piątek, 1 stycznia 2016

Demony przeszłości I






- Leż grzecznie i się nie wyrywaj, a nic Ci się nie stanie. - wrócił do swoich czynności. Wziął chłopczyka na ręce po czym położył go na ziemi. Odwrócił go na brzuch, a sam zaczął zdejmować dół. Kilka sekund później jego spodnie znajdowały się na ziemi, a on sam nachylał się nad Naruto. Włożył jeden palec, a potem następny do ciasnego otworu. W oczach Orochimaru pałała chęć zaspokojenia się jak i niecierpliwości. W końcu wyjął palce zastąpiając je swoim pokaźnym rozmiarów penisem. Krzyk jaki się rozniósł po kryjówce nikt nie mógł zapomnieć. Mężczyzna zaczął szybko i brutalnie poruszać się w środku blondyna. Nie zważał na jego krzyki i łzy.Wbił swoje palce w pośladki sześcioletniego dziecka. Drugą ręką przygwoździł go do podłoża.Poruszał się coraz szybciej i gwałtowniej. Po kilku minutach doszedł w chłopcu. Wyjął swoją męskość, oblizał usta. Kilkakrotnie uderzył swoją ofiarę gwałtu w plecy.
- Następnym razem bądź cicho. Nauczę Cię kilku sztuczek byś umiał mnie zaspokajać inaczej. - wstał, a następnie założył swoje spodnie. Nie zaszczycił nawet istotki zwiniętej w kłębek spojrzeniem. Zawołał wspólnika, a gdy ten się zjawił kazał wyprowadzić niebieskookiego do jego nowego mieszkania. Gdy życzenie zostało spełnione na białej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Było widać, że dawno tak dobrze się nie bawił. Nie zapowiadało się na szybkie zabicie ofiary, a co gorsza wręcz przeciwnie. Na wieloletnie eksperymenty oraz gwałty.


****

Minęło kilka lat. W tym czasie Naruto osiągnął 12 lat. 6 lat niewoli u szalonego shinobi. 6 lat udręki, które chłopak dzielnie znosił. Po jego twarzy można było poznać, iż pogodził się ze swoim losem. Jego brudna twarz nie wyrażała nadziei na żadną zmianę. Towarzysze w celi zmieniali się, lecz on pozostał. Poznawał coraz to więcej twarzy, tylko po to, by zniknęły po kilku dniach. Ciało chłopca zadrżało, gdy usłyszał hałas. Zwinął się w kulkę, a rękoma objął kolana, lecz zamiast kroków do jego uszów dotarły odgłosy walki. Na ciele młodego chłopca pojawiła się gęsia skórka. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Wycofał się w najdalszy kąt, żeby nikt go nie zauważył. Nie miał siły. Po dzisiejszych eksperymentach lorda Orochimaru Naruto miał dosyć.
Tymczasem trójka geninów i kilku joninów wdarło się do kryjówki wężowego sanina, którego tropili od lat. Nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Setki ciał leżących na polu walki. Szarowłosy mężczyzna szybko otrząsnął się z szoku i zaczął wydawać polecenia.
- Sakura, Sai i Sasuke. Wy idziecie ze mną. Poszukajmy pana Uzumakiego. O ile jeszcze żyje, chociaż wątpię by pan Jiraya się pomylił. Reszta niech przeszuka kryjówkę i wypuści więźniów. O ile jeszcze tacy się tutaj znajdują. Zrozumiano?
- Hai. - po tych słowach reszta joninów rozproszyła się. Dowódca tej misji spojrzał na swoich podopiecznych, a następnie ruszył przed siebie. Trójka dzieci spojrzała na siebie, a następnie ruszyła za swoim mistrzem. W oczach czarnowłosego chłopaka pojawił się sharingan. W końcu dotarli do rozwidlenia. Każde z nich rozdzieliło się i zaczęli biec w nieznanym dla nich kierunku. Sasuke skręcił w lewo. Po kilku minutach dotarł do lochów. Jego oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Zwolnił kroku i powoli zaczął przedzierać się naprzód. Widząc skuloną sylwetkę chłopak, podszedł tam i ukucnął. Spojrzał na małego, pobitego i wycieńczonego chłopczyka, który na oko mógł mieć z 6 lat.
- Chłopczyku widziałeś może Naruto? Taki blondynek o niebieskich oczach i blond czuprynie? Teraz mógłby mieć 12 lat... - z ust czarnowłosego wydobył się cichy szept. Zacisnął palce na prętach. Czekoladowe tęczówki spojrzały na przybysza z zaciekawieniem, jak i lękiem. Nie wiedział, co go czeka. Bał się, że jego prześladowca robi sobie z niego żarty. Że go ukaże, że wie.
- N-nie wiem... Proszę pana... - cicho wyjąkał zielonowłosy, po czym jeszcze bardziej się skulił w sobie. Uchiha cicho westchnął i spróbował ponownie.
- Słuchaj mały, to jest bardzo ważne. Wiem, że Ty wiesz, gdzie on się znajduje. Jeśli mi powiesz, uwolnię Cię i Twoją rodzinę.
- J-ja nie mam rodziców... Pan Orochimaru ich zabił... - z oczów sześcioletniego chłopca zaczęły płynąć łzy. Zirytowany Sasuke otworzył jednym ruchem drzwi od celi, w której był więziony nowo poznany. Wziął go w ramiona, po czym ruszył ponownie. Miał rozkaz. Nie mógł tracić czasu. Musiał znaleźć Uzumakiego. Z tego, co zdołał wywnioskować był on dalekim krewnym pani Senju. Nie mógł zawalić. Nie, kiedy los jego klanu spoczywa na nim i Itachim. Musieli udowodnić, że ich klan nie ma złych zamiarów. Już nie. Kąciki czarnookiego drgnęły w lekkim uśmiechu, słysząc słowa dzieciaka.
- Ten chłopiec... Naruto... On znajduje się... Do końca, w lewo i w prawo...
- Dziękuję. - szepnął starszy, po czym zaczął biec. Gdy w końcu znalazł się pod celą, poczuł poczucie pustki.
- Cholera. - przeklął czarnooki i postawił zielonowłosego na ziemi. Cela była pusta. Zacisnął ręce w pięści i uderzył w kraty. Aktywował ponownie sharingana. Naruto nieznacznie się poruszył. Wyczuwał wściekłość od przybysza. Bał się. Bał się, że kolejna osoba zrobi mu krzywdę. Mimo że zdążył się przyzwyczaić, to każda kolejna krzywda sprawiała mu ból i strach. Obawiał się nawet podniesienia ręki na niego. W końcu tyle razy był bity, że uniesiona ręka oznaczała tylko bicie. Blondyn skulił się jeszcze bardziej, lecz ten ruch nie umknął niesamowicie czerwonym oczom. Nie tracąc czasu shinobi wyważył drzwi i szybkim krokiem podszedł do skulonej postaci w rogu. Westchnął, widząc jego przestraszone oczy. „A więc to prawda?” przemknęło przez głowę przybysza.
- Ty jesteś Naruto? - powiedział cicho, aczkolwiek spokojnie chłopiec o onyksowych oczach. Kiwnięcie tego drugiego tylko potwierdziło przypuszczenia. Wyciągnął ku niemu rękę, lecz sylwetka dwunastolatka zadrżała.
- Spokojnie Naruto. Mam na imię Sasuke i nie chcę zrobić Ci krzywdy. Przybyłem Cię uratować.
- N-nie... Pan Orochimaru się wścieknie, jak stąd pójdę.
- Obiecuję Ci, że nic Ci nie zrobi...
- A-le... - do ich uszów dobiegł głos kroków. Zniecierpliwiony ninja przełożył Uzumakiego przez ramię i wyszedł z celi. Wziął na ręce drugiego i zaczął biec. Domyślał się, że tamci są wrogami. Musiał jak najszybciej się stąd wydostać. Wprowadził krewnego Senju w genjutsu by tamten się nie opierał. Coraz bardziej zły i poirytowany Sasuke szukał drogi ucieczki w tym jakże licznym korytarzu labiryntu. W końcu natrafił na znajomą mu osobę.
- Sakura.
- Sasuke.
- Gdzie jest Sai?
- Rozdzieliliśmy się. Miałam Cię poszukać. Musimy stąd uciekać. Za dużo ich.
- Właśnie mnie ścigają. - mruknął poirytowany chłopak i wznowił swój bieg razem z różowo włosom koleżanką z drużyną. W końcu po kilku minutach dotarli do miejsca, w którym rozdzielili się na początku. Dwójka geninów pognała do przodu. Po chwili wokół nich zaczął się roztaczać krajobraz przyrody, lecz oni nie zwalniali kroku. Mieli zadanie. Gdy ktoś odbije blondyna, ma nie bacząc na konsekwencje i towarzyszy wrócić z nim do wioski. Widział w zielonych tęczówkach pytanie, lecz teraz nie było na to czasu. Sakura kątem oka przyglądała się nieprzytomnemu chłopakowi. Była wstrząśnięta jego obrażeniami i jego wychudzoną sylwetką. Przez jej ciało przeszła wściekłość. Na Orochimaru i jego eksperymenty na ludziach. Nikt na to nie zasługiwał. Jego sylwetka wyglądała na zaszczutą, mimo że rysy jego twarzy złagodniały. Była medykiem i po prostu wiedziała takie rzeczy. Również zdawała sobie sprawę, że jej mistrzyni nie będzie z tego faktu zadowolona. Gorzej. Wyśle całą armię za jej byłym kolegą z drużyny. Gdy dotarli do pierwszych drzew, poczuli ulgę. Nie trwało to długo, ponieważ przed nimi pojawiło się czterech zamaskowanych mężczyzn. Zatrzymali się gwałtownie. Uchiha podał dziewczynie dwójkę chłopców, a sam przybrał bojową postawę. „Za wszelką cenę doprowadzę misję do końca”. Przemknęło chłopakowi przez głowę. Załapał lewą ręką kunaia i ruszył na pierwszego przeciwnika, lecz on uniknął ciosu i również zaatakował. Pozostała trójka nie czekając, ruszyła dalej na różowo włosom. Widząc to Sasuke stworzył trzy klony, które miały za zadanie ochraniać koleżankę, jak i więźniów. Wrócił do poprzedniej walki, lecz tym razem aktywował swoją klanową umiejętność. Młody chłopak miał właśnie zadać ostateczny cios, gdy namalowany tygrys rozszarpał swojego przeciwnika. Czarne oczy spojrzały w górę, gdzie znajdował się jego przyjaciel z drużyny. Sai. Usta chłopaka drgnęły, lecz nie miał czasu, by cieszyć się tym zwycięstwem, ponieważ została jeszcze dwójka przeciwników. Ruszył w stronę przeciwników rzucając przy tym shurikenami. Gdy jeden okazał się podmianą, szybko się obrócił i rzucił kunaia w czoło ninji dźwięku. Nie zwracając uwagi, zaatakował ostatniego. Gdy walka się zakończyła z ust Uchihy pociekła stróżka krwi. Spojrzał na swoich towarzyszy, ocierając wierzchem dłoni czerwoną ciecz.
- Jesteście cali?
- Hai.
- Sai, weź namaluj ptaka. Zwijamy się stąd.
- Dobrze. - szybkimi ruchami chłopak o białej cerze namalował orła, który po chwili został ożywiony. Trójka shinobi wskoczyła na niego, zabierając również chłopców, którzy byli nieprzytomni. Kompani popatrzyli się na siebie, a następnie na blondyna i zaczęli szeptać.
- To jest ten Naruto?
- Tak. - mruknął bez zainteresowania Sasuke jednak nie obdarzył nawet na chwilę spojrzeniem byłego więźnia.
- Jesteś pewien? - spytał z naciskiem Sai. Tak samo, jak Sasuke nienawidził zawalać misji.
- Przecież mówię, że tak. Aż dziwne, że on żyje. Po tak długim czasie w niewoli u tego psychopaty.
- Sasuke nie traktuj go tak przedmiotowo. Widziałeś na jego ciele siniaki?
- Jakie siniaki? - czarne oczy spojrzały na dziewczynę z zainteresowaniem. Na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, lecz z powagą zaczęła mówić.
- Gdy walczyłeś, mogłam mu się uważnie przyjrzeć. Ma wiele małych blizn. Gdzieniegdzie prześwitują siniaki. A jego żyły? Nabrzmiałe i wszędzie pokute. Sasuke... On nie miał łatwo... Ja nie wiem, czy pani Tsunade uda się go „naprawić".
-Naprawić ? Co masz na myśli Sakura? - cichy głos Saia spowodował, że zielone tęczówki skupiły na nim swój wzrok.
- Nie zauważyliście, jaki on jest zaszczuty? Posiniaczony? To oznacza, że psychicznie jest zepsuty... On... Był bity, zastraszany... Takim osobą nie jest łatwo w życiu... Zaufać, a co dopiero przestać się bać... Trzeba dużo cierpliwości, uwagi i miłości... Sami wiecie, że piąta jest porywczą osobą... Ja sama nie wiem, czy on się jej nie przestraszy... - cicho westchnęła dziewczyna i zacisnęła palce na skrawku swojej różowej bluzki. Dwie pary oczu, które uważnie się w nią wpatrywały. Oboje koledzy z jej drużyny spuścili wzrok i zapatrzyli się w horyzont. Pierwszy odezwał się Sasuke.
- Masz rację, ale „naprawimy” go. Nie po to tyle lat tropiłem Orochimaru by nasza misja okazała się niepowodzeniem. Nie możemy teraz zrezygnować, odpuścić.
- Tak się zastanawiam Sakura... Mówiłaś o cierpliwości, łagodności... Może poprosimy Hinatę by się nim opiekowała? By u nich na razie zamieszkał? Bo nasza hokage mogła dobudować sobie pokój dla Naruto...
- Świetny pomysł Sai. Tylko... Przedstaw to pani Tsunade. Raczej nie będzie zadowolona. - Uchiha przysłuchiwał się wymianie zdań towarzyszy, lecz kątem oka wpatrywał się w wychudzoną twarz blondyna. Jego opalona twarz kontrastowała ze szczupłą sylwetką. Pamiętał cały czas spojrzenie nieziemsko niebieskich tęczówek. Ten strach i ból malujący się w jego oczach. Mimo że widział tyle rzeczy w całym swoim życiu, nie mógł uwierzyć, że tak można traktować człowieka. Że można go zastraszyć do takiego stanu. W końcu onyksowe oczy odwróciły się od wynędzniałego ciała i pozostałą drogę wpatrywał się przed siebie.


****

- Naruto, kochanie chodź do mamy. - czerwonowłosa kobieta przykucnęła i wyciągnęła dłonie ku małemu dziecku. Na twarzy Naruto pojawił się szeroki uśmiech. Pobiegł w kierunku swojej mamy ze śmiechem. Gdy znalazł się w dobrze znanych mu ramionach, mocno przytulił się, a ramiona zacieśniły uścisk, obejmując jego drobne ciałko. Kushina zaczęła cicho szeptać do uszu chłopczyka. Przeczuwała złe rzeczy i chciała uchronić w jakiś sposób syna. Przestrzec go.
- Naruto pamiętaj, że oboje z ojcem Cię kochamy. Jesteś dla nas ważny. Wiem jak ciężko idzie Ci kontrola nad lisem, ale wierzymy w Ciebie synku. Nie pozwól sobie nikomu go oddać. On Cię ochroni w przyszłości. Wierzymy w to razem z Minato. Nie poddawaj się synku i ćwicz dalej.
- Dobrze mamusiu. Ja też was kocham. - słysząc to, kobieta uśmiechnęła się, lecz z jej oczu popłynęły stróżki łez. Była dumna ze swojego syna, który się nigdy nie poddawał. Przeczesała palcami blond czuprynę swojego dziecka. Uniosła chłopczyka, a ten cicho się zaśmiał.
- Mamo mogę te ciasteczka, które rano upiekłaś?
- Nie miałeś ćwiczyć? - mimo nagany w głosie kobiety z jej ust wydobył się donośny śmiech. Posadziła prawie sześcioletnie dziecko na krześle, a sama podeszła do szafki wiszącej na ścianie i wyciągnęła blaszane pudełeczko. Wyciągnęła kilka i podała je niebieskookiemu.
- Proszę Naruto.
- Mamo?
- Tak synku?
- Dlaczego tata jest tak rzadko w domu? Tęsknię za nim.
- Wiem kochanie. Tata ma do zrobienia pewną rzecz. Niedługo wróci do nas.
- On nas jeszcze kocha? - usta blondynka wykrzywiły się w podkówkę. Czerwonowłosa kobieta położyła dłoń na policzku dziecka. Szeroko się uśmiechnęła.
- Oczywiście Naruto. On to robi dla nas. Chce nas chronić. Bo nas kocha skarbie. Miłość jest bardzo skomplikowana, lecz jest jedną z najpiękniejszych rzeczy. Pamiętaj o tym. Gdy sam będziesz zakochany, zrozumiesz to. A teraz jedz kochanie ciasteczko. Niedługo wychodzimy. Musisz poćwiczyć.
- Dobrze mamo.


****

- Naruto, Naruto, Naruto... - gdzieś w podświadomości blondyna majaczyło się ciche wołanie. Jego imię. Chłopak ten tak bardzo chciał otworzyć oczy. Przekonać się, że to nie jest sen. Że znowu ma kochającą mamę. I kochającego ojca, lecz po chwili brutalnie sobie uświadomił, że oni nie żyją. Serce blondyna na jedną krótką chwilę się zatrzymało. Bał się, co zobaczy, jak otworzy oczy. Ostatnie co zapamiętał to czarnowłosego chłopaka, który chciał go uratować. Nie wiedział czemu. Pamiętał, jak przez jedną krótką chwilę poczuł wdzięczność, lecz strach zwyciężył. Chwycił go za gardło niczym wąż i zaczął go dusić.
Kilka joninów wpatrywało się w śpiącą twarz Uzumakiego. Zmarszczone brwi blondynki wskazywały na głębokie poirytowanie, a w jej oczach widoczne było zmartwienie. Po chwili jej orzechowe oczy utkwiły w młodszym z braci znakomitego rodu.
- Sasuke co Ty mu zrobiłeś?
- Nic. Wprowadziłem go na początek do świata iluzji. Później anulowałem technikę. Najwidoczniej zasnął. - ramiona czarnowłosego uniosły się do góry w geście poirytowania. Utkwił wzrok w ścianie. Miał ochotę stąd iść. Nie interesował go ten chłopak, który wyglądał jak kupa nieszczęścia.
- Mogę już iść?
- Sasuke. - zaskoczona trójka odwróciła się do tyłu. Widząc swojego nauczyciela, na ich twarzach pojawiła się ulga, lecz szybko minęła u jednego z nich i ponownie pojawiła się obojętność.
- Przecież nic mu się nie stanie, jak mnie nie będzie. Za godzinę mam spotkanie klanowe i nie mogę się na nie spóźnić. Pani wybaczy. - mówiąc to, zaczął formować pieczęcie i już po sekundzie zniknął w białym obłoku. Z ust różowowłosej dziewczyny wydobyło się głośne westchnięcie.
- On się tak na co dzień zachowuje? - spytała blondwłosa kobieta, nie przerywając badania wnuka. Nikt jeszcze o tym nie wiedział. I wolała, żeby tak na razie pozostało.
- Nie, na co dzień się tak nie zachowuje. Zaczął tak, odkąd zobaczył tego chłopca. Naruto.
- Interesujące. - mruknęła do siebie blondynka. Spojrzała się na nowo przybyłego mężczyznę.
- Mógłbyś zasłonić parawanem obie strony łóżka? Muszę coś sprawdzić. Sakura jakbym mogła Cię prosić, idź już. Macie wolne do końca tygodnia. Należy wam się odpoczynek po tak ciężkiej misji.
- Hai. - po tych słowach dziewczyna pogrążona w rozmyślaniach ruszyła ku drzwiom. Nigdy jeszcze nie widziała tak zmartwionej mistrzyni. Widziała, jak tamta ledwo powstrzymuje gniew. Zastanawiała się, o co chodzi. Co takiego zobaczyła Tsunade. Dziewczyna lekko zagryzła dolną wargę i ruszyła wzdłuż korytarza szpitalnego.
- Co panią tak niepokoi?
- Pieczęć. Coś jest do niej dodane. Sprowadzisz Jiraye? - spojrzała się na szarowłosego mężczyznę i zsunęła z chłopaka koszulkę. Widząc liczne blizny na jego ciele, z ust kobiety wydobył się cichy okrzyk zdumienia, jak i przerażenia. Nie była przygotowana na to, co zobaczy. Na to, co mógł zrobić jej wnukowi były przyjaciel. Obróciła dwunastolatka na plecy i zaczęła je uważnie oglądać. Delikatne blizny, które nie miały prawa zniknąć. Blednące siniaki. Ślady po ukłuciach igły. Jej wzrok spoczął na skrawku pośladka, który był odsłonięty. Było na nim widać ledwo widoczny siniak. Na ten widok Tsunade Senju zakryła dłoniami usta i cicho krzyknęła. Zatoczyła się i przy pomocy Hatake usiadła na krześle. Z jej oczów zaczęły skapywać łzy.
- Zabiję tego bydlaka gołymi rękoma. - wyszeptała przez łzy. W jej oczach majaczyło poczucie winy. Była wściekła na siebie, że nie ochroniła ani syna wraz z jego żoną, ani swojego wnuka. Że odnalazła go dopiero teraz. Zaczęło do niej coraz bardziej docierać, jaki horror musiał przeżyć Naruto. Że on jej nie zna. Że może się jej bać. Po kilku minutach cichego łkania kobieta otarła wierzchem dłoni łzy i spojrzała z determinacją na Kakashiego, lecz on zdołał rozgryźć wszystko w ciągu kilku minut.
- To Twój wnuk prawda czcigodna?
- Zgadza się. A teraz proszę... Znajdź mojego męża i sprowadź go.
- Tak jest. - mężczyzna skinął głową i po chwili już go nie było. Poirytowana blondynka przeczesała palcami włosy, które odgarnęła do tyłu. Miała ochotę coś rozwalić, ale z tego, co się dowiedziała od swojej podopiecznej, dwunastolatek wyglądał na zaszczutego i panicznie się bał. Ona sama nie należała do osób spokojnych, toteż ciężko jej było się kontrolować. I faktycznie będzie musiał znaleźć dla niego dom tymczasowy, póki z Jirayą nie dobudują pokoju. Frustrację kobiety przerwał przyjemny dla ucha głos.
- Witaj Tsunade. Podobno mnie szukałaś.
- Witaj Jiraya. To prawda. Podejdź tutaj.
- To znaczy, że dostanę buziaka?
- Oh nie wygłupiaj się, tylko podejdź tutaj. - warknęła kobieta. Widząc powagę w oczach swojej żony, mężczyzna natychmiast się zreflektował i wykonał polecenie. Gdy podszedł, jego oczom ukazał się śpiący chrześniak. Nie udało mu się ukryć zaskoczenia. Nawet nie próbował. Po chwili ciszy wyjąkał.
- T-to Naruto? Znalazłaś go?
- Tak. Przypatrz się jego pieczęci. - szepnęła cicho orzechowooka. Białowłosy zrobił to bez mrugnięcia okiem, lecz szybko jego czoło się zmarszczyło.
- Dodane znaki. - mruknął i przejechał palcem po brzuchu chłopczyka.
- Możesz je zniszczyć nie naruszając pieczęci wiążącej Naruto z demonem?
- Oczywiście. Pewnie Orochimaru maczał w tym palce. - Jiraya pokręcił zdegustowany głową. W jego palcach zaczęły pojawiać się małe płomyki chakry. Po chwili przyłożył je do obcych pieczęci. Gdy to zrobił, zniknęły. Na twarzy dwójki dorosłych pojawił się nikły uśmiech, lecz szybko zniknął on z twarzy kobiety.
- On na nim eksperymentował, rozumiesz? Na małym dziecku! W dodatku go gwałcił. - załkała kobieta. Mężczyzna objął ją ramionami i mocno do siebie przytulił. Nie wiedział co powiedzieć. Przed laty zaufał Orochimaru. Miał okazję go zabić, lecz uwierzył w jego bajki. A teraz jego krewny leży pokaleczony psychicznie i fizycznie. Przez niego.
- A jak psychicznie z nim? - wyszeptał cicho.
- Nie wiem. Jeszcze się nie obudził. Z tego, co mi Sakura mówiła panicznie się boi. Nie można unosić przy nim ręki. Krzyczeć czy się denerwować. Musimy mu chwilowo jakieś lokum znaleźć ze spokojnymi lokatorami. Co powiesz na Hyuuga? - mruknęła zrezygnowana Senju i spojrzała ponad ramieniem mężczyzny.
- To dobrzy ludzie. Masz rację. Porozmawiam z nimi.

Beta: Oliwia M.

6 komentarzy:

  1. Gdybym tylko żyła w tym uniwersum, natychmiast szłabym za*ebać gnoja... Notka jak zwykle niesamowita i trzymająca w napięciu. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tej historii, ale teraz nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Pisz dalej!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Najbardziej w wczorajszych komentarzy ucieszyła mnie Twoja opinia. Bardzo się cieszę, że jednak jakoś zdołałam Cię przekonać do nowego opowiadania oraz mam nadzieję, że następne opowiadania będą podobały Ci się w równym stopniu jak to. Spokojnie, 2 część już czeka : P

      Usuń
  2. Pomimo że nie lubię yaoi to zaciekaiwłaś mnie notką ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    uff, Naruto został odbity, jest zastraszony... Orochimaru ro bym zaje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    ok, rozdział bardzo mi się spodobał, Naruto został uratowany, jest zastraszony, mam nadzieję, że Orochimaru dostanie za to, to na co zasłużył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    swietnie, ok, rozdział mi się spodobał, nasz Naruto został uratowany, jest zastraszony, mam nadzieję, że Orochimaru dostanie za to, to na co zasłużył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń