niedziela, 15 października 2017

Latający Anioł IX











"Za­wiązu­jemy podwójny su­peł by więź się nie przerwała
a w in­nym miej­scu przy­cina­my ją os­trym słowem..."




- Uważaj jak leziesz Uzumaki. – prychnęła. Chciała mnie wyminąć jednak nie pozwoliłem jej na to. Mocniej zacisnąłem palce na jej chudych rękach.
- Fumiko, co się dzieje? Skąd te siniaki? – wpatrywałem się intensywnie w jej twarz. Przecież na treningu jej ciało było idealne. Bez jakiejkolwiek skazy. Jej wzrok spoczął na własnych butach jednak, gdy uniosła głowę dostrzegłem w jej oczach zdecydowanie.
- Naruto… to co ci powiem… odmieni twoje życie. Już nie będzie takie samo. Nasza, nasza relacja prawdopodobnie ulegnie zmianie. Jesteś moim przyjacielem, powinieneś to wiedzieć. – zagryzła lekko dolną wargę. Impulsywnie nachyliłem się nad nią i musnąłem jej wargi. Były miękkie i ciepłe. Na moment zamarła, lecz oddała pocałunek. Lekko się uśmiechnąłem. Nie odrzuciła mnie. Ta dziewczyna miała coś w sobie, a to co zrobiłem, było impulsem, intuicją? Sam nie wiem. Odsunęła się ode mnie, złapała za dłoń i zaczęła mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku.
- Co się dzieje Fumi? – spytałem zdezorientowany, jednak dziwnie szczęśliwy. Dziewczyna spojrzała na mnie z lekką naganą.
- Niedługo się dowiesz Naru... – pomimo powagi, kąciki jej warg uniosły się ku górze. Będąc przez nią ciągnięty zastanawiałem się o co może jej chodzić. Stała się w jednej chwili. Ciekawość stała się ważniejsza od siostry która zapewne nadal na mnie czekała. Z pewnością się niecierpliwiła. Jednak ja nie mogłem zrezygnować z dowiedzenia się tego co chce mi powiedzieć moja przyjaciółka. Co prawda miałem nadzieję na coś więcej. Widząc park uniosłem brwi. Dziewczyna wzruszyła ramionami po czym usiadła na ławce. Plecami oparła się o oparcie. Nie wiedząc co ze sobą do końca zrobić usiadłem obok, a wzrok skierowałem na jej bladą twarz. Wyglądała na lekko zmęczoną i poirytowaną. Chcąc przerwać ciążące milczenie zapytałem.
- A więc? Co się dzieje Fumiko? – nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dziewczyna lekko zmarszczyła brwi jakby zastanawiając się od czego zacząć. Rozumiałem to i nie miałem zamiaru jej popędzać. W końcu chciałem się dowiedzieć wszystkiego, po kolei. Nie lubiłem chaotycznych opowieści. W końcu zaczęła mówić. Skierowała wzrok w moim kierunku.
- Wiesz Naru… Może wydać to się dziwne, ale jestem opiekunką aniołów…
- Opiekunką aniołów? – przerwałem jej wybałuszając oczy. Co ona opowiadała? O co chodzi? Jej wargi minimalnie się uniosły.
- Zgadza się. Naruto… twoi rodzice byli aniołami. Michał i Gabriela w ciele ludzkim spłodzili ciebie i Naruko. Tylko niestety pierworodni są naznaczeni anielskimi cechami…
- Czyli Sasuke nie ma w sobie anielskiej krwi? – skinęła głową. Widziałem zadowolenie na jej twarzy z powodu, że rozumiałem o co chodzi.
- Zgadza się. Itachi za to ma. Jednak z ich rodziną to już inna historia… - na chwilę wyraz jej twarzy się zasmucił. Lekko uścisnąłem jej delikatną dłoń w geście pocieszenia. Uniosła ponownie wzrok na mnie.
- A ty? Masz anielską krew sobie? – to pytanie nurtowało mnie odkąd zaczęła mówić o aniołach. Zobaczyłem lekki grymas na jej obliczu.
- W połowie.
- W połowie? – uniosłem brew. Nie rozumiałem. Westchnęła.
- Hmmm jakby to ująć. W każdym pokoleniu mojej rodziny jest wybierany jakiś opiekun. W tym stuleciu przypadło na mnie. W naszej rodzinie od zawsze płynęła anielska krew pomimo, że już dawno nikt nie miał styczności z wami. Razjel ustanowił nas strażnikami. Mamy się wami opiekować, uczyć, pilnować…
- Emmm… - rzekłem mało inteligentnie. Podrapałem się po potylicy. Ta tylko się zaśmiała.
- Nie szkodzi. Wiem, ciężko to ogarnąć. Myślę, że za dwa tygodnie będziesz mógł się zacząć uczyć… a co do psa… to twój strażnik.. wyczuwa demony, będzie cie chronił i pilnował. Tak samo jak twojej siostry chociaż i ona niebawem powinna znaleźć swojego psiego strażnika, a raczej on ją… - po tych słowach na jej twarz wkradł się lekki uśmiech. Lubiłem jak się uśmiechała.
- Dziękuję za szczerość Fumiko. Muszę sobie to poukładać w głowie… - zamilkłem nie bardzo wiedząc co jeszcze powiedzieć. Szatynka poklepała mnie po plecach, wstała z zajmowanego miejsca. Spojrzała na mnie z góry.
- Czas się zbierać Uzumaki. Jutro trening, a niedługo twoje pierwsze zawody. A i pamiętaj, że Uchiha ciśnie na treningach, ale chce dobrze. Zależy mu na zespole. – uśmiechnęła się. Odwzajemniłem gest w tym samym czasie wstając.
- Nie po nazwisku, bo po…? – zaśmiałem się. Wytknęła w moim kierunku język. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Już tutaj się nie mądruj Uzumaki. Ty się lepiej przygotuj fizycznie i psychicznie na spotkanie z siostrą… - uśmiechnęła się tajemniczo. Uniosłem prawą brew ku górze.
- To znaczy? – nie musiałem długo czekać ponieważ usłyszałem krzyk siostry która biegła w moim kierunku. I przynajmniej nie w pokojowych zamiarach. Przełknąłem ślinę. Ona była gorsza czasami niż mama, gdy jeszcze żyła. Moja bliźniaczka szybko dobiegła w naszym kierunku, pomimo lekkiej zadyszki spojrzała złowieszczo w naszym kierunku. A konkretnie na moją skromną osobę. Wiedziałem, że mam przechlapane. Jednak warto było. W końcu dowiedziałem się czegoś więcej, a te sny… może właśnie okazało się, że nie wariowałem. Może nie byłem psychiczny, a mój umysł sprawny? Z zamyślenia wyrwało mnie bolesne uderzenie w głowie. Jęknąłem. Z wyrzutem spojrzałem na siostrę.
- Auć, a to za co? – spojrzałem w jej błękitne oczy. Usłyszałem obok cichy śmiech. Skierowałem w tym kierunku wzrok. Uniosłem brwi ku górze, na co Fumiko wzruszyła ramionami maskując tym samym rozbawienie. A podobno była moim opiekunem! Westchnąłem powracając spojrzeniem na błękitnooką.
- Za to, że kazałeś mi i Kuramie tak długo na siebie czekać księciuniu dattebane! – wykrzyknęła sfrustrowana. Zmierzwiłem jej włosy.
- Nie bądź zła Naruko. Zagadałem się po prostu z Fumiko… - nie dane było mi dokończyć ponieważ ponownie dostałem w głowę. Tym razem od przyjaciółki. Czy ja byłem jakimś workiem treningowym? Naprawdę? Ratujcie biednego chłopaka z rąk tych okropnych dziewczyn.
- Naruto nie zwalaj winy na innych. Tyle razy ci mówiłam… - słysząc to przymrużyłem powieki. Ah ta podła żmija postanowiła się wybielić. Zemszczę się. Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię. A zemsty Uzumakich są bolesne i okrutne. Prychnąłem.
-Pff. – następnie kucnąłem. Pogłaskałem moją psinę która postanowiła zostać neutralnym. Najwidoczniej przestraszył się furii tych dwóch wariatek. Jednak podobno miał mnie bronić! Jak zwykle zostałem sam na linii frontu. Zacząłem coś mruczeć do zwierzaka.
- On chyba już nie ma żadnej klepki. – mruknęła moja ukochana siostrzyczka.
- Faceci już tak mają. – wykrzyknęła uradowana przyjaciółka. Klasnęła w ręce niczym małe dziecko i posłała jej promienny uśmiech. Ja naprawdę zaraz je zamordują. Czemu mam być kozłem ofiarnym? Dlaczego ja? Wstałem, wyprostowałem się.
- To my z Kuramą zawijamy się. Idę mu zrobić jakieś dobre jedzonko i te sprawy. A wy jak chcecie tutaj na mnie psioczyć to żegnam. – nawet się nie obejrzałem. Pies ruszył wiernie obok mnie. Lekko uniosłem kąciki ust. Wiedziałem co się zaraz stanie.
- Braciszku! Zaczekaj! Wiesz jak bardzo cie kocham nie? – podbiegła do mnie. Zrównała się ze mną krokiem. Zerknąłem przelotnie bez zbędnego zainteresowania na jej osobę.
- Nie wiem? – mruknąłem nie zwalniając tempa.
- No to już właśnie wiesz jak bardzo cie kocham. – zrobiła usta w ciup, a następnie słodko na mnie spojrzała. Kobiety i ich sztuczki, ale ja się nie dam. O to to nie. Jestem Naruto Uzumaki! Coś mnie tknęło. Obróciłem się za siebie. Nie widziałem swojej przyjaciółki. Poczułem rozczarowanie. Chciałem, aby przy mnie była. Chciałem jej obecności. Wykrzywiłem usta w grymasie niezadowolenia jednak szybko się uśmiechnąłem. Nie miałem zamiaru martwić siostry ani dawać jej powody do dogryzania mi. Zerknąłem na nią, wzruszyłem ramionami.
- Niech ci będzie. – uniosłem wzrok ku górze. Chmury tak powoli sunęły do przodu, a pogoda była piękna. Kilkanaście minut później znajdowaliśmy się pod naszym domem. Otwarłem furtkę przepuszczając Naruko pierwszą, psa i na końcu siebie. Zamknąłem za nami. W zamyśleniu otwarłem drzwi, ściągnąłem buty, ruszyłem w stronę kuchni. Z rozmyślań wyrwał mnie głos wujka.
- Jak tam w szkole dzieciaki? – uniosłem brew nie czując ani nie słysząc pijackiego tonu. Rzadko mu się to zdarzało. Gdy był trzeźwy fajny był z niego wujek. Uwielbiałem wtedy spędzać z nim czas jednak to było rzadko. Usiadłem ciężko na krześle obok niego, a pies obok mnie.
- Wszystko dobrze. 5 dostałem z angielskiego. – lekko się uśmiechnąłem na te słowa. Cieszyłem się, że angielski nie sprawia mi trudności. Chciałem w przyszłości wyjechać gdzieś. Daleko. I właśnie do tego potrzebny był mi ten język. Mężczyzna spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-  Bardzo się cieszę, że tak dobrze ci idzie Naruto. Oby tak dalej. Zrobiłem wam naleśniki. Niedługo wychodzę więc zachowujcie się z siostra dobrze. Jak wrócę mam nadzieję, że będziecie w domu. – po tych słowach wstał i wyszedł. Skinąłem głową chociaż nie mógł tego dostrzec. Niepewnie ruszyłem w stronę patelni, gdzie był już gotowy wspomniany wcześniej posiłek. Na pierwszy rzut oka nie wyglądały źle, a co najważniejsze chyba były jeszcze ciepłe. Wyciągnąłem talerz oraz z lodówki dżem brzoskwiniowy. Wyjąłem dwa naleśniki które od razu posmarowałem i zawinąłem w rulonik. Zacząłem konsumować i musiałem przyznać sam przed sobą, że smakowały genialnie. Chyba pierwszy raz wujek nam coś ugotował i miał do tego talent. Szkoda tylko, że marnuje swoje życie na picie i pisanie jakiś porolni. Na samą myśl lekko się skrzywiłem. Zrobiłem sobie jeszcze cztery. Gdy je zjadłem pomasowałem się po brzuchu. Wstawiłem talerz do zmywarki. Spojrzałem na wyczekującego psa. Wymierzyłem sobie mentalnego liścia w twarz. Wyjąłem z lodówki kabanosa chowając przy okazji słoik z dżemem.
- No już już psino. Nie zapomniałem o tobie – dałem Kuramie jeść, a sam z plecakiem na prawym barku udałem się na górę. Skierowałem kroki do swojego pokoju. Krzyknąłem.
- Naruko naleśniki masz na patelni! – lekko się uśmiechnąłem. Nie musiałem długo czekać, aby usłyszeć w jej pokoju jakikolwiek ruch. Wszedłem do siebie. Rzuciłem plecak w kąt, a sam padłem na łóżko. Przymknąłem powieki delektując się ciszą i spokojem. Zdecydowanie tego mi trzeba było. Jednak nie dane było mi się wylegiwać ponieważ usłyszałem dzwonek do drzwi. Zignorowałem go ponieważ siostra była na dole. Ponowny dźwięk dzwonka. Z dołu usłyszałem wołanie.
- Naruto! Do Ciebie! – jęknąłem. Nie dadzą nawet człowiekowi odpocząć. Przecież ledwo co się położyłem. Ktoś miał najwidoczniej wyczucie. Zwlokłem swoje ciało z jakże mięciutkiego materaca i ruszyłem na dół. Chwilę później znajdowałem się na dole, kilka kroków i byłem już przed drzwiami. Niechętnie je otwarłem nawet nie spoglądając przez wizjer.
- Ehm, czego? – burknąłem nawet nie patrząc kto to. I to był właśnie mój błąd.
- Więc tak witasz gości? – dźwięk głosu szybko ocucił mnie z rozmyślania nad sensem mojego życia. Spojrzałem na gościa z zaskoczeniem.
- A ty co tutaj robisz? – wyjąkałem na jednym wydechu. Zupełnie nie spodziewałem się tej osoby tutaj.

3 komentarze:

  1. Hej,
    jak się okazuje Fumiko jest opiekunką aniołów, no i tak jak myślałam, Kitsume jest strażnikiem Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    cudnie, ha Fumiko jest opiekunką aniołów, no i nasz Kitsume okazuje się być strażnikiem Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    cudnie, po prostu fantastycznie... Fumiko jest opiekunką aniołów, i ma też chronić Naruto, no i jeszcze nasz Kitsume okazuje się być strażnikiem Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń