sobota, 9 lipca 2016

Latający anioł III










- Wolno. Po prostu dawno cie takiej nie widziałem od… Wiesz od kiedy… - zasępiłem się. Dalej było mi trudno po ich śmierci. Mimo, że udawałem że jest w porządku wcale tak nie było, ale starałem się być silny. Dla niej i dla siebie. Wymusiłem na twarz uśmiech. Widząc jak dziewczyna mi się przypatruje ,westchnąłem i spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek.
- Co jest mała?
- Nic po prostu masz jakieś dziwnie żyły widoczne i rozszerzone. Może idź do piguły?
- To pewnie nic takiego. Możliwe, że od mojej intensywnej gry w siatkówkę. – wzruszyłem ramionami. Słysząc jej śmiech uniosłem brew.
- Ty i intensywna gra? Wow nie poznaje cię Uzumaki.
- A weź się. Lepiej na angielski byś się pouczyła.
- Ktoś się obraził.
- Wcale, że nie! – mruknąłem i dałem jej sójkę w bok. Cichy śmiech z jej ust spowodował na mojej twarzy, szeroki uśmiech. Zmierzwiła moje lekko wilgotne włosy robiąc jakąś głupią grzywkę na bok. Jęknąłem.
- No już nie jęcz. Do twarzy ci w niej.
- Taa jasne, jak jakiś pedał teraz wyglądam.
- Nie znasz się Uzumaki to się nie wypowiadaj. – pokazała mi język i dalej zawzięcie majstrowała mi przy włosach. Miałem nadzieję, że do imprezy moje włosy wrócą do stanu w jakim zawsze się znajdują.  W końcu z uśmiechem na twarzy oderwała się od mojej bujnej czupryny, złapała moją dłoń po czym pociągnęła mnie na przystanek. Widząc zaciekawione spojrzenia przechodniów miałem ochotę jęknąć na głos i zniknąć. Najlepiej pod ziemie. Nie wiedziałem co zrobiła mi siostra na głowie, ale w tym momencie czułem się jak okaz w zoo. Spojrzałem na nią lekko poirytowany.
- A te baby co się tak gapią? Przyznaj się co zrobiłaś z moimi włosami Naruko. – zmrużyłem groźnie powieki lecz ona spojrzała na mnie z politowaniem i wybuchneła śmiechem. Pokazała mi język i tyle mogłem dyskutować na ten temat. Pomodliłem się w duchu o jak najszybsze dojście do domu.
- Co porabiałaś jak trenowałem?
- A takie tam. Jutro mam kosza od rana, a ty chyba leniu śpisz dłużej.
- Tylko nie leniu – automatycznie się naburmuszyłem. To przecież nie była moja wina, że ta mała kombinatorka ma lekcje wcześniej ode mnie. Wzruszyłem ramionami i nieco przyśpieszyłem tępo. Zerknąłem na nią z ukosa.
- Zjadłaś kanapki?
- A i owszem. Powiem ci, że dalej jestem głodna. – zrobiła z ust podkówkę. Przewróciłem oczyma, a na mej twarzy pojawił się wyraz rozbawienia. Przystanąłem i wyjąłem z torby ostatnią kanapkę jaka mi została. Podałem siostrze.
- Masz jedz. Nie chcę byś zmarła mi z powodu głodu. – wzięła ode mnie kanapkę i popatrzyła z wdzięcznością. Pokazałem język i wznowiłem powrót do domu. Z rozbawieniem obserwowałem jak wcina jedzenie. Cała ona. Chociaż zastanowiło mnie, że sam nie byłem głodny. Chyba Naruko też ponieważ przerwała swoją czynność i z zainteresowaniem spojrzała na mnie.
- A ty Naruto nie jesteś głodny? Zawsze jak taki głodomor wpadasz do domu i zajmujesz lodówkę. – wiedziałem, że nie będzie mogła się powstrzymać od uszczypliwości. Westchnąłem, wzruszyłem ramionami.
- No jakoś nie bardzo. Może przez ten trening. Muszę przyznać, że psor Gai jest bardzo wymagający. – na samo wspomnienie treningu po moim ciele przeszły ciarki. Blondynka zauważywszy to zaśmiała się i ponownie wgryzła się w kanapkę.
- Oj Naru. Na pewno nie jest tak źle. 
- Z pewnością. – mruknąłem pod nosem. Akurat w trakcie naszej wymiany zdań zadzwonił mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Widząc nieznany mi numer telefonu niepewnie nacisnąłem na ekranie zieloną słuchawkę. Przyłożyłem urządzenie do prawego ucha.
- Halo? – spytałem niepewnie nie wiedząc czego mam się spodziewać.
- Cześć Naru, tutaj Fumiko.
- Cześć Fumi. Jak tam?
- Fumi? A dobra, nie ważne. Sensei kazał cie poinformować, że jutro wyjątkowo od rana też mamy trening i masz obowiązkowo być. Okazało się, że mamy jakiś nadprogramowy mecz. Jesteś nowy więc musimy wziąć cię w obroty. Dasz radę przyjść? W razie co zostaniesz zwolniony u dyry. – słuchałem jej słów oniemiały. Jak to? Miałem w spokoju pospać sobie nieco dłużej, a tutaj już od samego rana miałem zapierdalać kółeczka dookoła boiska. Na dodatek na zakończenie tego pięknego dnia w szkole to samo. Jęknąłem w duchu. Przecież ta drużyna mnie wykończy. Nie dając po sobie poznać niezadowolenia, kiwnąłem głową mimo iż dziewczyna nie mogła tego zauważyć.
- Jasne. O której?
- 8. Punktualnie Uzumaki. A więc do zobaczenia. – rozłączyła się zanim sam zdążyłem się rozłączyć. Zastanawiało mnie, skąd ta z pozoru miła dziewczyna ma mój numer telefonu. Wzruszyłem ramionami i schowałem komórkę. Zerknąłem na dziewczynę ,która wpatrywała się we mnie pytająco.
- Idziemy jednak razem. Nici z mojego leniuchowania.
- Widzisz kara boża Uzumaki. – pokazała mi język. Kciukiem przejechała po mojej nabrzmiałej żyle która zamiast maleć robiła się coraz bardziej nabrzmiała. Potarłem wolną ręką kark, westchnąłem.
- Co wy macie z tym, by po nazwisku do mnie? Czym wam się naraziłem dziewczyny? – jęknąłem z niezadowoleniem. Widząc z daleka nasz nowy dom poczułem coś na kształt szczęścia. Pierwsze co zamierzałem zrobić to iść w kimę. Po chwili się zreflektowałem. Przecież musiałem się pouczyć i odrobić lekcje. Na jutro już mamy zapowiedziany sprawdzian z angielskiego sprawdzający nasze umiejętności.
- Bo fajnie brzmi?  - blond brwi zmarszczyły się lecz z jej twarzy nie znikał rozbawiony uśmiech. Spytałem niewinnie wiedząc, że i siora ma jutro podstawowy angielski.
- Też macie jutro test z obcego sprawdzający waszą wiedze?
- Niestety. – mruknęła ponuro, a jej sylwetka automatycznie się zgarbiła. Widząc to poklepałem ją po plecach.
- Nie martw się. Pokujemy razem. Pewnie da podobne testy no i może starszy braciszek cie czegoś nauczy. – zaśmiałem się. Widząc jej srogie wspomnienie mój śmiech tylko przybrał na sile.
- Starszy braciszek, akurat.
- Czy ty zawsze musisz negować wszystko co powiem? – wysunąłem dolną wargę do przodu. Widząc jak kiwa twierdząco głową fuknąłem pod nosem.
- No już dobrze, nie gniewaj się braciszku. Starszy braciszku. – uściśliła po czym mocno mnie przytuliła. Puściła moją dłoń i zaczęła biec w stronę naszego mieszkania. Zaśmiałem się i zacząłem gonić blondynkę. Wbiegliśmy do domu, rzuciłem torbę w kąt, a następnie skierowałem się do kuchni. Widząc siwowłosego mężczyznę nieco mój humor się popsuł. Nie bardzo wiedziałem czego się mogę spodziewać. Naruko zareagowała podobnie. Zerknęliśmy na siebie porozumiewawczo. Cicho podszedłem do lodówki, otwarłem drzwiczki i wyjąłem sok pomarańczowy. Okręciłem nakrętkę i zacząłem pić z przysłowiowego gwinta. Widząc buszującą bliźniaczkę miałem ochotę zaśmiać się zwłaszcza, że wyjęła stos jedzenia. Uniosłem brew.
- A ty w ciąży jesteś?
- Zamknij się Naruto. Przypominam ci, że sam nie dalej niż wczoraj miałem podobną wałówkę jak nie większą. – prychnęła pod nosem. Zamknęła mi drzwi w momencie gdy chciałem odłożyć karton z sokiem. Pokazałem jej, a raczej plecom język. Pomaszerowałem na górę uprzednio biorą torbę. Byłem zdziwiony, że staruszek nas zignorował. Najwidoczniej był wciągnięty w pisanie tej swojej książki. To nawet i lepiej. Przynajmniej była cisza i spokój. Wszedłem do pokoju i walnąłem się na łóżko. Kto wie kiedy jeszcze je dzisiaj odwiedzę. Przymknąłem powieki. Przed oczyma zaczęły stawać mi dziwne obrazy.

– Gabrielo nie możesz dopuścić do powstania. Nie możesz pozwolić, by nasze dzieci zginęły. Błagam cie. Na archanioła ukryj się gdzieś.
- Michale nie mogę. Obiecałam przed naszym stwórcą, że nie opuszczę cie.
- Ratuj się Gabrielo. Ratuj nasze dzieci. One są przyszłością świata. Nie pozwól, by Lucyfer je odnalazł i zgładził. Nie możesz na to pozwolić. Dołączę do was niebawem!
- Dobrze najdroższy.”
Scena ponownie znalazła się w innym miejscu, innym czasie. Naruto stał i wpatrywał się szeroko otworzonymi oczyma. Znał te głosy. Zdawało mu się, że widział różowy pukiel. Różowy pukiel koloru włosów matki. Ktoś do niego mówił. Jakiś mężczyzna który był nazywany Michałem chociaż chłopak mógłby przysiąść iż ten głos należał do ojca.
„ – Witaj Naruto. Dużo czasu minęło odkąd ostatni raz rozmawialiśmy. Pewnie nic z tego nie rozumiesz. Z czasem zrozumiesz. Mam do przekazania ci wiadomość. A może nawet brzemię. Wiem, że na początku będzie ci naprawdę ciężko.
- O czym ty pieprzysz? Przypominasz ojca, ale nim nie jesteś! Nie możesz mi mącić w głowie od tak i gadać zagadkami! – rozłoszczony chłopak wyładował całą frustracje na aniele. Bo tak mógł nazwać owe coś świecące milionami iskierek które raziło go w oczy. Twarz anioła wykrzywił minimalny uśmiech.
- Masz w żyłach anielską krew Naruto. Wiem, że brzmi to mało prawdopodobnie. Kontaktuje się z tobą bo twój czas już nadszedł…
- A a Naruko? Co z moją siostrą? – na twarzy mężczyzny pojawił się czysty smutek. Wiedział, że to zbyt dobrze nie wpłynie na jego syna.
- Widzisz Naruko nie odziedziczyła anielskiej krwi. Tylko pierworodny może odziedziczyć krew aniołów. Musisz ją chronić za wszelką cenę. Będzie bardziej narażona na niebezpieczeństwo. Jednocześnie nie możesz jej nic powiedzieć.
- Chronię ją odkąd moi rodzicie zginęli i nie zamierzam tego skończyć. I jak mam do cholery jej nie mówić? Jest moją bliźniaczką, moją krwią, mną! – wydarł się nastolatek. Był coraz bardziej sfrustrowany i pogubiony niż na początku. Nie wiedział co się dzieje, a tym bardziej czemu rozmawia z tą istotą.
- Mój czas się kończy, ale spotkamy się jeszcze. Do zobaczenia Naruto. – światło zamigotały, a sam blond włosy chłopak poczuł jakieś szturchnięcia i nawoływania. Postanowił wrócić do rzeczywistości”

Zamrugałem kilkakrotnie powiekami chcąc się ocknąć. Gdy mi się to udało obróciłem głowę skąd dobiegał głos. Widząc niebieskooką minimalnie się uśmiechnąłem. Dalej czułem się ogłupiały jak i poirytowany. Nic z tego snu nie rozumiałem. Postanowiłem przemyśleć to wszystko na spokojnie wieczorem. Chociaż wieczór był już teraz. Zerknąłem za okno gdzie było już ciemno. Aż tak długo spałem? To niemożliwe. Przecież ten sen nie trwał wcale tak długo. Uniosłem się na łokciach do góry i usiadłem na łóżku. Mruknąłem.
- Czemu nie obudziłaś mnie wcześniej? – potarłem dłonią powieki które nadal się kleiły. Ziewnąłem. Zszedłem z łóżka po czym rzuciłem się na talerz z kanapkami który stał na biurku.
- Próbowałam, ale spałeś jak zabity. Pouczymy się, czy idziemy gdzieś?
- O co to nie. Obiecałem cie pouczyć i słowa dotrzymam. Poza tym sam czuję, że mam jakąś pustkę w głowie, a mała powtórka mi się przyda. – posłałem jej słaby uśmiech. Wziąłem kanapkę i wgryzłem się w nią w tym samym czasie zabierając książkę do nauki języka obcego i jakieś kartki. Z powrotem wróciłem na swoje miejsce. Zerknąłem na sis która siedziała po turecku na moim posłaniu.
- Wolisz najpierw gramatyke, czy słownictwo?
- Wiesz chyba słownictwo.
- No dobra, ale słówek gamoniu trzeba się uczyć. – zażartowałem i dokończyłem jedzenie. Na te słowa blondynka wzięła poduszkę i mnie nią trzepnęła. Zaśmiałem się.
- Sam jesteś taki gamoń. A teraz streszczaj się i daj mi magiczną metodę na to bym ładnie to napisała. – podrapałem się po głowie. Nie miałem pojęcia jak w magiczną noc nauczę ją tego co się uczy przez podstawówkę i gimnazja. Nagle wpadł mi do głowy genialny pomysł lecz jakże głupi.
- A co powiesz na to bym się przebrał za ciebie na angielskim? Mam akurat okienko.
- Jesteś genialny! – krzyknęła radośnie Naruko rzucając się a mnie. Po chwili opanowała swoje zapędy i z przymrużonymi oczyma wpatrywała się we mnie.
- Tylko jak z krótkich wejdziesz na długie włosy?
- Masz jeszcze tą perukę? – spytałem coraz bardziej żałując, że to zaproponowałem. Dziewczynie najwidoczniej pomysł przypadł do gustu ponieważ ochoczo pokiwała głową. Wyszła z pomieszczenia jak torpeda, by po kilku minutach z triumfem wrócić trzymając w ręce włosy. Rzuciła je w moim kierunku. Musiałem przyznać, że fryzura jest idealna. Westchnąłem.
- A co ja z tego będę miał?
- Dozgonną wdzięczność? – zatrzepotała rzęsami. Jakby mogło mnie to ruszać. Może kiedyś działało lecz nie teraz. Pokręciłem przecząco głową. Zagryzła dolną wargę.
- Hmmm to będę odrabiać ci zadania domowe z przedmów w których jestem lepsza. – na jej twarz wpełznął zadowolony uśmiech. Dobrze gadzina wiedziała iż będzie ciężko mi się oprzeć jej propozycji. I faktycznie. Wizja ta nęciła mnie jak cholera. Zagryzłem mocno dolną wargę nie pozwalając wkradnąć się uśmiechowi na twarz. Zamiast tego zrobiłem poker face.
- No dobra, ale przez miesiąc.
- Miesiąc? – jęknęła z niezadowoleniem.
- Miesiąc. – potwierdziłem obojętnym tonem chociaż coraz ciężej mi było panować nad emocjami.
- Dwa tygodnie.
- W takim razie nie masz co liczyć. Nie przebiorę się za babę za jakieś nędzne dwa tygodnie. Wiesz jaka to ujma na honorze mężczyzny? Nie jestem jakąś Drag Quenn. – prychnąłem pod nosem zakładając rękę na rękę. Siostra widząc, że nic nie utarguje z niechęcią się zgodziła. Dopiero wtedy pozwoliłem uśmiechowi wpełznąć na moje wargi.
- Nie maluj się jutro do szkoły. Załóż jakieś spodnie, bluzkę. Zamienimy się ubraniami.
- Spodnie? Chcesz się zdemaskować? Mam same rurki, a w nich będzie widać, że masz małe co nie co na dole. – zbulwersowała się. Zaczynałem się obawiać, czy mi sukienki nie zaproponuję. I tak chwile później moje zmartwienia się potwierdziły.
- Zakładasz sukienkę.
- Sukienkę? Do reszty zwariowałaś siostra? Wiesz co to oznacza?
- Nie. – udała niewiniątko chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, że lustruje moje nogi. Warknąłem.
- Golenie nóg i rąk. Musisz mi odpalić coś ekstra.
- Na głowę upadłeś Uzumaki.
- Tak? To radź sobie sama. – pokazałem jej język. Wygodnie rozparłem się na łóżku przymykając przy tym powieki. Odliczałem w myślach do 10. Przy piątym mogłem usłyszeć jej jęk niezadowolenia.
- Dobra, czego chcesz? – warknęła co spowodowało na mojej twarzy uśmiech.
- Oddajesz mi moje play stadion i swoje gry.
- Nie.
- To nie.
- No dobra – z miną męczennicy powędrowała do pokoju. Chwile później wróciła z kartonem. Widząc błysk w jej oczach jęknąłem w duchu.
- W takim razie operacja dziewczyna zaczynamy teraz. Przecież w szkole nie będziesz się depilował prawda braciszku? – spytała słodko, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Kiwnąłem niepewnie głową i ruszyłem za siostrą do łazienki.

( … )


- Auuu! – wrzasnąłem ponieważ miałem już dosyć po pół godzinie, a ta wredna istota jeszcze nie skończyła i najwidoczniej nie miała zamiaru kończyć. Na jej twarz wkradł się złośliwy uśmiech. Zmrużyłem powieki ciskając w jej stronę gromy. Przeklinałem w myślach dzień w którym wpadłem na tak debilny pomysł. W końcu litościwie zostawiła moje nogi i zajęła się rękoma. I wcale, a wcale nie było lepiej. Jęknąłem.
- Pieką mnie nogi.
- Spokojnie brat. Zaraz je nasmarujemy i będzie dobrze.
- Nie mogłaś maszynką wiedźmo? – sarknąłem ponieważ ból stawał się coraz większy, a nie chciałem zainteresować wujka naszą operacją. Naruko na moje słowa tylko prychnęła pod nosem.
- Nie, masz za duże owłosienie. Poza tym przyda się twoim włosom wentylacja glizdo.
- Sama jesteś taka glizda. Weź się pośpiesz. – warknąłem z irytacją. Dziesięć minut później dziękowałem w duchu, że to koniec katuszy. Obserwowałem jak blondynka nakłada mi na nogi jakąś białą breje i rozprowadza mi po nogach. Następnie zrobiła to samo na ramionach.
- Do jutra powinno przejść.
- Pocieszające. – mruknąłem. Powlokłem się do pokoju i opadłem bezwładnie na łóżko. Przymknąłem powieki.
- To ja ci nie przeszkadzam braciszku. Dobrej nocy.
- A weź się nie odzywaj siostra. Nigdy więcej się nie zgodzę na takie tortury. – mruknąłem. Ustawiłem jeszcze budzik w telefonie zanim odpłynąłem w ramiona Morfeusza.


Beta: Aiko.

4 komentarze:

  1. Supi~ ^^ Czekam na następną notkę!!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    czyli co? Naruto posiada angielską krew I choć z Naruko są bliźniakami to ona jej nie posiada, może pomysł i dobry, ale test zakończony dobrze, a wiedza?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, czyli co, okazuje się, że Naruto posiada anielską krew, i mimo, że Naruko jest jego bliźniaczką, to ona jej już nie posiada... pomysł z tym podszyciem może i dobry, ale test dobrze napisany, a wiedza gdzie?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    cudownie, okazuje się, że Naruto posiada anielską krew, niestety Naruko jej już nie posiada... pomysł z tym podszyciem się może i jest dobry, ale test będzie dobrze napisany, a wiedza to gdzie?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń