Witajcie. Zapraszam was na nowy rozdział. Za 2 tygodnie widzimy się tutaj na notce z latającego anioła. Tymczasem w tygodniu wrzucę jakiś mój wierszyk :P Będę bardzo wdzięczna jeśli pod notką skomentujecie i wyrazicie swoje opinie dotyczące tego rozdziału oraz całej fabuły jaka dotąd była. Nie przedłużając dalej zapraszam :*
- Nie przejmuj się Naruto. Deidara jest po prostu o Ciebie
zazdrosny. Ja to załatwię. - zielonooki uśmiechnął się, zbiegł ze schodków i
pobiegł w stronę wyjścia. Spojrzałem pytająco na oliwkowookiego.
- Na nas już czas. Chodź Nagato, pomożesz mi. - obserwowałem
z lekkim uśmiechem jak zbierają sprzęt i dałem później pchać swój wózek. Przy
pomocy Itachiego wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i spojrzałem na dwójkę
przyjaciół pytającym wzrokiem.
- To gdzie ta wycieczka?
- Wszystko w swoim czasie kaleko.
- Nie mów tak do mnie. - naburmuszyłem się i spojrzałem w
boczne lusterko które nie wskazywało żadnego pojazdu za nami. Do moich uszów
dotarł cichy śmiech, uniosłem brew i zerknąłem na Uchiha.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Jesteś taki uroczy jak się złościsz. - uniosłem jeszcze
wyżej brew niedowierzając słowa bruneta lecz po chwili się uśmiechnąłem
ponieważ było to dosyć miłe. Parsknąłem śmiechem.
- Coś może być urocze?
- Chyba ktoś Uzumaki. - pokręciłem z rozbawieniem głową i
cmoknąłem z dezaprobatą. Bardzo chętnie bym się bardziej zaangażował w tą
rozmowę lecz nie przy moim kuzynie. Przewróciłem oczyma, spojrzałem za siebie
na tajemniczą twarz kuzynka. Spytałem przymilnie z pewnym planem.
- Nagato?
- Hmmm?
- Bo widzisz... Dzisiaj śpię u Itacza, a znając moją mamę
nie wróci zbyt szybko... No i ten... Muszę jechać na zdjęcie opatrunków, a
wiesz nasza lekarka stęskniła się za Tobą i wiesz tak pomyślałem... Może
pojedziesz z nami? - na mojej twarzy pojawił się niewinny uśmiech. Widząc
przerażenie malujące się na jego bladej twarzy miałem ochotę wybuchnąć śmiechem
lecz tego nie uczyniłem. Nie teraz.
- Ty już lepiej nie myśl Uzumaki! - pomachał gwałtownie
brwiami, za to ja swoje zmarszczyłem i przymilnie spytałem.
- Uzumaki wiesz Ty co? Opuszczasz najbliższą rodzinę w
potrzebie?
- Idź sobie z Karin. - z ust nastolatka wydobyło się ciche
prychnięcie. Westchnąłem na wspomnienie tego jak ostatnio byłem z kuzynką w
instytucie zdrowia. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Pokręciłem przecząco
głową.
- Wiesz... Wolałbym nie. Poza tym już powiedziałem, że
idziesz! - z zadowoleniem odwróciłem się i wygodnie rozgościłem na swoim
miejscu. Widząc uniesioną brew przyjaciela pokręciłem z rozbawieniem głową.
Dalszą drogę przejechaliśmy razem z pomrukami Nagato ,które były nadzwyczaj
zabawne. Zwłaszcza, że podobno umówił się z dziewczyną. Jak miałem być szczery
,nie wyobrażałem go sobie z kimkolwiek. Yahiko jakoś tak, nie wiem czemu ale
pasował do Konan. Ale Nagato? Nie ,nie i jeszcze raz nie. Będę musiał poznać
moją przyszłą szwagierkę? Chyba tak mogłem to coś, raczej tego ktosia nazwać.
Widząc znajome miejsce ,na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szturchnąłem
Itachiego w ramie.
- Uchiha serio zoo? Mało romantyczne, nie powiem. Na trójkąty
tym bardziej.
- Mówiłem, że jesteś za mało romantyczny łasico. - złośliwy
ton mojego kuzyna spowodował u mnie śmiech. Po chwili do naszych uszów dotarł
dźwięk zamykanych drzwi. Spojrzałem z rozbawieniem na poważną lecz nieco
roztargnioną twarz brata mojego byłego.
- Myślałem, że ci się spodoba.
- Oh ty już nic nie myśl. Pewnie, że mi się podoba.
Żartowałem głąbie. - posłałem mu zaczepne spojrzenie, gdy drzwi się otwarły z
mojej strony odpiąłem pasy, a następnie przy pomocy czerwonowłosego zająłem miejsce
na moim rumaku. No cóż praktycznie od miesiąca to był mój pojazd więc chcąc czy
nie nieco się przywiązałem. A najbardziej ze wszystkiego nie mogłem się
doczekać mojego cacuszka, które stało w moim ukrytym drugim garażu. Zwilżyłem
koniuszkiem języka wargi uśmiechając się na samą myśl. Szybko mi uśmiech zszedł
,ponieważ uświadomiłem sobie pewną, ważną rzecz. Czekają mnie jeszcze zapewne
rehabilitacje. Z których się nie wymigam. Oh tylko bym spróbował, a matka
zlałaby mnie na kwaśne jabłko. Raz byłem świadkiem jej brutalnego pobicia. Nie
zazdrościłem wtedy włamywaczowi. Wymusiłem na twarz uśmiech i zerknąłem na miny
przyjaciół. Były, aż nazbyt spokojne i bez wyrazu.
- Ejejejej co to za spisek?! Planujecie mnie porwać i
wywieźć?! Nie chcę być męską prostytutką!! - nim zdążyłem się ugryźć w język
wymówiłem to co nie powinienem. Szybko się zreflektowałem i z mego gardła
wydobył się śmiech. Chwilę później dołączyły do mnie dwa różne głosy.
- Serio Naru? Męska dziwka? - czerwonawa brew uniosła się w
geście pytania. Nagato starł samotną łzę ,która spływała po jego policzku i
spojrzał się z nutką kpiny na oliwkowookiego.
- A walcie się! - warknąłem i ignorując ich spojrzenia
skupiłem wzrok na jezdnie. Widząc jak zbliżamy się do zoo me usta drgnęły ku
górze. W końcu stanęliśmy na parkingu, poirytowany zachowaniem tej dwójki która
wyraźnie coś knuła westchnąłem, odpiąłem pasy, otwarłem drzwi i powoli
wysiadłem. Cicho syknąłem stając na nodze gdzie miałem gips. W tej chwili
miałem to w dupie. W końcu za kilka dni już nie będę nosił tego czegoś. Oparłem
się plecami o auto i poczekałem, aż się ogarną. Usiadłem na wózek który
przywiózł ze sobą Itachi. Kiwnąłem lekko głową na znak podziękowania.
- Czyżby Naruś nam się obraził?
- Na to wychodzi Nagato. Mówiłem byś z niego nie żartował. -
cichy głos który skrywał nutkę rozbawienia w głosie Itachiego, przykuł moją
uwagę. Spojrzałem na niego z lekkim rozbawieniem.
- Ja się obraziłem? Baka! - prychnąłem. Z lekkim
rozbawieniem obserwowałem jak kupują bilety, a następnie wchodzimy na teren
zoo. Potem szybko ta emocja zniknęła ustępując zaciekawieniu. Uśmiechnąłem się
na widok wybiegu z niedźwiedziami. Akurat znajdowały się tam dwa małe, które ze
sobą się bawiły. Poprosiłem Uchihe by zatrzymał wózek. Nie mogłem oderwać
wzroku od tego widoku. Zauroczył mnie. Było to niesamowite. Dwa zwierzaki które
w ogóle nie powinny tutaj przebywać potrafiły żyć jak gdyby nigdy nic.
Fascynowało mnie ich szybkie zaaklimatyzowanie. W końcu z niechęcią kiwnąłem
głową, że możemy jechać. I za każdym razem było tak samo. Miałem wrażenie, że
przyjaciele są poirytowani ale miałem dzisiaj to gdzieś. Kochałem zwierzęta
lecz sam nie mogłem mieć w domu. Tata był uczulony na sierść dlatego tak
uwielbiałem wypady z Kibą i Akamaru.
- Ja idę kupić coś do jedzenia dla zwierząt. Poczekajcie na
mnie i bądźcie grzeczni. - lekki uśmiech wdarł się na twarz czerwonowłosego.
Cicho prychnąłem pod nosem.
- Ja zawsze jestem grzeczny! Nie to co Itachi! - pokazałem
mu język na co tylko przewrócił oczyma. Obserwowałem jak Uzumaki oddala się w
nieznanym mi kierunku. Wróciłem spojrzeniem do małego terrarium w którym
znajdowały się wszelkiego rodzaju jaszczurki i węże. Nie mogłem się nadziwić
różnorodności gadów. Z lekką pomocą wokalisty wstałem i podpierając się o jego
ramie przylepiłem twarz do szklanej klatki. Z uwagą obserwowałem najmniejszy
ruch zwierząt. W końcu z ociąganiem zerknąłem na Itachiego, który z uwagą mi
się przypatrywał. Posłałem mu rozbawiony uśmiech. A on? Przyciągnął mnie do
siebie. Byłem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że sytuacja przybierze taki
obrót lecz jednocześnie byłem szczęśliwy. Marzyłem o tym, by w końcu mnie
pocałował. W końcu po nieznośnie kilkunastu sekundach musnął moje wargi.
Najpierw lekko jakby badając ich strukturę i czy mu przyzwolę. Oczywiście, że
tak. Nawet nie wiedział jak długo na to czekałem. Z niecierpliwością wpiłem się
w jego usta, palce zdrowej ręki zacisnąłem na jego podkoszulku. Młody mężczyzna
objął mnie rękoma w okolicy bioder i bardziej agresywnie przejął kontrolę nade
mną. Minimalnie uśmiechnąłem się. Zawsze to ja dominowałem w związkach.
Podobało mi się to, że teraz ktoś inny przejmie tą rolę lecz to nie oznaczało,
że ulegle się poddam. O nie. Lekko ugryzłem wargę czarnowłosego przez co z jego
ust wydobył się cichy pomruk. Usatysfakcjonowany tym oderwałem się od niego
ponieważ usłyszałem jak drzwi się otwierają. Spojrzałem w oliwkowe tęczówki z
rozkojarzeniem. Widząc w nich jak odbija się moja sylwetka podrapałem się po
głowie. Następnie spojrzałem na lekko zaróżowione wargi które w tym momencie
triumfalnie uśmiechały się ku mnie. Prychnąłem.
- Nie myśl Itachi, że skończyliśmy.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - szepnął do mojego ucha, a
moje ciało zadrżało. W końcu za rogu wyłonił się Nagato który z kpiącym
uśmiechem spojrzał na naszą dwójkę. Jakby się domyślał co się przed chwilą
wydarzyło. No cóż po moich zaczerwienionych z pewnością policzkach nie trudno
było zgadnąć. Bo na pewno nie czerwieniłbym się na widok gadów nie? No w każdym
razie ja tak myślę, że on tak myśli. Ugh to takie skomplikowane.
- Nie przeszkodziłem wam w "oglądaniu gadów"? -
dwa ostatnie słowa pokazał w cudzysłowie. Przewróciłem powiekami i ostrożnie
usiadłem na wózku.
- Niby w czym kuzynku?
- No nie wiem... Hmmm może w całowaniu? - na ostatnie słowo
zaczerwieniłem się bardziej ,co nie uszło uwadze dwójce z nim. Zakryłem rękoma
twarz z zażenowanie. Od kiedy czerwieniłem się jak baba? Ja ? Uzumaki Naruto?
Największy podrywacz tej szkoły? To było nie do pomyślenia. Warknąłem ze
zirytowaniem.
- Zająłbyś się Fumiko głupcze.
- Kto to Fumiko? - czarna brew uniosła się ku górze, a wargi
wygięły się w geście rozbawienia. Tym razem to ja wprawiłem kuzyna w
zakłopotanie ,ponieważ jego policzki przybrały kolor dorodnego pomidora. Na
moją twarz wpłynął triumfalny uśmiech ,który ciężko było mi ukryć.
- S-skąd wiesz? - wyjąkał. Zerknąłem z zainteresowaniem na
swoje paznokcie starając się grać na zwłokę. Uwielbiałem się z nim
przekomarzać. Zresztą on podobnie ze mną. Od niechcenia odpowiedziałem.
- Wiesz mam swoje źródła. To, że jestem na wózku jak jakiś
kaleka, to nie znaczy, że nic nie wiem. A co?
- Naruto!
- No przepraszam Nagato. Nie wiedziałem, że nikt nie ma
wiedzieć. - udałem niewinną minkę. Czerwone brwi zmarszczyły się lecz kąciki
ust były uniesione ku górze co oznaczało, że się nie gniewa.
- Chodźmy już. Bo zamkną zaraz zoo, a my nawet połowy nie
zwiedziliśmy.
- Oh Itachi no draniu Ty! - cicho się zaśmiałem i poruszyłem
brwiami. Z niechęcią opuściłem pomieszczenie i skierowaliśmy się strzałkami w
dalszą część zakątków tego miejsca. A mi? Z twarzy nie znikał uśmiech. Ten
dzień był magiczny. W myślach cały czas miałem pocałunek Itachiego. I nic na to
nie poradzę, ale nie potrafiłem tego zapomnieć.
****
- Buuu czemu to zoo tak szybko zamykają? - zmarszczyłem
brwi. Była dopiero 21, a oni już zamykali. Nawet nie dali się nacieszyć.
Spojrzałem na rozbawiony wyraz mojego kuzynka który szedł kilka kroków przede
mną.
- Co się tak cieszysz Nagato?
- Nic nic tylko bawi mnie Twoja złość. Wiesz co? Proponuję
byś jutro przyjechał o 8 to będziesz miał cały dzień.
- Nie mogę. - jęknąłem ponieważ od rana miałem matmę, potem
próby. Musiałem jeszcze przyjechać do domu, by mama się nie martwiła o mnie. W
końcu była nieco nadopiekuńcza, a wolałem jej nie drażnić. Lekko wygiąłem wargi
na samą myśl, że jutro zobaczę mamę i tatę. Wsiadłem do samochodu, zapiąłem
pasy i czekałem, aż dwójka tych głąbów wsiądzie. A oni? Przy bagażniku bardzo
namiętnie o czymś rozmawiali. Uchyliłem szybę, wychyliłem głowę przez okno.
- Szybciej gołąbeczki bo całego dnia nie mamy. Jak widzicie
dobiega końca.
- Gdzie Ty się tak śpieszysz?
- Głodny jestem. - jakby na potwierdzenie moich słów z
brzucha dobiegł donośny dźwięk. Itachi z Nagato się roześmiali. Gitarzysta
poklepał pokrzepiająco Uchihe po plecach zamykając przy tym drzwi od bagażnika.
- Współczuję Itaś gotowania dla tego żarłoka. Zwłaszcza jak
burczy mu w brzuchu. Tak z 10 miseczek licz. - mrugnął okiem i wsiadł do
samochodu. Itachi chwilę wpatrywał się na mnie z niedowierzaniem. Wzruszyłem
ramionami uśmiechając się głupkowato. Nie moja wina, że mam taki apetyt. A
nawet gdyby była to co? Po chwili czarnowłosy również zajął swoje miejsce,
zapiął pasy, przekręcił kluczyk i uruchomił silnik. Najpierw odwieźliśmy Nagato
do domu, a następnie skierowaliśmy się do domu Uchihy. Oparłem wygodnie głowę o
zagłówek i przymknąłem powieki. Byłem nieco zmęczony po tych wszystkich
atrakcjach i wrażeniach. Nagle poczułem dłoń chłopaka na swoim kolanie,
uchyliłem powiekę i spojrzałem na niego z rozbawieniem. Lekko się uśmiechnął.
- Gwałciłeś moje usta wiesz? - rzekłem to z powagą mimo, że
w środku chciało mi się chciało śmiać.
- Gwałciłem? Ciekawe stwierdzenie Uzumaki.
- Dokładnie tak. Nie grzecznie tak, Itachi.
- To teraz mi będziesz mówił co jest grzeczne, a co nie? -
zgasił się silnik i nim się spostrzegłem wpił się w moje usta. Cicho jęknąłem.
Po chwili osłupienia zacząłem oddawać pocałunki z coraz większą zachłannością.
Jego długie palce wsunęły się w moje jeszcze czarne włosy i zaczęły się nimi
bawić. Zdrową dłonią przyciągnąłem go do siebie za koszulkę. Przymknąłem
powieki delektując się pocałunkiem. Gdy zabrakło mi powietrza z niechęcią
oderwałem się od tych słodkich ust. Spojrzałem na jego lekko zarumienioną
twarz. Zresztą z moją pewnie było podobnie jak nie gorzej. Uśmiechnąłem się.
- Od początku podobałeś mi się Naruto, ale byłeś z moim
braciszkiem. Nie chciałem tego psuć.
- Ja? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Wsunąłem
swoje palce w jego, a on splótł je.
- Tak, jesteś wyjątkowy. Działasz na mnie jak nikt inny na
świecie. - lekko się uśmiechnąłem i ponownie połączyłem nasze wargi w
delikatnym pocałunku. Tym razem smakowaliśmy swoje wargi i cieszyliśmy się
chwilą. W końcu mieliśmy dużo czasu przed sobą. Aż całą noc i wieczór. Po kilku
minutach zakończyłem pocałunek kąsając przy tym wargę Uchihy. Odpiąłem pasy,
otwarłem drzwi i usiadłem bokiem oczekując chłopaka. Mężczyzna jak gdyby nigdy
nic, podszedł do mnie, nachylił się. Wsunął dłoń pod doły kolanowe, a drugą pod
moje plecy. Uniósł, zamknął drzwi nogą. Zablokował drzwi od samochodu i niosąc
mnie tak dotarliśmy do drzwi. Szybko, a zarazem zgrabnie otworzył mieszkanie,
wszedł i uczynił to samo z drzwiami od domu co od auta. Cicho się zaśmiałem
lecz długo nie trwała moja uciecha gdyż Itachi postanowił mnie uciszyć. I
powiodło mu się to. Objąłem rękoma jego szyje, a palce wplotłem w jego miękkie
włosy, zmarszczyłem brwi i szybkim ruchem ręki zdjąłem gumke z włosów przez co
jego włosy się rozsypały. Z aprobatą mruknąłem w jego wargi i na powrót
zacząłem się bawić włosami tym samym walcząc w mojej buzi z językiem Uchihy.
- Mmmm Naruto... - cichy pomruk z jego ust spowodował u mnie
szybsze bicie serca. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nawet nie czułem
takiego czegoś przy Sasuke. Uśmiechnąłem się. W końcu oderwaliśmy się od
siebie, a nasz oddech był nierównomierny, a zarazem przyśpieszony. Spojrzałem
na migoczące oczy Itachiego. Zaniósł mnie do kuchni, a tam posadził na krześle.
Uniosłem brwi do góry.
- Hm?
- Głodny byłeś więc trzeba zaspokoić Twoją potrzebę - z ust
właściciela mieszkania można było usłyszeć rozbawienie. Widać bawiło go jak się
ze mną droczył. Wydąłem usta do przodu i spojrzałem na niego spod byka.
- A poproszę 12 porcji ramen.
- Aż 12? Gdzie Ty to pomieścisz Naruto? - z kolei teraz
Uchiha uniósł brwi do góry. Wzruszyłem ramionami uśmiechając się przy tym
wrednie. Po chwili wpadł mi do głowy genialny pomysł, a zarazem kretyński.
Zacząłem mówić akurat w momencie gdy czarnowłosy był zajęty robieniem kolacji.
Jeśli tak można było nazwać tą porę.
- Wiesz Itachi... Musisz mi pomóc przebrać się... -
odchyliłem się niedbale na krześle przymykając powieki. Minimalnie uchyliłem
jedną, by zobaczyć reakcje gospodarza. Ten odwrócił się do mnie. Mimo, iż jego
twarz nie wyrażała emocji zdradził go kącik ust który drgał. Wygiąłem wargi w
uśmiechu. Oznaczało, że wygrałem.
- Sam nie możesz Naru?
- Cóż biorąc pod uwagę to, że mam i rękę i nogę w gipsie to
będzie mi ciężko. Nie chcę usnąć w czasie przebierania się, albo coś. -
wysunąłem dolną wargę do przodu. Oliwkowe tęczówki tylko przewróciły się, a ich
właściciel wrócił do gotowania. Po chwili można było usłyszeć ciche mruknięcie.
- Intrygant.
- Wcale nie!
- Nie? - z ust Uchichy wydobył się cichy śmiech ,po czym
wrócił do gotowania. Pokręciłem głową i cicho mruknąłem.
- Głodnemu chleb na myśli.
- Słyszałem. - prychnąłem w odpowiedzi na jego stwierdzenie.
Zdecydowałem się już nie odzywać, by nie pogrążać się dalej. Chociaż w moim
mniemaniu, to jego no ale cóż. To zawsze ja musiałem wychodzić na zboczeńca.
Phi idioci. Itachi najwidoczniej widząc moje niezadowolenie podszedł do mnie,
kucnął i lekko musnął mój policzek.
- No już się nie gniewaj żarłoku. Złość piękności szkodzi.
- Uważasz mnie za kobietę?! - uniosłem brwi na co w
odpowiedzi dostałem buziaka - Nie zbywaj mnie Uchiha! - syknąłem. Cichy śmiech
spowodował, iż się nieco rozchmurzyłem. Westchnąłem ponieważ zdałem sobie
sprawę, że zachowuję się jak baba w ciąży. A tak nie godzien jest zachowywać
się Uzumaki.
- Oj Naruto Naruto. - Itachi postawił przede mną miskę z
parującym ramen. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech.
Musnąłem wargami jego nos.
- Dziękuję Itachi. Kocham Cię. - musnąłem jego wargi po czym
zająłem się jedzeniem.
Beta: Aiko.
Tego sie nie spodziewalam ale czekam na rozwoj wydarzen
OdpowiedzUsuńCóż, akcja zaczęła się powoli rozwijać :D A niespodzianka musiała w końcu nastąpić :3
UsuńPiękne, cudowne, niesamowite... Czekam na pikantny ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńJoasia036
Dziękuję oraz postaram się nie zawieść :*
UsuńNie spodziewałam się ^^ ale cieszę się że jest wątek ItaNaru ;)
OdpowiedzUsuńAle nadal jest pytanie : co z Saskiem ?
No cóż na razie wyjechał i nie będzie z nim wątku. Ale spokojnie niedługo wkroczy do akcji : D
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och pieknie ten pocałunek, choć ciekawi mnie co z Sasuke, ale bardzo cieszę się z wątku Naruto-Itachi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia