niedziela, 25 grudnia 2016

NaruSasu: Święta.









Blondwłosy chłopak leniwie przeciągnął się na łóżku. Właśnie nadszedł czas świąt. Czas kiedy on sam był w domu. Czas którego tak nie lubił. Dlatego w tym roku postanowił coś zmienić. Zapisał się na bezpłatny wolontariat. Postanowił wywoływać na twarzach innych uśmiech. Chociaż w ten jeden dzień w roku. Na jego wargach pojawił się szeroki uśmiech. Wstał z łóżka. W samych bokserkach powędrował do łazienki. Zdjął je i wrzucił do kosza na brudną bieliznę. Następnie zażył szybkiej kąpieli w ciepłej wodzie. Wyszedł z kabiny prysznicowej, wytarł swoje umięśnione, opalone ciało. Wyszorował szybko zęby. Nie patrząc nawet w lustro poszedł do swojego pokoju. Ubrał czystą bieliznę, a następnie czarne spodnie jak i pomarańczową koszulkę. Czarne skarpetki na jego stopach szorowały posadzkę. W końcu Uzumaki Naruto nie nosi po domu laczków. Jeszcze leniwym spojrzeniem zerknął na rozgrzebaną pościel. Wzruszył ramionami. Będzie miał na to cały dzień. Skierował swoje kroki do kuchni, a tam do lodówki. Zrobił sobie porządne śniadanie które szybko spałaszował. Wrzucił naczynia do zlewu który był już zapchany. Mężczyzna nie należał do osób które mają chęci do sprzątania. Wręcz przeciwnie. Raczej do grupy bałaganiarzy. Poza tym mu to wcale, a wcale nie przeszkadzało. Podszedł do kalendarza. Jego spojrzenie utkwiło w dacie 24 grudzień. To był czas rodzinny. Na spędzanie go w gronie osób które cie kochają. I ty kochasz ich. Ale chłopak niestety nie miał nikogo takiego. Przyjaciół miał, owszem. Ale oni mieli własne rodziny. On nie był zaproszony, a nawet gdy był odmawiał. Nie lubił się pakować gdzieś gdzie czuł się jak piąte koło u wozu. W końcu przeniósł spojrzenie na czerwono-biały strój Mikołaja. Zaczął się zastanawiać jak dorobić sobie brzuch. W końcu on sam był chudą osobą. Jak to mawiali jego przyjaciele sama skóra i kości. Na opalonej twarzy blondyna pojawił się uśmiech. Uwielbiał działać. Za to nienawidził smutku na twarzach niewinnych dzieci. I tak właśnie wmanewrował się w tą sytuacje. Postanowił robić za gwiazdora w domu dziecka. Miał nadzieję, że chociaż raz w roku nie będą smutni, że uwierzą iż cuda się zdarzają. Naruto również zdawał sobie sprawę, że dzieci te z pewnością wyrosły z bajek. No, ale co mu szkodziło? Zresztą to była dobra zabawa.
W końcu zaczął nadchodzić wieczór. Uzumaki wprost nie umiał usiedzieć w miejscu. Energia wręcz z niego kipiała. Był podekscytowany jak nigdy. Spakował do brązowego worka swój strój, ubrał na siebie czarną kurtkę, buty i wyszedł z mieszkania uprzednio zamykając je na klucz. Ruszył przed siebie. Właśnie zaczął prószyć śnieg. Chłopak z zafascynowaniem obserwował spadające białe płatki. Zawsze lubił tą porę. Sprawiała mu radość, fascynowały go kształty płatków. Dzieci biegające i lepiące bałwana. Na twarzy Naruto ponownie pojawił się uśmiech. Był on raczej radosną osobą. Czasem jednak na jego twarzy pojawiał się smutek. W końcu doszedł do miejsca. Droga nie zabrała mu zbyt wiele czasu. Przystanął przed wielkim, szarym budynkiem. Gdzieniegdzie można było dostrzec odlatujący tynk. Naruto uniósł głowę. Spostrzegł, że tylko w niektórych oknach pali się światło. Westchnął. Nawet sobie nie wyobrażał ogromu cierpienia tych dzieciaków. On sam miał tylko 20 lat i dziękował bogu, że nie dane było mu spędzić czasu w tym ponurym miejscu. Podszedł do drzwi, niepewnie zapukał. Mógł usłyszeć kroki, a chwilę później drzwi otwarła dość młoda blondynka o pokaźnym biuście. Uniósł brew. Nie spodziewał się kogoś takiego w takim miejscu. Raczej jakiegoś miłego staruszka. Kobieta na jego widok się uśmiechnęła, przepuściła w drzwiach. Uzumaki wszedł do środka. Rozglądał się z zaciekawieniem.
- Ty na pewno musisz być Naruto. Miło cie widzieć. Chodź za mną – nie czekając na cokolwiek ruszyła przed siebie. Poruszyła się dość szybko przez co dwudziestolatek musiał podbiec, by zrównać się z nią krokiem. Szedł przez ciemne korytarze. Było cicho. I to najbardziej go dziwiło. Myślał, że w takim budynku musi był głośno i non stop trzeba kogoś uciszać. Albo, że przynajmniej odbywają się tutaj regularne bójki. Pomieszczenie jak i cały dom sprawiał raczej wrażenie przytłaczające. Proste ramiona chłopaka przygarbiły się. Chciał jak najszybciej stąd znikać. Jednak tego nie zrobił. W końcu obiecał sobie, że sprawi na twarzach tych dzieciaków uśmiech. W końcu weszli do jakiegoś pomieszczenia. Pokój był mały jednak dość przytulny. Ściany pokrywała farba koloru brązowego. Biurko było zawalone papierami jednak kobiecie to ani trochę nie przeszkadzało.  Zajęła swoje miejsce i wskazała je gościu. Niebieskooki skwapliwie zajął wskazane miejsce. W tym momencie siedzieli naprzeciwko siebie i mierzyli się spojrzeniami. W końcu najpewniej szefowa tego sierocińca się odezwała.
- Nazywam się Senju Tsunade i bardzo się cieszę, że jednak przybyłeś Naruto. Od kilku lat prowadzę ten dom dziecka i jeszcze ani razu nie były tutaj prowadzone święta. Dlatego postanowiłam to zmienić. Zaraz zawołam moją podwładną, Shizune by wskazała ci miejsce gdzie będziesz mógł się przebrać i spakować prezenty. Dzieciaków nie jest wiele. Około dwudziestu. Jest dwójka małych dzieci. Reszta to raczej młodzież. – w tym momencie urwała. Patrzyła się na przybysza przenikliwie swoimi orzechowymi tęczówkami. Ten skinął głową.
- Rozumiem. Jednak cieszę się, że mogę pomóc. – na jego twarzy zagościł szczerzy, szeroki uśmiech. Zaskoczyło to nieco Tsunade jednak na jej twarzy pojawił się uśmiech. Niespodziewanie donośnym głosem zawołała.
- Shizune! – chwilę później drzwi gwałtownie się otwarły i wbiegła przez nie szczupła szatynka. Była ona przeciwieństwem kobiety zajmujące miejsce za biurkiem. Nie miała ona pokaźnego biustu, miała krótkie, brązowe włosy, czarne oczy oraz była minimalnie niższa. Zerknęła na swoją przełożoną.
- Proszę zaprowadź pana Uzumakiego do pokoju, gdzie ma się przebrać i spakować prezenty. A następnie zwołaj dzieciaki na wigilie. Jak tylko się przebierzesz Naruto możesz wyjdź z pokoju. Będę czekała i oboje udamy się do sali.
- Tak jest szefowo! – wykrzyknął przyszły gwiazdor. Zaśmiał się wprawiając tym samym obie kobiety w osłupienie. Jednak szybko się otrząsnęły. Blondynek zabrał swój worek i ruszył za szatynką. Ta zaprowadziła go na pierwsze piętro. Wskazała mu pierwsze drzwi na lewo.
- To tutaj.
- Dziękuję. -  uśmiechnął się ponownie tego dnia, nacisnął na klamkę. Drzwi ustąpiły, wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi, zapalił światło. Znajdował się w małym, lekko zagraconym pomieszczeniu. Wzruszył ramionami. Szybko zdjął kurtkę, ubrał na siebie strój świętego, a do worka popakował prezenty które były po podpisywane. Odetchnął z ulgą. Nie był zbyt dobry w kombinowaniu. Włożył poduszkę pod kamizelkę, przywiązał ją sobie sznurkiem, a kamizelkę pozapinał. Włożył czerwoną czapeczkę dzięki której nie można było dostrzec jego blond włosów. Na koniec przykleił sobie brodę która tylko dodawała mu uroku. Dostrzegłszy lustro podszedł tam. Widząc swoje odbicie zaśmiał się. Jednak musiał przyznać, że całość psuły jego iście niebieskie tęczówki. W końcu żaden gwiazdor, czy Mikołaj takich nie posiadał.
- Hohohoho. – spróbował udawać głos świętego. I nawet nieźle mu to wychodziło ponieważ usłyszał czyjś śmiech. Odwrócił się w tamtym kierunku. Widząc Senju uniósł brew.
- Powiem ci, że nieźle. Nie spodziewałam się takich efektów. Raczej wymoczka który ani trochę nie będzie przypominać świętego. Jednak cieszę się, że się pomyliłam. – na jej twarzy pojawił się uśmiech. Uzumaki posłał w jej kierunku uśmiech. Podszedł do worka który następnie zarzucił sobie na plecy. Musiał z przykrością stwierdzić, że jednak trochę waży. W duchu miał nadzieje, że szybko będzie mógł go odłożyć. Dwójka dorosłych ludzi wyszła z pomieszczenia. I jak na złość niebieskookiemu droga dłużyła się w nieskończoności. W końcu do ich uszów dotarł cichy gwar rozmów. Zatrzymali się pod drzwiami. Blondynka obdarzyła dwudziestolatka bacznym spojrzeniem. Skinęła mu głową. Otwarła na oścież drzwi. Światło wlało się na ciemny korytarz. Student przełknął ślinę, wszedł za kierowniczką. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Hohohoho witam was drogie dzieci. – jego tember głosy był gruby. Spojrzał na długi stół. Większość wydawała się znudzona i nawet nie wyglądała na zaskoczonych. Tylko dwójka dzieciaków pisnęła na jego widok. W duchu Uzumaki stwierdził, że dobre i to.
- Popatrzcie kogo wam przyprowadziłam. A teraz proszę cie Mikołaju za mną. Wskaże ci twoje miejsce. – wspomniana osoba raz jeszcze powiodła spojrzeniem po dzieciakach. W końcu jego spojrzenie zatrzymało się na czarnowłosym chłopaku. Miał on bladą cerę, onyksowe tęczówki i znudzenie wymalowane na twarzy. Zdawało się Naruto, że skądś kojarzy tą osobę jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd. Wiekiem chyba był nawet niewiele młodszy. Pomaszerował za Senju i zajął wskazany fotel. I w ten sposób dzieciaki albo siadały mu na kolano, albo stały obok dostawały prezenty. Były albo zaskoczone, albo szczęśliwe. Widział, że nie spodziewały się czegokolwiek. Student zerknął na właścicielkę ośrodka. Widać było, że puchła z zadowolenia. Jedynie czego brakowało jej do szczęścia to alkoholu. W końcu przed nastolatkiem stanął czarnowłosy chłopak.
- Nie wyglądasz mi na świętego Mikołaja. – mruknął nawet na niego nie patrząc. Naruto zmroził ton jego głosu. Wydawał się pozbawiony uczuć. A każdy ma jakieś uczucia, prawda? Chociażby w ten dzień. On sam raczej był smutno nastawiony. A ten chłopak? Wydawał się jakby nie żył.
- A ty na grzecznego chłopca jednak przyniosłem dla ciebie prezent. – odpowiedział mężczyzna ubrany na czerwono. Na jego twarzy na powrót zawitał szeroki uśmiech. Coś w oczach czarnowłosego się zmieniło. Coś na kształt zainteresowania? Może. Nie można było do końca określić co to było ponieważ szybko zniknęło. Blondynek po chwili dodał.
- Jak się nazywasz?
- Uchiha Sasuke. Jednak myślałem, że ktoś taki jak ty ma świadomość jak każde dziecko się nazywa. – na zapytanego sieroty twarzy pojawiła się kpina. Można było w tym momencie dojrzeć nonszalancje. Uzumaki jakby nic sobie z tego nie robił poszukał w worku prezentu dla wspomnianego człowieka. W końcu wyjął mały pakuneczek. Dowiedział się skąd kojarzył tego chłopaka. Słyszał kiedyś o okropnym wypadku jego rodziny. O tym jak zginęli. Kiedyś ich rodziny się przyjaźniły jednak to było dawno temu. A Sasuke go znienawidził. Wyciągnął z kieszeni wisiorek. Był to wachlarz biało-czerwony. Pakunek jak i wisiorek podał Uchiha.
- Wszystkiego dobrego Sasuke. Obyś był jeszcze grzeczniejszy w przyszłym roku. – ich dłonie się zetknęły. Czarnowłosy nawet nie patrząc co bierze schował to do kieszeni. Nie obdarzając dwudziestolatka spojrzeniem oddalił się na swoje miejsce. Naruto jeszcze chwila wpatrywał się w jego plecy. W końcu okazało się, że rozdał wszystkie prezenty. Wstał ze swojego miejsca.
- Hohoho na mnie już czas. Czas odwiedzić inne dzieci. Wesołych świąt! – pomachał dłonią i oddalił się ku wyjściu. Czuł na sobie spojrzenia jednak konsekwentnie je ignorował. Zamknąwszy za sobą drzwi ruszył biegiem ku przebieralni, gdy tam dobiegł w ekspresowym tempie przebrał się. Zostawił przebranie na krześle. Następnie opuścił budynek cichaczem. Dławił się tam. Nie mógł uwierzyć, że jego były przyjaciel tam mieszka. Jego dawna miłość. Powolnym krokiem skierował się ku swojemu domowi. Nawet nie miał świadomości, że ktoś go obserwuje. Z ciemnego okna. Przebierając w palcach wisiorek który kilka minut temu dostał.
- Głupi Usuratonkachi… - szepnął w przestrzeń dziewiętnastolatek wciąż wpatrując się w postać swojego przyjaciela.  Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech jednak nikt nie mógł go dostrzec. Nawet sam Uzumaki nie wiedział ile znaczy dla Uchihy. I tak samo Uchiha dla Uzumakiego. Oboje mieli żyć w tej nieświadomości przez najbliższe lata. Jednak te święta zapamiętają oboje.

1 komentarz: