środa, 10 lutego 2016

NaruSasu: Nieuleczalny przypadek.







Dobry wieczór. Zapraszam na króciutkiego one shota na odmóżdżenie się po ciężkim dniu w szkole jak i następnym. Mam nadzieję, że nikogo nie rozczaruje, a całość się będzie przyjemnie czytać. Zapraszam oraz mile widziane są wasze komentarze. W piątek przypominam, że będzie następny rozdział szkoły.





- Dzień dobry Naruto.
- Dzień dobry pani Tsunade.
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Chyba dobrze, lecz bywają takie dni, że coś rozrywa mnie od środka. Na przykład wczoraj się tak czułem.
- Czy miało to jakikolwiek związek z Sasuke? Z waszym rozstaniem?
- Tak.
- Opowiesz mi o tym Naruto? Powiesz jak się wtedy czułeś?
- Dobrze... Siedziałem na parapecie z kubkiem gorącej herbaty. Cytrynowej - mojej ulubionej. Siedziałem przy otwartym oknie a zimne powietrze przyjemnie łaskotało moje rozgrzane ciało. Na niebie były gwiazdy. Mnóstwo gwiazd. I wtedy dostrzegłem jedną, świecącą mocniej od pozostałych. Moją i Sasuke.
- I co się wtedy stało?
- Wtedy właśnie pomyślałem o nim. Poczułem jak moje ciało przepełnia niewyobrażalny ból. Jakby ktoś wbijał tysiące maleńkich igieł w moje ciało. Oczy zaczęły mnie piec. Nie spodziewałem się takiej reakcji mojego ciała. Przecież minęło tyle czasu. Całe trzy lata. A ja? Ja dalej reaguje jak wtedy, kiedy powiedział mi, że z nami koniec. Wiedziałem, że jest cholernym egoistą, dupkiem zapatrzonym w siebie i swojego starszego brata, Itachiego. Jednak cieszyło mnie, a raczej satysfakcjonowało to, że zwrócił na mnie uwagę. Na takiego nijakiego chłopaka jakim jestem. Dlatego tryskałem euforią, gdy byliśmy razem. Wiele mogłem zarzucić Sasuke. Lecz nie to, że był fałszywy. Jego uczucia zawsze były szczere. Nawet jeśli reszta robiła wszystko, by się przypodobać innym, on nie. On był sobą. I to właśnie w nim pokochałem.
Lecz tamtego dnia znienawidziłem tą jego szczerość. Szczerość do bólu. Czasami się zastanawiam czy nie wolałbym, żeby mnie oszukiwał. Chyba by mniej bolało - zaśmiałem się gorzko i spojrzałem na starszą blondynkę, która od trzech lat była moim psychologiem. Zgarbiłem się i po chwili milczenia zacząłem kontynuować.
- Więc, ah tak, miałem mówić, co czułem wtedy... Po chwili tego bólu poczułem złość. Złość na samego siebie. Przecież mogłem być bardziej idealny, nie być takim bałaganiarzem, mogłem się nauczyć gotować... Mogłem tak wiele, a nie zrobiłem niczego. Niczego czym mógłbym zatrzymać tego drania. Po prostu stałem i płakałem. Po moich policzkach płynęły łzy, lecz zimny wiatr je osuszał. Potem... Potem przed oczyma stanęły mi wspomnienia. Uchihy całującego mnie w czoło, trzymającego moją rękę, uśmiechającego się do mnie. Sasuke jedzący gofry. Wspólne spotkania za miasto. Jego mówiącego "Kocham Cię.". Te wszystkie wspaniałe chwile, które razem spędziliśmy. Czułem się wspaniale. Przez chwilę przy tym oknie poczułem szczęście, przyjemne ciepło w okolicach serca, ale już po chwili moje ciało zdrętwiało. Bo w końcu uświadomiłem sobie, że jego nie ma. Nie mogę zadzwonić, powiedzieć jak bardzo tęsknie. On był kimś,  proszę pani, za kogo oddałbym życie, gdyby było trzeba. A teraz? Jestem dla niego nikim. Jednym z wielu. Maskotką? Sam nie wiem.
- A jaki był sam Sasuke?
- Sasuke? Był cholernym dupkiem, jak już wspomniałem wcześniej. Egoistą, który nie patrzy na uczucia innych, a zarazem na nie patrzy. Nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu tak było. Potrafił jednym słowem sprawić, że się uśmiechałem. Był spostrzegawczy jak mało kto. Potrafił rozgryźć każdego. Nie dało się nic przed nim ukryć. Okrywał go mrok, lecz ta ciemność z czasem znikała, ustępując miejsca jasnej aurze. Jego onyksowe tęczówki pilnie obserwowały świat i wyciągały wnioski. Potrafił być czuły i opiekuńczy. Heh, nawet ja się tego po nim nie spodziewałem. Nie wyglądał na takiego. Raczej na zimnego drania. Tak na początku myślałem... Co ja bym jeszcze mógł o nim powiedzieć? Umie gotować, nawet bardzo dobrze. Lekkoduch, którego nie obchodzi zdanie innych ludzi.
- Dobrze Naruto. Na dzisiaj koniec naszej sesji. Spotkamy się jutro dobrze?
- Tak jest pani Senju. Ehm, mogę o coś spytać?
- Oczywiście. Od tego tutaj jestem.
- Ile miała pani przypadków nieuleczalnej miłości?
- Koło sześćdziesięciu osób.
- A ilu z nich pani wyleczyła?
- Niestety żadnego.
- Myśli pani, że mam szanse się wyleczyć? Z niego?
- Zawsze jest szansa Naruto. Zależy od Ciebie czy będziesz chciał zamknąć rozdział. A Ty malutkimi kroczkami to robisz.
- Dziękuję. Do zobaczenia jutro.

Beta: Ania G.

5 komentarzy:

  1. Jest okej. Smialo moglas rozbudowac watek dalszej terapii, moze zakonczonej sukcesem lub nie. Przez to przerwanie zostaje niedosyt. No i powstaje pytanie z samego poczatku, co z Sasu? Odszedl do innego? Moze wyjechal? Albo co gorsza.. Zabil sie? Yaaaah. Glowa mnie boli od tych pytan. No nic, czekam na kolejna szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :) zapraszam do siebie,oraz mam prośbę..podasz tytuły piosenek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) Wiesz co chyba gdzieś w czacie mam linki do tych piosenek. Musiałabyś poszukać :)

      Usuń
  3. Mmmm czuje dosłownie niedosyt... ja z chęcią bym rozwinęła ten wątek.
    Co się stało z Sasuke? D,aczego naruto się poddal, przecież naruto jest nieustepliwy z charakteru...
    Pozdrawiam Shizu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, myślałam by kiedyś dodać kontynuacje tego szocika w wolnej chwili, ale na razie mi nie po drodze ;/

      Usuń