Cześć kochani. Witam was w ten piątkowy dzień nowym rozdziałem. Ostanim czasem moja aktywność wzrosła, a to dlatego, że są wakacje i mam trochę wolnego czasu :3 Niestety wasza aktywność nieco zmalała :c Liczę na wasze komentarze pod notką które dadzą mi porządny zastrzyk energii do dalszego tworzenia :*
- Nie pozwalaj sobie za dużo kretynie.
- Ktoś się złości. – niewinny uśmiech tego buraka spowodował
u mnie całkowity spokój. Nie wiem, co on ze mną robił, ale byłem pewien, że
szybko mu nie odpuszczę. Chyba. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Czując, jak
mój tyłek już siedzi na fotelu, wyswobodziłem się z objęć gospodarza domu.
Posłałem mu kpiące spojrzenie. Chwilę później przede mną wylądowały tak dobrze
znane mi rzeczy.
- Ewentualnie dzisiaj możemy zrobić godzinę zajęć. Widzę,
jaki jesteś rozkojarzony… - tutaj zrobił krótką pauzę, lecz po chwili jego
twarz przybrała zupełnie inną mimikę. Zaczynałem się coraz bardziej obawiać
jego zmian nastroju. Niepewnie spytałem.
- Co jest?
- Wiesz, wpadłem na pewien pomysł. Co powiesz na to, że za
każdą DOBRZE zrobioną stronę buziak i duża porcja ramen? – cichy szept rozbijał
mi się w głowie. Musiałem przyznać, że ten drań wiedział jak zaatakować. Jak
trafić w słabe punkty przeciwnika. Na początku stwierdziłem, że nie ma opcji.
Nie posunę się do warunków, jakie dyktuje mi mój korepetytor, ale na samą myśl
o nagrodzie moje postanowienie robiło się coraz chwiejne. Na samo wspomnienie
miękkich warg Uchihy mój mózg zapomniał jak mam na imię. Może nie dosłownie,
lecz tak się czułem. Niepewnie odpowiedziałem.
- N-no dobrze… A co ty z tego będziesz miał?
- Satysfakcje. Skoro się zgodziłeś to do nauki kochanie. –
przebiegły uśmieszek pojawił się na twarzy czarnowłosego, musnął wargami kącik
moich ust, tym samym drażniąc mnie. Burknąłem w jego kierunku jakimś niemiłym
epitetem o draniach i łasicach. Teraz zacząłem rozumieć, czemu miał taką ksywę.
I zgodziłem się, że była jak najbardziej celna. Ze wstrętem spojrzałem na
repetytorium. Otwarłem ją na stronie, na której ostatnio skończyłem. Wziąłem do
ręki długopis oraz zeszyt i zacząłem liczyć zadania. Przecież musiałem się
wykazać i nie dać temu dupkowi szans na zwycięstwo. No i cóż… Musiałem dostać
moje ramen i buziaki. Jeden to za mało więc postanowiłem zrobić cztery strony.
Taaa ambitnie. Uzumaki Naruto, uczeń, który nienawidzi matematyki, postanawia
zrobić tyle stron. Sam z siebie. Jakbym to usłyszał miesiąc temu albo dwa
wyśmiałbym tego kogoś, kto, by mi to powiedział. Pokręciłem z niedowierzaniem
głową i zabrałem się za zadania. Nawet nie zwróciłem uwagi na mężczyznę, który
w skupieniu, jak i fascynacji mi się przyglądał. Cichy kaszel nie zwrócił mojej
uwagi ani wyjście z pokoju osoby, którą kochałem.
( 2 godziny później )
Rzuciłem długopis na stolik, a sam z zadowoleniem oparłem
się wygodniej o fotel. Przymknąłem powieki. Nareszcie skończyłem liczyć
zadania. Co prawda rozpędziłem się do siedmiu stron. Nawet nie wiedziałem kiedy
skończyłem te o których wspomniałem. Czułem jak moją głowę rozsadza ból.
Pomasowałem zdrową ręką skroń. Widząc jak Itachi siada na oparciu uśmiechnąłem
się z satysfakcją. Pierwszy raz czułem coś takiego. I musiałem przyznać, że
jest to bardzo pozytywne uczucie. W końcu się czułem kimś. Nie tylko fajtłapą i
gościem który myśli kogo zaliczyć. Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem
mężczyźnie, by mnie przytulił. Zerknąłem na jego oliwkowe tęczówki. Wydąłem
wargi. Wskazałem palcem wskazującym na swoje usta.
- O tutaj poproszę siedem buziaków. I to migiem bo jak nie
to się rozmyślę z naszej umowy.
- Rozmyślisz? – czarne brwi uniosły się dając mi tym samym
do zrozumienia, że ich właściciel jest rozbawiony. Pokiwałem gorliwie głową. Po
chwili zorientowałem się jaką gafę palnąłem. Uderzyłem się z otwartej dłoni w
czoło.
- Oj już dobrze głuptasie. Nie musisz się bić. Obiecałem
przecież. – lekko się uśmiechnął ukazując tym samym swoje białe zęby. Zjechałem
dłonią niżej zatrzymując się na ustach tym samym je zakrywając. Czarnowłosy
nachylił się musnął najpierw moje czoło, później oba policzki, nos, brodę,
kąciki ust. Na końcu namiętnie zaczął mnie całować. Objąłem rękoma szyję
chłopaka przyciągając go do siebie. Cichy śmiech spowodował u mnie tylko
jeszcze większą chęć na całowanie. Odwzajemniłem pocałunek lecz z większą pasją
i agresją naparłem na jego wargi. Ku memu niezadowoleniu jak i zdziwieniu nie
poddał się. Wręcz przeciwnie. Tym razem to on napierał na moje. Bezwolnie
niczym szmaciana lalka rozchyliłem usta dając mu tym samym dostęp do mojej jamy
ustnej. Spryciarz skrzętnie skorzystał z zaproszenia i wdarł się językiem do
środka. Powoli niczym z namaszczeniem penetrował wnętrze moich policzków
drażniąc je. Następnie językiem zaczął igrać z moim wrażliwym podniebieniem.
Miałem wrażenie, że zaraz wyjdę z siebie, stanę obok i rzucę się na tego
drania. Po skończonych oględzinach zaczął powoli dopieszczać mój język. Czułem
się jakbym był w niebie. Nikt nigdy nie poświęcał mi tyle uwagi. Zaczęliśmy się
bawić naszymi językami, oplataliśmy się nawzajem. Czułem jak płuca zaczynają
mnie palić. Nie chciałem przestawać. Chciałem dalej zabawy lecz Itachi jakby
wyczuwając, że brakuje mi powietrza oderwał się ode mnie wysuwając język z
mojej buzi. Spojrzał na mnie roziskrzonym spojrzeniem. Spojrzałem na niego
rozpalonym spojrzeniem. Zwilżyłem zeschnięte wargi.
- Chcę jeszcze! – wymamrotałem niczym małe dziecko. Dalej
nie mogłem dojść do siebie. Przekrzywiłem nieco głowę na bok tym samym
sygnalizując iż jestem gotów. Ten tylko uśmiechnął się i pstryknął mnie w nos.
Jęknąłem i go zakryłem. Zmarszczyłem brwi mierząc go rozeźlonym spojrzeniem.
- Auć, a to za co?
- Było już siedem buziaków. – pokazał mi język na co tylko
warknąłem z irytacją.
- Oszust!
- Przykro mi Uzumaki, ale nie doprecyzowałeś się. – wygiął
wargi w podkówkę lecz ja doskonale wiedziałem, że wcale tak nie jest.
Naburmuszyłem się wydymając policzki. Itachi widząc to zaśmiał się i zmierzwił
moje włosy.
- Następnym razem. – po tych słowach wziął się za
sprawdzanie moich obliczeń. No cóż musiałem przyznać, że musiał mieć do mnie
spore zaufanie skoro dał mi nagrodę przed sprawdzeniem. Uśmiechnąłem się sam do
siebie. To było naprawdę miłe. Przytuliłem się do jego boku. Tak. Zdecydowanie
czułem się w jego towarzystwie cudownie. Nie musiałem się stresować ani nic. A
taki seksowny korepetytor to tylko plus. Zacząłem palcem smyrać jego udo w celi
dekoncentracji lecz on niewzruszenie dalej sprawdzał. Westchnąłem. Nawet tak
subtelne pieszczoty nie mogły zbić go z pantałyku.
- No dobrze. To idziemy gotować ramen.
- Ale, że jak? Gotować? My? Nie miałeś przypadkiem sam?
- Nie mówiłeś, że nie będę mógł mieć pomocników i
niewolników. – pokazał mi język, na co kolejny raz zareagowałem prychnięciem.
Postanowiłem, że następnym razem nie będę na tyle głupi. Przemyślę i
wynegocjuję dalsze warunki naszej nauki. Jęknąłem.
- Noo dobra. Głupi Itachi.
- Chyba chciałeś powiedzieć. „Mam kochanego, mądrego i
seksownego chłopaka. Normalnie ideał za którym nie mogę nadążyć i kantuje mnie
na każdym kroku, ale i tak go kocham.” – patrząc na jego minę nie wiedziałem,
czy żartuje, czy może mówi poważnie. Uniosłem brew. Zapanowała między nami
cisza która po kilkunastu sekundach została przerwana głośnym śmiechem
gospodarza.
- Żartowałem przecież. A teraz chodź, pomogę ci. Będziesz
kroił i pilnował czasu. W końcu twoja potrawa życia musi być doskonała, czyż
nie? – poruszył brwiami. Przewróciłem oczyma. Jak on lubił się ze mnie nabijać.
Będę musiał pogłówkować i znaleźć jego słaby punkt. W końcu pan idealny też
musi mieć jakieś słabości.
( 2 miesiące później
)
- Itachi, cholera no! – wydarłem się na całe mieszkanie
ponieważ ten idiota oblał mnie wodą. Wnerwiony gwałtownie przyjąłem pozycję
siedzącą i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dopiero wtedy przypomniałem sobie
gdzie jestem i co robiłem. Zagryzłem dolną wargę. Spojrzałem na roześmianą
twarz tego kretyna. Jakby nie mógł mnie subtelniej budzić. Na samą myśl co
potrafi wyczyniać zapłonęły mi policzki. Podszedł do mnie, objął w pasie i
mocno przytulił nie zważając na to, że jestem mokry. Mruknąłem z aprobatą.
Wtuliłem się w jego ramiona, a nos wtuliłem w obojczyk mężczyzny. Było mi
przyjemnie ciepło, a co najważniejsze bezpiecznie. Nie chciałem wyswabadzać się
z tych objęć, ale musiałem. Dzisiaj był pierwszy dzień tej cholernej szkoły.
Poza tym umówiłem się z chłopakami, że pójdziemy razem. Westchnąłem i odsunąłem
się przez co dostałem całusa w nos. Lubiłem takie delikatne, a zarazem subtelne
pocałunki. W duszy jednak chyba byłem romantykiem. Koniec końców teraz będę
mógł się obijać u Ebisu. Przerobiłem cały materiał, a ten dupek przynajmniej
będzie mógł się uwziąć na inną ofiarę. Uśmiechnąłem się przebiegle. Z niechęcią
zwlokłem się z łóżka. Wyruszyłem do łazienki. Wziąłem poranną kąpiel, ubrałem
czyste ubrania i o dziwo wyprasowaną koszulę. Przymrużyłem powieki ponieważ nie
wiedziałem kiedy ten matoł zdążył ją wyprasować. Szybko wyszorowałem ząbki i
byłem gotów do dalszego przeżycia. Wyszedłem z pomieszczenia które okupowałem i
skierowałem kroki do kuchni. Przekląłem w myślach, że nie pomyślałem o tym iż
mój chłopak zrobi mi coś do jedzenia. Oblizałem wargi ponieważ zapachy były
dosyć apetyczne. Chyba jajka na bekonie. Mruknąłem ponieważ z Itachiego był
kucharz doskonały. Nawet moja mama to przyznała. Zresztą bogiem, a prawdą nie
umiała zbytnio gotować. No, ale ważne, że tego nie wie. Z zadowoloną miną
wszedłem do pomieszczenia akurat w momencie, gdy czarnowłosy stawiał na stół
talerz z jajecznicą i bekonem. Uśmiechnąłem się i od razu zająłem swoje
miejsce. Zerknąłem na niego pytająco.
- Masz 15 minut do wyjścia. Podwiozę cie na miejsce zbiórki.
- Dziękuję, kochany jesteś! – zawołałem. Pocałowałem go
szybko w policzek i wziąłem się za jedzenie. Musiałem szybko zjeść, by znowu o
zgrozo umyć zęby. Eh, że ten gałgan nie mógł mnie uprzedzić. Szybko zjadłem to
co przygotował, wypiłem kubek kawy, pobiegłem do łazienki. Umyłem zęby i po
chwili byłem gotów do drogi. Napotkałem mężczyznę w holu. Uniósł brew do góry.
- Nie macie dzisiaj lekcji?
- Mamy zapoznawcze. Bhp i tego typu pierdoły. Bez sensu
obciążać niepotrzebnie plecy.
- Naruto bierz plecak, bo Kushina mnie zabije. I nie
będziesz mógł już nocować u mnie w roku szkolnym. – na te słowa jęknąłem z
frustracją. Wróciłem do salonu, gdzie znajdował się przedmiot zainteresowania.
Zarzuciłem plecak niedbale na ramie i wróciłem. Widząc jego uśmiech nie mogłem
nie odwzajemnić gestu. Poczochrał moje włosy i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta,
zapiąłem pasy. Spojrzałem na kruczowłosego.
- Chłopacy wybierają się na rozpoczęcie roku?
- Coś tam wspominali, że chyba się przejdą. Nowa szkoła i te
sprawy. – mruknął flegmatycznie. W kącikach ust czaił mu się uśmiech. Od razu
stałem się czujniejszy. To oznaczało, że wiedział coś czego ja nie wiedziałem.
A to nie wróżyło dobrze. Przymrużyłem powieki i niewinnie spytałem.
- A wiesz może do jakiej szkoły?
- Nie pytałem. Dzisiaj zadzwonili z rana. Kazali cie
pozdrowić. – minimalnie odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi uśmiech.
Fuknąłem przez nos ponieważ dopiero teraz się czegokolwiek dowiedziałem. Po
kilku minutach dojechaliśmy na umówione miejsce. Widząc przyjaciół pomachałem
im dłonią. Nachyliłem się i musnąłem z czułością usta mojego chłopaka.
- Do później kochanie.
- Do potem Naruto. Zadzwoń jak będziesz wracał to po ciebie
przyjadę. – lekko się uśmiechnął i kilkukrotnie pocałował mnie w usta. Odpiąłem
pasy, wziąłem plecak z tylnego siedzenia i wysiadłem. Zamknąłem za sobą drzwi i
pomachałem. Podbiegłem do chłopaków.
- Cześć wszystkim!
- Siema Naru. Spóźniłeś się.
- Żadna nowość. – zachichotał Kiba. Pokazałem mu język.
- Będziemy mieć nowych uczniów w szkole. – mruknął Shikamaru.
Jedyny którego chodź trochę obchodziła szkoła. A to oznaczało, że jak były
jakieś nowinki to wiedział o nich. Zresztą jego rodzina przyjaźniła się z Ino
rodziną, a ta pewnie radosne nowinki mu przekazała. Spojrzałem na niego z
podekscytowaniem. Zresztą jak reszta paczki.
- Jakich?
- Tego to nie wiem. Podobno przenoszą się, bo w poprzedniej
szkole robili gnój i nauczyciele mieli ich dość. – kąciki Nary drgnęły do
górze. Widać ucieszył się na myśl, że w szkole zacznie coś się dziać.
Szturchnąłem ramieniem Kibe.
- Ejjj może oni też rozbijają się po mieście autem. –
spojrzałem na niego porozumiewawczo na co się tylko zaśmiał. Dobrze zdawał
sobie sprawę, że mam szlaban. No, ale kto powiedział, że trzeba się słuchać?
Wzruszyłem beznamiętnie ramionami. Mój entuzjazm wcale nie osłabł. Zwłaszcza,
że rehabilitacje skończyły mi się tydzień temu. Wiedziałem, że przyjdzie mi
jeszcze odczekać. Nie czułem w ręce jeszcze pełnej sprawności, ale może za
kilka dni…
- Ejjj. – lekkie szturchnięcie wytrąciło mnie z rozmyślań.
Spojrzałem z wyrzutem na sprawcę tego zdarzenia.
- Auć, to boli. – mruknąłem rozmasowując sobie ramie.
- Nie myśl o niebieskich migdałach i Wackach tylko spójrz
kogo tam mamy. – popatrzyłem we wskazanym kierunku. Ku mojemu ogromnemu
zaskoczeniu zdołałem z tłumu wypatrzyć kitkę Deidarą oraz czerwone włosy
Sasoriego. Zacząłem sobie torować drogę łokciami, gdy znalazłem się obok
przyjaciół spojrzałem na nich z wyrzutem.
- Dlaczego nic nie powiedzieliście, że sprowadzacie się do
nas do szkoły?
- To miała być niespodzianka. Może z Sasorim dołączymy do
ich grupy i będziemy robić regularny rozpierdol?
- Serio? Twoi przyjaciele cieszą się tak złą opinią w
szkole? – spojrzałem z osłupieniem na Newego który z lekkim rozbawieniem
obserwował moją paczkę. Dalej nie mogłem wyjść z szoku. Przewróciłem oczyma.
Szczerze? Nawet o tym nie wiedziałem chociaż były z nich niezłe ziółka.
Zwróciłem się do Sasoriego.
- Jeszcze kogoś przywlekliście ze sobą?
- Jeszcze Hidan i Tobi. Chyba będziemy w przeciwnej klasie.
- To miodzie. Będziemy sobie męczyć nauczycieli nawzajem.
- Jakie to kłopotliwe. – mruknął Nara na co cicho się
zaśmiałem. Dla niego zawsze wszystko było kłopotliwe jednak nigdy nas nie
opuszczał w akcjach. Poklepałem go po plecach. Widząc, że tłum się rozchodzi
mruknąłem.
- Zbieramy tyłki?
- No co ty Naru. Trzeba wejść w wielkim stylu. – zawołał
Deidara na co kilka osób obejrzało się za siebie. Puknąłem się dłonią w czoło.
Jak ja miałem osiem miesięcy wytrzymać z tymi gałganami? Nie wiedziałem.
- O idzie Hidan i Tobi. – spojrzałem w kierunku kłócącej się
dwójki chłopaków. Z pewnością nikt nie wytrzyma z pokręconym jashinistą. Boże,
uchowaj mnie w swojej opiece.
- Wreszcie jesteście. Gdzie się włóczycie tyle czasu? –
naskoczył na nich Sasori co obserwowałem z rozbawieniem. Zazwyczaj był
grzecznym i niekłopotliwym człowiekiem. Podobnie jak Shikamaru. Z radością
obserwowałam jak moja paczka ze szkoły zaczyna się dogadywać z tą od mojego
chłopaka. Miałem nadzieję, że się polubią i razem będziemy tworzyć odpały.
Jedynie się martwiłem o Tsunade. Miałem nadzieję, że nie osiwieje
przedwcześnie, przewróciłem oczyma.
- Chodź już. 10 minut temu apel się zaczął.
- Babunia Tsunade mnie zabije. – wymruczałem na co reszta
się zaśmiała. Dobrze zdawali sobie sprawę, jakie relacje mnie łączyły z
dyrektorką. Pewnie mieli frajdę, że to ja się będę musiał za nich tłumaczyć.
Ciężko westchnąłem i powlokłem się za przyjaciółmi. Bo kto jak kto, ale Uzumaki
nie ucieka z pola bitwy. A ona dopiero się zaczyna. Weszliśmy do szkoły, widząc
zgorszony i zły wzrok woźnej wzruszyłem ramionami. Takie życie no. Widząc
podekscytowanie malujące się na twarzy Inzuki wiedziałem, że on będzie głównym
prowodytorem jakichkolwiek przypałów. Uśmiechnąłem się do siebie i przeczesałem
palcami moje już blond włosy. Kurde, zapomniałem zadzwonić do matki. Miałem
nadzieję, że wytrzyma do końca apelu. W końcu weszliśmy na sale. Nasze wejście
nie obyło się bez szeptów. Nawet dyrektorka zrobiła przerwę w swojej przemowie.
Chwilę później mogłem usłyszeć jej donośny głos w głośnikach.
- Jazda mi zająć miejsca i nie przeszkadzać. Spóźnialscy
zgłoszą się do mnie po apelu.
- Akurat. – mruknął blondyn lecz ruszył w najdalszy kąt
sali. Pierwszaki grzecznie zaczęli robić nam przejście. Przynajmniej był plus
bycia najstarszym w tej placówce. Chociaż nie przypominałem sobie, by nasza
paczka słusznie maturzystą robiła przejście lub coś w tym stylu. Nawet
trzymaliśmy z nimi sztamę. Wiedziałem, że te koty nie będą miały łatwo.
Uśmiechnąłem się do siebie. Ze znużeniem słuchałem przemowy którą znałem już na
pamięć. W końcu po jakiś dwudziestu minutach mogliśmy się rozejść, z
zadowoleniem na twarzy ruszyliśmy do wyjścia.
- Uzumaki i reszta nie tak szybko. Do gabinetu! – jęknąłem
ponieważ miałem nadzieję, że może nam się upiecze. Ku mej rozpaczy wcale tak
się nie stało. Spojrzałem na przyjaciół którzy wydawali się nieco spięci. No
fakt. Nikt nie chciał podpadać Senju. Dziwnie się stało ponieważ nagle
znalazłem się na przodzie grupy. A to dranie! Pokazałem im język.
- Każdy stawia mi po browarze. – burknąłem.
- Nie ma mowy. Jestem spłukany. – mruknął blondyn na co
zgromiłem go wzrokiem. Dobrze wiedziałem, że wcale tak nie jest. Zatrzymałem
się i zmierzyłem go wzrokiem.
- Deidarą dobrze wiem, że masz. Całości nie wywaliłeś na
trawę i dziwki. – spojrzałem na niego nieustępliwie i wysunąłem w jego kierunku
otwartą dłoń. Chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami w końcu z niechęcią wyłuskał
z kieszeni jakieś drobne i położył mi je na ręce.
- Zadowolony? – wyburczał. Zaśmiałem się i odpowiedziałem.
- Teraz owszem. – posłałem mu promienny uśmiech. Pozostali
bez słowa zaczęli się zrzucać na alkohol.
- Wiesz w tych sprawach lepiej zapłacić i zwalić dyplomację
na Naruto. – mruknął bez jakiegokolwiek zainteresowania Hyugga na co reszta
pokiwała skwapliwie głową. Przewróciłem oczyma. Zatrzymaliśmy się przed
gabinetem dyrektorki. Przełknąłem ślinę, cicho zapukałem. Otworzyłem drzwi i
weszliśmy. Bez słowa skierowaliśmy się do jej biura. Po chwili namysłu wszedłem
pierwszy, a za mną pozostali. Niewinnie spojrzałem na blondynkę.
- Chciała nas pani widzieć.
- Zgadza się Uzumaki. Czemu spóźniacie się w pierwszy dzień
szkoły? – jej powieki przymrużyły się, a wzrok był czujny. Podrapałem się po
karku wymusiłem na twarz niewinny
uśmiech.
- Czekaliśmy na kolegów. Tych nowych oczywiście. Nie
chcieliśmy, by sami włóczyli się po szkole pani psor.
- Dokładnie tak.
- Cicho Inzuka. Ciebie o zdanie nie pytałam. Tak było
chłopcy? – spojrzała się na nowych w szkole. Ci niepewnie popatrzyli na siebie
i pokiwali głowami. Następnie przeniosła wzrok na naszą starą paczkę.
- Jesteście za nich
odpowiedzialni. Macie och oprowadzić po szkole, zrozumiano? – uśmiechnęliśmy
się ponieważ chyba nie zdawała sobie sprawy, że właśnie dała nam zielone
światło. Pokiwaliśmy głowami.
- Tak jest pani dyrektor. – odpowiedzieliśmy zgodnie.
- A tak między nami. Jak matematyka Naruto? Mam nadzieję, że
nie będziesz miał już kłopotów z profesorem Ebisu.
- Myślę, że może pani spać spokojnie. A wiadomo coś na temat
Sasuke? – spytałem niepewnie. Zagryzłem dolną wargę i zacząłem się wpatrywać
intensywnie w kobietę.
- Na razie na semestr zapisał się do innej szkoły. Tam gdzie
wyjechał. Jeszcze coś chcecie wiedzieć?
- Nie.
- To do sal. Mam nadzieję, że nie zamierzacie wagarować?
- Skądże znowu. – mruknęliśmy i jak najszybciej się dało
ewakuowaliśmy się z pomieszczenia.
Beta: Aiko.
za każdym razem się strasznie cieszę na nową notkę ale kiedy w końcu będzie więcej sasunaru ;-; życzę weny i żebyś szybko dodawała następne rozdziały ♡
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńoch Naru wciąż pragnie tych pocałunków Itachiego, ocho paczka zawitała do szkoły to się będzie działo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia