niedziela, 17 lipca 2016

Ian x Mickey: Memory of You.





Drogi Mickey,


Pewnie się zastanawiasz, dlaczego piszę. Mimo że siedzisz w więzieniu, dalej tęsknię. Nawet nie wiesz jak bardzo. 8 lat to bardzo długo. Zresztą obiecałem Ci. Obiecałem Ci wiele rzeczy. Na przykład to, że nie będę pisał listów. To nie w moim stylu, ale… Chcę, żebyś wiedział, że Cię kocham. Chciałbym tutaj opisać jakoś swoje uczucia do Ciebie. Żaden ze mnie poeta, nie umiem pisać, lecz postaram się, żeby wyszło tak, jak najlepiej potrafię. Nie chcę też, by to była jakaś łzawa poezja. Cholera gubię się, wariuję. Ostatnio moja choroba daje mi się we znaki, znowu zacząłem brać lekki. Nie chcę zranić Debry, Fiony, czy Liama. Czasami się zastanawiam, czy nie żyć jak Monic. Bez ograniczeń, bez tłumienia czegokolwiek. Tak po prostu być wolnym, ale... potem przypominam sobie, że o mało nie zabiłem siostry. Przypominam sobie zmartwienie malujące się w Twoich oczach. Na moich wargach od razu pojawia się uśmiech na wspomnienie tego, jak się o mnie troszczyłeś. Pamiętasz? Na początku się nie znosiliśmy. Raz, czy dwa dostałem od Ciebie. Byłem wściekły i chciałem pomóc Kashowi. Nie myślałem, że moja wizyta może zmienić wszystko, że zwykłe odebranie broni zmieni się w sex. Nie planowałem tego. Podejrzewam, że Ty również. Oboje tego nie planowaliśmy, stało się. Wtedy myślałem, że ojciec nas nakryje, lecz on najwidoczniej nie doszedł do siebie. Udało się. Mogliśmy bez przeszkód się spotykać. Na początku był zwykły sex bez zobowiązań. Lubiłem to. Tę brutalność, która nas otaczała. Szybki numerek nawet kilka razy dziennie. Po pewnym czasie coś się zmieniło, a raczej ja. Zacząłem się zakochiwać. Jak głupi nastolatek. Nie podejrzewałem, że mogę się zakochać w kimś taki. Ja Gallagher. W Mickeyu Milkovich. W największym chuliganie na dzielnicy. W przestępcy. Stało się, zakochałem się. Na początku nie przeszkadzało mi to, że się ukrywamy, o nie. Nawet wprowadzało w nasz związek dreszczyk adrenaliny… potem się stało coś, co przewróciło nasze życie o 180 stopni. Zawsze jakaś część mnie obawiała się, że Twój ojciec nas złapie. I proszę, też tak się stało. Patrzenie jak pieprzysz inną kobietę na moich oczach, bolało. Czułem, jak coś rozrywa mnie na strzępy. Nawet rany, jakie miałem od najstarszego Milkovicha tak nie bolało, jak widok, że pieprzysz jakąś dziwkę. A później sam wiesz, jak się potoczyło. Ten ślub to był najgorszy dzień mojego życia. Nie chciałem tego. Cholera bóg mi świadkiem, że w tamtym momencie miałem ochotę Cię zabić, bylebyś na zawsze pozostał tylko mój. Nie jej, nie tego nienarodzonego dzieciaka. Może jestem egoistą. Chciałem, byś na ślubie powiedział kim jesteś, że mnie kochasz. A Ty? Stałeś tam i brałeś ślub. Zgodnie z zalecaniem ojca. Później się wszystko rozleciało. Postanowiłem wstąpić do wojska. Zresztą sam wiesz. Wiesz dlaczego? Nie chciałem patrzyć, jak z tą kobietą układasz sobie życie. Nie chciałem patrzeć, jak jesteś jej. Wziąłem te papiery brata i tak po prostu następnego dnia już jechałem. Potem moje życie przypominało jedną wielką czarną dziurę. Wtedy nie wiedziałem, lecz geny Monicy zaczęły się we mnie budzić. Nie wiedziałem, co robię, lecz dalej mogłem na Ciebie liczyć. Nie wiem, czemu opisuję Ci wszystko, co sam wiesz. Może chcę, żebyś mnie zrozumiał? A może nie chcę, żeby na liście były tylko dwa słowa – „Kocham Cię”. Sam już nie wiem. Chciałem Ci powiedzieć, że zaopiekuję się Twoją żoną i dzieckiem. Pokochałem tego małego szkraba. Mam u Ciebie dług wdzięczności. Opiekowałeś się mną, troszczyłeś, gdy miałem doła. Wiem, że w tamtym okresie nie byłem zbyt miły, że raniłem Cię i swoją rodzinę. Przepraszam. Dzięki Tobie mamy z głowy Sammi. I przepraszam, że za tą psycholke siedzisz. Wiem, że nie jesteś Świeżakiem, ale boli mnie, że siedzisz tam przez nas. Gallagherów. Obaj dobrze wiemy, że nas związek nie będzie łatwy, ale... damy radę, prawda? Obiecałem sobie, że będę łykać leki. Nie zostało mi nic innego, jeśli chcę żyć. Jeśli nie chcę pewnego dnia obudzić się w wisielczym nastroju i stwierdzić, że chcę się zabić. Wiem, jak ta choroba wyniszcza, jaka jest trudna, ale Ty dawałeś radę. Nie wiem, czy ktokolwiek inny byłby w stanie wytrzymać. Zakochałem się w Twoim uśmiechu. To jak na mnie patrzysz. Rozbudzasz we mnie drugą naturę. Naturę, o którą bym się nie podejrzewał. Przy Tobie czuję, że żyję, lecz teraz ta część jest gdzieś daleko ode mnie. Postaraj się dobrze sprawować. Boże, jestem żałosny. Pewnie czytając, głupio się uśmiechasz. W sumie nie zdziwiłbym się. Miałem przecież nie być sentymentalnym Kordianem. Życie obu dało nam w dupę. Kiedyś, kiedy wyjdziesz już z więzienia, chciałbym wyjechać. Zostawić za sobą przeszłość, złe wspomnienia. Chciałbym zacząć życie na nowo. Z Tobą. Codziennie się budzić u Twego boku. Wiedz, że tylko jak wyjdziesz z więzienia, porządnie Cię zerznę. Tak, że nie będziesz mógł chodzić przez tydzień, ani siadać na tyłku. Tęsknię bardzo.

                                                                                                        

Ian.


Beta: Oliwia M.

1 komentarz:

  1. No to tak. Plus za Gallavich. Prawie tego nie ma, więc każdy tekst jest pożądany. A więc, mało w tym Iana, takiego typowego Gallaghera. Ian wymagał od Mickeya miłości, oddania, deklaracji, ale sam ich nie dawał. To po prostu egoista, którym ktoś musiał się zaopiekować, a jak przyszło co do czego... To wszyscy wiemy. No i czy tęskni za Mickeyem? Kwestia sporna. Choć kocham Gallavich całym sercem, to nie wiem czy kiedykolwiek do siebie wrócą. Podsumowując część merytoryczną - za bardzo to cukierkowe, pozbawione tego co charakteryzuje całe Shameless.
    Od strony technicznej - mogłaś to wszystko bardziej rozwinąć. Skupić się na przeżyciach Iana jeszcze bardziej. Ni chcę, żebyś źle odebrała, ale według mnie tekst jest za bardzo szkolny, jakby napisany przez nowicjusza. Z całym szacunkiem dla Ciebie i bety, ale trochę błędów się wkradło, typu "lekki" zamiast "leki" albo "boże" zamiast "Boże".
    Życzę weny i praktyki, mam nadzieję, że nie odbierzesz mojego komentarza źle :3

    OdpowiedzUsuń