piątek, 10 czerwca 2016

Latający Anioł II




Hej jak tam? Przepraszam za opóźnienie, ale czasu nie miałam :_: Bardzo, ale to bardzo prosiłabym o komentarze które będą motywowały do dalszego pisania. Zapraszam do lektury :*



- Nawialiście z domu bez wiedzy opiekuna?
- I co z tego? Ty tego nigdy nie robiłaś?
- Szczerze? Robię to prawie codziennie. - wyminęła mnie i jak gdyby nigdy nic podeszła do mojego domu gdzie miałem "wyjście ewakuacyjne", poszedłem za jej przykładem i stanąłem przed ścianą.
- Wejdę pierwsza, a potem podasz mi ją.
- Oszalałaś?! - podniosłem głos lecz natychmiast się zreflektowałem i ściszyłem głos. Wzruszyła ramionami i szybkimi ruchami znalazła się na dachówkach. Z głową pełną obaw jak i bez wyjścia podniosłem ramiona z blondynką najwyżej jak umiałem. Szatynka schyliła się, złapała dłonie Naruko i podciągnęła ją. Widząc, że obie są bezpieczne odetchnąłem i wspiąłem się na dach. Otwarłem okno, wszedłem do środka, odebrałem dziewczynę i uśmiechnąłem się do koleżanki z drużyny.
- Dzięki za pomoc.
- Nie dziękuj. Do zobaczenia na treningu. - pomachała mi dłonią i znikła z pola widzenia. Westchnąłem, zamknąłem okno. Położyłem pijaną nastolatkę do łóżka dokładnie ją okrywając, nachyliłem się i pocałowałem z czułością jej czoło. Po tym geście ruszyłem do swojego pokoju zamykając dokładnie za sobą drzwi.

(....)

Słysząc cholerny budzik szybko go wyłączyłem nie chcąc zbudzić naszego opiekuna chociaż szczerze wątpiłem, by cokolwiek mogło to zrobić. Wstałem z łóżka i nie bacząc, że jestem w samych bokserkach ruszyłem do pokoju siostry. Cicho zapukałem, nie słysząc odpowiedzi otwarłem drzwi. Widząc jak śpi uśmiechnąłem się. Czując zapach sfermentowanego alkoholu zmarszczyłem nos, podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież. Bądź co bądź coś, by Ji zaczął podejrzewać. Podszedłem do blondynki i zacząłem delikatnie szturchać ją w ramie. Widząc jak nie reaguje zacząłem ją łaskotać. Dopiero wtedy jaśnie śpiąca królewna się obudziła i co najlepsze zdzieliła mnie w łeb. Syknąłem pod nosem i zacząłem rozcierać bolące miejsce.
- Auć. A to za co do cholery?
- Przepraszam Naru. Tak jakoś mechanicznie przez sen.
- Jasne – mruknąłem, by po chwili dodać.
- Szykuj się. Nie najlepiej z tobą po imprezie, a za półtora godziny wychodzimy do szkoły. – po tych słowach wyszedłem z pokoju siostry zamykając za sobą staranie drzwi. Wróciłem do siebie. Wziąłem porządny prysznic, umyłem zęby. Podszedłem do szafy, przyglądałem się ciuchom nie bardzo wiedząc w co się ubrać. W końcu z lekkim ociąganiem wyjąłem niebieską koszulę z guzikami i trzy czwarte białe spodenki. Zadowolony, że nie spędziłem pół dnia na zastanawianiu się co kupić uśmiechnąłem się do siebie, wyjąłem czarne stópki z szafki. Ubrałem się, spakowałem książki do szkoły i zszedłem na dół. Jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałem białowłosego. Widząc mnie uśmiechnął się. Niepewnie odwzajemniłem uśmiech. Nie wiedziałem czego się spodziewać po tym starym pryku. Odłożyłem torbę w przedpokoju i skierowałem kroki do lodówki. Otwarłem ją jak gdyby nigdy nic, wyjąłem chleb tostowy, ser, szynkę, ogórek i pomidory. Zamierzałem zrobić sobie i Naruko jakieś porządne kanapki do szkoły. Umiałem gotować i te sprawy lecz jakoś nie miałem najmniejszej ochoty robić tego na co dzień. Zabrałem się za smarowanie w międzyczasie nucąc pod nosem.
- Na którą masz do szkoły?
- Na 8:50 wujku. Angielski mam na początek. Ale spokojnie, akurat angol to mój ulubiony przedmiot.
- A Naruko?
- Chyba 9:30 ale nie jestem pewien. Może ze mną pojedzie. – wzruszyłem ramionami, skończyłem obkładać kanapkę przez co nałożyłem tosta. Zrobiłem tak pozostałe 8 kanapek i zapakowałem w papier śniadaniowy. Zalałem wodę do czajnika i wstawiłem. Wyjąłem z szafki 2 kubki, wsypałem po 2 łyżeczki kawy i cukru. Przysiadłem się do stołu i spojrzałem na mężczyznę który coś pisze. Uniosłem brew do góry.
- Co piszesz wujku?
- Książkę Naruto. Postanowiłem opisać moje przygody.
- O ciekawie wujku, będę mógł poczytać? – uśmiechnąłem się niewinnie. Starszy mężczyzna zmarszczył brwi lecz w kącikach jego ust mogłem dostrzec kpiący uśmiech.
- Pogadamy o tym jak skończysz 18 lat. Minato nie chciałby, by jego dzieci czytały rzeczy dla dorosłych. – cicho się zaśmiałem na jego słowa. Czasami można było się z nim dogadać jak z człowiekiem. Słysząc ciche pyknięcie wstałem i poszedłem zalać do trzy czwarte kubki, wyjąłem z lodówki mleko i pozostałą jedną czwartą zalałem białą cieczą.
- A Naruko jeszcze śpi?
- Nie, nie. Szykuje się do szkoły. Wujku mogę iść dzisiaj do znajomych po treningu?
- Jakich znajomych? – spojrzał się na mnie spod łba. Posłałem mu promienny uśmiech.
- Widzisz jestem na specjalizacji siatkówki. Poznałem tam na razie tylko Itackiego Uchihe i Fumiko Minel.
- Uchiha powiadasz…
- Coś nie tak z nimi? – spojrzałem na niego z obawą. Bałem się, że może to tylko pozory i Itachi jest tak samo walnięty jak jego młodszy brat przez co może się coś stać mojej bliźniaczce.
- Itachi to porządny chłopak. Często go widuje i od czasu do czasu rozmawiam z jego ojcem. Ale Sasuke.. No cóż Sasuke to nie jest odpowiednie towarzystwo dla was. Wyszczekany smarkacz. – ciche warknięcie z ust wujka utwierdziło mnie tylko o moim uprzedzeniu do młodszego z Uchihów. Niespodziewanie do kuchni weszła blondynka w białej sukience z koronkami i czarną torebkę która nie wiem jak mieściła wszystkie te kobiece kamloty oraz książki. Widać było po jej minie, że podsłuchała przynajmniej ostatnie zdanie Jiray.
- Cześć wujku, cześć Naruto.
- Cześć siostra. Tutaj masz kanapki do szkoły, a tu proszę kawa. – uśmiechnąłem się do niej, podałem kanapki oraz kubek parującą substancją. Przyjęła to z wdzięcznością i usiadła na miejscu które sam uprzednio zajmowałem.
- Cześć Naruko. Idziesz dzisiaj z Naruto do szkoły, czy sama jak idziesz później?
- A pójdę z bratem. Nie mam nic do roboty, a może w szkole poznam jakieś nowe osoby. Naru ma angielski dla zaawansowanych tymczasem ja nie.
- No dobrze. Tylko nie wracajcie zbyt późno do domu. W razie czego dzwońcie po mnie, dobrze? – spojrzeliśmy na siebie wymownie. Wzruszyłem ramionami, machinalnie przytaknąłem. Upiłem kilka łyków naparu bogów po czym zacząłem się szykować do szkoły. Naruko biorąc ze mnie przykład również spakowała kanapki do szkoły, wypiliśmy szybko kawę i ruszyliśmy do drzwi.
- Do zobaczenia! – krzyknęliśmy oboje. Przepuściłem siostrę w drzwiach po czym je za sobą zamknąłem. Spojrzałem na nią z rozbawieniem.
- A mu co? – mruknęła niebieskooka ruszając przed siebie. Wzruszyłem ramionami chociaż w kącikach ust czaił się u mnie uśmiech.
- Nie wiem. Może ma to coś związane z jego nową książką.
- Książką? – brwi dziewczyny uniosły się do góry w geście niedowierzania. Objąłem ją ramieniem, a następnie przyciągnąłem do siebie.
- Nie wiem jaka, ale pewnie dla dorosłych więc nie zawracaj tym sobie głowy. Jak się czujesz po wczoraj?
- Głowa strasznie mnie boli, a tak poza tym okey. Co to była za dziewczyna w tych tatuażach?
- A to moja kumpela z drużyny. Fajna nawet.
- To nie zmienia faktu, że strasznie się rządzi. – blondynka zmarszczyła nos i spojrzała na mnie z wyrzutem. Lecz tym razem nie zamierzałem stać po jej stronie. Zwłaszcza po tym co dowiedziałem się od wujka.
- Po prostu ona więcej wie o Sasuke niż Ty czy ja. A teraz nie czas na takie dyskusje. – mruknąłem z niezadowoleniem i pogłaskałem jej odsłonięte ramie. W końcu po kilkunastu minutach dotarliśmy na teren placówki. Spojrzałem na zegarek. Widząc, że jest za pięć cicho przekląłem, szybko pocałowałem siostrę w policzek i pobiegłem do sali gdzie miałem mieć angielski .Zmachany wbiegłem do Sali lekcyjnej, gdzie właśnie nauczyciel sprawdzał listę obecności.
-Uzumaki Naruto – usłyszałem swoje nazwisko ,kiedy przekraczałem próg klasy. Jak oparzony krzyknąłem na cała salę
-Jestem! Przepraszam za spóźnienie! – mój nauczyciel ,widać nie był z tego powodu zadowolony. Spojrzałem na niego spod grzywki
-No ładnie panie Uzumaki. Nie ma to jak zaczynać nową ścieżkę życia z impetem. Nie lubię takich ludzi co się spóźniają, a teraz siadaj i nie gadaj
- Przepraszam – cicho mruknąłem po czym zająłem wolną ławkę. Gdy zająłem miejsce nauczycielka ,zdjęła okulary z nosa patrząc się na wszystkich uczniów w klasie
- Witam w nowym roku szkolnym. W tym roku szczególny nacisk będę kładł na słówka i wymowę. Więc proszę o skupienie na lekcji. Nie przepuszczę kogoś, kto nie będzie umiał się porozumiewać chociaż na poziomie średnim.
- Średnim? Pani żartuje? – spojrzałem za siebie. Widząc zacięty wyraz malujący się na twarzy Sasuke miałem ochotę podejść i walnąć mu, ale powstrzymałem się. Zerknąłem ukradkiem na koleżankę która z uwielbieniem wpatrywała się w tego drania. Przewróciłem oczyma. Musiałem jednak przyznać, iż ma racje. Druga klasa liceum, a u nas już wymagają średniej komunikacji. Nie żebym miał problem z tym przedmiotem.
- Nie, nie żartuję Sasuke. I trochę szacunku. To, że masz bogatych rodziców nie oznacza, że możesz się zwracać do mnie tym tonem.
-  Serio? Myślę, że pani dyrektor nie będzie zadowolona jeśli mój tata przestanie wpłacać taką ilość pieniędzy jak teraz. – na twarzy chłopaka pojawił się arogancki uśmiech. Spojrzałem na kamienny wyraz twarzy nauczycielki.
- Myślę, że pai dyrektor nie będzie zachwycona twoim zachowaniem, ani stosunkiem do starszych. A teraz idziemy do pani dyrektor.
- Ani mi się śni gdziekolwiek iść.
- Hinata poszłabyś po panią Tsunade?
- Dobrze. – cichy szept dziewczyny zwrócił moją uwagę. Spojrzałem na jej długie atramentowe włosy. Była ładna, musiałem to przyznać. Podparłem policzek o rękę i ze znudzeniem zacząłem stukotać palcami o ławkę. Miałem w dupie, że w pomieszczeniu jest cisza przerywana jedynie stukotem moich palców. Po może pięciu minutach drzwi gwałtownie się otwarły, a do sali żwawym krokiem weszła znana mi już blondynka. Wyraz jej twarzy nie wróżył nic dobrego. Klasa wyglądała tak jakby co się obudziła. Widziałem jak szepczą między sobą i z niektórych stron mogłem usłyszeć urywki dialogów. Przymknąłem powieki starając się wtopić w tło niczym kameleon.
- Uchiha!
- Tak pani dyrektor? – głos młodszego z Uchiha ociekał słodkością ,co tylko bardziej rozwścieczyło kobietę.
- Nie udawaj niewiniątka, ty już dobrze wiesz co. Do gabinetu, natychmiast.
- Niby za co? – Senju zapowietrzyła się jawnym chamstwem i brakiem skruchy ucznia. Uśmiechnąłem się do siebie. W końcu ktoś przytrze ten nosek temu imbecylowi.
- Chodźmy za brak szacunku. Zbieraj manatki. A tatę już zawiadomiłam. Powinien być za 5 minut w szkole. – ostatnie zdanie powiedziała tak słodko, że przestraszyłem się bardziej niż gdy miała podniesiony głos. Sasuke najwidoczniej również, ponieważ schował książki do torby i grzecznie poszedł za dyrektorką. Później tego debila nie widziałem. Może to i dobrze. Ja natomiast nie mogłem doczekać się końca zajęć. Aż w końcu pójdę na specjalizację. Nogi aż same rwały się do biegu. Na każdej lekcji ,skupiałem się jedynie na zegarze ,który odliczał czas jaki został mi do treningu. Gdy tylko dzwonek zadzwonił wybiegłem z sali lekcyjnej i pobiegłem do szatni. Tam spotkałem Itachiego.

- O cześć Naruto. – na twarzy czarnowłosego zagościł szeroki uśmiech. Odwzajemniłem gest i pomachałem mu dłoń. Postawiłem torbę na ławeczce.
- Cześć Itachi,
- Ejj drużyna! To jest właśnie Naruto, nasz najnowszy nabytek – gdy brunet wrzasnął od razu przy mnie pojawił się blondyn z długimi włosami ,spiętymi w wysoki kucyk.
- Siema Deidara jestem – poklepał mnie po ramieniu jakbyśmy znali się od lat – Jak masz jakieś pytania ,to wal śmiało ,bo ja jestem tym co wszystko wie. Chodź pokażę Ci ,kto kim jest w naszej drużynie – pociągnął mnie w głąb szatni. Stanęliśmy w rogu i zaczęliśmy obserwować innych chłopaków – Ten o surowym spojrzeniu i białych gałach to Neji ,jest u nas rozgrywającym. Mózg drużyny. Ten z czymś na twarzy to Kiba, nie pytaj się co to jest, bo ja do tej pory nie wiem – cicho parsknąłem śmiechem ,patrząc się na bruneta – To jest nasz libero. Rzuca się jak małpa w klatce. Ten co wygląda jak kukiełka z czerwonymi włosami to Sasori, drugi rozgrywający, bo młodszy. U nas liczy się talent i doświadczenie. Ten co wygląda jakby cały świat mu się znudził ,to Shikamaru, nasz przyjmujący. Bardzo cichy ,ale techniczny. Nagato to mózg zespołu ,ale gra na ataku. Bardzo wysoko skacze. Yahiko ,to pozytywnie zwariowany koleś, który tak jak Kiba gra na libero. Ten najwyższy to Kisame ,z nim lepiej nie zadzierać. Gra na pozycji atakującego. Bardzo silny ,ale Mitsuki się go nie boi. Jeżeli słyszysz jaką kolwiek kłótnie, wiedz ,że to oni. Mitsuki to nasz środkowy. I jest jeszcze Fumiko ,chyba miałeś okazje już ją poznać?
-Tak ,tak bardzo fajna laska – delikatnie się uśmiechnąłem
-Zmienisz zdanie po treningu – zaśmiał się cicho blondyn. Ja gram na środku, Mitsuki i Itachi jako przyjmujący. Mój kolega, który grał ze mną na środku ma kontuzje ,wiec możliwe, że go zastąpisz
- Miło mi was wszystkich poznać. – uśmiechnąłem się i pomachałem dłonią. Nagle ku mnie czerwonowłosy chłopak rzucić jakieś ciuchy. Uniosłem brew do góry.
- Chyba nie myślałeś, że będziesz w dresie ćwiczył. To strój naszej drużyny. – zmarszczyłem nos i przyjrzałem się owemu czemuś. Widząc jasny niebieski na tle bieli uśmiechnąłem się. Położyłem strój na torbie, a w ręce wziąłem koszulkę. Widząc numer 8 oraz własne nazwisko poczułem jak serce mi przyśpiesza. Pierwszy raz poczułem się częścią jakiejś grupy.
- Dzięki chłopacy. Jesteście wielcy. Nie wiem jak mam się wam odwdzięczyć.
- Wystarczy dobre nastawienie i gra zespołowa. – na twarzy bruneta pojawił się leniwy uśmiech. Jak się nie myliłem on miał na imię Shikamaru. Kiwnąłem głową i bez żadnych zbędnych rozmów wziąłem się za przebieranie, po 2 minutach byłem gotowy. Wyszliśmy na korytarz gdzie spotkaliśmy zniecierpliwioną Fumiko. Nieśmiało się do niej uśmiechnąłem.
- Hej Fumiko.
- Ile można na was czekać? Baby w ciąży z was czy jak? – warknęła zupełnie ignorując moje przywitanie. Po tym mile zaczętym dniu powędrowała na sale. Spojrzałem pytająco na blondyna.
-A nie mówiłem?  Ona tak zawsze jak się spóźniamy. Wiesz punktualność i te sprawy. – lekko się uśmiechnął, po czym weszliśmy na sale. Widząc znajomego nauczyciela ucieszyłem się.
- Czołem drużyno!
- Czołem panie trenerze! – odpowiedzieliśmy chórem ,na co tamten zaśmiał się. Po chwili jego twarz spoważniała.
- A teraz panowie i panie 10 kółeczek dookoła. Tylko bez oszustw. – pogroził nam żartobliwie palcem. Westchnąłem ponieważ akurat bieganie nie było tym co najbardziej lubiłem. Gdybym chciał to robić to bym zapisał się na kosza. Z bólem serca zacząłem biec truchtem nie oglądając się na innych. Po koszmarnie długich pięciu minutach mogłem z dumą stwierdzić, że jednak przebiegłem. Zatrzymałem się, nachyliłem się a ręce położyłem na kolana. Zacząłem głęboko oddychać chcąc uspokoić oddech. Spojrzałem przelotnie na pozostałych którzy zdawali się jakby wcale nie biegli tylko szli. Przekląłem w myślach. Zapewne dlatego, że oni na co dzień mieli do czynienia z takimi głupimi ćwiczeniami.
- Bardzo dobrze. Teraz 50 pajacyków, a następnie pompki. Dobra rozgrzewka to już 50 % do sukcesu. Dalej panienki. – zacisnąłem zęby i z cierpieniem wymalowanym na twarzy zacząłem wykonywać ćwiczenia. Postanowiłem, że odwiedzę chyba Tsunade i przepiszę się na coś innego.  Itachi najwidoczniej wyczuwając mój stan samopoczucia uśmiechnął się pokrzepiająco i kilkakrotnie poklepał mnie po plecach.
- Nie przejmuj się młody. Każdy z nas tak na początku miał. Teraz kwestia wyćwiczenia. Dasz radę. – westchnąłem. Może rzeczywiście miał rację. Posłałem mu słaby uśmiech po czym spiąłem się w sobie i zawzięcie zacząłem robić te głupie pajacyki, a później pompki. Gdy w końcu je wykonałem odetchnąłem i wyprostowałem. Widząc jak się we mnie wszyscy wpatrują poczułem jak policzki zaczynają mnie piec.
- Brawo młody, każdy inny dotychczas na twoim miejscu rezygnował i szedł się przepisać gdzie indziej. A niech mnie, nie podejrzewałem, że z ciebie taki zawzięty chłop. – tym razem jak się nie myliłem to Kiba mnie pochwalił. Wzruszyłem nonszalancko ramionami chociaż w duchu cały emanowałem radością.
- Koniec tego dobrego. Poćwiczymy zagrywki oraz pady. Wiadomo ,że bez dobrej zagrywki jak i obrony nie da się wygrać meczu, a potem w nagrodę krótki meczyk. W środy nie mamy za długich lekcji więc będziemy ćwiczyć. Co jakiś czas grać. A w inne dni tak jak normalnie było wcześniej. A teraz jazda przegrupować się w zespoły, brać piłki i ćwiczymy. – kiwnąłem głową, wszedłem do kantorka, wziąłem niebiesko-żółtą piłkę i wróciłem na salę. Stanąłem w grupie z Mitsukim, Itachim, Fumiko, Deidarą. Odetchnąłem trzykrotnie chcąc uspokoić nerwy, a następnie płynnie i ze spokojem podrzuciłem piłkę do góry, zamachnąłem się dłonią, uderzyłem w piłkę która odbiła się dopiero w lewym kącie przeciwnika. Ucieszyłem się. Itachi wycelował idealnie w sam środek pola. Z zaciekawieniem spojrzałem na nową koleżankę. Podrzuciła piłkę do przodu po czym zrobiła minimalny krok do przodu, podskoczyła i wybiła piłkę idealnie na linie która pokazywała gdzie kończyło się boisko. Uśmiechnęła się do siebie po czym spojrzała na mnie z rozbawieniem. Akurat pech chciał ,że na pady trafiła mi się ona w parze. To potwór nie dziewczyna. Deidara miał racje. Czekałem na to ,aż trener zakończy nasze zmagania. Po chwili rozległ się gwizdek. Trener wystawił dwie szóstki. Zająłem miejsce po lewej stronie z tyłu. Było mi to na rękę ponieważ byłem dość wysokim chłopakiem, a z przodu nie czułem się zbyt dobrze. Jednak miałem świadomość, że niebawem to się zmieni. Na początku serwowała dziewczyna. Spojrzałem na jej wyraz twarzy, na kąciki ust które wyrażały kpinę i rozbawienie. Kilka razy pokoziołkowała piłkę, złapała w dłonie, wyrzuciła przed siebie piłkę, zrobiła krok przed siebie, wyskoczyła w górę i płynnie oraz płasko przebiła piłkę do przeciwnika. Zagranie to płynnie na lekko ugiętych nogach przyjął Kisame, następnie Sasori który wystawił piłkę Shikamaru. Brunet wybił się w górę i szybkim ruchem ręki wycelował w ziemie lecz na nasze szczęście czujny Itachi przyjął podanie dołem podając do Neji, a tamten z kolei wystawił do Mitsukiego który jak gdyby nigdy nic przejechał po niej opuszkami palców. Piłka musnęła siatkę, a następnie spadła tuż za nią na polu przeciwnika. Jęknąłem z wrażenia ponieważ, akcja ta była niesamowita. Przybiliśmy pionę i wróciliśmy na swoje miejsce.

(....)

Wziąłem szybki prysznic. Cieszyłem się, że już po specjalizacji. Dawno tak się nie rzucałem po boisku, ani nie byłem tak aktywny jak dzisiaj. Wytarłem się ręcznikiem i ubrałem na siebie ciuchy. Przeczesałem dłonią mokre jeszcze włosy. Wrzuciłem ciuchy do torby, założyłem ją na ramieniu po czym zerknąłem na półnagich mężczyzn kręcących się po szatni.
- Do zobaczenia chłopacy, dzięki za grę!
- Nawzajem, do jutra! – uśmiechnąłem się. Wychodząc pomachałem ręką i wyszedłem z szatni akurat napotykając idącą dziewczynę. Podbiegłem do niej i zrównałem się z nią tempem.
- Dobra jesteś.
- No nie powiem. Ty również żółtodziobie. Nie myślałam, że wytrzymasz do końca. – na jej wargach pojawił się rozbawiony uśmiech. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Otwarłem drzwi i przepuściłem ją przodem, by po chwili znaleźć się po jej prawej ręce.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie wyglądasz na sportowca. Ale coś w tobie jest. Spróbuje Cie nie skreślić. A teraz ciao. – spojrzała na mnie z rozbawieniem i już jej nie było. Nie mogłem się nadziwić jak ona to robi. Jest, a nagle jej nie ma. Szedłem zamyślony nie zwracając uwagi na otoczenie. Może dlatego podskoczyłem gdy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałem za siebie. Widząc twarz tak podobną do mojej odetchnąłem z ulgą i przyjrzałem się rozpromienionej twarzyczce.
- Co jest Naru? Co jesteś taki zamyślony?
- Próbuje rozwikłać tajemnice od lat niedostępną dla nas facetów. Wy kobiety jesteście dziwne.
- I kto to mówi. – mruknęła z rozbawieniem. Przewróciłem oczyma nie chcąc się z nią kłócić.
- A ty co taka wesoła?
- A to już nie wolno? – zmarszczyła nos. Wzniosłem oczy ku niebu, a następnie złapałem jej dłoń.
- Wolno. Po prostu dawno cie takiej nie widziałem od… Wiesz od kiedy… - zasępiłem się. Dalej było mi trudno po ich śmierci. Mimo, że udawałem że jest w porządku wcale tak nie było, ale starałem się być silny. Dla niej i dla siebie. Wymusiłem na twarz uśmiech. Widząc jak dziewczyna mi się przypatruje westchnąłem i spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek.
- Co jest mała?
- Nic po prostu masz jakieś dziwnie żyły widoczne i rozszerzone. Może idź do piguły?
- To pewnie nic takiego. Możliwe, że od mojej intensywnej gry w siatkówkę. – wzruszyłem ramionami. Słysząc jej śmiech uniosłem brew.
- Ty i intensywna gra? Wow nie poznaje cie Uzumaki.
- A weź się. Lepiej na angielski byś się pouczyła.
- Ktoś się obraził.
- Wcale, że nie! – mruknąłem i dałem jej sójkę w bok. Cichy śmiech z jej ust spowodował na mojej twarzy szeroki uśmiech. Zmierzwiła moje lekko wilgotne włosy robiąc jakąś głupią grzywkę na bok. Jęknąłem.
- No już nie jęcz. Do twarzy ci w niej.
- Taa jasne, jak jakiś pedał teraz wyglądam.
- Nie znasz się Uzumaki to się nie wypowiadaj. – pokazała ci mi język i dalej zawzięcie majstrowała mi przy włosach. Miałem nadzieję, że do imprezy moje włosy wrócą do stanu w jakim zawsze się znajdują.


Beta: Aiko.

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobało ^^ Czekam na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Naruto na tym treningu dostał niezły wycisk... ciekawe jaką specjalizację ma Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, och Naruto na tym treningu to dostał niezły wycisk... ale ciekawe jaką specjalizację ma Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, Naruto na tym treningu to dostał niezły wycisk... ;) ciekawe jaką specjalizację ma Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń