Strony

piątek, 16 grudnia 2016

Szkoła XX









- Od kiedy tak się boisz mojej matki? – odparłem z przekąsem. Widząc na jego twarzy uśmiech wiedziałem, że nie wróży nic dobrego.
- Wiesz surfowałem po forach… Wiesz, że twoja mama była nazywana Krwawa Habanero?
- Krwawa Habanero?! – wykrzyknęliśmy. Słyszeliśmy pogłoski krążące po naszej szkole, ale, że to miała być moja mama? Po moim ciele od razu przeszły dreszcze. Przełknąłem gule znajdującą się w moim gardle. Itachi widząc naszą reakcje uśmiechnął się chytrze.
- Tak, to twoja mama kochanie. Gdybyś się zainteresował to byś wiedział. Więc powinniście wiedzieć, że pobiła prawie całą płeć męską w tamtych latach. – spojrzeliśmy na siebie z przestrachem. Zacząłem się zastanawiać jak ktoś tak spokojny jak mój ojciec mógł się ożenić z taką wariatką jak ona.
- O kurde, Naruto mamy przejebane. – mruknął pod nosem Inzuka. Trzeba było powiedzieć, że był on jedyną osobą która nie była dzisiaj taka cicha. Odmruknąłem.
- Żeby tylko. – zwiesiłem głowę w dołu za co w nagrodę dostałem buziaka w usta. Z zainteresowaniem spytałem.
- Jaką pizze zamówiliście?
- Pizze? Zamówili z 6 pizz. – odpowiedział bez zainteresowania Nejli zajęty obserwowaniem jakiś dziewczyn przy barze. Nara również dostrzegając to szturchnął go w ramie.
- Nie napalaj się tak na nie. Na białookich dziewczyny nie lecą – widząc jego spojrzenie wzruszył ramionami. Po chwili zastanowienia dodał.
- Udowodnione przez tych doktorków.
- Niby jak? Tylko nasza rodzina ma takie oczy. – odwarknął Hyuuga. Zacząłem się zastanawiać kiedy ta dwójka się ze sobą zejdzie.


( … )


- Mamo! Jesteśmy! – zawołałem wchodząc do mieszkania. Zamknąłem za nami drzwi. Zdjąłem buty oraz bluzę. Spojrzałem na Itachiego który wziął ze mnie przykład. Wszedłem do kuchni. Stała tam kobieta w czerwonych włosach i mieszała chochlą. Na mój głos odwróciła się. Przymrużyła powieki, a następnie rzuciła we mnie ścierką. Zasłoniłem się rękoma, a materiał zleciał na ziemie. Przybrałem minkę niewiniątka.
- Gdzie tak długo się podziewałeś? – spojrzała na mnie swoimi oczyma. Wzruszyłem ramionami, zająłem miejsce przy stole. Uchiha usiadł koło mnie lecz czujnie mnie obserwował. Lakonicznie odpowiedziałem.
- Byłem z przyjaciółmi na pizzy.
- Czyli obiadu już nie jesz? – spytała uśmiechając się. Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie podobał mi się jej ton z jakim to powiedziała. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie powiedziałem przecież, że nie jestem głodny. – burknąłem. Ta się uśmiechnęła. Wyciągnęła miseczki. Nalała do nich potrawę która gotowała się w garnku i podsunęła nam pod nos.
- Smacznego chłopcy. Itachi opiekuj się Naruto. Wiem, że jest trochę niezdarny, ale to dobry chłopiec. – wypowiedź mojej matki wprawiła mnie w zakłopotanie. Poczułem jak moje policzki robią się czerwone. Zastanawiałem się dlaczego ona mi to robi. Przymrużyłem powieki, spiorunowałem kobietę wzrokiem. Odwróciła się do nas plecami, podała łyżeczki.
- Nie ma sprawy Kushino. Przypilnuję Naru na tyle ile będę w stanie. – lekko się uśmiechnął i zmierzwił moje włosy. Prychnąłem pod nosem i wziąłem się za pałaszowanie pomidorowej z ryżem. Była to jedna z moich ulubionych potraw, ale nic nie pobije ramenu. Gdy skończyłem jeść którąś z kolei dokładkę odchyliłem się na oparciu krzesła. Oblizałem wargi. Chłopak nachylił się i pocałował mi usta. Uśmiechnąłem się, odwzajemniłem pocałunek.
- Mój ty łakomczuszku. – mruknął wpatrując się we mnie. Z zakłopotaniem podrapałem się po potylicy.
- Nie moja wina, że mój brzuch potrzebuje dużo jedzenia. – nieco odważniej pokazałem mu język. Widząc to zaśmiał się. Wstał z krzesła, złapał moją dłoń, a następnie mnie pociągnął. Niechętnie wstałem i zacząłem iść za nim. A konkretnie do mojego pokoju. Wszedłszy zamknąłem za nami drzwi. Itachi pociągnął mnie w stronę łóżka. Usiadł ,a ja opadłem obok niego. Po chwili namysłu położyłem się na plecach, a głowę oparłem o jego kolana. W ten sposób mogłem się wpatrywać w jego idealną twarz. Bez jakiejkolwiek skazy. Na twarzy Uchihy ponownie tego dnia pojawił się uśmiech. Zaczął wodzić opuszkami palców po mojej twarzy. Zagryzłem dolną wargę.
- Wiesz Naruto… Kocham Cie. Odkąd zjawiłeś się w moim życiu ono zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. W moim życiu pojawiła się jasność. Ja się zmieniłem. Na lepsze. Już nie jestem tym samym człowiekiem co kiedyś. Przestałem ukrywać to co czuje. Częściej się uśmiecham. Twoje błękitne oczy hipnotyzują, przyciągają jak magnes. Sprawiają, że nigdy nie mam ciebie dosyć, że chce więcej i więcej ciebie. Wiesz Naruto, kiedyś myślałem, że nie można kochać na zabój. Teraz wiem, że się myliłem. Poważnie. Teraz wiem, że mógłbym zabić za ciebie. Oddać swoje życie za ciebie. Jesteś kimś dla kogo warto się poświęcić. Umrzeć z uśmiechem na ustach. Chciałbym się budzić każdego dnia przy tobie i zasypiać. Budzić się i patrzyć na twoją spokojną twarz, wsłuchiwać się w każdy oddech. Patrzyć jak zasypiasz. Po prostu być w każdej minucie twojego życia. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że obdarowałeś mnie swoją miłością. Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe zważywszy, że byłeś z moim młodszym bratem. Niejednokrotnie może być to dla ciebie bolesne, ale.. Ale obiecuję ci, że nie pożałujesz tego. Będę najlepszą wersją siebie. Zatroszczę się i zaopiekuję tobą. – gdy to mówił czułem się jak na moich policzkach pojawia się coraz większy rumieniec. Nie spodziewałem się, że palnie coś takiego. Jednak w czasie tej wypowiedzi czułem jak moje serce bije jak szalone. Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. Nikt jeszcze nie wprawił mnie w osłupienie jak on. Nikt nie sprawił, że chciałem być jeszcze lepszy. Żyć dla tej osoby. Nawet Sasuke który był moim pierwszym chłopakiem. Moją pierwszą miłością. Itachiego darzyłem inną miłością. Dojrzalszą. Odpowiedzialniejszą. Chciałem się radować chwilą. Jego obecnością. Natomiast przy Sasuke było inaczej. Kochałem go miłością szaloną, ognistą, płomienną. Z nim liczyła się każda chwila, każe odczucie. Nawet mi nie przeszkadzało to, że nie znamy się długo. Nie zawracałem sobie głowy poznawaniem go. Nie to co jego starszego brata. Jego chciałem poznawać coraz bardziej i bardziej. Zgłębiać to co nieznane. Uniosłem dłoń do góry. Położyłem ją na jego lewym policzku. W ten sposób mogłem poczuć jego mięśnie mimiczne. Każde drżenie. Na moje wargi wpełznął uśmiech. Nie wiedziałem co powiedzieć. Jedno wiedziałem jednak na pewno. Jak się w tym momencie odezwę palnę tylko jakąś głupotę. Zamiast tego przyciągnąłem jego twarz do siebie. Teraz stykaliśmy się niemal nosami. Popatrzyłem w jego tęczówkach. Szukałem potwierdzenia tych słów które padły chwilę temu. Dojrzałem, a może więcej niż bym chciał. Przytaczał mnie nadmiar jego uczuć. To w jego oczach pierwszy raz ujrzałem jak naprawdę mu na mnie zależy. Że to nie tylko puste słowa które wiele razy słyszałem w przeszłości. Widziałem, że to prawdziwa miłość. Miłość która z każdą chwilą rośnie w sile. Miałem nadzieję, że i on może to samo zobaczyć w moich. Miłość jaką go darzyłem. Jego, nie Sasuke. Liczyłem na to, że dostrzeże iż moja miłość różni się tą od Sasuke, że nie próbuje go zastąpić jego młodszym bratem. Tak wiele chciałem mu przekazać, ale nie umiałem. Nie umiałem ubrać tego wszystkiego w słowa. Było tak wiele słów… zamiast tego uniosłem głową i dotknąłem wargami jego wargi. Czułem ich miękkość, delikatność. Były tak inne niż moje. Pełne, czerwone. Powoli i z rozmysłem muskałem tak dobrze znane mi wargi. On trwał w ciszy i milczeniu, z uwagą mi się przyglądał. Miałem wrażenie, że chwila trwa wiecznie. Potem niespodziewanie wpił się w moje wargi. Zarzuciłem mu ręce na szyję. Objął mnie w pasie jeszcze bardziej się pochylając. Czułem się jakby tutaj było moje miejsce. W jego ramionach. To tutaj chciałem się budzić i zasypiać. Po prostu w nich był. Uśmiechnąłem się poprzez pocałunek. Oddawałem go powoli delektując się każdą chwilą. Byłem za nią wdzięczny. Za to, że go poznałem, za to, że nie pozwoliłem sobie pogrążyć się w bólu i smutku. Kochałem go, całego. Jakikolwiek był, każdą jego wadę i zaletę. Chociaż nie byłem przekonany, czy ktoś taki jak on ma wadę. Oderwałem się zdyszany od niego. Wpatrywaliśmy się w siebie z uczuciem. Zsunąłem rękę, opuszkami palców pogładziłem blady policzek chłopaka. Nie podejrzewałem u siebie, że mogę odczuwać taką gamę uczuć. On sprawiał, że się zmieniłem. Przestałem być zadufanym w sobie gówniarzem który myśl tylko o sobie. O tym jak podnieść adrenalinę w organizmie. Uśmiechnąłem się na co on odwzajemnił gest. Niepewnie i nieco chaotycznie zacząłem mówić.
- Też cię kocham Uchiha Itachi. Mam nadzieję, że masz świadomość, że kocham Ciebie. Nie wrażenie, że ty to on. Kocham jak mnie całujesz w czoło. Wtedy mam świadomość, że jestem dla ciebie ważny…
- Przecież jesteś dla mnie ważny. – przerwał mi. Jego tęczówki stały się ciemniejsze. O ile to było jeszcze możliwe. Pokręciłem głową.
- Nie przerywaj – poprosiłem. Kiwnął głową, a ja kontynuowałem wypowiedź.
- Wtedy czuję się niczym małe dziecko które dostaje okruchy miłości i ma świadomość, że jest komuś potrzebne. Wiesz Itachi. Jeszcze nikomu o tym nie mówiłem, ale sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem. Odkąd jesteśmy razem niemal nie myślę o wyścigach. Nie wiem, czy wiesz, ale one kiedyś były wszystkim co miałem. Wtedy czułem, że żyłem. Teraz tak jest jak jestem przy tobie. Nie potrzebuję ich, by żyć. Chociaż czuję posmak chęci odwetu to… to tłumie to. A to dlatego ponieważ mam kogoś takiego jak ty. Nie wybaczyłbym sobie tego, że zginąłbym zostawiając tutaj ciebie. Przy Sasuke nie potrafiłem tego zrozumieć, a może byłem wtedy za mało dojrzały. Sam nie wiem. – patrzyłem w jego oczy. Widziałem jak migotają. Widziałem, że gdy wspominam o jego młodszym bracie widzę ból. Musnąłem wargi Itachiego.
- Wiem, że w jakiś sposób nasza miłość cie rani. A raczej to co kochasz. Swojego brata. Jeżeli poprosisz odejdę. Nie chcę stawać na przeszkodzie miłości braci.
- Csssiii Naruto. Nie mów tak. Mam nadzieję, że pewnego dnia Sasuke zrozumie. Zrozumie, że tak po prostu pokochałem cie, że mi wybaczy. Nam wybaczy. – wyszeptał do mojego ucha. Zadrżałem. Czułem się niczym kwiat na wietrze. Który w każdej chwili może oderwać się od podłoża i ulecieć w nieznane. Przejechałem palcem po jego wargach.
- Kocham cie, pamiętaj o tym. Pilnuj mnie i kochaj z całych sił. Nie przestawaj. Nie opuszczaj… nie wiem, czy wtedy wytrzymam – wyszeptałem kończąc swoją przemowę. Na wargach czarnowłosego pojawił się delikatny uśmiech. Skinął głową. Wsunął palce w moje jasne włosy. Cicho zamruczał. Położył czoło na moje. Wpatrywaliśmy się w siebie jakby miało nie być jutro. Jakby nic więcej się nie liczyło. Jakbym był tylko ja i on. Jakby inni ludzie nie mieli znaczenia. A może właśnie tak było w te chwili. Sam nie wiem. Nie potrafię tego wyjaśnić. W każdej chwili napawałem się tym co widziałem w oliwkowych tęczówkach. Miłość. Miłość tak ogromną, niepojętą. Niezdolną do ogarnięcia jej. Spokojną, a zarazem burzliwą. Coś co mnie fascynowało. Po raz pierwszy miałem okazję tak naprawdę widzieć jego. Prawdziwego jego. Pełnego sprzeczności, uczuć. Osobę która skruszyła wszystkie mury wokół siebie. Pokazuje mi się całkiem naga. Podatna na skruszenia. I w tym momencie był taki Itachi Uchiha. Postanowiłem sobie, że nigdy go nie zranię. Widziałem jaki jest kruchy. Jeszcze kruchszy ode mnie. Pełen blizn, cierpienia. Chociaż tak naprawdę wydawał się mocarzem. Mocarzem nie do zniszczenia. Miał kuloodporny pancerz. Potrafił tak świetnie grać jak nikt inny. Dopiero w tym momencie sobie uświadomiłem, że jest wyjątkowy. I mój. I muszę się nim opiekować, być partnerami. Na równi. Wtuliłem się ciałem w jego. Ciche westchnienie ukuło mnie. Przymknąłem powieki wdychając zapach jego ubrań.
- Kocham cie. Zostań u mnie na noc.
- Ja ciebie też Uzumaki Naruto. Dobrze, a teraz śpij. Odpoczywaj. Czeka cie ciężki dzień jutro. – wyszeptał mi wprost do ucha opatulając je swoim oddechem. Mruknąłem z niezadowoleniem. Pogłaskał mnie po plecach tym samym uspokajając. Objąłem go mocniej ramionami. Czułem, że byłem w odpowiednim czasie i miejscu. W ramionach faceta którego kochałem jak nikogo innego na świecie.


Beta: Kacper B. 

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Itachi bardzo troszczy się o Naruto jak widać, i to wyznanie cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń