piątek, 18 grudnia 2015

Szkoła XI





- Rozumiem. - kiwnąłem głową. Kręciło mi się w głowie od ilości tych imion. Niepewnie rozejrzałem się po znajdujących się w pokoju osobach. Mój wzrok wrócił na zielonookiego i lekko uścisnąłem jego dłoń. Chrząknąłem i spojrzałem na rozbawionego w dalszym ciągu Itachiego.
- Mogę coś do picia?
- A no taak. Wybacz. Co byś chciał?
- Sok pomarańczowy poproszę. - lekko się uśmiechnąłem i kątem oka obserwowałem, jak powoli jego sylwetka się oddala. Słysząc uwagę Deidary cicho się zaśmiałem.
- Jak zwykle żaden z niego gospodarz.
- Wszystko słyszałem Hidan. Zamknij się lepiej, bo pożałujesz. Nie stawiaj mnie w złym świetle przy moim nowym gościu.
- A co mi zrobisz łasico? - spojrzałem z rozbawieniem na obydwóch chłopaków. Z tego, co zdążyłem się zorientować, szaro włosy lubił zaczepki.
- Kaukazu uspokój swojego przyjaciela, bo zaraz to mu nawet jego Jashin nie pomoże. - zerknąłem na Itachiego, u którego było można dostrzec ten sam wyraz co u mnie: rozbawienie. Gdy podał mi szklankę z pomarańczowym napojem, uśmiechnąłem się i podziękowałem. Z zaciekawieniem obserwowałem moich nowych kolegów, a może w przyszłości przyjaciół. Słysząc pytanie z ust Hidana zakrztusiłem się sokiem, który właśnie piłem.
- Podoba Ci się nasz Itachi? Ciasteczko z niego co nie? W dodatku wolny. - mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem, przynajmniej tak to odebrałem. Przełknąłem powoli sok, zastanawiając się co odpowiedzieć na to pytanie. Zresztą nie spodziewałem się, że i drugi z braci może być homoseksualistą.
- Zamknij się Hidan. Dobrze wiesz, że Naruto jest dopiero co po burzliwym rozstaniu z moim bratem. - mruknął długowłosy podchodząc do mężczyzny, który zaczął się cofać, machając przepraszająco dłoniami. Uśmiechnąłem się z kpiną i uniosłem brew do góry.
- A nawet gdyby? Byłbyś zazdrosny? - słysząc to, reszta wybuchnęła śmiechem, a sam szaro-włosy zmierzył mnie nieprzyjacielskim spojrzeniem. Wręcz wrogim. Dołączyłem się do śmiechu, lecz po chwili poczułem, jak czyjaś dłoń klepie mnie po barku.
- Dobra riposta młody. Będą jeszcze z Ciebie ludzie. A co do Hidana... Z nim trzeba ostro i krótko. - spojrzałem na przyjemne oblicze blondyna, który się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłem uśmiech.
- Dobra kochani. Koniec tych flirtów. Czas się zająć organizowaniem naszej kapeli. - słysząc głos Itachiego uniosłem brew ku górze, lecz kiwnąłem głową i pozwoliłem, by Sasori podjechał moim wózkiem do stołu. Wygodnie się rozparłem na wózku. Przymknąłem powieki i w skupieniu słuchałem pomysłów moim nowych przyjaciół.

****

- Do zobaczenia Naruto! Miło było Cię poznać.
- Trzymaj się Naru!
- Zdrowiej Naruto.
- Cześć Naru.
- A ja? Ja to pies? - słysząc naburmuszony głos Uchihy zaśmiałem się i pokręciłem z rozbawieniem głową. Pomachałem dłonią do wychodzących gości, a mój wzrok spoczął na szatynie. Lekko się uśmiechnąłem.
- Wybacz Itachi. Dzisiaj to ja jestem tym dobrym chłopcem, ale jak chcesz dam Ci kiełbaskę na pocieszenie. - mówiłem to poważnie, lecz nie mogąc powstrzymać wybuchu wesołości się roześmiałem. Czarne brwi zmarszczyły się, zrobiłem niewinną minę.
- Oj grabisz sobie Naruto. Ja Ci dam kiełbaskę na pocieszenie, to popamiętasz! - rozbawiony głos mężczyzny spowodował u mnie kolejną falę śmiechu. Otarłem z kącików oczów łzy i ponownie skupiłem wzrok na nim.
- Przepraszam. Myślałem, że jednak uważasz się za mojego psa.
- Twojego? Psa? - uniesione brwi Itachiego spowodowały u mnie szeroki uśmiech. Lekko zagryzłem dolną wargę. Wziąłem ostatnie ciasteczko z talerzyka i zacząłem je jeść. Wzruszyłem ramionami.
- Co ja z Tobą mam. - jęknął długowłosy. Na mojej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
- Ciesz się, że nie dzieci.
- Uzumaki Ty w ogóle chodziłeś na lekcje wychowania do życia w rodzinie? Dwóch facetów nie może mieć dzieci.
- A co? Myślałeś o tym na poważnie? - poruszałem zabawnie brwiami, lecz w odpowiedzi dostałem tylko pstryknięcie palcami w mój nos. Jęknąłem z niezadowoleniem i zacząłem go masować.
- Auć, a to za co znowu?
- Za próbę podrywania głąbie.
- Że ja Cię podrywam?! Wiem, że byś chciał Itachi.
- Chyba Ty Naruto. Robi się już późno.
- Nie spławiaj mnie! - wydąłem usta do przodu i spojrzałem się na chłopaka spod przymrużonych powiek. Cichy śmiech z ust Uchihy spowodował, iż uniosłem prawą brew do góry.
- No co? - burknąłem i założyłem rękę na rękę.
- Nic nic Naruto. Zbierajmy się, bo Twoja mama raczy nas pozabijać. - prychnąłem pod nosem i przeczesałem palcami moje czarne włosy. Nie miałem ochoty wracać. Tak dobrze się tutaj bawiłem. Nawet zdążyłem zapomnieć, że jestem na wózku, póki Itachi nie zaczął pchać mojego wózka do parkingu. Podobał mi się jego sposób bycia. Był taki inny niż Sasuke. Zacząłem się obawiać, że mógłbym się zakochać w długowłosym. Nie chciałem kolejnych rozczarowań. Zresztą musiałem się liczyć z tym, że nasze spotkania będą odbywać się częściej z powodu wakacji i moich problemów z matematyką. Czekała mnie klasa maturalna, którą zdać musiałem. Bardziej martwiła mnie matura niż sama klasa. Przy pomocy Itachiego usiadłem w fotelu dla pasażera i zapiąłem pasy zdrową ręką.
- Gniewasz się? - jego cichy głos wytrącił mnie z rozmyślań. Spojrzałem na niego zdezorientowany, póki sens jego słów nie dotarł do mnie. Wzruszyłem ramionami, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- A o co miałbym się gniewać? Poza tym, kiedy organizujesz jakieś jaskinie rozkoszy?
- Że co? Jaskinie czego? - miło było słyszeć rozbawienie w jego głosie. Uniosłem kąciki ust nieco wyżej.
- Rozkoszy?
- W sensie chodzi Ci o orgie grupowe tak? - czując wzrok oliwkowych tęczówek, minimalnie się zarumieniłem. Spojrzałem w okno i nonszalancko wzruszyłem ramionami.
- No właśnie o to.
- Będziesz na tyle sprawny, by móc brać w nich udział? - na jego słowa moje policzki przybrały barwę purpurową. Zacisnąłem szczękę i spojrzałem na niego poirytowany.
- Wątpisz we mnie?
- Żartuje Naruto. Nie złość się tak, bo złość piękności szkodzi. - cichy śmiech rozbrzmiał w aucie. Przymrużyłem powieki i zbulwersowany opadłem z powrotem na fotel. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem się unosić z niego. W stronę kierowcy. Wypuściłem z ust powietrze, przez co moje włosy delikatnie uniosły się do góry. Spojrzałem kątem oka na rozbawioną twarz Itachiego.
- No już już. Nie zabawiaj się w małe dziecko Naruto.
- Wcale, że nim nie jestem. - wysunąłem dolną wargę do przodu, dalej obserwując twarz szatyna. Powoli uciekała ze mnie cała złość. Niczym za dotknięciem czarodziejskiem różdżki. Wyjrzałem przez okno, postukałem palcem w szybę.
- Jesteś. Nie widziałem, że jesteś taki drażliwy Uzumaki. - na te słowa ponownie skierowałem wzrok na jego rozbawione oblicze. Minimalnie uniosłem wargi ku górze.
- Primadonna.
- Dobrze powiedziane. Dokładnie tak.
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.
- Myślimy tak samo widzę. Ej! Ale, że co? - wybuchnąłem cichym śmiechem i oparłem głowę o podgłówek. Same jego zdezorientowane spojrzenie sprawiało mi satysfakcje. Odpowiedziałem z powagą.
- No obaj zgadzamy się, że z Ciebie taka primadonna Itachi.
- Oh cicho już bądź Naruto. - uniosłem brew, nic nie mówiąc i przeczesałem palcami moje czarne włosy. Popatrzyłem przez okno i zacząłem cicho pogwizdywać.

****

- Dzięki Itachi za ten mile spędzony dzień. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. - spojrzałem na czarnowłosego mężczyznę z szerokim uśmiechem na twarzy. Odchyliłem się w fotelu i intensywnie wpatrywałem się w jego profil.
- Nie ma za co Naruto. - gdy w końcu się do mnie uśmiechnął, poczułem coś w rodzaju motyli w brzuchu. Chociaż było to niemożliwe. Zmarszczyłem zdegustowany nos, zupełnie nie słuchając mojego przyjaciela. Nagle poczułem szturchnięcie. Uniosłem brwi i spojrzałem pytająco na kierowcę.
- Hmm?
- Tak jak myślałem. Nie słuchałeś mnie.
- Nie, nie że nie słuchałem. Po prostu się zamyśliłem. Wybacz Itachi. - zrobiłem przepraszającą minę, lecz delikatna zmarszczka na jego czole nie znikała.
- Mniejsza o to. Jutro będę o 10 po Ciebie. Musimy się wziąć ostro do roboty, jak chcemy ruszyć z graniem od początku roku szkolnego.
- Ale, że o 10?! To rano przecież jest.
- Rano? - czarne brwi Itachiego uniosły się ku górze, a kąciki jego ust wygięły się kpiąco. Lekko puknął mnie w czoło, przez co pomasowałem tamto miejsce.
- No rano. - mruknąłem z niezadowoleniem i odpiąłem pasy.
- Rano to godzina przynajmniej 6 śpiochu. Pomogę Ci. - gdy się do mnie uśmiechnął, odwzajemniłem uśmiech i z uwagą obserwowałem, jak wyciąga wózek z bagażnika i po chwili pomaga mi wysiąść z samochodu. Kiwnąłem z wdzięcznością głową. Usadowiłem się wygodnie w wózku i pozwoliłem mu na pchanie go. Czekałem tylko na moment, gdy będę mógł w końcu chodzić. A najbardziej na moment, kiedy ponownie zasiądę za kierownicą mojego nowego auta. Bo o poprzednim nie było mowy. Zanotowałem sobie w głowie, że muszę zadzwonić do Nejego. Musiał mi skombinować nowe auto. Westchnąłem zdegustowany. Nowe oznaczało na nowo zabawę w ulepszanie. Nagle cichy głos przy moim uchu wyrwał mnie z zamyśleń.
- Czyli nie podoba Ci się?
- Co? Ale, że co?
- I znowu myślałeś o niebieskich migdałach?
- Nie, skądże znowu! - naburmuszyłem się, przez co usłyszałem donośny śmiech.
- Jeśli myślałeś o mnie i moim seksownym ciele to daruj sobie, ono jest tylko moje! - widząc jego dumnie wypiętą pierś zaśmiałem się.
- Dobra Uzumaki. No to do jutra. Muszę jeszcze jedną sprawę załatwić na mieście. - widząc jego oddalającą się sylwetkę, pokręciłem w zamyśleniu głową. Otworzyłem drzwi i wjechałem do środka, a następnie zamknąłem je. Skierowałem się w stronę kuchni, skąd wydobywały się donośne głosy. A raczej krzyki.
- Minato chyba oszalałeś! Chcesz, żeby nasz syn pewnego dnia się zabił?!
- Jakie zabił znowu Kushino. Powinnaś sobie zdawać sprawę, że nic nie powstrzyma Naruto przed tym, by zasiąść za kierownicą. Wolisz, żeby wplątał się w narkotyki albo coś gorszego?
- To nie zmienia faktu, że nie powinieneś go sponsorować!
- Spokojnie kochanie. Nie sponsoruje go. Tylko pomagam mu finansowo.
- Tak się nie zachowuje rodzic.
- To wyjaśnij mi moja droga, jak zachowuje się rodzic? Staram się na swój sposób chronić naszego syna.
- Chronić?! Ty chyba sam nie wiesz co mówisz Minato. O mało się ostatnio nie zabił. Chcesz, by znowu to się powtórzyło? Albo stała się tragedia?!
- Nie histeryzuj Kushino.
- Nie histeryzuj?! Co Ty sobie wyobrażasz Minato? Myślisz, że pozwolę Naruto stoczyć się na sam dół? Żeby został kryminalistą? Twoje niedoczekanie! - słysząc wrzask mojej matki, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Chwilę później usłyszałem trzask tłuczonego szkła. Podjechałem wózkiem bliżej i wyjrzałem za ściany. Widząc potłuczony talerz kilka centymetrów od mojego ojca, poczułem gniew. Nie mieściło mi się w głowie, że żona może się tak zachowywać. Zacisnąłem pięści.
- A-ale...
- Żadnego, ale. Nie chcę widzieć, że dajesz mu pieniądze. Jeżeli dowiem się, że wspierasz jego działania, porozmawiamy inaczej...
- Ale...
- Żadnego „ale". Uważam temat za zakończony. - gdy napotkałem wzrok mojej matki, wzruszyłem ramionami i wjechałem do kuchni. Wyjąłem z lodówki kanapki i poprosiłem ojca, by pomógł mi znaleźć się na górze.
- Nie zjesz obiadu?
- Nie kłopocz się. Talerz Ci się potłukł.
- Twojemu tacie spadł.
- Nie musisz kłamać. Słyszałem całą waszą kłótnię. A przynajmniej jej część. - widząc, że chce do mnie podejść, zmarszczyłem brwi i burknąłem.
- Daruj sobie. - odwróciłem głowę i utkwiłem wzrok w schodach. Gdy w końcu znalazłem się na górze, poczułem coś w rodzaju ulgi. Mimo tego dalej nie mogłem dojść do siebie po tym, co się stało. Na samo wspomnienie sytuacji sprzed kilku minut moje ciało się wzdrygało. Przy pomocy blond włosego mężczyzny usiadłem na łóżku. Spojrzałem na niego z niemym wyrzutem.
- Dlaczego się przed nią tłumaczysz? - mruknąłem z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. Widząc jego spokojne spojrzenie, wzruszyłem ramionami.
- To moja żona Naruto. W związku nie można ciągle się kłócić. Trzeba iść na kompromisy, chociaż nie zawsze nam to pasuje. Wiem, że uważasz mnie za pantoflarza i tchórza, ale to nie prawda. Kocham bardzo Twoją matkę i nie chcę jej stracić.
- I dlatego już nie będę mógł się ścigać tak? - uniosłem brew ku górze, udając, że nic mnie to nie interesuje. Że nic mnie to nie obejdzie, gdy usłyszę najgorszą dla mnie wieść.
- Zobaczymy jeszcze. Postaram się jeszcze porozmawiać z Kushiną. Może uda mi się ją przekonać do wyścigów, ale niczego nie obiecuje.
- Dobrze tato.
- Naruto?
- Mhm? - mruknąłem pod nosem, wpatrując się w swoje szare skarpetki. Nie chciałem, by zobaczył, jak zezłościła mnie jego odpowiedź.
- Kochasz dalej Sasuke?
- Czemu pytasz? - uniosłem głowę i ponownie spojrzałem w tęczówki. Tęczówki takie same, jakie ja miałem, lecz mniej intensywne.
- Martwię się po prostu o Ciebie synku. Trzymasz się? - kiwnąłem twierdząco głową. Starałem się za dnia nie myśleć o tym draniu, lecz w nocy już mi się to nie udawało. Gdy w końcu drzwi się zamknęły za mężczyzną, opadłem plecami na poduszki. Popatrzyłem w sufit, a ręce splotłem i położyłem je na mostku. Uświadomiłem sobie, że dzisiejszego dnia nawet nie pomyślałem o czarnookim nastolatku. Że moje myśli zaprzątało co innego. Poczułem adrenalinę i ekscytacje podobną do tej za kierownicą, lecz nie tak silną. Tak szybko się wszystko zmieniło w ciągu kilku dni. Całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Zacząłem podejrzewać, iż moje serce przypodobało sobie starszego z Uchiha. Nie chciałem tego. Nie chciałem się ponownie angażować. Tym bardziej w związek z bratem mojego byłego. Nawet jeżeli były jakieś szanse, że tamten jest homoseksualny. A z tego, co wywnioskowałem, on był. Przymknąłem powieki. Roztargniony przeczesałem palcami włosy. Został mi miesiąc wakacji. Tęskniłem za chłopakami z klasy, lecz oni powyjeżdżali z rodzicami na zagraniczne wycieczki. Też mogłem, lecz wolałem się poświęcić nowej pasji. O tak, bardzo polubiłem gitarę. Zwłaszcza tą, co dał mi dzisiaj Itachi. Nie wiedziałem, nawet kiedy. Dostrzegłem ją, jak wszedłem do pokoju z karteczką. Uśmiechnąłem się do siebie. Szybko przebrałem się w piżamę i poszedłem spać. Dzisiejszej nocy spałem spokojnie.

****

- Wstawaj Naruto!
- Huh...?
- Naruto już 8. Czas wstawać!
- Jeszcze godzinka mamusiu. - wymamrotałem, mając dalej zamknięte oczy. Obróciłem się na drugi bok i ponownie wtuliłem twarz w poduszkę. Nie było dane mi długo pospać, gdy poczułem lodowatą wodę na twarzy. Przerażony, a raczej zdezorientowany znalazłem się w siadzie. Przetarłem powieki.
- Widzę, że już wstałeś. - spojrzałem wrogo w kierunku, z którego dobiegał głos. Widząc moją mamę, zmarszczyłem brwi.
- A to za co?
- Masz przecież dzisiaj próbę. Za 10 minut śniadanie. - jęknąłem w duchu. Nienawidziłem prosić o pomoc. Mimo tego kiwnąłem głową na znak, iż rozumiem. Gdy czerwonowłosa wyszła z niewielkiego pomieszczenia, wygramoliłem się z łóżka. Założyłem biały podkoszulek oraz czarne jeansy i w takim samym kolorze skarpetki. Przeczesałem dłonią moje czarne włosy, które zaczynały powoli przechodzić w mój naturalny kolor. Zawołałem ojca, który już po chwili pomagał mi zejść na dół i pomógł mi usiąść na krześle. Spojrzałem na jajecznice i oblizałem wargi. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz jadłem tak lekkie śniadanie. Posłałem rozbawiony uśmiech matce.
- Dziękuję mamo.
- Tylko zachowuj się przyzwoicie u Itachiego, żebym nie musiała się wstydzić.
- Ale ja zawsze zachowuję się jak aniołek mamuś. - zaśmiałem się, dobrze wiedząc, że mijam się z prawdą. Wzruszyłem ramionami i zacząłem smarować masłem bułkę. Z uwagą przysłuchiwałem się rozmowie rodziców.
- Kushina jutro niestety muszę wyjechać w delegację. Na ten czas Naruto będziesz musiał spać w gościnnym. - gdy skierował słowa w moją stronę, uniosłem brwi.
- Huh, dlaczego?
- Jesteś za ciężki dla Kushiny. Nie chcę, by się Twoja matka za dużo przemęczała.
- Ale mogę spać u Itachiego, a mama zrobi sobie babskie party. - mruknąłem i wgryzłem się w bułkę. Z ciekawością obserwowałem reakcje na ich twarzach.
- Naruto nie bądź nie mądry. Macie dzisiaj lekcje z matematyki? - czerwone brwi zmarszczyły się. Na ten widok przez moje ciało przebiegł dreszcz, lecz kiwnąłem głową z entuzjazmem, nie dając nic po sobie poznać.
- Oczywiście. Najpierw mamy z chłopakami próby, a potem lekcje.
- No dobrze. Tylko nie wracaj zbyt późno. - kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Szybko zjadłem śniadanie. Wypiłem kakao i spojrzałem na zegarek, który wskazywał za kwadrans dziesiąta. Odetchnąłem z ulgą. Odkąd poznałem Itachiego zdążyłem się przekonać, iż ceni punktualność. Rozparłem się na krześle i przymknąłem powieki. Po kilku minutach poczułem jak ktoś za mną siedzi. Otwarłem powieki i ujrzałem oliwkowe oczy, które dopiero teraz dostrzegłem dzięki promieniom słońca. Szeroko się uśmiechnąłem.
- Cześć Itachi!
- Cześć Naruto. Przysypiasz?
- Skądże. - energicznie pokręciłem głową, dalej się uśmiechając. Dodałem.
- Czekałem, aż będziesz.
- To miłe. Nie powiem, że nie. Połechtałeś moje ego. - kąciki ust nastolatka drgnęły, zaśmiałem się i o własnych siłach usiadłem na wózku. Wskazałem palcem na torbę gdzie była gitara, a w przedniej kieszonce miałem spakowane przedmioty do mojej jakże beznadziejnej edukacji. Gdy czarnowłosy wziął wskazany przeze mnie przedmiot, pożegnałem się z rodzicami i nie minęła chwila, jak znalazłem się na dworze. Przez moje ciało przeszedł zimny powiew wiatru. Zająłem swoje miejsce pasażera i zapiąłem pasy. Po chwili dołączył do mnie mój mentor. Bo chyba tak mogłem go nazwać skoro miał mi udzielać lekcji matematyki. Musiałem jednak z przykrością przyznać, że Ci Uchiha to jednak byli bystrzaki. A do tego przystojniaki. Zmarszczyłem nos i klepnąłem się dłonią w czoło. „O czym ja myślę?” szepnął cichy głosik w mojej głowie. Pokręciłem zdenerwowany głową i popatrzyłem przez okno.
- Co taki pochmurny jesteś Naruto?
- Matematyka i nasza lekcja. - mruknąłem z irytacją. Naprawdę byłem zły, że nawet we wakacje musiałem się uczyć. Matematyki, żeby to chociaż był inny przedmiot. Mniej znienawidzony, ale nie. Westchnąłem głośno i spojrzałem na rozbawioną twarz mojego towarzysza.
- Nie martw się. Nie będzie tak źle. Włączymy jakieś pornole, jakaś kawa, ciastka. I matematyka. - spojrzałem z przerażeniem na jego poważną twarz. Po chwili z jego ust wydobył się przyjemny dla ucha śmiech. Najwidoczniej zobaczył mój strach w oczach, bo w jego głosie usłyszałem nutkę przeprosin.
- Żartowałem. W zaufaniu powiem Ci, że nikt się na mnie nie skarżył. Najwidoczniej byłem taki seksowny i mój urok osobisty robił swoje na tych lekcjach. - słysząc go zaśmiałem się. Nie mogłem zrozumieć, jak ktoś taki jak on może mieć poczucie humoru. Jak ktoś taki jest inny z rodziny. Cała jego rodzina była poważna i arogancka. Nawet Sasuke, który jednak do końca nie był zepsuty. Potrafił być miły i kochany, ale raczej zachowywał powagę. Często w jego głosie brzmiała powaga nawet, jak się przekomarzaliśmy. Zagryzłem wargę i posłałem kierowcy uśmiech.
- Skromny to Ty Itachi nie jesteś.
- Skromność to moje drugie imię.
- Właśnie widzę. - mruknąłem z rozbawieniem i przeczesałem ponownie włosy. Były już trochę za długie. „Muszę je podciąć” przeszło mi przez myśl, lecz podobał mi się ten gest. Ponownie zerknąłem na chłopaka obok. Lubiłem go. Dzięki niemu tak boleśnie nie odczuwałem rozstania. I mogłem zapomnieć o wyścigach. O tym, że przez tak długi czas nawet nie dotknąłem kierownicy. Byłem mu wdzięczny. Spojrzałem przez okno.
- Itachi?
- Tak? - ciche mruknięcie spowodowało, że jeszcze bardziej byłem zażenowany swoją prośbą, lecz nie chciałem mamie sprawiać problemu. Pomimo że była jaka była to bardzo ją kochałem. Dlatego nie chciałem obarczać jej swoją osobą.
- Yhm... Czy mógłbym u Ciebie zanocować dzisiaj, gdyby była taka opcja?


Beta: Oliwia M.

4 komentarze:

  1. Dlaczego ja zawsze zapominam o tym, że Naruto ma ciemne włosy? Zawsze przypomina mi "(..)przeczesałem palcami moje czarne włosy" xdd.
    Ale kij z tym. Wiem, że wszystko w życiu nie zawsze jest takie kolorowe, ale ja chcem SasuNaru i ich długie i szczęśliwe życie rodem z bajki. Ogólnie to nie podobają mi się myśli Naruto o prawdopodobieństwie zakochania się w Itachim xd.
    Czekam na kolejne rozdziały. Być może w końcu doczekam się nagłego zwrotu akcji :D
    Rozdzialik fajny i zabawny. Idealny na późną noc, hehhe xd.
    Życzę dobrej nocy i masy pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Naruto się zakochał w Itachim? Omg, to by było super! Chrzanic Saske, ItaNaru 💗 Z niecierpliwością czekam na naxta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kce kolejny rozdział. Zakochałam się w tym opowiadaniu ♥
    ~Staszekchan

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniały rozdział, ale czyżby Naruto zakochiwał się w Itachim, Minato chce mu pomoc finansować pasje, cóż on rozumie, że i tak Naruto bedzie dalej się ścigał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń