"Żeby zacząć nowe życie, najpierw musimy pogodzić się sami ze sobą. "
( Pół roku później )
Czas. Czas tak szybko leci. Nawet nie wiem kiedy to
zleciało. Nadal nie mogłem się pogodzić z utratą człowieka którego tak
kochałem. Był dla mnie wzorem do naśladowania. Nikt inny nie był tak dobrym
nauczycielem jak on. Nikt nie potrafił mnie nakierunkować. Wielu próbowało.
Wielu poległo. Jednak on był inny. Miał to coś. Tą siłę przebicia której nie
miał nikt inny. Czy to w ogóle możliwe? Może to właśnie on miał mi pokazać
prawdziwą ścieżkę? A co jeżeli to wszystko ten z góry ukartował? Westchnąłem
pocierając dłonią brodę. To wszystko było nazbyt skomplikowane. Ponownie
wyjrzałem przez okno. Nienawidziłem tych poranków. Tych pełen pytań i
wątpliwości. I tego bólu. Rozdzierającego każdą część mojej tkanki. Wtedy nie
potrafiłem zapanować nad myślami jak i wspomnieniami. To było niczym wodospad,
kaskada. Przed tym nie było możliwości ucieczki. To spadało na człowieka niczym
grom z jasnego nieba. I chcąc nie chcąc musiałeś poczekać, aż minie.
Spojrzeniem obdarzyłem kuchnie po czym moje spojrzenie utkwiło się w ramce ze
zdjęciem. Ja i Itachi. Tacy szczęśliwi i pewni siebie. Jakby nic nigdy nie
miało zakłócić tej Iliady. Jakby to miało trwać wiecznie. Może wtedy właśnie
tak było jednak teraz nie ma nas. Teraz jestem tylko ja. Nie miałem serca
wyrzucić tego zdjęcia. W końcu ono było częścią mnie. Chciałem je mieć.
Chciałem sobie uświadamiać każdego pieprzonego poranka, że kiedyś tak było, że
nie wariuje. Upiłem pokaźny łyk kawy. Nie mogłem do końca przejść do porządku
dziennego. Śmierć bliskiej nam osoby zostawia po sobie pustkę, coś czego nie
umiemy zapełnić. Tego się nie da zapełnić jednak nie poddawałem się. Parłem do
przodu. Dobrze wiedziałem, że on by tego chciał. nie pozwoliłby mi stać w
miejscu i się nad sobą użalać. O nie. Dałby mi kopa w dupę. Na samą myśl wygiąłem
kąciki ust do góry. Obróciłem pomiędzy palcami biały kubek. Zszedłem z
parapetu, a naczynie odłożyłem do zlewu. Nie było sensu pić zimnej kawy. Zrobię
nową po koncercie. Tak, dobrze się domyślacie. Nadal jestem w kapeli do której
dawno temu wciągnął mnie Itachi. Idzie nam coraz lepiej, a ja? Pokochałem
gitarę. Oni… dają mi dużo wsparcia jak i oparcia. Są wspaniałymi przyjaciółmi
na dobre i złe. Wielu ludzi się ode mnie odsunęło po tamtej tragedii jednak to
dobrze. Przynajmniej teraz wiedziałem na kogo mogę liczyć w razie jakiś
nieprzyjemnych niespodzianek. Dzwonek do drzwi. Uniosłem brew. Raczej się
nikogo nie spodziewałem tym bardziej o tak wczesnej porze.
- Kogo niesie dattebayo? – wymruczałem z niezadowoleniem
kierując się w stronę drzwi. Jakie było moje zaskoczenie po otworzeniu, gdy
zastałem Uchihe. Uniosłem brew opierając się o framugę.
- A ty co tutaj robisz draniu? – starałem się nie okazywać
jakichkolwiek uczuć pomimo, że jeszcze chwilę wcześniej miałem nie za ciekawy
nastrój jak i rozmyślania. Ten
bezceremonialnie wprosił się do domu omijając mnie w drzwiach. Prychnąłem pod
nosem zamykając za sobą drzwi.
- Pilnuję żebyś nie spóźnił się na koncert. Znając ciebie… -
zawiesił znacząco głos. Wzruszyłem ramionami.
- Przyznaj się, że to tylko pretekst aby mnie zobaczyć… -
przymrużyłem powieki lekko się przy tym uśmiechając. Z ust czarnowłosego
wydobyło się parsknięcie.
- Chciałbyś prawda Naruto? – czarna brew powędrowała ku
górze. Cicho się zaśmiałem zakładając w tym czasie pokrowiec z gitarą na bark.
- To, że ty masz takie fantazje Sasu to nie znaczy, że i ja.
– mruknąłem udając obojętność. Chłopak słysząc zdrobnienie swojego imienia
zmarszczył z niezadowoleniem brwi. Czyżbym trafił w czuły punkt? Ha!
- Przypadkiem nie chcesz nabawił się śliwy pod okiem? –
zapytał słodko jednak ja nie dałem się zwieść temu podstępnemu głosikowi.
Wyprostowałem się po czym podszedłem do niego. Górowałem nieznacznie wzrostem
jednak te kilka centymetrów przewagi dawało mi pewność siebie.
- Oh czyżby słodki Sasuś mi groził? – zapytałem z powagą
pomimo chęci zaśmiania się. Z czarnych tęczówek zaczęły błyskać gromy. Odkąd
się pogodziliśmy uwielbiałem go wkurzać. To było dość… urocze jak się złościł i
mi odgrażał. Jednak muszę oddać, że kilka razy niestety miałem nieprzyjemność
doświadczyć zemsty kruczowłosego chłopaka.
- Jeżeli nie chcesz w tym momencie wąchać kwiatków od spodu
to radze ci już wychodzić z domu. – wycedził lodowatym tonem głosu. Na moment
przeszła przez moje ciało gęsia skórka jednak szybko minęła. Wzruszyłem
ramionami. Ubrałem obuwie po czym wyszliśmy z mieszkania. Zakluczyłem drzwi po
czym włożyłem klucze do kieszeni spodni.
- Groźny Uchiha. – burknąłem udając obrażonego. Ten nawet
nie raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. Wyobrażacie to sobie? Głupi Uchiha! Arogancki
Uchiha! Westchnął zwracając na mnie uwagę.
- Nie przeginaj Namikaze. Naprawdę nic mnie nie będzie
interesowało w momencie zabijania ciebie. – powieki było przymrużone jednak
gdzieś w kąciku ust majaczył uśmiech. Szturchnąłem go w ramie z łokcia.
- I nie będziesz tęsknił za Narusiem? – wysunąłem dolną
wargę udając smutne dziecko. Spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Ciebie? W końcu będę mógł odetchnąć młotku. I zacząć
czytać te wszystkie książki. A tak muszę niańczyć ciebie. Aż współczuje
Itachiemu, że miał w domu dzieciaka. – burknął jednak dosłyszałem w jego głosie
rozbawienie. Prychnąłem.
- Od razu dziecko. Nie muszę wszystkiego ogarniać. Wystarczy
żebym wiedział jak dojść do mojej ukochanej restauracji z ramenem… o ile dobrze
pamiętasz teraz twoja kolej na stawianie! – moje oczy zabłysły jakby własnym
światłem, a twarz rozświetliła się promiennym uśmiechem. O tak. To jest to co
tygryski i ramożercy uwielbiają najbardziej. Oblizałem językiem wargi. Sasuke
zmarszczył brwi.
- Zdecydowanie jesteś za drogi w utrzymaniu młotku. –
pokręcił z niedowierzeniem głową jednak nie uczynił odmowy. Co mnie bardzo, ale
to bardzo ucieszyło.
- Przypomnę ci, ze twoje danie kosztuje dwa razy więcej niż
moje kochane ramenki. – mruknąłem. Podrapałem się w potylicę. Uchiha popatrzył
na mnie z politowaniem.
- Skup się lepiej na tym koncercie, a nie bzdury gadasz od
rana. Czasami jesteś nie do wytrzymania.
- I kto to mówi. – pokazałem mu język, a następnie założyłem
rękę na rękę. Zdecydowanie kłóciliśmy się jak stare dobre małżeństwo.
Nieoczekiwanie mój towarzysz zmienił temat rozmowy. Jego głos był poważny, a
spojrzenie utkwione we mnie.
- Już wiesz co będzie z nami Naruto? – moje imię
wypowiedział miękko, z uczuciem o jakie nikt inny nie mógł go podejrzewać.
Zagryzłem dolną wargę. Od dawna nurtowało mnie to pytanie, a ja nigdy do końca
nie wiedziałem co odpowiedzieć. Jednak dzisiaj zostało ono wypowiedziane na
głos. I właściciel tego głosu wyraźnie oczekuje na odpowiedź. Przymknąłem na
moment powieki myśląc co odpowiedzieć. W końcu nie mogąc dłużej zwlekać, aby
nie zranić chłopaka popatrzyłem na niego z góry.
- Nie wiem Sasuke. Po prostu nie wiem. Kochałem twojego
brata. Naprawdę. Darzyłem go innym uczuciem niż ciebie. Jednak jednego jestem
pewien. Naprawdę obdarzyłem go miłością i nadal cierpię po jego stracie jednak…
- zawiesiłem na moment głos, aby namyślić się nad następnymi słowami.
- Nadal kochałem ciebie. I również w tej chwili zajmujesz
miejsce w moim sercu. Nie potrafię cię wyrzucić z głowy nawet jakbym usilnie
chciał to zrobić. Po prostu jesteś częścią mnie. Tak jak Itachi był, ale w tym
momencie nie jestem gotów aby zalegalizować to uczucie między nami. Nie
potrafię… tak bardzo cię przepraszam Sasu. – zwiesiłem głowę w dół. Było to dla
mnie dość ciężkie jednak musiałem stawić temu czoła. Nie należałem do tchórzów.
Rodzice dzielnie mnie wspierali, a mama ostatnim czasem zrozumiała, że
naciskanie na mnie tylko pogarsza sprawę. Przystanęliśmy. Uchiha podniósł mój
podbródek do góry, abym na niego spojrzał.
- Nie winię cię za to Naru. Nawet to rozumiem. Byłeś z nim
dość długo. Nie minęło zbyt wiele czasu od jego śmierci, a ja próbuje się
wepchnąć na jego miejsce. I nie mów, że to nie tak. Oboje to wiemy gdzieś w
głębi duszy. Jednak poczekam tyle ile będzie trzeba. Kocham cie i to się chyba
nigdy nie zmieni. Jesteś moim światłem. Nawet wtedy, gdy byłeś głupim nastolatkiem. Nawet wtedy rozjaśniałeś mrok w
moim życiu. Nigdy nikomu tego nie mówiłem jednak od dawien dawna zmagałem się z
demonami. Trawiły mnie niczym pożoga jednak ty potrafiłeś nieświadomie je
odpędzać. Nie chcę cię nigdy więcej stracić. Zapamiętaj to sobie. I nigdy się
nie obwiniaj. Tak miało być. W końcu wiele się nauczyliśmy, staliśmy się lepsi
i z dodatkowym bagażem na barkach. Nie zapominaj o tym.
- Dziękuję Sasuke – przystanąłem po czym przygarnąłem go do
siebie. Przytuliłem jego wątłe ciało do siebie. Przymknąłem powieki wtulając
policzek w jego miękkie, pachnące włosy. Czułem się wspaniale w jego
towarzystwie. Dodawał mi sił w trudnych momentach. Jednak miał rację. Nie byłem
gotów na nowy związek. Jeszcze nie teraz. Czułem jak obejmuje mnie w pasie i
wtula nos w mój obojczyk. Lekko się uśmiechnąłem. Chwilę trwaliśmy tak wtuleni
nim się od niego oderwałem. Czas mnie gonił.
- Chodź, bo spóźnię się na swój własny debiut dattebayo! –
zaśmiałem się. Podrapałem się w potylicę. Ten tylko spojrzał na mnie z
rozbawieniem.
- Skoro tak twierdzisz to nie możemy tego uczynić. Chodź. –
pociągnął mnie za rękę tym samym sprawiając, że nasze tępo było szybsze niż
przed postojem. Splotłem nasze palce.
- Cieszę się, że mnie wspierasz. Jestem wdzięczny Itachiemu,
że zarazi mnie do muzyki. W ogóle za to, że naprowadził mnie na dobrą drogę. Z
perspektywy czasu mam wrażenie że dążyłem do samo destrukcji. Twój brat był
mądrym człowiekiem. – wygiąłem kąciki ust do góry. Będę wdzięczny temu człowiekowi do końca
życia. I to się nigdy nie zmieni. Lekkie uściśnięcie mojej dłoni przywróciło
mnie do życia rzeczywistego. Zwróciłem swoje spojrzenie na przyjaciela.
- Nauczyłem się, że trzeba wspierać osobę którą kochamy.
Cieszyć się jej szczęściem i pasją. Nie chcę widzieć na twojej twarzy smutku. A
jeżeli już masz być smutny to jak najmniej. Świata nie zbawię jednak mogę być
przy tobie i cię wspierać. I to mam zamiar robić. Być twoim aniołem stróżem z
ukrycia. Teraz to wiem Naruto. Przepraszam, że tak długo zajęło mi zrozumienie
tego. Jednak teraz już wiem. I nie myśl sobie, że będziesz sam. Era samotności
się skończyła. – w końcu od początku naszego spotkania się uśmiechnął. I to tak
szczerze. Skinąłem głową. W końcu dotarliśmy na miejsce. Wszedłem do
pomieszczenia w którym znajdowała się moja ekipa. Przywitałem się ze
wszystlkimi po czym zwróciłem spojrzenie na Sasuke. Lekko się uśmiechnąłem
dostrzegając w jego dłoni kubek z kawą. Nawet nie wiedziałem kiedy to zrobił.
Przyjąłem z wdzięcznością naczynie.
- Dziękuję Sasuke.
- Ty chyba beze mnie zginiesz Namikaze.
- Nie zaczynaj Uchiha! – wymamrotałem pomiędzy łykami
ciepłej kawy. odłożyłem pusty kubek, westchnąłem po czym przyciągnąłem go i
pocałowałem w czoło.
- Dziękuję. – mrugnąłem okiem po czym popchnąłem go w
kierunku wyjścia. Ten zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.
- Policzymy się w domu Namikaze! – wygroził mi pięścią
jednak zdawałem sobie sprawę, że się ze mną droczy. Z tyłu usłyszałem śmiech
przyjaciół. Obróciłem się ku nim gromiąc ich spojrzeniem.
- Wredni jesteście dattebayo! – wymruczałem po czym zająłem
swoje miejsce. Zacząłem stroić gitarę do koncertu. Stąd mogłem dosłyszeć już
hałas widowni. Westchnąłem. Życie jest nieprzewidywalne. Raz jest dobroduszne,
a raz krzywdzące. Nigdy nie można się niczego spodziewać. A ja? Znalazłem się w
punkcie zwrotnym. I nigdy bym się nie spodziewał, że wyląduje w takiej sytuacji
w jakiej się znajduje. Jakby ktoś mi to powiedział to pewnie bym wyśmiał
takiego człowieka. Jednak życie pisze różne scenariusze. Niekoniecznie takie
jakie byśmy chcieli. Mimo tego nauczyłem się, że nie można niczego oczekiwać od
losu. Los sam nam przyniesie to co będzie uważał za stosowne. A ja i Sasuke?
Zobaczymy w najbliższym czasie. Nie chcę zapeszać i przyśpieszać. Będzie to co
ma być. Nie chcę niczego przyśpieszać, aby nie zepsuć. Bo to co budujemy nadal
jest niepewne i kruche. Jednak jeżeli miłość do obojga braci jest zła to jestem
pewien, że znajdę się w piekle. Jednak zamierzałem się napawać tym co miałem.
Wyszliśmy na scenę i zaczęliśmy grać. Moje spojrzenie napotkało to Sasuke.
Uśmiechnąłem się. Zdecydowanie cieszyłem się z jego obecności i oparcia jakie
mi dawał. Nic nie daje człowiekowi większej radości niż bliskość drugiej osoby.
A tak było w przypadku Sasuke.
Dzień dobry kochani! Tak to jest ten rozdział, gdy kończę pisać opowiadanie. Właśnie w tym punkcie kończę historię, a was zachęcam do wymyślenia idealnego zakończenia dla Naruto i Sasuke. W końcu zostali sobie przeznaczeni już dawno. Mam nadzieję, że jeszcze nie jedną opowieść tutaj napiszę tymczasem zapraszam was jeszcze na swojego wattpada - https://www.wattpad.com/user/carmelosxd
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie... odbudowywują swoje relacje, a Sasuke daje duże wsparcie Naruto, ale i Naruto daje to wsparcie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia