wtorek, 22 listopada 2016

Latający Anioł V






- Uuuu, Naruś nóżki zgolił – szatyn z jakimiś nalepkami na twarzy pierwszy się odezwał. Zgromiłem go wzrokiem, lecz to nie poskutkowało. Widziałem jak na jego twarzy pojawia się uśmiech. Rozejrzałem się po reszcie. Reakcja była taka sama. Chwilę później chyba cała szkoła mogła usłyszeć śmiech mojej drużyny. Zacząłem nerwowo cofać się do szatni, gdy poczułem coś twardego. I miękkiego. Uniosłem głowę napotykając wzrok Itachiego. Szybko się od niego odsunąłem. W przeciwieństwie do reszty nie śmiał się. Jego twarz nie wyrażała nic. Ku memu zdziwieniu nagle odezwał się Kisame.
- Wygrałem zakład. Oddaj pieniądze.
- Ale to nie fair!
- Powinniśmy się najpierw spytać Uzumakiego, czy to prawda! – słuchałem ich, lecz słowa nie docierały do mnie. Po szturchnięciu spojrzałem na dziewczynę. Uniosłem blond brew. Mruknąłem.
- Hmmm?
- Chłopacy pytali się, czy to prawda, że przebrałeś się za siostrę… - na jej wargach pojawił się kpiący uśmieszek. Ponownie poczułem jak po moim ciele rozlewa się fala ciepła. Czułem się zakłopotany i zawstydzony. Nie wiedziałem skąd oni to wiedzą, ani gdzie mnie mogli zauważyć. Przecież byłem taki ostrożny. Wsunąłem palce we włosy. Zagryzłem dolną wargę.
- Emmmm…. Skąd taki pomysł?
- Ha! A nie mówiłem? – na twarzy Kakuzu pojawił się triumfujący uśmiech. Przekląłem w myślach. Itachi zniecierpliwiony huknął na nas tuż koło mojego ucha.
- Do roboty, obiboki. Trening czeka. A ty, Naruto… nie przejmuj się nimi – na twarzy pana idealnego pojawił się ledwo widoczny uśmiech. Nie zważając na innych ruszył w stronę sali.

( …. )

- Uff, Gai potrafi przetyrać – mruknąłem pod nosem wycierając mokre ciało ręcznikiem. Z kabiny obok usłyszałem śmiech Mitsukiego.
- Ty to jeszcze nie znasz jego możliwości. To dla niego była dopiero rozgrzewka kochany.
- Rozgrzewka?! – wykrzyknąłem zaskoczony. Szybko ubrałem czyste bokserki, szare spodnie dresowe firmy Nike oraz biały podkoszulek. Wyszedłem z mini szatni. Wrzuciłem wilgotny ręcznik do torby, tam, gdzie już leżały ciuchy od wf. Spojrzałem na Deidarę, który był wyjątkowo zajęty pisaniem na telefonie. Zaszedłem go od tyłu i spojrzałem mu przez ramie. Widząc pikantne smsy z Sasorim cicho się zaśmiałem. Blondyn podskoczył na ławce, a jego twarz przybrała kolor buraka. Odwrócił się do mnie z naburmuszoną miną.
- Baka! – wykrzyknął i szybko się przemieścił na drugi koniec szatni. Przeczesałem palcami jeszcze mokre włosy. Posłałem mu rozbawiony uśmiech.
- Nie ma się czego wstydzić, Dei. Przecież cię nie zjem, a tym bardziej nie wyśmieję. Możesz mi wszystko powiedzieć.
- Ale co powiedzieć? – z szatni wyszedł Kiba. Spojrzał na nas z zaciekawieniem. Posłałem mu tajemniczy uśmiech.
- A tak sobie plotkujemy, prawda Dei? – spojrzałem na niebieskookiego. Ten tylko piorunował mnie spojrzeniem. Było jasne, że prowokuję go do zwierzeń. Jednak pokiwał głową.
- No cóż, Fumiko dała dzisiaj czadu. Miałem wrażenie, że zaraz nas wszystkich pozabija tą piłka. To mała bestia w ciele anielicy – z nikąd usłyszeliśmy głos Shikamaru. Zazwyczaj mało się odzywał dlatego spojrzeliśmy na niego z zaskoczeniem. Po chwili zgodnie pokiwaliśmy twierdząco głowami. Podrapałem się po potylicy.
- A może taki był jej plan? W końcu jedyna kobieta w zespole… - wymruczałem. Usiadłem na ławce. Wygodnie oparłem się plecami o szafkę i przymknąłem powieki.
- Jedyna, ale nieprzewidywalna – powiedział Dei. Włożył telefon do kieszeni spodni. Z zainteresowaniem wodził spojrzeniem po naszym małym gronie.
- Na dodatek groźna –  swoje trzy grosze musiał włożyć również pan Uchiha, który wszedł do szatni na wpół ubrany. Jego idealnie wyrzeźbiony tors połyskiwał kroplami wody. Posłał nam rozbawione spojrzenie. Podszedł do szafki, otworzył ją, a następnie wyjął z niej czarną bokserkę. Założył na siebie, a na nią ubrał bluzę z adidasa w takim samym kolorze. Spojrzał na nas spod przymrużonych powiek.
- Żeby tylko groźna – mruknąłem przypominając sobie niedawno odbyty trening. Wolałem nie mieć z nią do czynienia na meczu, który miał się lada moment odbyć. Przekrzywiłem głowę na bok, gdy zadzwonił mój telefon. Leniwie wyjąłem go z torby. Spojrzałem na wyświetlacz. Widząc napis Jiraya wzdrygnąłem się. Niepewnie przyłożyłem aparat do ucha. Odebrałem połączenie.
- Cześć, wujku.
- Cześć, Naruto. Kiedy wracasz? Mamy do pogadania w sprawie ocen… - wybełkotał. W tym momencie wiedziałem, że jest napruty. Bałem się wracać do domu. A ton jego głosu wskazywał, że musiałem mu czymś podpaść. Może dyrektorka dowiedziała się o podmianie? A może sprawdzian z chemii słabo mi wypadł? Zacisnąłem dłoń w pięść, a następnie rozluźniłem uścisk.
- Niedługo. Właśnie się ubieram i zaraz idę do domu – wymamrotałem wpatrując się tym samym w podłogę.
- No dobrze. Pośpiesz się. Nie mam za wiele czasu. – po tych słowach rozłączył się. Odsunąłem komórkę od ucha. Chwilę wpatrywałem się w milczeniu w zgaszony ekranik. Schowałem urządzenie do kieszeni dresów. Wstałem z ławki, zapiąłem torbę i ruszyłem ku drzwiom. Odwróciłem się na pięcie.
- Ja muszę spadać, chłopacy. Do jutra! – pomachałem im.
- Do jutra, Naru! – odpowiedzieli chórem. Pomachałem im ręką. Z torbą na ramieniu ruszyłem wzdłuż pustego korytarzu. Skręciłem na lewo natykając się tym samym na dziewczynę, którą kilka minut temu obgadywaliśmy. Posłałem jej delikatny uśmiech, który odwzajemniła. Zrównałem się z nią krokiem.
- Cześć. Jak wrażenia po treningu? – zapytała cały czas przypatrując mi się tymi swoimi piwnymi oczkami. Cicho się zaśmiałem.
- No cóż, bez bicia przyznaję się, że jestem wymęczony. A ty widzę pełna energii… - spojrzałem na nią z uwagą, ponieważ po niej nawet nie było widać zmęczenia. Roześmiała się.
- No cóż, najwidoczniej bardzo dobrze umiem udawać. Jednak mi również dzisiejszy trening dał się we znaki – powiedziała, a z jej twarzy nie znikał uśmiech. Podrapałem się z zakłopotaniem. Wyszliśmy ze szkoły, kierując się tym samym w stronę wyjścia z terenu szkoły.
- Masz może ochotę na spacer? Odprowadzę cię do domu –powiedziałem niepewnie. Nie byłem pewien, czy dziewczyna chce mojego towarzystwa. Spojrzała na mnie z ukosa. Kiwnęła głową.
- A wiesz…. Bardzo chętnie. Przyda mi się mały spacer, ale to przecież nie po drodze do ciebie.
- Nie szkodzi. Nie śpieszy mi się do domu. – To była prawda. Chciałem jak najbardziej odwlec rozmowę z Jirayą. Kiwnęła głową. Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu.
- I jak ci się podoba u nas w szkole? – niespodziewanie się odezwała. Spojrzałem na nią. Uśmiechnąłem się.
- Generalnie spoko. Tylko wiesz… mój wujek zna się z Dyrką, więc jest na bieżąco. – wymamrotałem. Podrapałem się po brodzie. Usłyszałem jej głośny śmiech.
- A więc nie tylko ja mam tak przesrane. Moja matka również zna naszą kochaną Tsunade. Więc u mnie też nie jest tak kolorowo. Te kontrole są przekichane, co nie? – poruszyła zabawnie brwiami. Zaśmiałem się. Dobrze czułem się w jej towarzystwie. Jak to mówią, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Albo jakoś tak. Nie wiem. Pierwsze koty za płoty. Niby nie pozorna, a potrafiła być groźna jak banda jakichś podejrzanych typów. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Uniosła brew do góry.
- O czym tak rozmyślasz?
- O tobie – uśmiechnąłem się ponownie tego dnia.
- A co takiego myślisz? – na jej twarzy również pojawił się uśmiech. Najwidoczniej lubiła się droczyć. Zagryzłem lekko dolną wargę. Postawiłem na szczerość. Najwyżej mnie zabije i gdzieś zakopie. Chociaż to chyba była lepsza opcja niż rozmowa z wujkiem.
- A myślę sobie, że pozory mylą. Na początku sprawiałaś pozory wiedźmy, która zabija wzrokiem. Jednak przy bliższym spotkaniu plusujesz – pokazałem jej język starając się zatrzeć wrażenie całej opinii. Jednak zamiast się wkurzyć, zaśmiała się. Przewróciła oczyma.
- Wiem, wiem. Potrafię być okropna. Ale obiecuję, że się staram być lepszym człowiekiem. I cieszę się, że cie poznałam Naruto. Fajny z ciebie kumpel. Twoja siostra Naruko też wygląda się na spoko osobę. – mrugnęła okiem. Wsunęła dłonie do kieszeni. Po chwili przystanęliśmy przed dosyć dużym, białym domem. Odwróciła się przodem do mnie. Stanęła na palcach, nachyliła się ku mnie. Pocałowała mnie w policzek, odsunęła się, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Do zobaczenia w szkole. – Po tych słowach pomachała mi i pobiegła w stronę domu. Odmachałem. Chwilę jeszcze wpatrywałem się w miejsce, gdzie się znajdowała. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę domu. Cieszyłem się, że podczas drogi wytłumaczyła mi, jak mam od niej wrócić do siebie. Tak bym błądził nie wiadomo jak długo.
Pomyśleć, że los potrafi być tak przewrotny. Przez większość życia czułem się strasznie samotny. Nie miałem przyjaciół. Byłem zdany na rodziców i siostrę. A teraz? Teraz zyskałem nowych przyjaciół którzy akceptowali mnie w pełni takiego jakim jestem. Dopiero w tym momencie spostrzegłem się, że za mną idzie jakiś pies. Zatrzymałem się. Odwróciłem się w tamtym kierunku. On również przystanął. Wpatrywaliśmy się uparcie w siebie. Wyglądem przypominał dużego wilka. Jego biało-szary wygląd współgrał z dużymi, piwnymi, a zarazem mądrymi oczami. Postanowiłem do niego podejść. Powoli się zbliżyłem, lecz on stał w miejscu. Bacznie wpatrywał się w moje ruchy. Wyglądał na bezpańskiego. Zresztą jak od zawsze marzyłem o własnym psie. Kto wie, może mógłbym go adoptować? Albo chociaż zaopiekować na czas poszukiwań właściciel? Od razu, gdy spojrzałem w jego piwne tęczówki poczułem jakąś więź. Pies najwidoczniej również, ponieważ pozwalał mi się do siebie zbliżać. Nie uciekał. Wyciągnąłem ostrożnie ku niemu dłoń. Gdy znajdowała się obok jego pyska nieco zadrżała, lecz dzielnie ją trzymałem. Wilczur obwąchał ją z uwaga, gdy mnie nie ugryzł uniosłem nieco rękę i pogłaskałem po łbie. Miałem wrażenie, że się uśmiecha. Podszedłem  bliżej. Dopiero w tym momencie pozwoliłem sobie na rozluźnienie. Głaskałem go za uszami, po łbie oraz pod pyskiem. Przytuliłem się do jego futra.
- Chodź, pójdziesz ze mną – szepnąłem do jego ucha. Ten jakby mnie rozumiejąc pomerdał ogonem. Oderwałem się od niego. Ruszyłem do domu. A on? Szedł obok mnie. Przy nodze. Jak tresowany. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem.

( … )

Nie było tak źle jak myślałem. Nabawiłem się tylko kilku siniaków i pogadanki. No cóż mogło być gorzej. Musiałem teraz tylko włożyć dużo czasu i wysiłku w naukę. Jak ja nienawidziłem przedmiotów ścisłych. Zwłaszcza chemii i fizyki. Wpatrywałem się w psa, który spał na moim łóżku. Podrapałem go za uchem. Cieszyłem się, że udało mi się go jakoś przemycić. Zastanawiałem się również, gdzie podziewa się Naruko. Jednak nie zdziwiłbym się, gdyby szlajała się gdzieś z młodszym Uchiha. Westchnąłem. Przeniosłem się na fotel przy biurku. Otworzyłem laptopa. Wpisałem charakterystykę mojego nowego przyjaciela. Wyskoczył mi napis. Odczytałem.
- Saarlooswolfhond – wszedłem w link. Zacząłem czytać na głos.
- Jest to jedna z ras psów pasterskich oraz zaganiających. Jest psem silnie zbudowanym. Wyglądem przypomina wilka. Budowa – zrównoważona. Posiada długie kończyny. Uszy – stojące, osadzone. Ogon – osadzony nisko. W ruchu przypomina kształtem sierp. Ruch – jest niemczącym się kłusakiem. Z  łatwością może przebyć duże odległości we własnym tempie.  Jest psem o dużym stopniu aktywności i nieuległym. W stosunku do pana – oddany. Do osób obcych – odnosi się z rezerwą i podejrzliwie. Przymuszenie do niepożądanego kontaktu z obcym, może doprowadzić do pragnienia ucieczki. Rasa ta jest wyjątkowo silna i odporna.  Mamy, stary dużo, do roboty – mruknąłem i z czułością wpatrywałem się w zwierzaka. Szeroko się uśmiechnąłem. Nie pamiętałem  kiedy ostatni raz byłem tak szczęśliwy. Nagle drzwi pokoju otworzyły się. Pojawiła się blond czupryna, a następnie cała sylwetka mojej siostry. Pies od razu zastrzygł uszami unosząc od razu łeb. Spojrzał na Naruko, jednak nie widząc w niej nic ciekawego, wrócił do poprzedniej czynności. A mianowicie spania. Miałem ochotę się zaśmiać.
- Cześć braciszku. Co tam porabiasz? – spytała wesoło nie dostrzegając nawet nowego członka rodziny. No cóż.


Beta : Yuri S.

Kochani dziękuję, że przez te 2 lata ze mną byliście, czytaliście. Momentami motywowaliście do dalszego pisania, komentowaliście. Po prostu byliście ze mną. To wy i wasze prawie 90k wejść powodują, że chce mi się pisać. Że znajduję czas pomimo nawału obowiązków. Dziękuję, że nadal do mnie wchodzicie i mnie czytacie. Bez was nie byłoby mnie. Jesteście wielcy.
Oby tak dalej przez następny rok! :* 

3 komentarze:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, skąd wiedzieli o tym? no i ten pies, bardzo, bardzo dziwne, może został wysłany jako anioł stróż?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały, zastanawiam się skąd o tym wiedzieli? i jeszcze ten przedziewny pies... a, może ma być aniołem stróżem Naruto?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, zastanawia mnie kwestia skąd o tym wiedzieli wszyscy? a ten przedziewny pies..., może to anioł stróż Naruto?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń