"Mówi się, że wszystko bierze się albo z miłości, albo ze strachu: wszystkie emocje, działania i myśli." ~ Bronnie Ware - Czego najbardziej żałują umierający.
Przemierzaliśmy w
milczeniu pustynny krajobraz. Zerkałem co jakiś czas na blond włosego
mężczyznę. Chciałem mu tyle powiedzieć. Jednak za każdym razem, gdy
chciałem otworzyć usta miałem pustkę w głowie. Nie wiedziałem jak ubrać w
słowa to co chciałem powiedzieć. I tak oto żaden z nas nic nie
powiedział odkąd znaleźliśmy się w innym wymiarze.
- Co was do mnie
sprowadza? - drgnąłem na dźwięk męskiego głosu. Momentalnie odwróciliśmy
się za siebie. Przed nami unosił się Otsusuki. Blada cera, białe włosy
oraz białe oczy. Ich nie można było pomylić. Uśmiechał się do nas z
drwiną. Zdecydowanie to była ta chakra która wyczułem na początku.
Zerknąłem na Uzumakiego. Dostrzegłem jak zaciska dłonie w pięść gotów do
walki.
- Jesteś zagrożeniem dla wioski i świata... wiec przybyliśmy cię zlikwidować. - mruknąłem. Nieznajomy zaczął się śmiać.
-
A wiec tak to chcecie rozegrać? - spojrzał na nas. Momentalnie w naszą
stronę poleciały pręty. Odskoczyliśmy na przeciwne strony. W moich
oczach pojawił się sharingan, a Naruto wszedł w swoją ogoniastą formę.
- Ah jinchuriki... idealnie się składa. Staniesz się moim pokarmem. - szeroko się uśmiechnął i ruszył na niego.
-
Zapomnij dattebayo! - wykrzyknął. On również ruszył na niego. Zacząłem
rzucać kunaiami w stronę przeciwnika, jednak on zwinnie je ominął. W
końcu ciosy obu mężczyzn spotkały się. Można było wyczuć od nich ogromną
sile. Otsusuki zmaterializował pręt i próbował nim ugodzić Uzumakiego
jednak on w porę odchylił się, a następnie wymierzył mu kopniaka. Ja
natomiast znalazłem się za wrogiem i zaatakowałem go chidori. Jednak ku
naszemu zaskoczeniu zniknął. Rozejrzeliśmy się zaskoczeni. W końcu
zjawił się za mną. Posłał mnie kilka metrów w ziemie. Jęknąłem. Cios ten
zabolał. Naruto nie tracąc czasu wdał się na walkę wręcz z nim. Nie
chciał, aby ponownie mnie zaatakował, wiec odwrócił jego uwagę. Używając
sharinganna spowodowałem, że pojawiły się czarne płomienie. Amateratsu.
Jednak mężczyzna zaśmiał się i wchłonął moją technikę. Byłem w szoku.
Jednak nie było chwili na zastanowienie się, wbił pręt w ciało
blondynka, a następnie ruszył na mnie. Zaatakowałem ostrzem, jednak
skontrował on cios swoim prętem który pojawił się w jego dłoni. Użyłem
raikiri jednak on ponownie zniknął. Wyczuwszy jego chakre natychmiast
się odwróciłem, aby przyjąć postawę obronna i skontrować jego cios nogą.
Pomimo tego kawałek przesunąłem się do tylu pod wpływem siły.
Obskoczyłem, stanąłem obok Naruto. Popatrzyliśmy na siebie. On przyjął
formę akurat, natomiast ja swojego eterycznego wojownika. Zaatakowaliśmy
z całą mocą jaką posiadaliśmy. Lecz on się nami bawił. Zmniejszał się i
atakował. Kilka prętów znalazło się w moim ciele przez co zostałem
unieruchomiony. Patrzyłem z przerażeniem na Naruto który znajdował się
kawałek dalej. Nie był w lepszym położeniu. On również został
przygwożdżony. Popatrzyliśmy się na siebie. Poruszył ustami. Czyżby
zabrzmiało to jak „przepraszam"? Rozszerzyłem źrenice. Następnie
uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób. Popatrzył prosto w oczy
Otsusuki. Nagle pojawił się czerwony płaszcz chakry, a jego twarz
przyozdobiły szersze wąsy. Wyrwał się z prętów i ruszył na przeciwnika. Z
łatwością zadawał mu ciosy, a zarazem unikał ataków. Jego siła wzrosła.
Stukrotnie. Każdy atak był precyzyjny. Nie wahał się, nacierał. Każdy
jego cios trafiał ciosu. Widziałem wściekłość białowłosego. Obydwoje nie
mogliśmy zrozumieć nagłego wzrostu jego chakry i siły. Nigdy nie mówił,
że zna i posiada taką siłę. A co jeżeli nie wiedział o tym? Co jeżeli
ta technika oznaczała smierć? Poświęci swoje życie dla mnie i wioski?
Poczułem wściekłość. Na siebie. Jaki był ze mnie idiota. Brakowało mi
siły, aby pokonać wroga przez co on poświęci się dla każdego z nas.
Osoba którą kochałem najbardziej. A dzisiaj miałem ją stracić.
Próbowałem się wydostać jednak moje wysiłki były na marne. Z mojego
ciała pociekła jedynie większa ilość krwi. Syknąłem. Ponownie
popatrzyłem w stronę, gdzie odbywała się walka. Mężczyzna był coraz
bardziej poturbowany. Wyczuwałem jak chakry jest coraz mniej w Naruto,
jednak on się nie wahał. Dostrzegałem, że jest coraz słabszy. Coraz
gorzej znosi swoją ostateczną formę. Nie dziwiłem się. Nikt nie był
przyzwyczajony do używania takiej ilości. Ciało ledwo dawało radę.
Pomimo bólu pokona go. Upadł trzymając się za serce. Dzięki śmierci
Otsusuki pręty które mnie trzymały w miejscu zniknęły. Ruszyłem w stronę
Uzumakiego wyczuwając coraz mniejszą energię życiowa jaka u niego była.
Ignorowałem rany które boleśnie dawały o sobie znać przy najmniejszym
ruchu. Pozwoliłem sobie upaść na kolana, jego głowę ułożyłem sobie na
kolanach. Nachyliłem się. Napotkałem wzrokiem te cholernie błękitne
tęczówki.
- Naruto, ty skończony kretynie! - wykrzyknąłem. Czułem
cholerny smutek z powodu tego co miało się stać. Nie chciałem go tracić.
Nawet nie mieliśmy okazji spróbować razem żyć. Z powodu mojego
tchórzostwa nie miałem okazji powiedzieć mu o moich uczuciach. A teraz
on miał odejść. Uderzyłem pięścią obok mojego uda. Piasek wbił się w
moje rany, jednak nie zwróciłem uwagi na pieczenie.
- Sasuke...
zaopiekuj się wioska... - cicho wyszeptał. Popatrzyłem na niego
zszokowany. To oznaczało, że wyznaczał mnie na tymczasowego hokage.
-
Nie zasługuje na to. Nie potrafiłem cie ochronić, jak mam ocalić
wioskę? - wyszeptałem zdruzgotany. Czułem się winien. A on się
uśmiechnął. Jak mógł to robić w takiej chwili?! Nieoczekiwanie wsunął
palce w moje. Popatrzyłem na nasze splecione dłonie. Moje źrenice się
rozszerzyły. To było to co zawsze pragnąłem. Jego. I jego dłoni w mojej.
Śniło mi się to każdej nocy. A teraz marzenia stały się prawdą.
Popatrzyłem na niego z miłością jak i smutkiem.
- Naruto... ty
cholerny głupku! Kocham cię, a ty postanowiłeś oddać swoje życie! -
popatrzyłem na niego. Czułem jak łza spływa po moim policzku. Delikatnie
odwróciłem głowę w bok. Nie chciałem, aby na to patrzył. Nie teraz. Nie
mogłem sobie pozwolić na rozklejenia się. Cichy kaszel zwrócił moją
uwagę w jego stronę.
- Tez cię kocham Sasu... nawet nie wiesz jak
bardzo bałem się. Bałem się powiedzieć co czuje. Niepotrzebnie
zwlekałem, jednak samo myślenie, że cię stracę bolało jeszcze
bardziej... - wyszeptał. Wsunąłem palce w blond włosy. Były takie
miękkie w dotyku jak zawsze sobie wyobrażałem. Przymknąłem powieki
skupiając się na ulatującej coraz bardziej chakre. Coraz mniej siły, a
on stawał się coraz bledszy. Nawet nie wiedział ile radości sprawiły mi
te słowa.
- To dlatego dzisiaj ze mną wyruszyłem? - spojrzałem
ponownie w te błękitne tęczówki. Przymknął powieki, oddychał z coraz
większym trudem.
- Tak, przepraszam, że cię zawiodłem. Jednak sama
myśl, że mogłeś zginąć jak i cała wioska... nie mogłem do tego dopuścić!
Moim obowiązkiem... była ochrona was... - cicho wyszeptał nie tracąc ze
mną kontaktu wzrokowego. Przytuliłem jego ciało, zaciągnąłem się jego
zapachem. Delektowałem się tym ulatującym ciepłem.
- Nie zawiodłeś
Naruto... to ja zawiodłem ciebie - cicho wyszeptałem. Wyprostowałem
sylwetkę. Popatrzyłem na niego z góry. Ból był widoczny na jego licu.
Przymknął powieki.
- Proszę nie zamykaj powiek, patrz na mnie
Uzumaki. - powiedziałem gorączkowo. Coraz bardziej czułem, że go tracę.
On odchodził i nie było nic co bym mógł uczynić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz