"Wiesz czym jest prawdziwa strata tylko wtedy,kiedy stracisz coś, co kochałeś bardziej od samego siebie."
Zaśmiecone mieszkanie. Papierki leżące gdzie popadnie,
niedojedzone resztki jedzenia, stos naczyń walających się w zlewie, w
niektórych brudnych kubkach są resztki cieczy, które zapewne były kiedyś kawą.
Zmięta pościel leży gdzieś w rogu łóżka. Tuż przy nim stos butelek po alkoholu.
Przez zasunięte rolety całe pomieszczenie znikało w półmroku. Gdzieś na dnie
tego całego bałaganu znajdował się Namikaze Naruto, jednak nie był on w stanie
nawet podnieść się z ziemi. Śmierdziało od niego niemiłosiernie, jednak blondyn
zachowywał się, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Był on
pogrążony we własnych myślach. A może i wspomnieniach? Gdy dźwięk dzwonka do
drzwi został zupełnie zignorowany, delikatna sugestia, by właściciel mieszkania
przyszedł i otworzył została zastąpiona waleniem do drzwi. To też nie ruszyło
Naruto. Nie miał chęci do życia. Najzwyczajniej w świecie nie miał zamiaru
ruszać się ze swojego kąta. Było mu dobrze tak, jak było. Nie chciał nikogo
widzieć. Ból był zbyt ogromny i świeży. Chociaż minęło już pół roku,
niebieskooki wciąż nie pogodził się ze śmiercią swojego partnera - Sasuke. Na
początku przychodzili do niego przyjaciele, pocieszali, wspierali, jednak
potomek Namikaze nie mógł znieść ich nic nie zmieniających w życiu pogadanek. I
znalazł się tutaj. W tej pozycji, lekko opierając się o komodę, siedząc na
ziemi. Mimo nieprzytomnego wzroku niebieskie tęczówki były tak intensywne jak
zawsze. Blond włosy zmierzwione, posklejane. Nawet nie przypominały koloru
pszenicy. Właściciel topazowych tęczówek stwierdził, że nie trzeba się kąpać.
Bo po co? Przecież Sasuke, jego sensu
życia, już nie ma. Nie było dla kogo starać się ładnie wyglądać. Nikt z
przypadkowych przechodniów nie zorientowałby się, że jeszcze kilka miesięcy
temu ten dwudziestopięcioletni mężczyzna tryskał energią a z jego twarzy nie
znikał uśmiech. Teraz zapewne uznaliby go za menela, który wszystkie
oszczędności przeznacza na alkohol. A wcale tak nie było. Blondyn pił, aby
zapomnieć o nieznośnym bólu dręczącym jego skrzywdzone serce, nadal pełne
miłości. Nawet nie zjawił się na pogrzebie Uchihy. Najzwyczajniej w świecie nie
był w stanie patrzeć na trumnę w której znajduje się ciało ukochanego. Patrzeć,
jak to ciało powoli jest opuszczane w dół tylko po to, aby za chwilę zostało
zasypane piachem. Słuchać mamrotania księdza i czuć na sobie te wszystkie
współczujące spojrzenia. To było dla Namikaze nie do pomyślenia. Słysząc jak
drzwi wyleciały z zawiasów otwarł jedno oko. Pomimo tego włamania właściciel
mieszkania nawet nie raczył się ruszyć. Stwierdził, że i tak nie ma nic
cennego, więc jak złodziej coś chce ukraść to wyjdzie stąd jak nie pyszny.
Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że dwudziestopięciolatek tak naprawdę jest
milionerem. Mężczyzna postanowił nikomu o tym nie mówić już dużo wcześniej. Nie
chciał mieć fałszywych znajomych, którzy lecieliby na jego pieniądze a nie to,
kim był. O jego statucie materialnym wiedziało tylko kilka osób. Wracając do
meritum sprawy – osobą, która wtargnęła do mieszkania była Sakura. Widząc
swojego przyjaciela załamała ręce. Przyprawiało ją to o ból serca. Nie mogła znieść
widoku Sasuke w takim stanie. Nie tracąc, rezonu szybkim krokiem pomaszerowała
do okna, odsłoniła roletę a następnie otwarła na oścież okno w celu wpuszczenia
do pokoju świeżego powietrza. Po tej czynności przykucnęła przy blondynku i
chwyciła jego dłoń.
- Naruto, obudź się. – lekko nim potrząsnęła. Po dłuższej
chwil Namikaze spojrzał w końcu na różowowłosą kobietę.
- Hmm? – mruknął, ponieważ nie był w stanie nic więcej
powiedzieć. Najzwyczajniej w świecie był pijany. Znowu się nawalił. Już nie
wiedział, który to raz w ciągu tego tygodnia. Po miesiącu przestał liczyć.
Zresztą, kto by to zliczył? Na pewno nie on. Gamoń matematyczny. Zielone
tęczówki bacznie obserwowały poruszającą się w wolnym rytmie klatkę
przyjaciela.
- Jesteś pijany! I do tego śmierdzisz! – powiedziała
zrezygnowana. Wyciągnęła z kieszeni mały telefon komórkowy i wybrała szybko
czyjś numer. Przyłożyła urządzenie do ucha. Po kilku sygnałach usłyszała dobrze
znany głos.
- Halo?
- Cześć Sai. Przepraszam, że przeszkadzam ci w pracy, ale to
pilne. Chodzi o Naruto. Czerwony alarm. Przyjeżdżaj jak najszybciej. Zadzwoń po
resztę. On nie może, być sam. – ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Bez zbędnego
pożegnania rozłączyła się. Przyłożyła dłoń do zimnego czoła Naruto. Była
wstrząśnięta stanem niegdyś uśmiechniętego, dowcipkującego mężczyzny, jednak
nie dawała tego po sobie poznać. Nie mając co robić zaczęła jako tako sprzątać
pokój. Postanowiła, że po powrocie do domu zatrudni personel sprzątający. Tak
nie mogło być. Zdawała sobie sprawę, że jako przyjaciele zawiedli Namikaze. Gdy
on ich potrzebował oni nie mieli dla niego czasu. Poczucie winy trawiło jej
serce. On ich odpychał, ale oni powinni jeszcze bardziej otaczać go troską.
Powinni przychodzić, chociażby po to, aby posiedzieć w ciszy. Sprawdzać, czy
żyje. A ona? Przecież mu obiecała, że zawsze będzie mógł na nią liczyć. A
teraz? Zainteresowała się nim dopiero po czterech miesiącach, gdy ledwo żył.
Przecież niemal zapił się na śmierć. Była w szoku. Blondyn pomimo takiej ilości
alkoholu nawet nieźle się trzymał. Po około trzydziestu minutach usłyszała
głosy swoich przyjaciół. Do pomieszczenia wszedł Sai, Ino, Kiba, Hinata, Lee,
Nejli i Shikamaru. Z ich ust można było usłyszeć tylko falę westchnień.
Pierwsza wyrwała się do przodu blondynka w długich, blond włosach sięgających
jej do pasa. W tym momencie miała je spięte w luźny kucyk, a grzywka na prawą
stronę przysłaniała delikatnie jej oko.
- Naruto! – lekko poklepała go po opalonym policzku, lecz
wszelkie próby obudzenia mężczyzny spełzły na niczym.
- Masz rację Sakura, niedobrze z nim. – mruknął Sai
podchodząc do zielonookiej. Objął ją ramieniem, a następnie musnął wargami jej
blade czoło. Kobieta wtuliła się w bok mężczyzny.
- Co z nim zrobimy? Sam zostać nie może. – mruknął szatyn,
lekko się drapiąc w potylicę. Było mu żal przyjaciela. On sam wychodził z
założenia, że miłość to zło. I właśnie na własnych oczach widział, do czego ona
doprowadziła. Utwierdziła go tylko w przekonaniu, że nie warto kochać, że
miłość daje tylko ból i rozpacz.
- Jak to - „co”? Ktoś musi wziąć go do siebie. Nie może
zostać sam! – burknęła z oburzeniem Yamanka cały czas kucając przy
niebieskookim. Swoje mordercze spojrzenie utkwiła w Shikamaru.
- Ja mogę wziąć go do siebie na chate! – zawołał z
entuzjazmem Kiba, jednak szybko umilkł widząc mordercze spojrzenia przyjaciół.
- Lepiej nie, przy tobie może rozpić się jeszcze bardziej. –
mruknęła zjadliwie Sakura. Wszyscy w tym gronie wiedzieli jaki był
brązowowłosy. Kobieciarz i pijak. Nie przepuści żadnej dziewczynie i serwuje
sobie przynajmniej jedno piwko dziennie. Zadziwiający był fakt, że chłopak ten
ma własną firmę. A co najważniejsze - dobrze prosperującą.
- Ja mogę. – w pokoju można było usłyszeć nieśmiałą nutkę.
Wszyscy jak jeden mąż zwrócili się w stronę granatowłosej. Ta, widząc ich
spojrzenia lekko się spłoszyła. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Nejli
bacznie przyjrzał się swojej kuzynce. Nie od dziś wiedział, że ta kochała się w
Namikaze. Jego spojrzenie wyrażało troskę. Nie chciał patrzeć, jak dziewczyna będzie
jeszcze bardziej pogrążać się w bólu. Z drugiej strony, nie mógł odebrać jej
prawa do bycia bliżej Naruto. On też martwił się o przyjaciela. Z ciężkim bólem
serca rzekł:
- Ja i Hinata weźmiemy go do siebie. Zaopiekujemy się nim. –
widząc szczęśliwe spojrzenie swojej młodszej kuzynki lekko wygiął kącik ust do
góry.
- To postanowione. Wezwę taxi. – mruknęła blondynka.
- Nie trzeba. Przyjechałem autem. Tylko pomóżcie mi
zapakować Naru do wozu. – mruknął Hyugga. Podszedł do nieprzytomnego mężczyzny.
Przy pomocy Shikamaru podniósł go z ziemi a następnie zaniósł do auta. Tam
wsadzili go i zapieli. Wszyscy się pożegnali i obiecali wpaść na drugi dzień.
( …. )
Naruto kompletnie nie wiedział co się z nim dzieje. Podczas
zmiany miejsca zamieszkania on pogrążony był w półśnie, gdzie Sasuke jeszcze
żył i był przy nim. Podszedł do kruczowłosego chłopaka, a następnie przytulił
się do jego nagiego torsu, przymknął powieki delektując się jego zapachem. Ten
wygiął kąciki ust ku górze.
- Głupiutki Usuratonkachi. – mruknął z
rozbawieniem. Przesunął palcami po żebrach młodszego. Ten tylko cicho się
zaśmiał, uniósł lekko głowę ku górze, aby widzieć twarz Uchihy.
- Jak zawsze jesteś kochany, draniu. –
pomimo tego Naruto nie odczuwał złości, wręcz przeciwnie. Kochał się przekomarzać,
a Sasuke, był jedyną osobą, która dorównywała mu w dogryzkach i przy tym
świetnie się bawili.
- No cóż. Bycie miłym nie przystoi
Uchiha. – usta dwudziestosześciolatka wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu.
Namikaze przymrużył lekko oczy.
- Uchiha nic nie przystoi. Aż dziwne,
że przystoi im kogokolwiek kochać. – onyksowe tęczówki niebezpiecznie się
zmrużyły. Sasuke wykonał szybki ruch, po którym blondynek znalazł się na
ścianie, do której zostały przygwożdżone jego nadgarstki. Usta partnera znalazły
się niebezpiecznie blisko jego ucha.
- Uchiha przystoi wszystko, na co sobie
pozwoli. W tym wypadku pozwoli sobie na chwile przyjemności. – po tych słowach
przejechał językiem po uchu niebieskookiego który lekko zadrżał na ten gest.
Sasuke uśmiechnął się z satysfakcją. Zjechał niżej, drażniąc tym samym szyję,
która wyglądała na nader kusząca. Przejechał po tętnicy, wiedząc jak to działa
na Namikaze. I faktycznie, można było usłyszeć głośne jęknięcie jak i
sapnięcie. Ucieszony Sasuke lekko ugryzł Naruto a następnie naznaczył go
malinką. Naru, orientując się, co się dzieje mruknął rozdrażniony.
- Draniu! Jak ja się jutro pokażę w
pracy? – próbował się wyrwać, jednak bezskutecznie. Dwudziestosześciolatek
zaśmiał się, pilnie przy tym przyglądając się mimice twarzy swojego partnera.
- Nie mój problem. Poradzisz sobie jak
zwykle, Usuratonkachi. – po tych słowach lekko wygiął prawy kącik ust.
- Przestań tak na mnie mówić! Nie
podoba mi się, wcale a wcale. – blondyn wydął dolną wargę do przodu. W oczach
Sasuke można było zobaczyć, że dobrze się bawi.
- A może wolisz „króliczku”? O! a może
ż”ółwiczku mój”? A nie, to jest zbyt kiepskie. Może „misiaczku”? „Promyczku”?
„Ptysiu mój”? – czarne tęczówki iskrzyły od rozbawienia, jednak tym blondynowi
nie było do śmiechu.
- Rozmawiać z Tobą to jak z lampą. Nie
dogadasz się. – odburknął urażony Namikaze, ednak po chwili pożałował swoich
słów, ponieważ Uchiha zachłannie wpił się w jego wargi, nie dając mu nawet
dojść do słowa. Po chwili walki poddał się uchylając swoje wargi, tym samym
dając dostęp ciemnowłosemu, który chętnie skorzystał. Wsunął język i zaczął
penetrować wnętrze jamy ustnej swojego partnera.
- Sam jesteś lampą, Namikaze. – mruknął
onyksowooki odsuwając się od partnera. Z zadowoleniem powędrował do kuchni, wiedząc,
że Naruto jest na niego napalony. Uwielbiał w ten sposób pobudzać i torturować
mężczyznę.
- Debil!
- Jeśli masz zamiar TO robić to idź do
łazienki! Pobrudzisz mi dywan. – mruknął z rozbawieniem Sasu słuchając
przekleństw Naru. Tak. Zdecydowanie kochał tego idiotę.
( dwa miesiące później po przeprowadzce
– 10 październik )
Naruto zaczął nienawidzić tego dnia.
Nie miał zamiaru dzisiaj w ogóle gdziekolwiek wstawać. Najchętniej przeleżałby
ten dzień w łóżku mając wszystko gdzieś. Było z nim co prawda trochę lepiej
dzięki Hiacie. która troskliwie się nim opiekowała. Nie widział w jej
spojrzeniu ani krzty złośliwości. Jedynie zmartwienie i chęć niesienia pomocy.
Odkąd u niej zamieszkał polubił ją trochę bardziej. Wcześniej za nie przepadał,
jednak skoro była kuzynką Newego to starał się ją jakoś tolerować. Przy
bliższym poznaniu zyskiwała w jego oczach. Mógł nazwać ją koleżanką, może
przyjaciółką jednak nic więcej. Słysząc ciche pukanie obrócił się na drugi bok.
Postanowił udawać, że śpi, jednak natrętny intruz postanowił nie uszanować jego
ciszy i się wdarł. Od razu wiedział, kto to może być. I wcale, a wcale się nie
mylił.
- Naruto, wstawaj! Wiesz, która
godzina?! – wykrzyknęła Sakura, wybudzając go całkowicie z resztek snu.
Bezczelnie zdarto z niego kołdrę a następnie jego zrzucono na podłogę. Na
dodatek z poduszką, aby nie fatygować się podwójnie. Naruto odwrócił głowę.
Dostrzegając swoją przyjaciółkę z karcącym spojrzeniem i dłońmi na biodrach
wiedział, że nie będzie lekko. Przetarł oczy.
- Może 10? – mruknął niemrawo, marząc,
że to jednak głupi sen i dalej będzie spokojnie mógł spać. Jednak tak się nie
stało.
- Po 12. Przespałeś pół dnia! Hinata
zrobiła dla ciebie jedzenie. Wstawaj. Za 10 minut widzę cie w kuchni, bo jak
nie, to dobrze wiesz… - w tym momencie zrobiła swoją groźną minę, a po ciele
mężczyzny przeszły delikatne dreszcze. Gdy kobieta wyszła z pomieszczenia
blondyn na złamanie karku ruszył w stronę łazienki. Wziął szybką, orzeźwiającą
kąpiel, następnie ubrał na siebie czyste ciuchy i wyszedł ze swojego pokoju.
Dom Hyugga był duży, więc łatwo można było się pogubić, jeżeli ktoś tutaj nie
zaglądał. Szedł powoli w stronę jadalni, dłonie wsunął do kieszeni spodni. Nie
miał apetytu, jednak postanowił udawać przed przyjaciółmi, że wszystko jest okej,
że wraca do życia. Po prostu tak było łatwiej, nie zadawali wtedy setek pytań.
Niemal nauczył się na pamięć w jakim momencie zrobić daną minę. I dali mu
spokój. Nie wiedzieli, że on tylko udaje, a w środku ma nadal jedną, wielką,
jątrzącą się ranę, która ani myśli, aby się zagoić. Zatrzymał się przed
drzwiami, wyprostował a następnie przybrał na twarz jeden z typowych dla siebie
uśmiechów. Złapał dłonią klamkę i drzwi się otwarły ukazując dość sporych
rozmiarów jadalnie. Pomachał granatowowłosej kobiecie.
- Cześć, Hinatka! – ta lekko się
zarumieniła, kładąc właśnie makaron na talerz.
- Miło cie widzieć, Naruto. – odrzekła.
Odniosła garnek z makaronem tylko po to, aby przynieść ten z sosem. Naru
wyręczył ją. Na ten widok Sakura uśmiechnęła się z rozmarzeniem. Miała
nadzieję, że kiedyś ta dwójka się ze sobą zejdzie. Miała nadzieję, że
przyjaciel w końcu obdarzy uczuciem jej koleżankę. W końcu Hinata go kochała
odkąd tylko jej kuzyn zapoznał ją z paczką. Gdy wszyscy usiedli przy stole
zaczęli rozmawiać. W końcu lekko zmieszana różowowłosa kobieta wyciągnęła coś z
torebki i podała to blondynowi. Ten spojrzał na nią nic nie rozumiejącym
spojrzeniem.
- To list, ćwoku. Do ciebie. – mruknęła
zielonooka tak, jakby Namikaze był upośledzony. Niebieskooki skinął głową i
wziął przedmiot. Widząc drobne, pochyłe pismo ukochanego poczuł ból. Szybko
jednak schował kopertę do kieszeni. Niemal w ekspresowym tempie zjadł posiłek.
- Wybaczcie, idę się przejść. –
wydukał. Odsunął się od stołu, prawie biegiem wyszedł z jadalni. Dziewczyny
widząc to spojrzały na siebie z zaskoczeniem.
- Chyba niepotrzebnie dawałam mu teraz
ten list. – mruknęła zrezygnowana Haruno.
- Nie szkodzi, Sakura. Może mu to
pomoże. – lekki uśmiech na twarzy Hiaty spowodował poprawę nastroju
przyjaciółki.
- Obyś miała racjęm kochana. –
mruknęła. Po tych słowach rozmowa zeszła na inne tematy. Tymczasem Namikaze
opuścił włości Hyugga i kierował się biegiem w stronę cmentarza. Po prostu
czuł, że to właśnie tam będzie mógł w spokoju odczytać. Znalazłszy się przy nagrobku
ukochanego przystanął i poczekał, aż jego oddech się wyrówna. Gdy tak się stało
kucnął aby przetrzeć palcami nagrobek. Był wdzięczny przyjaciołom, że tak dbali
o to miejsce.
- Witaj, Sasuke. Przepraszam, że dawno mnie nie było. – cichy szept poniósł się po cmentarzu. Dostrzegając ławeczkę podniósł się z klęczek i usiadł. Przez chwilę tępo wpatrywał się w czarną płyte nagrobną. W końcu, z lekkim ociąganiem wyciągnął kopertę. Szybkim ruchem rozdarł ją i wyciągnął z niej list. Dość długo zwlekał, w końcu rozwinął. Zaczął czytać.
- Witaj, Sasuke. Przepraszam, że dawno mnie nie było. – cichy szept poniósł się po cmentarzu. Dostrzegając ławeczkę podniósł się z klęczek i usiadł. Przez chwilę tępo wpatrywał się w czarną płyte nagrobną. W końcu, z lekkim ociąganiem wyciągnął kopertę. Szybkim ruchem rozdarł ją i wyciągnął z niej list. Dość długo zwlekał, w końcu rozwinął. Zaczął czytać.
Drogi
Naruto,
Jeśli to czytasz. ja już zapewne nie żyję. Przepraszam, nie planowałem tego. Nawet nie chciałem. Nigdy nie wyobrażałem sobie zostawić Cię samego. Takiej ofermy życiowej. Przecież umarłbyś z głodu, prawda? W końcu umiesz nawet jajka spalić, więc nikt mądry nie powierzyłby ci kuchni. Przynajmniej ja. Pamiętaj, że cały czas jestem przy Tobie, nawet, gdy nie ma obok mojego ciała. Znając Ciebie pewnie się w sobie zamknąłeś. Wiesz, że nie chciałbym Cię takiego widzieć. Twój smutek to ból dla mojego serca. Więc proszę Cie, nie pozwól, aby gościł on na twojej Twarzy, bo każdy Twój uśmiech to melodia dla mojego serca. To właśnie w nim się zakochałem. To on spowodował, że postanowiłem o Ciebie zawalczyć, Namikaze. Mam nadzieje, że po mojej śmierci nasi przyjaciele nie pozwolą pogrążyć Ci się w ciemności. Jednak jeżeli zawiodą, napisałem również list również do nich. Dość tego użalania się, rozumiesz Naruto? Nie możesz się poddać. Nie jesteś takim typem człowieka. Głupi z Ciebie Usuratonkachi, ale i tak Cię kocham. Pierwsze, co musisz zrobić to uśmiechnąć się. Tak naprawdę. Drugie - w końcu wyrzucić moje rzeczy. Przecież nie możesz trzymać ich wiecznie. Sprzedaj mieszkanie. Nie możesz mieszkać w miejscu, w którym spędziliśmy tyle czasu. Razem, szczęśliwi. To dobrze nie wpłynie na twoją psychikę. Zmień pracę, dobrze Ci radzę. Traktują Cię tam jak psa, a na to nie zasługujesz. A Twój szef to dupek. Kup psa, takiego. o jakim zawsze marzyliśmy. I bądź szczęśliwy. Proszę, nie oglądaj się do tyłu. Idź naprzód. Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham.
Jeśli to czytasz. ja już zapewne nie żyję. Przepraszam, nie planowałem tego. Nawet nie chciałem. Nigdy nie wyobrażałem sobie zostawić Cię samego. Takiej ofermy życiowej. Przecież umarłbyś z głodu, prawda? W końcu umiesz nawet jajka spalić, więc nikt mądry nie powierzyłby ci kuchni. Przynajmniej ja. Pamiętaj, że cały czas jestem przy Tobie, nawet, gdy nie ma obok mojego ciała. Znając Ciebie pewnie się w sobie zamknąłeś. Wiesz, że nie chciałbym Cię takiego widzieć. Twój smutek to ból dla mojego serca. Więc proszę Cie, nie pozwól, aby gościł on na twojej Twarzy, bo każdy Twój uśmiech to melodia dla mojego serca. To właśnie w nim się zakochałem. To on spowodował, że postanowiłem o Ciebie zawalczyć, Namikaze. Mam nadzieje, że po mojej śmierci nasi przyjaciele nie pozwolą pogrążyć Ci się w ciemności. Jednak jeżeli zawiodą, napisałem również list również do nich. Dość tego użalania się, rozumiesz Naruto? Nie możesz się poddać. Nie jesteś takim typem człowieka. Głupi z Ciebie Usuratonkachi, ale i tak Cię kocham. Pierwsze, co musisz zrobić to uśmiechnąć się. Tak naprawdę. Drugie - w końcu wyrzucić moje rzeczy. Przecież nie możesz trzymać ich wiecznie. Sprzedaj mieszkanie. Nie możesz mieszkać w miejscu, w którym spędziliśmy tyle czasu. Razem, szczęśliwi. To dobrze nie wpłynie na twoją psychikę. Zmień pracę, dobrze Ci radzę. Traktują Cię tam jak psa, a na to nie zasługujesz. A Twój szef to dupek. Kup psa, takiego. o jakim zawsze marzyliśmy. I bądź szczęśliwy. Proszę, nie oglądaj się do tyłu. Idź naprzód. Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham.
Twój Sasuke
Naruto czuł, jak po jego policzkach
płyną łzy. W tym momencie czuł w pełni obecność Sasuke. Jakby siedział obok i
trzymał go za dłoń. Spojrzał zamglonym spojrzeniem na nagrobek.
- Draniu… Jak mogłeś… - mężczyzna
załkał, a nowa dawka łez spłynęła po jego policzkach. Dopiero teraz zrozumiał,
że ta rana nigdy nie zniknie, że zawsze będzie gdzieś z nim. Raz będzie lepiej,
raz gorzej. Spakował list do koperty, którą następnie schował do kieszeni.
- Zawsze będę cie kochał. Nie ważne, że
nie ma cie obok. Czekaj tam na mnie, a jak się spotkamy to dostaniesz mocnego
kopa w tyłek. Nie odpuszczę ci, Uchiha! – pomimo łez na twarzy
dwudziestosześciolatka pojawił się leki, szczery uśmiech. „Pierwszy krok za
mną” pomyślał blondyn, nawiązując tym samym do wskazówek, jakie dostał.
Popatrzył ostatni raz na grób po czym odwrócił się i ruszył ku wyjściu.
- Wszystkiego Najlepszego,Naru. –
szepnął cichy głos. Duch Sasuke ze zmartwieniem przyglądał się lekko
przygarbionej postaci ukochanego. Żałował, że nie mógł być przy nim. Widząc,
ile wycierpiał przez niego młotek, czuł odrazę do samego siebie. Nie mógł się
pogodzić z tym, że nie żyje. Nie mógł patrzeć na ból ukochanego, jednak miał
nadzieję, że ten list sprawi, że jego ciołek wróci do świata żywych, że więcej
nie ujrzy go w takim stanie jak dwa miesiące temu. Gdy Namikaze zniknął z pola
widzenia Sasuke, ten również odszedł a lekki podmuch wiatru poniósł jego słowa
gdzieś w dal.
Witajcie. Przychodzę do was z one-shotem. Taka krótka rozgrzewka przed
pisaniem innych prac dlatego mam nadzieję, że nie wypadłam z wprawy i
się spodoba. Do zobaczenia niebawem w którejś z moich prac ;>>
Beta: Karolina M.
"Śmierdziało od niego niemiłosiernie, jednak blondyn zachowywał się, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji." - czyli smród menela w autobusie jest bardzo poważną sprawą? Ale chyba nie wagi państwowej, prawda? Bo jeśli tak, to ja przez całe swoje nędzne życie nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji
OdpowiedzUsuń" Gdy dźwięk dzwonka do drzwi został zupełnie zignorowany, delikatna sugestia, by właściciel mieszkania przyszedł i otworzył została zastąpiona waleniem do drzwi." - niepotrzebne zaplątanie, przez co brzmi karykaturalnie.
Za dużo zamienników: blondyn, niebieskooki, potomek Namikaze (sic!), właściciel mieszkanie. Najlepiej pisać po prostu Naruto i operować zamiennikami. Uwierz, to brzmi dużo lepiej.
" Mimo nieprzytomnego wzroku niebieskie tęczówki były tak intensywne jak zawsze. Blond włosy zmierzwione, posklejane. Nawet nie przypominały koloru pszenicy. Właściciel topazowych tęczówek stwierdził, że nie trzeba się kąpać." rany, topaz to już w ogóle wymiata. Co będzie później ultramaryna czy błękit królewski?
"Najzwyczajniej w świecie nie był w stanie patrzeć na trumnę w której znajduje się ciało ukochanego." - przed który dajemy przecinek
" Patrzeć, jak to ciało powoli jest opuszczane w dół tylko po to, aby za chwilę zostało zasypane piachem. " - no tak na logikę, to nie opuszczali samego ciała, tylko trumnę, więc widział trumnę a nie ciało...
"Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że dwudziestopięciolatek tak naprawdę jest milionerem." xDDD okej.
"O jego statucie materialnym wiedziało tylko kilka osób." - statut to mają organizacje, a materialny to status może być jak już.
"Widząc swojego przyjaciela załamała ręce. Przyprawiało ją to o ból serca. Nie mogła znieść widoku Sasuke w takim stanie. Nie tracąc, rezonu szybkim krokiem..." - Sasuke to opuścili do dołu w ziemi i zasypali ziemią :P A to w końcu załamała ręce, czy nie straciła rezonu, bo to się wyklucza dla mnie ;)
" Po tej czynności przykucnęła przy blondynku i chwyciła jego dłoń." - trzymajcie mnie! Blondynku? Ile Naruto miał lat? 5? Bo 25-letniego faceta nie nazwałabym blondynkiem. Ty byś nazwała blondynkiem zapijaczonego, załamanego 25 gościa, który przez picie przez pół roku wyglądał pewnie jeszcze starzej? Bo alkohol nie odmładza, halo!
" Jesteś pijany! I do tego śmierdzisz! – powiedziała zrezygnowana." - no tak, wszyscy pamiętamy, że śmierdzenie to śmiertelnie poważna sprawa. Sakura chyba jeszcze bardziej spoważniała, jak poczuła jego zapach.
"On nie może, być sam. " - a przecinek tu czemu?
"Pierwsza wyrwała się do przodu blondynka w długich, blond włosach sięgających jej do pasa. W tym momencie miała je spięte w luźny kucyk, a grzywka na prawą stronę przysłaniała delikatnie jej oko." - bo przecież nikt nie wie, jak wygląda Ino, którą wymieniłaś zdanie wcześniej. Zresztą opis jej wyglądu w tym momencie jest niezbędny. Też tak uważam, mhm.
"- Lepiej nie, przy tobie może rozpić się jeszcze bardziej. – mruknęła zjadliwie Sakura. Wszyscy w tym gronie wiedzieli jaki był brązowowłosy. Kobieciarz i pijak. Nie przepuści żadnej dziewczynie i serwuje sobie przynajmniej jedno piwko dziennie." Okej, wytłumacz mi coś, jak Naruto - alkoholik, który zapija rzeczywistość przez pół roku, może rozpić się bardziej przy koledze, który pije 1 piwko dziennie? Tak, napisałaś przynajmniej, ale przynajmniej 1 to nie 10 ;) Może przy dopisaniu zera zrobiłoby to większe wrażenie.
Usuń"- Głupiutki Usuratonkachi. – mruknął z rozbawieniem. Przesunął palcami po żebrach młodszego. Ten tylko cicho się zaśmiał, uniósł lekko głowę ku górze, aby widzieć twarz Uchihy.
- Jak zawsze jesteś kochany, draniu. – pomimo tego Naruto nie odczuwał złości, wręcz przeciwnie. Kochał się przekomarzać, a Sasuke, był jedyną osobą, która dorównywała mu w dogryzkach i przy tym świetnie się bawili." dobrze że nie ogryzkach! Ale naprawdę, szalone te ich złośliwości. Dobrze przy innych się ograniczają, bo by ich chyba zmiażdżyli swoim sarkazmem.
"- Uchiha nic nie przystoi. Aż dziwne, że przystoi im kogokolwiek kochać. – onyksowe tęczówki niebezpiecznie się zmrużyły. " - o tak, sławetny onyks!
"Sasuke wykonał szybki ruch, po którym blondynek znalazł się na ścianie, do której zostały przygwożdżone jego nadgarstki." - a co on? Żydzi żeby go krzyżować?
" Przejechał po tętnicy, wiedząc jak to działa na Namikaze." - tu go krzyżuje, tu mu żyły rozpruwa. Ja się boję czytać dalej.
"- Przestań tak na mnie mówić! Nie podoba mi się, wcale a wcale. – blondyn wydął dolną wargę do przodu." - a umiesz wydąć wargi do tyłu? albo w bok? o rany, ja bym chciała w bok. nauczysz mnie?
"- A może wolisz „króliczku”? O! a może ż”ółwiczku mój”? A nie, to jest zbyt kiepskie. Może „misiaczku”? „Promyczku”? „Ptysiu mój”? – czarne tęczówki iskrzyły od rozbawienia, jednak tym blondynowi nie było do śmiechu." - po pierwsze: o jezu! serio? Sasuke mówi żółwiczku mój? "Promyczku?" On się cofnął w rozwoju czy nadałaś mu jakąś szaloną osobowość? W końcu tak, jest szalony, skoro ukrzyżował Naruto.
"Wsunął język i zaczął penetrować wnętrze jamy ustnej swojego partnera." - a czemu nie nosowej? też by było fajnie
"- Sam jesteś lampą, Namikaze." - hoho te ich złośliwości rzeczywiście stają się coraz ostrzejsze.
" Było z nim co prawda trochę lepiej dzięki Hiacie. która troskliwie się nim opiekowała. (...) jednak skoro była kuzynką Newego to starał się ją jakoś tolerować." a co to, nowe postaci?
"Postanowił udawać, że śpi, jednak natrętny intruz postanowił nie uszanować jego ciszy i się wdarł" - ja nie mam swojej ciszy. a bym chciała :/
"Zmień pracę, dobrze Ci radzę. Traktują Cię tam jak psa, a na to nie zasługujesz. A Twój szef to dupek. " - a to on nie był milionerem?
Ok, więcej już nie mogę. I tak to nie są wszystkie błędy i absurdy. To opowiadanie jest złe. Naiwne, głupie i puste. Po prostu złe. Bohaterowie zachowują się jak ameby, zero głębi, jakiejś przekonującej kreacji psychologicznej, wszystko proste, naiwne i nierealne. Zabierając się za taki temat, trzeba umieć go napisać, podejść do niego dojrzalej, bo wychodzi tragikomedia. Nie powiem, że się nie uśmiałam i wszystkie te złośliwości pisało mi się naprawdę przyjemnie. Miło spędziłam czas, zwłaszcza że niektóre zdania to perełki. No ale co ci mogę napisać? Czytaj więcej lepszej literatury, przestań być taka naiwna i myśl przy ukrzyżowaniu. Bo z tym ukrzyżowaniem Naruto pojechałaś równo.
Okej, uciekam.
Rózga dla bety, bo jest do kitu.
Wybacz, ale nie mogę przejść obok tego obojętnie. I to nie dlatego, że mnie urzekło, czy coś w tym stylu. Wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńNie będę się wypowiadać na temat fabuły, to twoja sprawa, twoja wizja. Mnie nie zainteresowała, ale mniejsza o to.
Chodzi o to jak piszesz.
Przede wszystkim, masz tak przeładowany zamiennikami styl, że to aż razi w oczy i utrudnia czytanie. Styl jest przez to okropnie toporny, nie do przełknięcia. Granatowowłosa, onyksowooki, dwudziestosześciolatek (co to są jakieś Trudne Sprawy czy inny tego typu program?). Czytasz książki? Widziałaś tam coś takiego? Bo ja nie.
Dla przykładu:
„- Masz rację Sakura, niedobrze z nim – mruknął Sai podchodząc do niej. Objął ją ramieniem, a następnie musnął wargami jej blade czoło.
- Co z nim zrobimy? Sam zostać nie może – mruknął Shikamaru, lekko się drapiąc w potylicę. Było mu żal przyjaciela. On sam wychodził z założenia, że miłość to zło. I właśnie na własnych oczach widział, do czego ona doprowadziła. Utwierdziła go tylko w przekonaniu, że nie warto kochać, że miłość daje tylko ból i rozpacz.
- Jak to „co”? Ktoś musi wziąć go do siebie. Nie może zostać sam! – burknęła z oburzeniem Ino, cały czas kucając przy Naruto. Swoje mordercze spojrzenie utkwiła w Shikamaru.
- Ja mogę wziąć go do siebie na chatę! – zawołał z entuzjazmem Kiba, jednak szybko umilkł widząc spojrzenia przyjaciół.
- Lepiej nie, przy tobie może rozpić się jeszcze bardziej – mruknęła zjadliwie Sakura. Wszyscy w tym gronie wiedzieli jaki był Kiba. Kobieciarz i pijak. Nie przepuści żadnej dziewczynie i serwuje sobie przynajmniej jedno piwko dziennie. Zadziwiający był fakt, że ten chłopak ma własną firmę. A co najważniejsze - dobrze prosperującą.
- Ja mogę. – w pokoju można było usłyszeć nieśmiałą nutkę. Wszyscy jak jeden mąż zwrócili się w stronę Hinaty. Ta, widząc ich spojrzenia lekko się spłoszyła. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Neji bacznie przyjrzał się swojej kuzynce. Nie od dziś wiedział, że ta kochała się w Naruto.”
W tak prosty sposób można pozbyć się tych rażących w oczy zamienników, zostawić tylko imiona. Od razu robi się lżejszy styl.
Piszesz że ci ktoś ten tekst betuje. I zostawia tak dziwacznie pozmieniane imiona?
„Było z nim co prawda trochę lepiej dzięki Hiacie. która troskliwie się nim opiekowała. (...) jednak skoro była kuzynką Newego to starał się ją jakoś tolerować." a co to, nowe postaci? „
Serio?
„Pobrudzisz mi dywan. – mruknął z rozbawieniem Sasu słuchając przekleństw Naru.”
Tu jeszcze gorzej. Stosowanie w narracji takich skrótów? Już nie mówiąc o tym, że oni nigdy do siebie w ten sposób nie mówili. Zawsze używali pełnych imiion. Nie mówili też do siebie po nazwisko.
A teraz apogeum:
„- A może wolisz „króliczku”? O! a może ż”ółwiczku mój”? A nie, to jest zbyt kiepskie. Może „misiaczku”? „Promyczku”? „Ptysiu mój”? – czarne tęczówki iskrzyły od rozbawienia, jednak tym blondynowi nie było do śmiechu.”
To jest Sasuke? To chyba ktoś, kto ma tylko tak na imię. Zabrałaś tej postaci jakikolwiek charakter i godność. I nie zmienią tego puste zdania, że jest Uchiha i coś mu tam nie przystoi. To nie nada mu charakteru i tym nie przekonasz nikogo, że on ma jeszcze jakieś cechy osobowaści oryginalnego Sasuke. Charakter postaci w fanfikach nadaje to co robi i mówi.
„- Może 10?
OdpowiedzUsuń- Po 12.”
Może dziesiąta? Po dwunastej. Takie rzeczy piszemy słownie.
Blondynek… Czy każdy musi robić z Naruto jakieś zniewieściałe cielę? Dobrze, że przynajmniej nie było rączek i usteczek.
Zapis dialogów to koszmar.
„- No cóż. Bycie miłym nie przystoi Uchiha. – usta dwudziestosześciolatka wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu. Namikaze przymrużył lekko oczy.”
Tu po myślniku powinna być wielka litera (już nie skomentuje po raz kolejny tego dwudziestosześciolatka.
„- Co z nim zrobimy? Sam zostać nie może. – mruknął (…)”
Po co ta kropka? Nie chce mi się tego tłumaczyć, na pierwszej lepszej stronie znajdziesz jakiś poradnik . I naprawdę, poczytaj sobie. Twoja beta też.
Jeżeli chodzi o przecinki, to tu zapominasz często postawić przecinek przed „a”, zdazył się też brak przed „który”. Czasami też stawiasz w zupełnie przypadkowych miejscach.
„On nie może, być sam.”
Kilka innych rzeczy:
„- Wszystkiego Najlepszego,Naru.” – tu w ogóle nie rozumiem, dlaczego najlepszego jest z wielkiej litery. I jeszcze brak spacji po przecinku.
„- Rozmawiać z Tobą to jak z lampą.” – a ta duża litera po co? To nie list.
Generalnie to ich niby dogryzanie, to było raczej przekomarzanie się dzieci . I jeszcze to słodzenie, misiaczkowanie i żółwikowanie. Może i jakieś pary tak się zachowują, ale Sasuke i Naruto? Jak chce się tak drastycznie zmieniać osobowość, to lepiej pisać coś własnego.
Podsumowując – popraw warsztat. Czytając książki, zwracaj uwagę na różne rzeczy, przejrzyj kilka poradników (beta też). I błagam, nie rób z bohaterów rozmemłanej papki, bo zarówno Sasuke jak i Naruto mają zdecydowane osobowości. Jeżeli fanfik ma być SasuNaru to nie tylko przez wygląd bohaterów i imiona, ale także charakter.
wow! Jak zaczelam czytac to myślałam ze nic mnie nie wzruszy. Ale po przeczytaniu az mi sie łezka kreciła..Takie to smutne bylo... ten czas gdy naruto byl w domu sam, i jak czytał liskt od sasuke.
OdpowiedzUsuńdziekuje za rozdział. boski <3
Shizu-chan