechnąłem się, gdy dotarliśmy do niewielkiego, żółtego domku. Nie spodziewałem się, że Itachi może być taki wrażliwy? Delikatny? Sam nie wiedziałem jak to nazwać. Gdy dotarliśmy do drzwi, nacisnąłem klamkę i otwarłem przed nami drzwi. Zdziwiłem się, ponieważ w pomieszczeniu panowała kompletna ciemność. Zmarszczyłem brwi i chciałem właśnie o coś spytać chłopaka, gdy nagle zapaliło się światło i usłyszałem krzyk.
- Niespodzianka! - uśmiechnąłem się widząc przyjaciół Itachiego. Rozejrzałem się po przestronnym salonie, który był teraz pełen balonów i serpentyn. Podrapałem się ponownie po głowie nieco zmieszany. Nie spodziewałem się takiego powitania. Zwłaszcza że chłopacy praktycznie mnie nie znali, a ja ich. Spojrzałem niepewnie na mojego „opiekuna” jak go nazwała moja mama. Pewnie myślała, że nie słyszałem, lecz miałem doskonały słuch. Prychnąłem cicho w myślach i ponownie skupiłem wzrok na moich nowych znajomych. Zacząłem się witać, a gdy skończyłem, spojrzałem groźnie na gospodarza domu.
- Z jakiej to okazji ta impreza powitalna? Poza tym ja się nie zgodziłem ani... Ani... - chciałem coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwał mi jego głos. Słysząc odpowiedź, zrobiło mi się ciepło w okolicach serca. Dopiero zaczynamy się poznawać, a on robi dla mnie coś takiego. W końcu byłem byłym jego młodszego braciszka. Zraniłem go, a on mimo tego wszystkiego stara się... No właśnie stara się, bym nie pogrążył się w ciemnościach. Chciałem go o coś zapytać, ale nie teraz. Nie, teraz gdy jest tak wesoło, gdy wszyscy się uśmiechają i śmieją. Nagle zostałem wyrwany ze swoich myśli przez odgłos pstryknięcia palców. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na szarowłosego chłopaka. Wymusiłem na twarzy uśmiech i niewinnie spytałem.
- Tak?
- Mówiłem, że nas nie słucha. Kompletnie odjechał. A może tak wprowadzę go do mojej religii?
- Hidan daruj sobie wyznanie Jashina. Naruto na pewno nie jest nim zainteresowany.
- Zamknij się Kaukazu. Nikt Ciebie o zdanie nie pytał.
- Widać to po nim i jego dziewczęcej urodzie.
- Dziewczęcej urodzie? - powtórzyłem zirytowany i zacząłem poruszać prawą brwią raz w górę raz w dół. Już chciałem podjechać do faceta, który był o niebo bardziej napakowany ode mnie, lecz powstrzymała mnie dłoń jakiegoś blondyna. Przyjrzałem się mu i po chwili z zaskoczeniem stwierdziłem, że znam jego imię.
- Deidara? O co chodzi?
- Daruj sobie. U Kaukazu nic nie zdziałasz. Szkoda na niego nerwów. Interesujesz się sztuką?
- Yhm nie za bardzo. - mruknąłem. Spojrzałem prosząco na czarnowłosego, który wyraźnie dobrze bawił się moim zdezorientowaniem. Postanowiłem, że odpłacę się mu, gdy zostaniemy sami.
- Jak można nie lubić sztuki? Sztuka to jedno wielkie piękno. - widząc szaleństwo malujące się w błękitnych oczach, przekląłem w myślach. Zacząłem się zastanawiać jak wytrzymuje z nimi Uchiha, gdy nagle odezwał się czerwonowłosy. Z tego, co pamiętałem miał na imię Sori? Sasori?
- Już się tak nie ekscytuj Deidara. Nie widzisz, że ta sytuacja przeraża naszego gitarzystę? - podszedł do mnie i wyciągnął ku mnie dłoń, spojrzałem na nią przyjaźnie i wyciągnąłem ku niemu tę zdrową rękę.
- Sasori jestem. Miło mi Cię poznać. Będę grał na perkusji. Tamten kretyn to Deidara. Hidana i Kaukazu zdążyłeś już poznać. Brakuje jeszcze Tobiego i Kisame. Oni zajmują się sprzętem. Konan z Yahiko piszą teksty. Natomiast Twój kuzyn Nagato będzie drugim gitarzystą.
- Rozumiem. - kiwnąłem głową. Kręciło mi się w głowie od ilości tych imion. Niepewnie rozejrzałem się po znajdujących się w pokoju osobach. Mój wzrok wrócił na zielonookiego i lekko uścisnąłem jego dłoń. Chrząknąłem i spojrzałem na rozbawionego w dalszym ciągu Itachiego.
- Mogę coś do picia?
- A no taak. Wybacz. Co byś chciał?
- Sok pomarańczowy poproszę. - lekko się uśmiechnąłem i kątem oka obserwowałem, jak powoli jego sylwetka się oddala. Słysząc uwagę Deidary cicho się zaśmiałem.
- Jak zwykle żaden z niego gospodarz.
- Wszystko słyszałem Hidan. Zamknij się lepiej, bo pożałujesz. Nie stawiaj mnie w złym świetle przy moim nowym gościu.
- A co mi zrobisz łasico? - spojrzałem z rozbawieniem na obydwóch chłopaków. Z tego, co zdążyłem się zorientować, szaro włosy lubił zaczepki.
- Hidan uspokój swojego przyjaciela, bo zaraz to mu nawet jego Jashin nie pomoże. - zerknąłem na Itachiego, u którego było można dostrzec ten sam wyraz co u mnie: rozbawienie. Gdy podał mi szklankę z pomarańczowym napojem, uśmiechnąłem się i podziękowałem.


Beta: Oliwia M.

7 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie T^T. To nie tak mialo byc. Mieli do siebie wrocic. Ale ogolnie to wyszlo git

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam nowy shiping... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie się czyta :) Czekam na następną notę

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Płakałam razem z Naruto po słowach Sasuke, naprawdę. Mimo wszystko liczę, że do siebie wrócą i będą forever together <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Były literówki ale rozdział super. Podoba mi się zachowanie ekipy z Akatsuki xD huehue
    A niech SasUKE się wypcha. Pff tak jasne zostaw Narusia z depresyjnym przedstanem a ciocia Eklerka cię przytuli! Z nożem w ręku, i sznurkiem na szyje...
    Newermajnd
    Nie pozostało mi nic innego jak czekać na jaki kolwiek twój post :D czytam wszystko xD
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Były literówki ale rozdział super. Podoba mi się zachowanie ekipy z Akatsuki xD huehue
    A niech SasUKE się wypcha. Pff tak jasne zostaw Narusia z depresyjnym przedstanem a ciocia Eklerka cię przytuli! Z nożem w ręku, i sznurkiem na szyje...
    Newermajnd
    Nie pozostało mi nic innego jak czekać na jaki kolwiek twój post :D czytam wszystko xD
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    cudowny rozdział, ale jest mi smutno... buu mieli wrócić do siebie, Sasuke wyjechał i pewnie to długo nie wróci...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń