- Zatroszczyłam się o to, by Twoje szare komórki zaczęły
myśleć. Śniadanie już na Ciebie czeka. Chodź, pomogę Ci zejść. - westchnąłem
zrezygnowany i pozwoliłem mamie na zniesienie mnie, chociaż zastanawiałem się
jak to możliwe. Niewiele myśląc, gdy znalazłem się w kuchni, zacząłem łapczywie
pochłaniać jajecznice z chlebem, co jakiś czas popijając to kawą. Oblizałem
usta i odsunąłem od siebie pusty talerz. Czułem się syty i pełen. Pomasowałem dłonią
mój napuchnięty brzuch, a z twarzy nie znikał uśmiech.
- Dziękuję mamo. Śniadanie było przepyszne.
- Nie podlizuj się tak Naruto. Dzisiaj jadę do Mikoto.
Dopiero jutro przyjadę więc muszę porozmawiać z Itachim czy by Cię na jeden
dzień nie zabrał do siebie.
- Ale mamo. Jestem prawie dorosły.
- Właśnie, prawie. Poza tym synku Ciebie samego zostawić nie
można, bo już pakujesz się w kłopoty. Gdyby Konan nie wyjechała, to bym ją
poprosiła, żeby miała na Ciebie oko, ale tak niestety został mi tylko Itachi.
Więc proszę, zachowuj się dobrze.
- Oj mamo no. - jęknąłem zażenowany i podrapałem się po
potylicy. Jeszcze nie wiedziałem, co ta kobieta knuła, lecz zamierzałem się
tego dowiedzieć. Widziałem to jej przebiegłe spojrzenie. Wydąłem policzki,
które teraz wyglądały jak dwa małe baloniki. Widząc to, moja rodzicielka
uśmiechnęła się i ucałowała moje czoło. W milczeniu obserwowałem, jak szykuje
się do wyjścia. Nie miałem zamiaru się odzywać. W głębi duszy miałem nadzieję,
że nagle dostanę jakiegokolwiek olśnienia. Westchnąłem i wyjąłem telefon z
kieszeni. Wszedłem w sms'y, wybrałem kontakt i zacząłem stukać w szybkę.
Naruto:
„Hej Nejli. Dotarłeś do domu? Martwię się”.
Chwilę wpatrywałem się w jej treść, nie bardzo wiedząc, czy
to właściwe, lecz szybko kliknąłem „wyślij” nim moja odwaga do końca zniknie.
Jeszcze moment bawiłem się telefonem, lecz ostatecznie odłożyłem go na blat
kuchenny, ponieważ usłyszałem odgłos silnika z dworu.
- Itachi chyba przyjechał mamo.
- Słyszałam. Idę otworzyć, a ty siedź mi tutaj grzecznie. -
pomachała mi przed nosem palcem przez co roześmiałem się.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram! - pokazałem jej język na
co Kushina pokręciła z dezaprobatą głową i ruszyła w stronę przedsionka.
Nerwowo zacząłem stukać palcami o brązowy blat. Po niecałej minucie kobieta
zjawiła się wraz z młodym chłopakiem. Posłałem w ich kierunku uśmiech lecz
szybko znikł po słowach Itachiego.
- Oczywiście. Zaopiekuję się Naruto. Niech się pani nie
martwi.
- Oh Itachi. Tyle razy ci powtarzałam byś nie mówił do mnie
per pani tylko Kushina.
- Wybacz Kushino. - lekko się uśmiechnął, by po chwili jego
wzrok spoczął na mnie. Wzruszyłem obojętnie ramionami. Sam nie wiedziałem czemu
od wczoraj zachowywałem się przy nim nieswojo.
- Naruto spakuję Ci kilka twoich rzeczy i możecie jechać. A
zapomniałabym Itachi. Dam Ci pieniądze na ramen. Naruto potrafi zjeść naprawdę
niewiarygodne ilości tego świństwa.
- Mamo! - warknąłem ostrzegawczo na co kobieta uśmiechnęła
się i zniknęła za drzwiami kuchni. Westchnąłem i wbiłem spojrzenie w starszego
Uchihe.
- Dzisiaj czeka nas mała wycieczka z Nagato. Co ty na to? -
uniosłem zaciekawiony brew ponieważ nie spodziewałem się po nim czegoś takiego.
W ogóle nie spodziewałem się niczego z jego strony toteż moja twarz pewnie
wyrażała nieme zaskoczenie. Z ust brązowowłosego wydobył się cichy śmiech.
- Nie patrz się tak na mnie Naruto. Nauka naprawdę nie jest
całym światem. A nie chce Cie wykończył matmą przed rozpoczęciem roku
szkolnego.
- Rozumiem, że to cisza przed burzą. - burknąłem z
niezadowoleniem, zmierzwiłem dłonią swoje już prawie naturalne włosy. Teraz
miałem ombre z czego moja mama się śmiała. "Wredna kobieta." - przeszło mi przez myśl, wzruszyłem
ramionami i utkwiłem wzrok w pojawiającą się osobę. Odebrałem od niej torbę i
rozejrzałem się bezradnie po pomieszczeniu. Nie wiedziałem jak jeszcze
zmieszczę na kolana gitare z pokrowcem. Itachi jakby czytając w moich myślach
uśmiechnął się i założył na plecy wspomniany przedmiot.
- To my się będziemy zbierać. Baw się dobrze Kushino.
- Dziękuję Itachi. Tylko opiekuj się dobrze moim synkiem.
- Mamo nie mam ośmiu lat! Dam sobie radę. - prychnąłem lecz
nie powiem by jej zainteresowanie i troska mi nie pochlebiały. Wręcz
przeciwnie, ale przecież nie chciałem przy gościu wyjść na maminsynka. Bo tak
to wyglądało w moim mniemaniu. Nachyliłem się w jej stronę i musnąłem wargami
jej ciepły policzek.
- Do zobaczenia mamo jutro. Baw się dobrze i bądź grzeczna z
panią Mikoto. - widząc jej morderczy wzrok odsunąłem się natychmiast i zacząłem
z lekką wprawą napędzać wózek rękoma. Gdy w końcu znalazłem się na zewnątrz
odetchnąłem rześkim powietrzem.
- Dobrze się czujesz Naruto?
- Tak, spokojnie Itachi. A i naprawdę przepraszam za
wczoraj. Niefortunnie to wyszło.
- Nie szkodzi. - na twarzy młodzieńca pojawił się lekki
uśmiech który tak mi się podobał. Podobał? Serio czyżby starszy z Uchihów mi
się spodobał, że tak mówiłem? Prychnąłem pod nosem i wpakowałem się bez
większego problemu na siedzenie. Zgiąłem zdrową nogę by tej w gipsie zrobić
więcej miejsca. Zapiąłem pasy i poczekałem, aż mój nauczyciel znajdzie się za
kierownicą. Spojrzałem na niego. Czarna brew uniosła się ku górze.
- Zdążymy z matmą, próbą, a potem tą całą wycieczką?
- Nie wierzysz w Uchiha? - słysząc to zaśmiałem się. Kiedyś
podobnie mi powiedział Sasuke. Pokręciłem głową przez co na bladej twarzy
pojawił się łobuzerki uśmiech? Chyba tak mogłem nazwać wyraz twarzy łasicy. Był
inny niż ten którymi zazwyczaj mnie obdarzał. I chyba nie byłem z tego zadowolony
,bo nie potrafiłem go rozszyfrować. A jak tak było to nie zapowiadało się nic
dobrego. Niedbale wzruszyłem ramionami i zająłem się widokami za oknem.
- Pytałeś mnie ostatnio o to, czemu nikogo nie mam - na te
słowa od razu się od wróciłem. Nie spodziewałem się takiego tematu, że w ogóle
go poruszy. A tym bardziej, że wróci do naszej rozmowy sprzed kilkunastu dni.
Spojrzałem z zaciekawieniem na twarz. Twarz pełną emocji. Tak inną jaką
widywałem dotychczas. Bo może być coś bardziej ekscytującego niż widzieć emocje
na twarzy która dotąd ich nie okazywała? Jak dla mnie nie dlatego w skupieniu
obserwowałem gre emocji.
- Widzisz Naruto... Ja już komuś oddałem swoje serce. Nawet
nie wiem czy ta osoba zdaje sobie z tego sprawę, że je ma, że może je jednym
słowem zranić. Pozwolić mu się wykrwawić lub rosnąć w siłe. Ta osoba nawet nie
wie jaką ma władzę nad moim sercem, jest nieświadoma własnej siły. Nie wie, że
może zasiać w moim sercu chaos, lub raj. - po tych słowach oliwkooki zamilkł i
skupił wzrok na drodze. A ja? Zszokowany siedziałem jak ten matoł i wpatrywałem
się w kierowcę z otwartą buzią. Gdy to sobie uświadomiłem natychmiast zamknąłem
usta. Zagryzłem nerwowo wargę. Miałem tysiące pytań. Po zastanowieniu zadałem
jedno. Najbardziej nurtujące.
- W takim razie Itachi czemu nie powiesz tej osobie o tym
jakim darzysz ją uczuciem? - gdy tak nie odpowiadał straciłem nadzieję na
jakąkolwiek odpowiedź. Nawet się nie łudziłem. Odwróciłem twarz w boczne okno.
- Dlatego, że ta osoba jeszcze żyje przeszłością. Wydaje mi
się, że dalej kocha osobę która odeszła i już nie wróci. Ta osoba łudzi się.
Tak mi się wydaje. Chyba nie jest gotowa na nowy związek... A co najważniejsze
ta osoba mnie nie kocha. - widząc na jego twarzy smutny uśmiech miałem ochotę
go przytulić. Było mi go tak bardzo szkoda. W końcu Itachi był wspaniałą osobą.
I zasługiwał na kogoś dobrego. Zacisnąłem pięść. Byłem zły na tego ktosia. Jak
mógł nie zauważył jakim uczuciem darzy go Uchiha. I kochać jakiegoś dupka który
odszedł. Zmarszczyłem brwi.
- Znam chociaż tą osobę?
- Tak... Nawet bardzo dobrze. - przekrzywiłem głowę,
uniosłem brwi ku górze. Znałem? I to bardzo dobrze? Coś mi tu nie grało. No bo
on nie znał moich przyjaciół, a z jego paczki raczej nie znałem nikogo zbyt
dobrze. No może poza Nagato którego chcąc nie chcąc znałem nawet dobrze.
Niepewnie spytałem.
- Chodzi o Nagato?
- Wierz mi Naruto chciałbym by to był Nagato. - silnik
zgasł. Nim się spostrzegłem byliśmy pod dobrze mi już znanym domem, odpiąłem
pasy i zerknąłem na Uchihe nic nie rozumiejącym wzrokiem. Bo przecież to nie
mogłem być ja, prawda? No bo u licha jak to by było możliwe? Byłem z jego
bratem którego poniekąd skrzywdziłem, a teraz kocha mnie jego brat? Pokręciłem
zażenowany głową chcąc odgonić nieprawdopodobne myśli. Lękliwie lecz z dozą
ciekawości spytałem.
- A więc kto?
- Nie ważne Naruto. Może kiedyś się dowiesz. A teraz
zbieramy się bo nie zdążymy zrobić materiału który na dzisiaj zaplanowałem
przed przyjściem zespołu. - kiwnąłem
głową i poczekałem, aż dwudziestokilkulatek pomoże mi wsiąść na wózek.
Zaczynałem się powoli przyzwyczajać do tego stanu rzeczy. Lecz na moje
szczęście już za 4 dni mogłem być wolny i nikt nie będzie mnie niańczył.
Uśmiechnąłem się na samą myśl, że w końcu dotknę samochód, kierownicy. Gdy
znalazłem się w dobrze znanym mi pomieszczeniu odłożyłem torbę z ciuchami i bóg
jeden wie czym jeszcze w przedsionku i dałem się pokierować do salonu.
Odebrałem od brązowowłosego pokrowiec z gitarą, wyjąłem z niego książkę, zeszyt
i długopis po czym położyłem je na stoliczku.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia?
- Kawę i jakieś kanapki jak możesz, a ja w tym czasie
policzę następny rozdział. Dobrze? - Uchiha kiwnął głową i wyszedł z salonu
zostawiając mnie samego. Niechętnie otwarłem repetytorium maturzysty. O tak,
Itachi stwierdził, że będę liczył zadania od przodu. Pewnie stwierdzą w szkole,
że jestem jakimś pieprzonym kujonem, a Ebisu, że ściągam i będę skazany na
siedzenie w pierwszej ławce z jakąś idiotką. Zmiąłem przekleństwo w ustach i
zacząłem liczyć pierwsze zadanie. Będąc pochłonięty zupełnie obliczeniami nawet
nie spostrzegłem, gdy w pokoju zjawił się właściciel. Stał oparty o framugę
drzwi i obserwował mnie. A ja nieświadomy z wywieszonym językiem męczyłem się
nad pierwiastkami i ułamkami. A w dodatku nie mogłem używać kalkulatora. Jakby
ze mnie był jakiś pieprzony matematyk. Jak ja się czasami gubiłem w mnożeniu i
dzieleniu. Ale jego to nie interesowało. Warknąłem coś pod nosem.
- Jak Ci idzie? - zaskoczony drgnąłem i odchyliłem się.
Spojrzałem na wyprostowaną sylwetkę mężczyzny który kierował się w moją stronę
z tacą kanapek i parującego kubka kawy. Uśmiechnąłem się i odsunąłem od siebie
znienawidzony przedmiot. Gdy postawił przede mną tackę podziękowałem, wziąłem
jedną kanapkę i wgryzłem się w nią.
- Chyba dobrze. Sam spójrz. - przysunąłem w jego stronę
zeszyt, a sam do reszty zająłem się przygotowanym śniadaniem? A może obiadem?
Nie ważne, ważne, że mogłem zaspokoić głód który we mnie narastał. Itachi w
milczeniu sprawdzał moje wysiłki niekiedy kiwając głową. Gdy skończył spojrzał
na mnie z lekko uniesionymi kącikami ust po czym poczochrał moje włosy.
- Nauki nie idą w las. 0 błędów. Bardzo dobrze. Kończ
jedzenie kanapek i lecimy dalej z materiałem. Jak to opanujesz będziesz miał
spokój z profesorem Ebisu. - na te słowa
na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Już widziałem oczyma duszy ten
głupi wyraz twarzy matematyka. Teraz z podwójnym entuzjazmem wziąłem zeszyt od
Uchihy i zacząłem pisać kolejne zadania.
****
Odetchnąłem i otarłem wierzchem dłoni czoło. Odchyliłem się
i oparłem o fotel przymykając powieki. Nie spodziewałem się, że można tyle
zadań przeliczyć w zaledwie dwie godziny. Słuchałem w milczeniu jak czarnowłosy
mruczy pod nosem sprawdzając moje wypociny? Prace? Sam nie wiedziałem jak to
nazwać, ale powoli w moim sercu zaczynało rozkwitać jakieś dziwne uczucie.
Satysfakcji? Dumy? Nie ważne, ważniejszy był fakt iż taki głąb jak ja umiał, a
może za dużo powiedziane. Rozumiał matematykę.
- Bardzo dobrze. Na dzisiaj skończymy. Zresztą chłopacy już
przyjechali. - uchyliłem powieki i zerknąłem na niego, a potem przeniosłem
spojrzenie na okno gdzie właśnie kierowała się ku nam grupka dobrze znanych mi
ludzi. Kiwnąłem głową i cierpliwie poczekałem, aż ta hałaśliwa gromadka wejdzie
do pokoju. Gdy tak się stało uśmiechnąłem się i pomachałem do nich.
- Cześć chłopacy!
- Cześć Naru! - odpowiedzieli chórem co mnie nieco zdziwiło
lecz nie miałem zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Widząc stojącego obok mnie
Deidare uniosłem brew do góry.
- Musisz coś zrobić z tą szopą włosów. Wyglądasz jak fretka
która wpadła do jeziora. - na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz
mojego przyjaciela. Zmarszczyłem brwi i wydąłem dolną wargę do przodu.
- Co ci przeszkadza moja jakże zmysłowa i seksowna fryzura?
Lepiej spójrz na swój kucyk i grzyweczkę Dei - mruknąłem patrząc z
poirytowaniem na blondyna który mnie pouczał, a sam wyglądał jak dziewczyna.
Twarz Deidary przybrała niepokojące barwy świadczące o tym, że jest wkurzony.
Posłałem mu rozbawiony uśmiech.
- Daj spokój Deidara. Znasz na pamięć tekst? - czerwono
włosy z politowaniem zerknął na dwudziestotrzylatka który dmuchnął w grzywkę i
wpatrywał się gniewnie w moją stronę.
- Tak. A co Ty adwokat diabła jesteś, czy jak Sasori?
Uzumaki chyba język ma.
- Uspokójcie się wszyscy. Jedziemy bo się spóźnimy. Chodź
Naru, pomogę Ci. - uśmiechnąłem się do Nagato i z wdzięcznością kiwnąłem głową.
****
Gdy znalazłem się w dobrze znanej sali, na dobrze znanym
podeście moją twarz rozświetlił szeroki uśmiech, wziąłem do rąk gitarę i
zacząłem ją stroić. Lubiłem głos Itachiego gdy grał w solówkach. Spojrzałem na
chorobliwą białą twarz kuzyna.
- Nagato... Czemu my się tak nie rozumieliśmy jak byliśmy
mali?
- Naprawdę nie wiem Naruto... Może dlatego, że nasze mamy nas
zmuszały, a nam obojgu to nie pasowało? Nie wiem, ale cieszę się, że to się
zmienia. A na dodatek oboje mamy zadatki na dobrych gitarzystów. Bo widzę, że
ćwiczysz bo idzie Ci coraz lepiej. - posłałem mu szeroki uśmiech, jaki tylko ja
potrafiłem posłać. Miał rację. Nie miałem co robić w domu to grałem i
straszyłem na początku moją rodzinę, ale z czasem nawet mojej wybrednej mamusi
zaczynało się podobać jak gram.
- Masz rację Nagato. Może się spotkamy w weekend i
poćwiczymy granie?
- W sumie dlaczego nie? Będzie fajnie.
- Ejjj gołąbeczki przestańcie ćwierkać i grajcie. -
spojrzałem na zmarszczone czoło kuzyna i zaśmiałem się. Wolałem teraz nie być w
skórze Hidana. Spokojnym ruchem czerwono włosy oparł gitarę o krzesło, wstał i
podszedł do niczego nieświadomej ofiary. Gdy stali naprzeciw siebie Nagato
wykonał obrót i stopą kopnął w lewy pośladek szarowłosego który upadł na
ziemie.
- Nigdy więcej nie mów do mnie gołąbeczku. Rozumiesz Hidan?
- Oczywiście. - burknął poirytowany chłopak i niezdarnie
zaczął się gramolić z podłogi. Cicho się zaśmiałem i uniosłem brew. Po chwili
do mnie dołączyli resztę i patrzyliśmy z góry na biednego Hidana. Nagato z
drwiącym uśmieszkiem wrócił na swoje miejsce i zaczął jak gdyby nigdy nic
nastrajać własną gitarę. Nagle znikąd zjawił się Itachi w rozpuszczonych
włosach. Musiałem przyznać, że wyglądał niczym anioł zemsty. Uniosłem kąciki
ust ku górze, a policzki wewnątrz zacząłem nerwowo gryźć by się nie zarumienić.
- Spokój ekipo. Zaczynamy próbę. Właśnie faksem dostałem
tekst od Konan który mamy zaśpiewać. - wysoki chłopak podszedł do mikrofonu
który znajdował się kawałek bliżej widowni widmo i zaczął śpiewać. Jego głos
był melodyjny. Nawet taki skończony głupek jak ja słyszał, że w jego głosie nie
było nawet odrobiny fałszu. Głos był czysty i mocny.
" Nigdy wcześniej o miłości pojęcia nie miałem
,wszystko się zmieniło gdy Ciebie poznałem.
Towarzyszyły temu zabawne okoliczności, Internet daje
przecież olbrzymie możliwości.
Przy takiej sposobności, spontan, ustawka, barówa, szlug, nawijka,
browar, nie potrzebna trawka.
Zawsze wierzyłem w prawdziwość twierdzenia: "Nie
istnieje miłość od pierwszego wejrzenia".
Lecz wystarczyło jedno z Tobą spotkanie, bym natychmiast bez
wahania zmienił zdanie.
Na przystanku pożegnanie, jedno me pytanie:
"Kiedy znów się zobaczymy" i Twoja odpowiedź na
nie:
"Jeszcze się zgadamy, pewnie będzie jakaś kmina".
"
Po tych słowach chłopak zakończył, a wszyscy z nas staliśmy
jak urzeczeni. Zamknąłem buzie, gdy zorientowałem się, że jest moje usta są
rozchylone. Przejechałem językiem spierzchnięte wargi. Odruchowo zacząłem
klaskać, chyba reszta ekipy stwierdziła, że to dobry pomysł ponieważ chwilę
później po sali zaczęły rozbrzmiewać oklaski. Spojrzałem zdegustowany na Uchihe
który teraz stał wyprostowany ku nam z lekko znudzoną miną.
- Wow, nie mówiłeś, że umiesz tak śpiewać.
- Nigdy nie pytałeś Naruto.
- Ale, no ale...
- A nam tak ładnie nie śpiewałeś, byś się wstydził Itachi! -
spojrzałem z rozbawieniem na Tobiego który pojawił się znikąd i teraz szybkim
krokiem zmierzał ku nam. Na twarz wokalisty wkradł się rozbawiony uśmiech.
- No bo nie ćwiczyliśmy na poważnie. Nie mieliśmy w planach
zespołu więc nie widziadłem takiej potrzeby.
- Już nie bądź taki skromny Uchiha. - warknął z rozbawieniem
Kisame na co jego przyjaciel posłał mu pobłażliwy uśmiech który szybko
zastąpiła powaga.
- Słuchaj ekipo. Mamy 2 tygodnie, by potem wystąpić w
konkursie. Musimy wziąść się poważnie do roboty więc weźcie się do roboty
zgoda? Na poważnie więc teraz wszystko co będzie się tutaj działo traktujcie
tak, jakby była tutaj publiczność. Ok?
- Ok. - odpowiedzieliśmy chórem i wzięliśmy się do roboty. W
końcu to ja najbardziej musiałem wziąć się w garść. Nie umiałem jeszcze płynnie
grać, a głośno wymówiona data naszego występu niemal mnie sparaliżowała. Tak
mało czasu, a ja nie umiałem zbyt dużo, westchnąłem. Poczuwszy dłoń na ramieniu
uniosłem głowę ku górze.
- Nie martw się, dasz sobie radę. - na twarzy Sasoriego
wpłynął szeroki uśmiech, który
odwzajemniłem. Po tych słowach poczułem się od razu lepiej.
- Dzięki Sasori.
- Nie ma za co, ale to nie znaczy, że możesz spocząć na
laurach.
- Nie ma nawet takiej opcji.. - pokazałem język, by już po
chwili z większym entuzjazmem zacząć zgrywać tępo z czerwono -włosym.
****
Po 4 godzinach intensywnego treningu po moich plecach
spływał pot. Myślałem, że gitarzysta nie ma tak trudnej pracy o ile mogłem to
tak nazwać, pomimo zmęczenia czułem się szczęśliwy. Schowałem gitarę do
pokrowca i spojrzałem z radosnymi iskierkami na przyjaciół. Oni podobnie jak ja
byli zmęczenia aczkolwiek zadowoleni.
- Dobra robota chłopcy. Widzimy się jutro tutaj o 13. Naruto
będzie musiał się jeszcze trochę pouczyć.
- Potem będziemy mieć przemądrzałego dupka w ekipie. - wesoło
parsknął śmiechem i odrzucił grzywkę do tyłu. Spojrzałem na niego spod
przymrużonych powiek. Niby byliśmy podobni z wyglądu, lecz charakterem
różniliśmy się jak dzień i noc.
- Zamknij się Deidara. - powiedziałem poirytowany i jakby od
niechcenia przesiadłem się na wózek który dzięki pomocy Kisame znalazł się przy
scenie. Posłałem rozbawiony uśmiech Itachiemu,
którego poniekąd bawiły nasze wymiany zdań.
- Już się mądrzy. Ledwo wszedł do paczki i się wywyższa. -
powiedział z przekąsem artysta i zszedł po schodkach. Nie lubił blondyna i nie
zamierzał udawał przyjaźni z Uzumakim. Był zazdrosny o tak dobry kontakt z
Itachim jakiego on nie mógł załapać po tak długim czasie. Zirytowany zmiął
przekleństwo i wyszedł bez słowa z budynku. Reszta w osłupieniu patrzyła się w
miejsce w którym przed chwilą znajdował się chłopak. Westchnąłem i
przepraszająco powiedziałem.
- Chyba nie powinienem go tak traktować.
- Nie przejmuj się Naruto. Deidara jest po prostu o Ciebie
zazdrosny. Ja to załatwię. - zielonooki uśmiechnął się, zbiegł ze schodków i
pobiegł w stronę wyjścia. Spojrzałem pytająco na oliwkowookiego.
- Na nas już czas. Chodź Nagato, pomożesz mi. - obserwowałem
z lekkim uśmiechem jak zbierają sprzęt i dałem później pchać swój wózek. Przy
pomocy Itachiego wsiadłem do samochodu,
zapiąłem pasy i spojrzałem na dwójkę przyjaciół pytającym wzrokiem.
- To gdzie ta wycieczka?
- Wszystko w swoim czasie kaleko
- Nie mów tak do mnie. - naburmuszyłem się i spojrzałem w
boczne lusterko które nie wskazywało żadnego pojazdu za nami. Do moich uszów
dotarł cichy śmiech, uniosłem brew i zerknąłem na Uchiha.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Jesteś taki uroczy jak się złościsz. - uniosłem jeszcze
wyżej brew niedowierzając słowa bruneta lecz po chwili się uśmiechnąłem
ponieważ było to dosyć miłe. Parsknąłem śmiechem.
- Coś może być urocze?
- Chyba ktoś Uzumaki. - pokręciłem z rozbawieniem głową i
cmoknąłem z dezaprobatą. Bardzo chętnie bym się bardziej zaangażował w tą
rozmowę lecz nie przy moim kuzynie.
Beta: Aiko.
Fajne. Na prawde fajne. Szkoda tylko ze to idzie coraz bardziej w ItaNaru. Niech Sasu sie ruszy i wkroczy
OdpowiedzUsuńZdradzę tylko, że w tym opowiadaniu będą dwa paringi, ale skończy się szczęśliwie :)
UsuńSuper. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńDei jest zazdrosny... Czemu nie ma tu Saska? Trochę go tu brakuje. Niech się ruszy, bo Itaś odbije mu chłopaka....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;) ^^
Niestety na dłuższy czas Sasu zniknie ze sceny, ale spokojnie jeszcze się pojawi i pomiesza w życiu Naruto :3
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńich jak wspaniale, Naruto zaczyna rozumieć matematyke, czyżby Itachi zakochał sie w Naruto, a może na przyklad chodzi tutaj o Nejego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia