Cześć kochani. Tymczasowo wracam po bardzo długiej przerwie do was z demonami przeszłości. Nie wiem jeszcze, czy odwieszam, ale mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. Liczę na wasze komentarze. A w piątek się widzimy przy latający aniele :* Dziękuję za to, że mnie czytacie :*
Długo trwało nim w końcu niebieskooki pożegnał się z babcią
i dziadkiem. Potem pewniejszym krokiem niż rano wszedł na teren klanowy jego
tymczasowych opiekunów. Lecz zamiast zobaczyć znajomą twarz, ujrzał
czarnowłosego chłopca w jego wieku. Niebieskie tęczówki poszerzyły się ze
strachu ,lecz on szybko znikł gdy rozpoznał chłopaka, z którym kłóciła się
Senju. Nerwowo się rozejrzał i skupił wzrok na bladej twarzy.
- Co tutaj robisz?
- Jesteś w niebezpieczeństwie Naruto. Musimy jak najszybciej
dotrzeć do Twoich dziadków. W wiosce są ninja dźwięku. - ramiona chłopczyka
nieznacznie zadrżały. Pamiętał opaski z narysowaną nutką. Wiedział do kogo
należeli tamci ludzie. W oczach pojawiła się panika. W końcu nie tak dawno był
zapewniany, że nic mu nie grozi. Był tutaj dopiero kilka dni, a zdążył się
zadomowić. Nie chciał tam wracać. Nie do Orochimaru. Młodszy Uchiha widząc to
bez pardonu chwycił rękaw nastolatka i pociągnął go za sobą. Zdawał sobie
sprawę, że nie mają czasu. Zaczęli przemierzać ciemne uliczki, gdy znikąd
pojawił się zamaskowany mężczyzna Sasuke szybkim ruchem wyciągnął kunaia i
sparował cios. Kątem oka spojrzał na zlęknioną twarz Naruto. Prychnął pod
nosem, puścił biały rękaw i zaczął walczyć. Nie minęło dużo czasu jak pozbył
się problemu dzięki sharinganowi. Ponownie pociągnął coraz bardziej
przestraszoną postać i ruszył. Przy jego boku pojawił się jego brat, wraz ze
swoim przyjacielem.
- Co się dzieje Sasuke? Czemu uciekasz z Naruto?
- Ninja z dźwięku zjawili się po Naruto.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Oh do cholery. Obserwuje Naruto całymi dniami to wiem! –
cicha frustracja wyrwała się z ust dziecka. Na twarzy starszego brata pojawiło
się zdziwienie i coś na kształt uśmiechu. Szybko jednak te emocje zniknęły, a
twarz przybrała obojętny wyraz. Starsi mężczyźni kiwnęli tylko głową. Szybko
podejrzenia Sasuke zostały potwierdzone ,ponieważ kilku ninja ich zaatakowało.
- Sasuke pośpiesz się. Ja z Shisuim będziemy osłaniać tyły.
Wyśle klona do trzcigodnej. – młodzieniec z elitarnej drużyny kiwnął głową i przy
pomocy swoich przyjaciół przedzierał się do przodu dobrze znanymi sobie
uliczkami. Jednak dziwiło go, że nikt jeszcze nie podniósł alarmu. Zastanawiał
się, czy ludzie którzy mieli pilnować bramy jeszcze żyją. Pewnie nie. Przemknęło mu przez głowę. Potrząsnął głową i
mimowolnie zerknął na blondyna którego twarz była blada jak ściana. Jeszcze
bielsza niż jego. Poczuł jak w jego sercu wzbiera się gniew. Nie mógł zrozumieć
jak można być tak okrutnym, by zrobić coś takiego dziecku. Nawet pojemnikowi na
bestie. Widząc iż Uzumaki ledwo idzie, a co dopiero biegnie litościwie się
zatrzymał. Niebieskie tęczówki zerknęły na nowego znajomego z zaskoczeniem.
Cichy warkot spowodował iż wnuk Hokage natychmiast się ponownie skulił.
- Wskakuj na barana. Będzie szybciej, ale musisz się mocno
trzymać. – Naruto niepewnie kiwnął głową. Wdrapał się na plecy kolegi. Dalej
był nieufny, ale chyba wróg nie mógł go bronić chcąc zabić, prawda? Przylgnął
do pleców Uchihy. Sasuke czując jak drobne, wymizerowane ciałko delikatnie go
grzeje poczuł ciepło gdzieś w okolicy serca. Szybko jednak otrząsnął się z tego
uczucia. W końcu gdy nie dostarczy młodego w bezpieczne miejsca nie będzie mógł
dalej się zastanawiać. Czarna czupryna rozwiała się na wietrze. Ninja miał
nadzieję, że klon jego brata już dotarł do Senju. Ruszył biegiem. Najszybciej
jak potrafił momentami się broniąc. Musiał przyznać, że walka z dwunastolatkiem
na plecach była dość męcząca. W końcu dobiegł do wielkiego, czerwonego budynku
który wyróżniał się na tle wioski. To
jest za łatwe. Ponownie jakaś zbłąkana myśl przebiegła mu przez głowę.
Spojrzał na swoje zakrwawione dłonie. Zacisnął palce w pięść i rozejrzał się.
Był zdziwiony, że nie czeka na niego ani Hokage, ani brat z Shisuim. Ściągnął
ostrożnie śpiącego blondyna i usadowił go w kącie. Bacznie rozejrzał się po
pomieszczeniu. Ku jego przerażeniu z ciemności zaczęła wyłaniać się czyjaś
sylwetka. Aktywował sharingana, a broń mocniej zacisnął w dłoni.
- Oh Sasuke-kun. Widzę, że przyniosłeś mi moją własność.
- Nigdy Orochimaru. Najpierw musisz mnie zabić.
- Jakie to urocze Sasuke-kun. Bronisz nieznajomego. Od kiedy
wzięło cie na takie porywy? Z tego co wiem, nawet swojej przyjaciółce z drużyny
nie chciałeś ratować życia za cenę własnego.
- Nie twój interes potworze! – cichy wrzask wydobył się z
ust kruczowłosego chłopaka. Natomiast z ust mężczyzny wydobył się głośny
śmiech. Spojrzał z rozbawieniem na chunnina.
- Potworze? Nie jestem z natury taki zły. Uwierz mi.
Interesuje mnie kwintesencja życia. To co może się dziać z człowiekiem. Nauka
to całe moje życie. A twój przyjaciel to bardzo interesująca zagadka. Dlatego z
łaski swojej oddaj mi Naruto, a daruje ci życie.
- To prawda, że zabiłeś jego rodziców?
- Zgadza się. Ktoś ci powiedział, czy sam się domyśliłeś?
- Sam. Jak mogłeś?!
- Gratuluję inteligencji Sasuke-kun. Jak mogłem? Normalnie.
Czasem trzeba coś poświęcić na rzecz nauki. Nie uważasz?
- Nie. Zostaw go w spokoju. Już dosyć krzywdy mu
wyrządziłeś. – cichy warkot z ust członka znamienitego klanu tylko spowodował
wesołość wężowego sannina.
- Oh uroczy jest Naruto-kun, prawda? Zwłaszcza z jego
oczyma. – na wężowej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, co tylko u Uchihy
spowodowało wściekłość. Ruszył w stronę wroga lecz zanim cokolwiek zdążył
zrobić czyjaś dłoń zagrodziła mu drogę. Spojrzał z furią na intruza. Widząc
swojego brata, a koło niego Tsunade minimalnie się rozluźnił. Nie oznaczało to,
że upuścił kunaia. Wręcz przeciwnie. Tylko przybliżył bliżej swojej piersi.
Pięćdziesięcioletnia kobieta twardo spojrzała na swojego przyjaciela. Mimo iż
po jej twarzy nie można było dostrzec, ani odrobiny emocji wrzało w niej.
- Witaj Orochimaru.
- Witaj Tsunade. Dawno się nie widzieliśmy. Co u Jirayi?
Dalej pisze te swoje zboczone książki? – po tych słowach obok sannina pojawiła
się czwórka ninja, otaczając go dookoła. Blondynka zacisnęła usta w wąską
kreskę. Spodziewała się tego, ale nie tak szybko. Nie zwracała nawet uwagi na
braci Uchiha.
- Zostaw Naruto w spokoju! Dość już wycierpiał mój wnuk!
Zabiłeś mi syna i synową! Na mój tytuł Hokage zabije cie! – mimo iż jej głos
był spokojny, jej sylwetka wcale na to nie wskazywała. Była napięta do granic
możliwości. Można określić ją nawet za osobę niebezpieczną. Najwyraźniej
Orochimaru zdawał sobie z tego sprawę. Zrobił krok do tyłu tym samym wtapiając
się w cień.
- Dziś go nie zabiorę, ale może za dzień, dwa. Miesiąc, rok.
Przyjdę po niego, a ty nie będziesz w stanie go chronić. – wężowe tęczówki
spoczęły na śpiącym, nic nie zdającym się chłopaku. Trójka shinobi
automatycznie zagrodziła drogę ku małemu blond chłopcowi.
- Po moim trupie.
- To i po twoim trupie Tsunade. – na bladej twarzy pojawił
się szyderczy uśmiech. Chwilę później nie było go. Tak samo jak jego
popleczników. Gdy tylko zniknęli kobieta od razu znalazła się przy swoim wnuku.
Delikatnie wzięła go na ręce, by nie zbudzić. Pogłaskała jego czoło. Sasuke w
milczeniu przypatrywał się scenie. Stał trochę dalej niż pozostali.
- Sasuuuke, wstawaj! – cichy krzyk obudził chłopaka.
Przewrócił się na drugi bok. Nie miał zamiaru przerywać snu. Był dla niego, aż
nadto interesujący. Chciał doczekać finału. Nie było mu to dane ponieważ do
jego pokoju ktoś się wdarł. Po chwili poczuł czyjąś dłoń. Był pewien, że to nie
jego ojciec ani matka. Oni, by czegoś takiego nie zrobili. A to oznaczało, że
jego starszy brat. Cicho mruknął pod nosem.
- Sasuke wstawaj. Śniadanie czeka.
- No już dobrze. – młodszy odburknął. Odwrócił się w stronę
z której dobiegał głos. Otworzył ostrożnie powieki. Widząc uśmiech na twarzy
brata sam odwzajemnił gest. Szybko wygramolił się spod kołdry. W ekspresowym
tempie ubrał się poczym obaj Uchiha poszli do kuchni.
- Witaj mamo, ojcze. – usiadł naprzeciwko brata który z
zapamiętaniem pałaszował swoją porcję. Można było dostrzec, że gdzieś się
śpieszył. I to zainteresowało czarnowłosego.
- Idziesz gdzieś Itachi?
- Uhm. – wymamrotał zapytany pomiędzy kęsami. Sasuke z
powodu braku apetytu zaczął bawić się jedzeniem. Z tego powodu dostał karcące
spojrzenie od ojca. Z niechęcią zmusił się do włożenia jedzenia do ust.
- Misja ANBU? Gdzie idziecie?
- Ściśle tajne ojcze. – po chwili pierworodny odłożył pusty
talerzyk na stół. Szybko pożegnał się z rodziną i pognał w sobie tylko znane
miejsce. A konkretnie na kolejną naradę. Odkąd zjawił się Uzumaki narady były
częstsze. Głównie omawiano na nich bezpieczeństwo wioski oraz skutki szukania
wężowego człowieka. Był już dosyć tym zmęczony. Wolał dawne misje jakie
dostawał. Przelotnie spojrzał na młodszego brata. Sam Itachi dostrzegł
zainteresowanie nowo przybyłym przez brata. Wiedział jakie ten miał zdolności
dlatego wpadł na pewien plan. Zdawał sobie sprawę, że blondynce nie bardzo może
on przypaść do gustu. W końcu nie cierpiała młodego. Założył maskę na twarz, by
zjawił się w gabinecie. Znajdowali się wszyscy oprócz niego. Uklęknął na lewym
kolanie. Senju była dzisiaj w bardzo dobrym humorze. Dostrzegłszy, że wszyscy znajdują
się w pokoju przystanęła. Popatrzyła na zamaskowanych ludzi. Jej wargi
minimalnie uniosły się ku górze.
- Pewnie zastanawiacie się czemu ponownie was wezwałam.
Jeden z was odnalazł kryjówkę Orochimaru. Jeszcze nie wiem na sto procent, czy
aktualna, ale wszystko na to wskazuje. Dlatego chciałam zapytać, czy są w tym
gabinecie ochotnicy? Chciałabym w tym uczestniczyć, dlatego zabieram ze sobą
kilku dobrych ninja. Na początku wyznaczę tych co są mi koniecznie potrzebni.
Shisui Uchiha, Itachi Uchiha, Amber Akori, Mei Aburame, Korsi Inzuka, Indra
Yamanka oraz Assimi Monor. Będziecie mi bardzo potrzebni. Są jeszcze jacyś
chętni? Mam już kilku ludzi spoza ANBU. – po tych słowach zgłosiło się kilku
ochotników których kobieta bardzo skrzętnie zapisała. Został jeszcze omówiony
dalszy plan działania. Gdy narada się zakończyła wszyscy się rozeszli oprócz
jednej osoby. Oprócz długowłosego mężczyzny który jest bardzo utalentowanym
ninja.
- Pani Senju, mógłbym zająć chwilę?
- Ależ oczywiście Itachi, proszę. – na twarzy zapytanej
pojawił się uśmiech. Obeszła biurko, a następnie zasiadła na swoim fotelu.
Oparła łokcie o blat, splotła palce, a brodę ułożyła na nich. Intensywnie
wpatrywała się w swojego podwładnego. Uchiha miał wrażenie jakby wwiercała się
w niego na wylot. Przymknął powieki. Pewnie zaczął mówić.
- Jak pani sama zdaje sobie sprawę Naruto może czuć się
osamotniony. Myślę, że potrzebuje kolegów, rówieśników. Coś co będzie jego
odnośnią. Powinien trenować, by stać się silnym. By czuć się pewniej. Nie być
zalęknionym chłopcem. By w przyszłości móc stać przed swoim oprawcą bez
strachu…
- Do rzeczy Uchiha…
- Tak jest. Chodzi mi o to, że może Naruto mógłby przebywać
na początek drużyną mojego brata? Jest tam wspaniały jounin który zaopiekowałby
się chłopakiem. Medyczny ninja. Sasuke z Saiem na pewno świetnie obroniliby
pani wnuka. W końcu są specjalnym odziałem…
- Dość tego. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę Itachi, ale to
jeszcze nie ten etap. On dopiero zaczyna przyzwyczajać się do wioski, do mnie,
do ludzi. A co dopiero jakbym miała wysyłać go na misje.
- Nie mówię, że już teraz.
- Chyba się nie rozumiemy Uchiha – zdenerwowana kobieta
wstała z fotelu lecz chłopak nawet nie drgnął. Dalej uparcie wpatrywał się w
kobietę. Okrążyła biurko dookoła i stanęła naprzeciwko członka znamienitej
grupy.
- Mój wnuk nie zostanie na razie nawet geninem. Należy go
chronić!
- Chyba trzcigodna nie patrzy na to obiektywnie. Jak mamy go
chronić skoro nie będzie umiał nawet się obronić.
- Dosyć tego! Uważam naszą rozmowę za zakończoną.
- Tak jest. – Itachi kiwnął głowa, ukłonił się i ulotnił z
pomieszczenia. Tsunade z wściekłością wpatrywała się w miejsce w którym chwile
temu znajdował się ninja. Nim zdążyła zareagować silne dłonie objęły ją w pasie
i przytuliły. Westchnęłam z bezsilności. Oparła się o męża. Przymknęła powieki.
Białowłosy oparł podbródek o głowę ukochanej.
- Kochanie, może to nie taki zły pomysł? Wiesz, że Itachi
jest doskonałym strategiem. Nawet czasami lepszym niż Nara.
- Nie pozwolę, by krzywda stała się naszemu wnukowi. – głos
rozmówczyni zadrżał zdradzając jej emocje. Chwilę później w pomieszczeniu można
było usłyszeć cichy szloch. Mężczyzna westchnął, odwrócił do siebie kobietę, a
następnie mocno do siebie przytulił. Zaczął gładzić plecy kobiety. Zdawał sobie
sprawę, że jest strasznie uparta.
- Ustna dobrze wiesz, że to rozwiązanie jest bardzo dobre.
Na początek Kakashi z drużyną mogliby go trenować. Zapoznałby się z nowym
towarzystwem. Może nawet z kimś z nich zaprzyjaźnił. Sam bym go trenował.
Pomógłbym mu kontrolować ogoniastego. Nie musi chodzić na misje. Przynajmniej
póki sam do tego nie dojrzeje. – pięćdziesięciolatka uspokoiła oddech. Otarła
grzbietem dłoni policzki. Jej orzechowe tęczówki spojrzały na twarzy Jiray.
Musiała mu przyznać, że ma racje. Jedyne co mogła na razie zrobić dla Naruto
było nauczenie go jak ma się bronić, jak korzystać z mocy uwięzionej w nim
bestii.
- Masz rację. Będę musiała porozmawiać z Itachim. Muszę go
przeprosić.
- Ze spokojem kochana. Najpierw odwiedźmy naszego wnuka.
Pewnie się niepokoi, że jeszcze nas nie ma. – na twarzy nieco starszego
mężczyzny pojawił się zawadiacki uśmiech. Skradł żonie całusa, złapał jej dłoń
i pociągnął w stronę wyjścia. Ta tylko się uśmiechnęła. Dała się poprowadzić do
miejsca w które ciągnął ją jej ukochany. Kilka minut później znaleźli się w
dzielnicy klanowej. Kobieta żałowała, że jej klan wymarł, że sama nie miała
takiej dzielnicy. Widząc ćwiczącego Uzumakiego od razu jej myśli poweselały.
Widziała ile frajdy blondynowi sprawia celowanie kunaiami i gwiazdami w tarcze.
Musiała przyznać, że bardzo dobrze mu szło. Coraz więcej broni trafiało w sam
środek. Pewnie dwójka ludzi podeszła do dwunastolatka. Chłopiec widząc ich
przerwał swoje zajęcie, niepewnie podbiegł do nich. Przytulił się. Na początku
goście byli zaskoczeni lecz pierwszy szok minął i oboje go do siebie
przygarnęli.
- Cześć Naruto. Jak się masz?
- Cześć babuniu. Państwo Hyuuga są bardzo fajni. Pozwolili
mi potrenować. I wzięli mnie na ramen. Pycha.
- Cieszę się, że ci smakowało. Co masz ochotę dzisiaj
porobić, co? - tym razem z ust średniego
wieku mężczyzny wydobyło się pytanie. Niebieskie tęczówki czujnie na niego
zerknęły. Widzą, że ten nie ma zamiaru mu zrobić krzywdy nieśmiało się
uśmiechnął.
- Pójdziemy na tą śmieszną górę z twarzami? Pan Hiashi
mówił, że ładne stamtąd widoki na wioskę.
- Oczywiście, że tak wnuczku. Przebierz się i będziemy mogli
iść.
- Dobrze. – twarz chłopca zdobył prawdziwy, szeroki uśmiech
odkąd tu zamieszkał. Dziadkowie byli szczęśliwi. Mieli nadzieję, że kiedyś ta
trauma minie, że ich wnuk będzie szczęśliwym człowiekiem. Z radością
obserwowali jak zaoferowany Uzumaki mija innych białookich ludzi. Senju została
przygarnięta do boku mężczyzny i obdarowana pocałunkiem w czoło.
- Jaki on podobny do Minato, swojego ojca.
- Masz rację Jiraya , masz racje.
Beta: Aiko
Czekam na next. Mam nadzieję że się niedługo pojawi :D Z ręką na sercu, muszę przyznać że jest to najlepsze ff o Naruto jakie kiedyskolwiek czytałam (A uwirz było ich pełnoooo) Akcja naprawdę fajnie się rozwija i mega podoba mi się wątek z tym że Naruto jest taki przestraszony. W każdym opowiadaniu jest waleczny i wgl. Tutaj nie i to duży Plus dla oryginalności. No więc. Kończąc ta wypowiedź jeszcze raz przypominam że czekam na next. A jak nie będzie to niedługo to Cię znajdę czaisz? Mam swoje sposoby. XDDDDDDD Pozdrowionka i weny życzę! <3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwięc jedak to był sen Sasuke, pomysł Itachiego nie jest wcale taki zły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak, tak to był jednak sen Sasuke, ale swoją drogą to Sasuke miewa po paprane sny... a pomysł Itachiego hednak nie jest wcale taki zły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, jak się okazało to jednak był sen Sasuke, ale tak swoją drogą to młody Uchiha miewa po paprane sny... a ten pomysł Itachiego jednak nie jest wcale taki zły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza