piątek, 8 kwietnia 2016

Szkoła XV








- Zatroszczyłam się o to, by Twoje szare komórki zaczęły myśleć. Śniadanie już na Ciebie czeka. Chodź, pomogę Ci zejść. - westchnąłem zrezygnowany i pozwoliłem mamie na zniesienie mnie, chociaż zastanawiałem się jak to możliwe. Niewiele myśląc, gdy znalazłem się w kuchni, zacząłem łapczywie pochłaniać jajecznice z chlebem, co jakiś czas popijając to kawą. Oblizałem usta i odsunąłem od siebie pusty talerz. Czułem się syty i pełen. Pomasowałem dłonią mój napuchnięty brzuch, a z twarzy nie znikał uśmiech.
- Dziękuję mamo. Śniadanie było przepyszne.
- Nie podlizuj się tak Naruto. Dzisiaj jadę do Mikoto. Dopiero jutro przyjadę więc muszę porozmawiać z Itachim czy by Cię na jeden dzień nie zabrał do siebie.
- Ale mamo. Jestem prawie dorosły.
- Właśnie, prawie. Poza tym synku Ciebie samego zostawić nie można, bo już pakujesz się w kłopoty. Gdyby Konan nie wyjechała, to bym ją poprosiła, żeby miała na Ciebie oko, ale tak niestety został mi tylko Itachi. Więc proszę, zachowuj się dobrze.
- Oj mamo no. - jęknąłem zażenowany i podrapałem się po potylicy. Jeszcze nie wiedziałem, co ta kobieta knuła, lecz zamierzałem się tego dowiedzieć. Widziałem to jej przebiegłe spojrzenie. Wydąłem policzki, które teraz wyglądały jak dwa małe baloniki. Widząc to, moja rodzicielka uśmiechnęła się i ucałowała moje czoło. W milczeniu obserwowałem, jak szykuje się do wyjścia. Nie miałem zamiaru się odzywać. W głębi duszy miałem nadzieję, że nagle dostanę jakiegokolwiek olśnienia. Westchnąłem i wyjąłem telefon z kieszeni. Wszedłem w sms'y, wybrałem kontakt i zacząłem stukać w szybkę.

Naruto:

„Hej Nejli. Dotarłeś do domu? Martwię się”.

Chwilę wpatrywałem się w jej treść, nie bardzo wiedząc, czy to właściwe, lecz szybko kliknąłem „wyślij” nim moja odwaga do końca zniknie. Jeszcze moment bawiłem się telefonem, lecz ostatecznie odłożyłem go na blat kuchenny, ponieważ usłyszałem odgłos silnika z dworu.
- Itachi chyba przyjechał mamo.
- Słyszałam. Idę otworzyć, a ty siedź mi tutaj grzecznie. - pomachała mi przed nosem palcem przez co roześmiałem się.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram! - pokazałem jej język na co Kushina pokręciła z dezaprobatą głową i ruszyła w stronę przedsionka. Nerwowo zacząłem stukać palcami o brązowy blat. Po niecałej minucie kobieta zjawiła się wraz z młodym chłopakiem. Posłałem w ich kierunku uśmiech lecz szybko znikł po słowach Itachiego.
- Oczywiście. Zaopiekuję się Naruto. Niech się pani nie martwi.
- Oh Itachi. Tyle razy ci powtarzałam byś nie mówił do mnie per pani tylko Kushina.
- Wybacz Kushino. - lekko się uśmiechnął, by po chwili jego wzrok spoczął na mnie. Wzruszyłem obojętnie ramionami. Sam nie wiedziałem czemu od wczoraj zachowywałem się przy nim nieswojo.
- Naruto spakuję Ci kilka twoich rzeczy i możecie jechać. A zapomniałabym Itachi. Dam Ci pieniądze na ramen. Naruto potrafi zjeść naprawdę niewiarygodne ilości tego świństwa.
- Mamo! - warknąłem ostrzegawczo na co kobieta uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami kuchni. Westchnąłem i wbiłem spojrzenie w starszego Uchihe.
- Dzisiaj czeka nas mała wycieczka z Nagato. Co ty na to? - uniosłem zaciekawiony brew ponieważ nie spodziewałem się po nim czegoś takiego. W ogóle nie spodziewałem się niczego z jego strony toteż moja twarz pewnie wyrażała nieme zaskoczenie. Z ust brązowowłosego wydobył się cichy śmiech.
- Nie patrz się tak na mnie Naruto. Nauka naprawdę nie jest całym światem. A nie chce Cie wykończył matmą przed rozpoczęciem roku szkolnego.
- Rozumiem, że to cisza przed burzą. - burknąłem z niezadowoleniem, zmierzwiłem dłonią swoje już prawie naturalne włosy. Teraz miałem ombre z czego moja mama się śmiała. "Wredna kobieta."  - przeszło mi przez myśl, wzruszyłem ramionami i utkwiłem wzrok w pojawiającą się osobę. Odebrałem od niej torbę i rozejrzałem się bezradnie po pomieszczeniu. Nie wiedziałem jak jeszcze zmieszczę na kolana gitare z pokrowcem. Itachi jakby czytając w moich myślach uśmiechnął się i założył na plecy wspomniany przedmiot.
- To my się będziemy zbierać. Baw się dobrze Kushino.
- Dziękuję Itachi. Tylko opiekuj się dobrze moim synkiem.
- Mamo nie mam ośmiu lat! Dam sobie radę. - prychnąłem lecz nie powiem by jej zainteresowanie i troska mi nie pochlebiały. Wręcz przeciwnie, ale przecież nie chciałem przy gościu wyjść na maminsynka. Bo tak to wyglądało w moim mniemaniu. Nachyliłem się w jej stronę i musnąłem wargami jej ciepły policzek.
- Do zobaczenia mamo jutro. Baw się dobrze i bądź grzeczna z panią Mikoto. - widząc jej morderczy wzrok odsunąłem się natychmiast i zacząłem z lekką wprawą napędzać wózek rękoma. Gdy w końcu znalazłem się na zewnątrz odetchnąłem rześkim powietrzem.
- Dobrze się czujesz Naruto?
- Tak, spokojnie Itachi. A i naprawdę przepraszam za wczoraj. Niefortunnie to wyszło.
- Nie szkodzi. - na twarzy młodzieńca pojawił się lekki uśmiech który tak mi się podobał. Podobał? Serio czyżby starszy z Uchihów mi się spodobał, że tak mówiłem? Prychnąłem pod nosem i wpakowałem się bez większego problemu na siedzenie. Zgiąłem zdrową nogę by tej w gipsie zrobić więcej miejsca. Zapiąłem pasy i poczekałem, aż mój nauczyciel znajdzie się za kierownicą. Spojrzałem na niego. Czarna brew uniosła się ku górze.
- Zdążymy z matmą, próbą, a potem tą całą wycieczką?
- Nie wierzysz w Uchiha? - słysząc to zaśmiałem się. Kiedyś podobnie mi powiedział Sasuke. Pokręciłem głową przez co na bladej twarzy pojawił się łobuzerki uśmiech? Chyba tak mogłem nazwać wyraz twarzy łasicy. Był inny niż ten którymi zazwyczaj mnie obdarzał. I chyba nie byłem z tego zadowolony ,bo nie potrafiłem go rozszyfrować. A jak tak było to nie zapowiadało się nic dobrego. Niedbale wzruszyłem ramionami i zająłem się widokami za oknem.
- Pytałeś mnie ostatnio o to, czemu nikogo nie mam - na te słowa od razu się od wróciłem. Nie spodziewałem się takiego tematu, że w ogóle go poruszy. A tym bardziej, że wróci do naszej rozmowy sprzed kilkunastu dni. Spojrzałem z zaciekawieniem na twarz. Twarz pełną emocji. Tak inną jaką widywałem dotychczas. Bo może być coś bardziej ekscytującego niż widzieć emocje na twarzy która dotąd ich nie okazywała? Jak dla mnie nie dlatego w skupieniu obserwowałem gre emocji.
- Widzisz Naruto... Ja już komuś oddałem swoje serce. Nawet nie wiem czy ta osoba zdaje sobie z tego sprawę, że je ma, że może je jednym słowem zranić. Pozwolić mu się wykrwawić lub rosnąć w siłe. Ta osoba nawet nie wie jaką ma władzę nad moim sercem, jest nieświadoma własnej siły. Nie wie, że może zasiać w moim sercu chaos, lub raj. - po tych słowach oliwkooki zamilkł i skupił wzrok na drodze. A ja? Zszokowany siedziałem jak ten matoł i wpatrywałem się w kierowcę z otwartą buzią. Gdy to sobie uświadomiłem natychmiast zamknąłem usta. Zagryzłem nerwowo wargę. Miałem tysiące pytań. Po zastanowieniu zadałem jedno. Najbardziej nurtujące.
- W takim razie Itachi czemu nie powiesz tej osobie o tym jakim darzysz ją uczuciem? - gdy tak nie odpowiadał straciłem nadzieję na jakąkolwiek odpowiedź. Nawet się nie łudziłem. Odwróciłem twarz w boczne okno.
- Dlatego, że ta osoba jeszcze żyje przeszłością. Wydaje mi się, że dalej kocha osobę która odeszła i już nie wróci. Ta osoba łudzi się. Tak mi się wydaje. Chyba nie jest gotowa na nowy związek... A co najważniejsze ta osoba mnie nie kocha. - widząc na jego twarzy smutny uśmiech miałem ochotę go przytulić. Było mi go tak bardzo szkoda. W końcu Itachi był wspaniałą osobą. I zasługiwał na kogoś dobrego. Zacisnąłem pięść. Byłem zły na tego ktosia. Jak mógł nie zauważył jakim uczuciem darzy go Uchiha. I kochać jakiegoś dupka który odszedł. Zmarszczyłem brwi.
- Znam chociaż tą osobę?
- Tak... Nawet bardzo dobrze. - przekrzywiłem głowę, uniosłem brwi ku górze. Znałem? I to bardzo dobrze? Coś mi tu nie grało. No bo on nie znał moich przyjaciół, a z jego paczki raczej nie znałem nikogo zbyt dobrze. No może poza Nagato którego chcąc nie chcąc znałem nawet dobrze. Niepewnie spytałem.
- Chodzi o Nagato?
- Wierz mi Naruto chciałbym by to był Nagato. - silnik zgasł. Nim się spostrzegłem byliśmy pod dobrze mi już znanym domem, odpiąłem pasy i zerknąłem na Uchihe nic nie rozumiejącym wzrokiem. Bo przecież to nie mogłem być ja, prawda? No bo u licha jak to by było możliwe? Byłem z jego bratem którego poniekąd skrzywdziłem, a teraz kocha mnie jego brat? Pokręciłem zażenowany głową chcąc odgonić nieprawdopodobne myśli. Lękliwie lecz z dozą ciekawości spytałem.
- A więc kto?
- Nie ważne Naruto. Może kiedyś się dowiesz. A teraz zbieramy się bo nie zdążymy zrobić materiału który na dzisiaj zaplanowałem przed przyjściem zespołu. - kiwnąłem  głową i poczekałem, aż dwudziestokilkulatek pomoże mi wsiąść na wózek. Zaczynałem się powoli przyzwyczajać do tego stanu rzeczy. Lecz na moje szczęście już za 4 dni mogłem być wolny i nikt nie będzie mnie niańczył. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że w końcu dotknę samochód, kierownicy. Gdy znalazłem się w dobrze znanym mi pomieszczeniu odłożyłem torbę z ciuchami i bóg jeden wie czym jeszcze w przedsionku i dałem się pokierować do salonu. Odebrałem od brązowowłosego pokrowiec z gitarą, wyjąłem z niego książkę, zeszyt i długopis po czym położyłem je na stoliczku.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia?
- Kawę i jakieś kanapki jak możesz, a ja w tym czasie policzę następny rozdział. Dobrze? - Uchiha kiwnął głową i wyszedł z salonu zostawiając mnie samego. Niechętnie otwarłem repetytorium maturzysty. O tak, Itachi stwierdził, że będę liczył zadania od przodu. Pewnie stwierdzą w szkole, że jestem jakimś pieprzonym kujonem, a Ebisu, że ściągam i będę skazany na siedzenie w pierwszej ławce z jakąś idiotką. Zmiąłem przekleństwo w ustach i zacząłem liczyć pierwsze zadanie. Będąc pochłonięty zupełnie obliczeniami nawet nie spostrzegłem, gdy w pokoju zjawił się właściciel. Stał oparty o framugę drzwi i obserwował mnie. A ja nieświadomy z wywieszonym językiem męczyłem się nad pierwiastkami i ułamkami. A w dodatku nie mogłem używać kalkulatora. Jakby ze mnie był jakiś pieprzony matematyk. Jak ja się czasami gubiłem w mnożeniu i dzieleniu. Ale jego to nie interesowało. Warknąłem coś pod nosem.
- Jak Ci idzie? - zaskoczony drgnąłem i odchyliłem się. Spojrzałem na wyprostowaną sylwetkę mężczyzny który kierował się w moją stronę z tacą kanapek i parującego kubka kawy. Uśmiechnąłem się i odsunąłem od siebie znienawidzony przedmiot. Gdy postawił przede mną tackę podziękowałem, wziąłem jedną kanapkę i wgryzłem się w nią.
- Chyba dobrze. Sam spójrz. - przysunąłem w jego stronę zeszyt, a sam do reszty zająłem się przygotowanym śniadaniem? A może obiadem? Nie ważne, ważne, że mogłem zaspokoić głód który we mnie narastał. Itachi w milczeniu sprawdzał moje wysiłki niekiedy kiwając głową. Gdy skończył spojrzał na mnie z lekko uniesionymi kącikami ust po czym poczochrał moje włosy.
- Nauki nie idą w las. 0 błędów. Bardzo dobrze. Kończ jedzenie kanapek i lecimy dalej z materiałem. Jak to opanujesz będziesz miał spokój z profesorem Ebisu. -  na te słowa na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Już widziałem oczyma duszy ten głupi wyraz twarzy matematyka. Teraz z podwójnym entuzjazmem wziąłem zeszyt od Uchihy i zacząłem pisać kolejne zadania.


****


Odetchnąłem i otarłem wierzchem dłoni czoło. Odchyliłem się i oparłem o fotel przymykając powieki. Nie spodziewałem się, że można tyle zadań przeliczyć w zaledwie dwie godziny. Słuchałem w milczeniu jak czarnowłosy mruczy pod nosem sprawdzając moje wypociny? Prace? Sam nie wiedziałem jak to nazwać, ale powoli w moim sercu zaczynało rozkwitać jakieś dziwne uczucie. Satysfakcji? Dumy? Nie ważne, ważniejszy był fakt iż taki głąb jak ja umiał, a może za dużo powiedziane. Rozumiał matematykę.
- Bardzo dobrze. Na dzisiaj skończymy. Zresztą chłopacy już przyjechali. - uchyliłem powieki i zerknąłem na niego, a potem przeniosłem spojrzenie na okno gdzie właśnie kierowała się ku nam grupka dobrze znanych mi ludzi. Kiwnąłem głową i cierpliwie poczekałem, aż ta hałaśliwa gromadka wejdzie do pokoju. Gdy tak się stało uśmiechnąłem się i pomachałem do nich.
- Cześć chłopacy!
- Cześć Naru! - odpowiedzieli chórem co mnie nieco zdziwiło lecz nie miałem zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Widząc stojącego obok mnie Deidare uniosłem brew do góry.
- Musisz coś zrobić z tą szopą włosów. Wyglądasz jak fretka która wpadła do jeziora. - na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem oprócz mojego przyjaciela. Zmarszczyłem brwi i wydąłem dolną wargę do przodu.
- Co ci przeszkadza moja jakże zmysłowa i seksowna fryzura? Lepiej spójrz na swój kucyk i grzyweczkę Dei - mruknąłem patrząc z poirytowaniem na blondyna który mnie pouczał, a sam wyglądał jak dziewczyna. Twarz Deidary przybrała niepokojące barwy świadczące o tym, że jest wkurzony. Posłałem mu rozbawiony uśmiech.
- Daj spokój Deidara. Znasz na pamięć tekst? - czerwono włosy z politowaniem zerknął na dwudziestotrzylatka który dmuchnął w grzywkę i wpatrywał się gniewnie w moją stronę.
- Tak. A co Ty adwokat diabła jesteś, czy jak Sasori? Uzumaki chyba język ma.
- Uspokójcie się wszyscy. Jedziemy bo się spóźnimy. Chodź Naru, pomogę Ci. - uśmiechnąłem się do Nagato i z wdzięcznością kiwnąłem głową.


****


Gdy znalazłem się w dobrze znanej sali, na dobrze znanym podeście moją twarz rozświetlił szeroki uśmiech, wziąłem do rąk gitarę i zacząłem ją stroić. Lubiłem głos Itachiego gdy grał w solówkach. Spojrzałem na chorobliwą białą twarz kuzyna.
- Nagato... Czemu my się tak nie rozumieliśmy jak byliśmy mali?
- Naprawdę nie wiem Naruto... Może dlatego, że nasze mamy nas zmuszały, a nam obojgu to nie pasowało? Nie wiem, ale cieszę się, że to się zmienia. A na dodatek oboje mamy zadatki na dobrych gitarzystów. Bo widzę, że ćwiczysz bo idzie Ci coraz lepiej. - posłałem mu szeroki uśmiech, jaki tylko ja potrafiłem posłać. Miał rację. Nie miałem co robić w domu to grałem i straszyłem na początku moją rodzinę, ale z czasem nawet mojej wybrednej mamusi zaczynało się podobać jak gram.
- Masz rację Nagato. Może się spotkamy w weekend i poćwiczymy granie?
- W sumie dlaczego nie? Będzie fajnie.
- Ejjj gołąbeczki przestańcie ćwierkać i grajcie. - spojrzałem na zmarszczone czoło kuzyna i zaśmiałem się. Wolałem teraz nie być w skórze Hidana. Spokojnym ruchem czerwono włosy oparł gitarę o krzesło, wstał i podszedł do niczego nieświadomej ofiary. Gdy stali naprzeciw siebie Nagato wykonał obrót i stopą kopnął w lewy pośladek szarowłosego który upadł na ziemie.
- Nigdy więcej nie mów do mnie gołąbeczku. Rozumiesz Hidan?
- Oczywiście. - burknął poirytowany chłopak i niezdarnie zaczął się gramolić z podłogi. Cicho się zaśmiałem i uniosłem brew. Po chwili do mnie dołączyli resztę i patrzyliśmy z góry na biednego Hidana. Nagato z drwiącym uśmieszkiem wrócił na swoje miejsce i zaczął jak gdyby nigdy nic nastrajać własną gitarę. Nagle znikąd zjawił się Itachi w rozpuszczonych włosach. Musiałem przyznać, że wyglądał niczym anioł zemsty. Uniosłem kąciki ust ku górze, a policzki wewnątrz zacząłem nerwowo gryźć by się nie zarumienić.
- Spokój ekipo. Zaczynamy próbę. Właśnie faksem dostałem tekst od Konan który mamy zaśpiewać. - wysoki chłopak podszedł do mikrofonu który znajdował się kawałek bliżej widowni widmo i zaczął śpiewać. Jego głos był melodyjny. Nawet taki skończony głupek jak ja słyszał, że w jego głosie nie było nawet odrobiny fałszu. Głos był czysty i mocny.

" Nigdy wcześniej o miłości pojęcia nie miałem ,wszystko się zmieniło gdy Ciebie poznałem.
Towarzyszyły temu zabawne okoliczności, Internet daje przecież olbrzymie możliwości.
Przy takiej sposobności, spontan, ustawka, barówa, szlug, nawijka, browar, nie potrzebna trawka.
Zawsze wierzyłem w prawdziwość twierdzenia: "Nie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia".
Lecz wystarczyło jedno z Tobą spotkanie, bym natychmiast bez wahania zmienił zdanie.
Na przystanku pożegnanie, jedno me pytanie:
"Kiedy znów się zobaczymy" i Twoja odpowiedź na nie:
"Jeszcze się zgadamy, pewnie będzie jakaś kmina". "

Po tych słowach chłopak zakończył, a wszyscy z nas staliśmy jak urzeczeni. Zamknąłem buzie, gdy zorientowałem się, że jest moje usta są rozchylone. Przejechałem językiem spierzchnięte wargi. Odruchowo zacząłem klaskać, chyba reszta ekipy stwierdziła, że to dobry pomysł ponieważ chwilę później po sali zaczęły rozbrzmiewać oklaski. Spojrzałem zdegustowany na Uchihe który teraz stał wyprostowany ku nam z lekko znudzoną miną.
- Wow, nie mówiłeś, że umiesz tak śpiewać.
- Nigdy nie pytałeś Naruto.
- Ale, no ale...
- A nam tak ładnie nie śpiewałeś, byś się wstydził Itachi! - spojrzałem z rozbawieniem na Tobiego który pojawił się znikąd i teraz szybkim krokiem zmierzał ku nam. Na twarz wokalisty wkradł się rozbawiony uśmiech.
- No bo nie ćwiczyliśmy na poważnie. Nie mieliśmy w planach zespołu więc nie widziadłem takiej potrzeby.
- Już nie bądź taki skromny Uchiha. - warknął z rozbawieniem Kisame na co jego przyjaciel posłał mu pobłażliwy uśmiech który szybko zastąpiła powaga.
- Słuchaj ekipo. Mamy 2 tygodnie, by potem wystąpić w konkursie. Musimy wziąść się poważnie do roboty więc weźcie się do roboty zgoda? Na poważnie więc teraz wszystko co będzie się tutaj działo traktujcie tak, jakby była tutaj publiczność. Ok?
- Ok. - odpowiedzieliśmy chórem i wzięliśmy się do roboty. W końcu to ja najbardziej musiałem wziąć się w garść. Nie umiałem jeszcze płynnie grać, a głośno wymówiona data naszego występu niemal mnie sparaliżowała. Tak mało czasu, a ja nie umiałem zbyt dużo, westchnąłem. Poczuwszy dłoń na ramieniu uniosłem głowę ku górze.
- Nie martw się, dasz sobie radę. - na twarzy Sasoriego wpłynął szeroki uśmiech,  który odwzajemniłem. Po tych słowach poczułem się od razu lepiej.
- Dzięki Sasori.
- Nie ma za co, ale to nie znaczy, że możesz spocząć na laurach.
- Nie ma nawet takiej opcji.. - pokazałem język, by już po chwili z większym entuzjazmem zacząć zgrywać tępo z czerwono -włosym.


****


Po 4 godzinach intensywnego treningu po moich plecach spływał pot. Myślałem, że gitarzysta nie ma tak trudnej pracy o ile mogłem to tak nazwać, pomimo zmęczenia czułem się szczęśliwy. Schowałem gitarę do pokrowca i spojrzałem z radosnymi iskierkami na przyjaciół. Oni podobnie jak ja byli zmęczenia aczkolwiek  zadowoleni.
- Dobra robota chłopcy. Widzimy się jutro tutaj o 13. Naruto będzie musiał się jeszcze trochę pouczyć.
- Potem będziemy mieć przemądrzałego dupka w ekipie. - wesoło parsknął śmiechem i odrzucił grzywkę do tyłu. Spojrzałem na niego spod przymrużonych powiek. Niby byliśmy podobni z wyglądu, lecz charakterem różniliśmy się jak dzień i noc.
- Zamknij się Deidara. - powiedziałem poirytowany i jakby od niechcenia przesiadłem się na wózek który dzięki pomocy Kisame znalazł się przy scenie. Posłałem rozbawiony uśmiech Itachiemu,  którego poniekąd bawiły nasze wymiany zdań.
- Już się mądrzy. Ledwo wszedł do paczki i się wywyższa. - powiedział z przekąsem artysta i zszedł po schodkach. Nie lubił blondyna i nie zamierzał udawał przyjaźni z Uzumakim. Był zazdrosny o tak dobry kontakt z Itachim jakiego on nie mógł załapać po tak długim czasie. Zirytowany zmiął przekleństwo i wyszedł bez słowa z budynku. Reszta w osłupieniu patrzyła się w miejsce w którym przed chwilą znajdował się chłopak. Westchnąłem i przepraszająco powiedziałem.
- Chyba nie powinienem go tak traktować.
- Nie przejmuj się Naruto. Deidara jest po prostu o Ciebie zazdrosny. Ja to załatwię. - zielonooki uśmiechnął się, zbiegł ze schodków i pobiegł w stronę wyjścia. Spojrzałem pytająco na oliwkowookiego.
- Na nas już czas. Chodź Nagato, pomożesz mi. - obserwowałem z lekkim uśmiechem jak zbierają sprzęt i dałem później pchać swój wózek. Przy pomocy Itachiego wsiadłem do  samochodu, zapiąłem pasy i spojrzałem na dwójkę przyjaciół pytającym wzrokiem.
- To gdzie ta wycieczka?
- Wszystko w swoim czasie kaleko
- Nie mów tak do mnie. - naburmuszyłem się i spojrzałem w boczne lusterko które nie wskazywało żadnego pojazdu za nami. Do moich uszów dotarł cichy śmiech, uniosłem brew i zerknąłem na Uchiha.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Jesteś taki uroczy jak się złościsz. - uniosłem jeszcze wyżej brew niedowierzając słowa bruneta lecz po chwili się uśmiechnąłem ponieważ było to dosyć miłe. Parsknąłem śmiechem.
- Coś może być urocze?
- Chyba ktoś Uzumaki. - pokręciłem z rozbawieniem głową i cmoknąłem z dezaprobatą. Bardzo chętnie bym się bardziej zaangażował w tą rozmowę lecz nie przy moim kuzynie. 


Beta: Aiko.

7 komentarzy:

  1. Fajne. Na prawde fajne. Szkoda tylko ze to idzie coraz bardziej w ItaNaru. Niech Sasu sie ruszy i wkroczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę tylko, że w tym opowiadaniu będą dwa paringi, ale skończy się szczęśliwie :)

      Usuń
  2. Super. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dei jest zazdrosny... Czemu nie ma tu Saska? Trochę go tu brakuje. Niech się ruszy, bo Itaś odbije mu chłopaka....
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na dłuższy czas Sasu zniknie ze sceny, ale spokojnie jeszcze się pojawi i pomiesza w życiu Naruto :3

      Usuń
  4. Hejeczka,
    ich jak wspaniale, Naruto zaczyna rozumieć matematyke, czyżby Itachi zakochał sie w Naruto, a może na przyklad chodzi tutaj o Nejego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń