piątek, 20 maja 2016

Szkoła XVI





Witajcie. Zapraszam was na nowy rozdział. Za 2 tygodnie widzimy się tutaj na notce z latającego anioła. Tymczasem w tygodniu wrzucę jakiś mój wierszyk :P Będę bardzo wdzięczna jeśli pod notką skomentujecie i wyrazicie swoje opinie dotyczące tego rozdziału oraz całej fabuły jaka dotąd była. Nie przedłużając dalej zapraszam :*




- Nie przejmuj się Naruto. Deidara jest po prostu o Ciebie zazdrosny. Ja to załatwię. - zielonooki uśmiechnął się, zbiegł ze schodków i pobiegł w stronę wyjścia. Spojrzałem pytająco na oliwkowookiego.
- Na nas już czas. Chodź Nagato, pomożesz mi. - obserwowałem z lekkim uśmiechem jak zbierają sprzęt i dałem później pchać swój wózek. Przy pomocy Itachiego wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i spojrzałem na dwójkę przyjaciół pytającym wzrokiem.
- To gdzie ta wycieczka?
- Wszystko w swoim czasie kaleko.
- Nie mów tak do mnie. - naburmuszyłem się i spojrzałem w boczne lusterko które nie wskazywało żadnego pojazdu za nami. Do moich uszów dotarł cichy śmiech, uniosłem brew i zerknąłem na Uchiha.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Jesteś taki uroczy jak się złościsz. - uniosłem jeszcze wyżej brew niedowierzając słowa bruneta lecz po chwili się uśmiechnąłem ponieważ było to dosyć miłe. Parsknąłem śmiechem.
- Coś może być urocze?
- Chyba ktoś Uzumaki. - pokręciłem z rozbawieniem głową i cmoknąłem z dezaprobatą. Bardzo chętnie bym się bardziej zaangażował w tą rozmowę lecz nie przy moim kuzynie. Przewróciłem oczyma, spojrzałem za siebie na tajemniczą twarz kuzynka. Spytałem przymilnie z pewnym planem.
- Nagato?
- Hmmm?
- Bo widzisz... Dzisiaj śpię u Itacza, a znając moją mamę nie wróci zbyt szybko... No i ten... Muszę jechać na zdjęcie opatrunków, a wiesz nasza lekarka stęskniła się za Tobą i wiesz tak pomyślałem... Może pojedziesz z nami? - na mojej twarzy pojawił się niewinny uśmiech. Widząc przerażenie malujące się na jego bladej twarzy miałem ochotę wybuchnąć śmiechem lecz tego nie uczyniłem. Nie teraz.
- Ty już lepiej nie myśl Uzumaki! - pomachał gwałtownie brwiami, za to ja swoje zmarszczyłem i przymilnie spytałem.
- Uzumaki wiesz Ty co? Opuszczasz najbliższą rodzinę w potrzebie?
- Idź sobie z Karin. - z ust nastolatka wydobyło się ciche prychnięcie. Westchnąłem na wspomnienie tego jak ostatnio byłem z kuzynką w instytucie zdrowia. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Pokręciłem przecząco głową.
- Wiesz... Wolałbym nie. Poza tym już powiedziałem, że idziesz! - z zadowoleniem odwróciłem się i wygodnie rozgościłem na swoim miejscu. Widząc uniesioną brew przyjaciela pokręciłem z rozbawieniem głową. Dalszą drogę przejechaliśmy razem z pomrukami Nagato ,które były nadzwyczaj zabawne. Zwłaszcza, że podobno umówił się z dziewczyną. Jak miałem być szczery ,nie wyobrażałem go sobie z kimkolwiek. Yahiko jakoś tak, nie wiem czemu ale pasował do Konan. Ale Nagato? Nie ,nie i jeszcze raz nie. Będę musiał poznać moją przyszłą szwagierkę? Chyba tak mogłem to coś, raczej tego ktosia nazwać. Widząc znajome miejsce ,na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szturchnąłem Itachiego w ramie.
- Uchiha serio zoo? Mało romantyczne, nie powiem. Na trójkąty tym bardziej.
- Mówiłem, że jesteś za mało romantyczny łasico. - złośliwy ton mojego kuzyna spowodował u mnie śmiech. Po chwili do naszych uszów dotarł dźwięk zamykanych drzwi. Spojrzałem z rozbawieniem na poważną lecz nieco roztargnioną twarz brata mojego byłego.
- Myślałem, że ci się spodoba.
- Oh ty już nic nie myśl. Pewnie, że mi się podoba. Żartowałem głąbie. - posłałem mu zaczepne spojrzenie, gdy drzwi się otwarły z mojej strony odpiąłem pasy, a następnie przy pomocy czerwonowłosego zająłem miejsce na moim rumaku. No cóż praktycznie od miesiąca to był mój pojazd więc chcąc czy nie nieco się przywiązałem. A najbardziej ze wszystkiego nie mogłem się doczekać mojego cacuszka, które stało w moim ukrytym drugim garażu. Zwilżyłem koniuszkiem języka wargi uśmiechając się na samą myśl. Szybko mi uśmiech zszedł ,ponieważ uświadomiłem sobie pewną, ważną rzecz. Czekają mnie jeszcze zapewne rehabilitacje. Z których się nie wymigam. Oh tylko bym spróbował, a matka zlałaby mnie na kwaśne jabłko. Raz byłem świadkiem jej brutalnego pobicia. Nie zazdrościłem wtedy włamywaczowi. Wymusiłem na twarz uśmiech i zerknąłem na miny przyjaciół. Były, aż nazbyt spokojne i bez wyrazu.
- Ejejejej co to za spisek?! Planujecie mnie porwać i wywieźć?! Nie chcę być męską prostytutką!! - nim zdążyłem się ugryźć w język wymówiłem to co nie powinienem. Szybko się zreflektowałem i z mego gardła wydobył się śmiech. Chwilę później dołączyły do mnie dwa różne głosy.
- Serio Naru? Męska dziwka? - czerwonawa brew uniosła się w geście pytania. Nagato starł samotną łzę ,która spływała po jego policzku i spojrzał się z nutką kpiny na oliwkowookiego.
- A walcie się! - warknąłem i ignorując ich spojrzenia skupiłem wzrok na jezdnie. Widząc jak zbliżamy się do zoo me usta drgnęły ku górze. W końcu stanęliśmy na parkingu, poirytowany zachowaniem tej dwójki która wyraźnie coś knuła westchnąłem, odpiąłem pasy, otwarłem drzwi i powoli wysiadłem. Cicho syknąłem stając na nodze gdzie miałem gips. W tej chwili miałem to w dupie. W końcu za kilka dni już nie będę nosił tego czegoś. Oparłem się plecami o auto i poczekałem, aż się ogarną. Usiadłem na wózek który przywiózł ze sobą Itachi. Kiwnąłem lekko głową na znak podziękowania.
- Czyżby Naruś nam się obraził?
- Na to wychodzi Nagato. Mówiłem byś z niego nie żartował. - cichy głos który skrywał nutkę rozbawienia w głosie Itachiego, przykuł moją uwagę. Spojrzałem na niego z lekkim rozbawieniem.
- Ja się obraziłem? Baka! - prychnąłem. Z lekkim rozbawieniem obserwowałem jak kupują bilety, a następnie wchodzimy na teren zoo. Potem szybko ta emocja zniknęła ustępując zaciekawieniu. Uśmiechnąłem się na widok wybiegu z niedźwiedziami. Akurat znajdowały się tam dwa małe, które ze sobą się bawiły. Poprosiłem Uchihe by zatrzymał wózek. Nie mogłem oderwać wzroku od tego widoku. Zauroczył mnie. Było to niesamowite. Dwa zwierzaki które w ogóle nie powinny tutaj przebywać potrafiły żyć jak gdyby nigdy nic. Fascynowało mnie ich szybkie zaaklimatyzowanie. W końcu z niechęcią kiwnąłem głową, że możemy jechać. I za każdym razem było tak samo. Miałem wrażenie, że przyjaciele są poirytowani ale miałem dzisiaj to gdzieś. Kochałem zwierzęta lecz sam nie mogłem mieć w domu. Tata był uczulony na sierść dlatego tak uwielbiałem wypady z Kibą i Akamaru.
- Ja idę kupić coś do jedzenia dla zwierząt. Poczekajcie na mnie i bądźcie grzeczni. - lekki uśmiech wdarł się na twarz czerwonowłosego. Cicho prychnąłem pod nosem.
- Ja zawsze jestem grzeczny! Nie to co Itachi! - pokazałem mu język na co tylko przewrócił oczyma. Obserwowałem jak Uzumaki oddala się w nieznanym mi kierunku. Wróciłem spojrzeniem do małego terrarium w którym znajdowały się wszelkiego rodzaju jaszczurki i węże. Nie mogłem się nadziwić różnorodności gadów. Z lekką pomocą wokalisty wstałem i podpierając się o jego ramie przylepiłem twarz do szklanej klatki. Z uwagą obserwowałem najmniejszy ruch zwierząt. W końcu z ociąganiem zerknąłem na Itachiego, który z uwagą mi się przypatrywał. Posłałem mu rozbawiony uśmiech. A on? Przyciągnął mnie do siebie. Byłem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że sytuacja przybierze taki obrót lecz jednocześnie byłem szczęśliwy. Marzyłem o tym, by w końcu mnie pocałował. W końcu po nieznośnie kilkunastu sekundach musnął moje wargi. Najpierw lekko jakby badając ich strukturę i czy mu przyzwolę. Oczywiście, że tak. Nawet nie wiedział jak długo na to czekałem. Z niecierpliwością wpiłem się w jego usta, palce zdrowej ręki zacisnąłem na jego podkoszulku. Młody mężczyzna objął mnie rękoma w okolicy bioder i bardziej agresywnie przejął kontrolę nade mną. Minimalnie uśmiechnąłem się. Zawsze to ja dominowałem w związkach. Podobało mi się to, że teraz ktoś inny przejmie tą rolę lecz to nie oznaczało, że ulegle się poddam. O nie. Lekko ugryzłem wargę czarnowłosego przez co z jego ust wydobył się cichy pomruk. Usatysfakcjonowany tym oderwałem się od niego ponieważ usłyszałem jak drzwi się otwierają. Spojrzałem w oliwkowe tęczówki z rozkojarzeniem. Widząc w nich jak odbija się moja sylwetka podrapałem się po głowie. Następnie spojrzałem na lekko zaróżowione wargi które w tym momencie triumfalnie uśmiechały się ku mnie. Prychnąłem.
- Nie myśl Itachi, że skończyliśmy.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - szepnął do mojego ucha, a moje ciało zadrżało. W końcu za rogu wyłonił się Nagato który z kpiącym uśmiechem spojrzał na naszą dwójkę. Jakby się domyślał co się przed chwilą wydarzyło. No cóż po moich zaczerwienionych z pewnością policzkach nie trudno było zgadnąć. Bo na pewno nie czerwieniłbym się na widok gadów nie? No w każdym razie ja tak myślę, że on tak myśli. Ugh to takie skomplikowane.
- Nie przeszkodziłem wam w "oglądaniu gadów"? - dwa ostatnie słowa pokazał w cudzysłowie. Przewróciłem powiekami i ostrożnie usiadłem na wózku.
- Niby w czym kuzynku?
- No nie wiem... Hmmm może w całowaniu? - na ostatnie słowo zaczerwieniłem się bardziej ,co nie uszło uwadze dwójce z nim. Zakryłem rękoma twarz z zażenowanie. Od kiedy czerwieniłem się jak baba? Ja ? Uzumaki Naruto? Największy podrywacz tej szkoły? To było nie do pomyślenia. Warknąłem ze zirytowaniem.
- Zająłbyś się Fumiko głupcze.
- Kto to Fumiko? - czarna brew uniosła się ku górze, a wargi wygięły się w geście rozbawienia. Tym razem to ja wprawiłem kuzyna w zakłopotanie ,ponieważ jego policzki przybrały kolor dorodnego pomidora. Na moją twarz wpłynął triumfalny uśmiech ,który ciężko było mi ukryć.
- S-skąd wiesz? - wyjąkał. Zerknąłem z zainteresowaniem na swoje paznokcie starając się grać na zwłokę. Uwielbiałem się z nim przekomarzać. Zresztą on podobnie ze mną. Od niechcenia odpowiedziałem.
- Wiesz mam swoje źródła. To, że jestem na wózku jak jakiś kaleka, to nie znaczy, że nic nie wiem. A co?
- Naruto!
- No przepraszam Nagato. Nie wiedziałem, że nikt nie ma wiedzieć. - udałem niewinną minkę. Czerwone brwi zmarszczyły się lecz kąciki ust były uniesione ku górze co oznaczało, że się nie gniewa.
- Chodźmy już. Bo zamkną zaraz zoo, a my nawet połowy nie zwiedziliśmy.
- Oh Itachi no draniu Ty! - cicho się zaśmiałem i poruszyłem brwiami. Z niechęcią opuściłem pomieszczenie i skierowaliśmy się strzałkami w dalszą część zakątków tego miejsca. A mi? Z twarzy nie znikał uśmiech. Ten dzień był magiczny. W myślach cały czas miałem pocałunek Itachiego. I nic na to nie poradzę, ale nie potrafiłem tego zapomnieć.


****


- Buuu czemu to zoo tak szybko zamykają? - zmarszczyłem brwi. Była dopiero 21, a oni już zamykali. Nawet nie dali się nacieszyć. Spojrzałem na rozbawiony wyraz mojego kuzynka który szedł kilka kroków przede mną.
- Co się tak cieszysz Nagato?
- Nic nic tylko bawi mnie Twoja złość. Wiesz co? Proponuję byś jutro przyjechał o 8 to będziesz miał cały dzień.
- Nie mogę. - jęknąłem ponieważ od rana miałem matmę, potem próby. Musiałem jeszcze przyjechać do domu, by mama się nie martwiła o mnie. W końcu była nieco nadopiekuńcza, a wolałem jej nie drażnić. Lekko wygiąłem wargi na samą myśl, że jutro zobaczę mamę i tatę. Wsiadłem do samochodu, zapiąłem pasy i czekałem, aż dwójka tych głąbów wsiądzie. A oni? Przy bagażniku bardzo namiętnie o czymś rozmawiali. Uchyliłem szybę, wychyliłem głowę przez okno.
- Szybciej gołąbeczki bo całego dnia nie mamy. Jak widzicie dobiega końca.
- Gdzie Ty się tak śpieszysz?
- Głodny jestem. - jakby na potwierdzenie moich słów z brzucha dobiegł donośny dźwięk. Itachi z Nagato się roześmiali. Gitarzysta poklepał pokrzepiająco Uchihe po plecach zamykając przy tym drzwi od bagażnika.
- Współczuję Itaś gotowania dla tego żarłoka. Zwłaszcza jak burczy mu w brzuchu. Tak z 10 miseczek licz. - mrugnął okiem i wsiadł do samochodu. Itachi chwilę wpatrywał się na mnie z niedowierzaniem. Wzruszyłem ramionami uśmiechając się głupkowato. Nie moja wina, że mam taki apetyt. A nawet gdyby była to co? Po chwili czarnowłosy również zajął swoje miejsce, zapiął pasy, przekręcił kluczyk i uruchomił silnik. Najpierw odwieźliśmy Nagato do domu, a następnie skierowaliśmy się do domu Uchihy. Oparłem wygodnie głowę o zagłówek i przymknąłem powieki. Byłem nieco zmęczony po tych wszystkich atrakcjach i wrażeniach. Nagle poczułem dłoń chłopaka na swoim kolanie, uchyliłem powiekę i spojrzałem na niego z rozbawieniem. Lekko się uśmiechnął.
- Gwałciłeś moje usta wiesz? - rzekłem to z powagą mimo, że w środku chciało mi się chciało śmiać.
- Gwałciłem? Ciekawe stwierdzenie Uzumaki.
- Dokładnie tak. Nie grzecznie tak, Itachi.
- To teraz mi będziesz mówił co jest grzeczne, a co nie? - zgasił się silnik i nim się spostrzegłem wpił się w moje usta. Cicho jęknąłem. Po chwili osłupienia zacząłem oddawać pocałunki z coraz większą zachłannością. Jego długie palce wsunęły się w moje jeszcze czarne włosy i zaczęły się nimi bawić. Zdrową dłonią przyciągnąłem go do siebie za koszulkę. Przymknąłem powieki delektując się pocałunkiem. Gdy zabrakło mi powietrza z niechęcią oderwałem się od tych słodkich ust. Spojrzałem na jego lekko zarumienioną twarz. Zresztą z moją pewnie było podobnie jak nie gorzej. Uśmiechnąłem się.
- Od początku podobałeś mi się Naruto, ale byłeś z moim braciszkiem. Nie chciałem tego psuć.
- Ja? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Wsunąłem swoje palce w jego, a on splótł je.
- Tak, jesteś wyjątkowy. Działasz na mnie jak nikt inny na świecie. - lekko się uśmiechnąłem i ponownie połączyłem nasze wargi w delikatnym pocałunku. Tym razem smakowaliśmy swoje wargi i cieszyliśmy się chwilą. W końcu mieliśmy dużo czasu przed sobą. Aż całą noc i wieczór. Po kilku minutach zakończyłem pocałunek kąsając przy tym wargę Uchihy. Odpiąłem pasy, otwarłem drzwi i usiadłem bokiem oczekując chłopaka. Mężczyzna jak gdyby nigdy nic, podszedł do mnie, nachylił się. Wsunął dłoń pod doły kolanowe, a drugą pod moje plecy. Uniósł, zamknął drzwi nogą. Zablokował drzwi od samochodu i niosąc mnie tak dotarliśmy do drzwi. Szybko, a zarazem zgrabnie otworzył mieszkanie, wszedł i uczynił to samo z drzwiami od domu co od auta. Cicho się zaśmiałem lecz długo nie trwała moja uciecha gdyż Itachi postanowił mnie uciszyć. I powiodło mu się to. Objąłem rękoma jego szyje, a palce wplotłem w jego miękkie włosy, zmarszczyłem brwi i szybkim ruchem ręki zdjąłem gumke z włosów przez co jego włosy się rozsypały. Z aprobatą mruknąłem w jego wargi i na powrót zacząłem się bawić włosami tym samym walcząc w mojej buzi z językiem Uchihy.
- Mmmm Naruto... - cichy pomruk z jego ust spowodował u mnie szybsze bicie serca. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nawet nie czułem takiego czegoś przy Sasuke. Uśmiechnąłem się. W końcu oderwaliśmy się od siebie, a nasz oddech był nierównomierny, a zarazem przyśpieszony. Spojrzałem na migoczące oczy Itachiego. Zaniósł mnie do kuchni, a tam posadził na krześle. Uniosłem brwi do góry.
- Hm?
- Głodny byłeś więc trzeba zaspokoić Twoją potrzebę - z ust właściciela mieszkania można było usłyszeć rozbawienie. Widać bawiło go jak się ze mną droczył. Wydąłem usta do przodu i spojrzałem na niego spod byka.
- A poproszę 12 porcji ramen.
- Aż 12? Gdzie Ty to pomieścisz Naruto? - z kolei teraz Uchiha uniósł brwi do góry. Wzruszyłem ramionami uśmiechając się przy tym wrednie. Po chwili wpadł mi do głowy genialny pomysł, a zarazem kretyński. Zacząłem mówić akurat w momencie gdy czarnowłosy był zajęty robieniem kolacji. Jeśli tak można było nazwać tą porę.
- Wiesz Itachi... Musisz mi pomóc przebrać się... - odchyliłem się niedbale na krześle przymykając powieki. Minimalnie uchyliłem jedną, by zobaczyć reakcje gospodarza. Ten odwrócił się do mnie. Mimo, iż jego twarz nie wyrażała emocji zdradził go kącik ust który drgał. Wygiąłem wargi w uśmiechu. Oznaczało, że wygrałem.
- Sam nie możesz Naru?
- Cóż biorąc pod uwagę to, że mam i rękę i nogę w gipsie to będzie mi ciężko. Nie chcę usnąć w czasie przebierania się, albo coś. - wysunąłem dolną wargę do przodu. Oliwkowe tęczówki tylko przewróciły się, a ich właściciel wrócił do gotowania. Po chwili można było usłyszeć ciche mruknięcie.
- Intrygant.
- Wcale nie!
- Nie? - z ust Uchichy wydobył się cichy śmiech ,po czym wrócił do gotowania. Pokręciłem głową i cicho mruknąłem.
- Głodnemu chleb na myśli.
- Słyszałem. - prychnąłem w odpowiedzi na jego stwierdzenie. Zdecydowałem się już nie odzywać, by nie pogrążać się dalej. Chociaż w moim mniemaniu, to jego no ale cóż. To zawsze ja musiałem wychodzić na zboczeńca. Phi idioci. Itachi najwidoczniej widząc moje niezadowolenie podszedł do mnie, kucnął i lekko musnął mój policzek.
- No już się nie gniewaj żarłoku. Złość piękności szkodzi.
- Uważasz mnie za kobietę?! - uniosłem brwi na co w odpowiedzi dostałem buziaka - Nie zbywaj mnie Uchiha! - syknąłem. Cichy śmiech spowodował, iż się nieco rozchmurzyłem. Westchnąłem ponieważ zdałem sobie sprawę, że zachowuję się jak baba w ciąży. A tak nie godzien jest zachowywać się Uzumaki.
- Oj Naruto Naruto. - Itachi postawił przede mną miskę z parującym ramen. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Musnąłem wargami jego nos.
- Dziękuję Itachi. Kocham Cię. - musnąłem jego wargi po czym zająłem się jedzeniem.


Beta: Aiko.

7 komentarzy:

  1. Tego sie nie spodziewalam ale czekam na rozwoj wydarzen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, akcja zaczęła się powoli rozwijać :D A niespodzianka musiała w końcu nastąpić :3

      Usuń
  2. Piękne, cudowne, niesamowite... Czekam na pikantny ciąg dalszy <3

    Joasia036

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się ^^ ale cieszę się że jest wątek ItaNaru ;)
    Ale nadal jest pytanie : co z Saskiem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż na razie wyjechał i nie będzie z nim wątku. Ale spokojnie niedługo wkroczy do akcji : D

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, och pieknie ten pocałunek, choć ciekawi mnie co z Sasuke, ale bardzo cieszę się z wątku Naruto-Itachi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń