sobota, 1 maja 2021

Latający Anioł XXXI

 




"Zmiany. W jego życiu tyle się pozmieniało. Potrafił sobie ze zmianami radzić i trochę już świata zobaczył. Nie spodziewał się zatem, że coś może go zaskoczyć tam, gdzie powietrze zawsze stało, gdzie panował ustalony od wieków porządek i ludzie znali swoje miejsce na dobre i złe. Z reguły na złe. Kiedy jednak dotarł do dworu, zrozumiał, że wciąż widział za mało." ~ Paweł Paliński - Kamerdyner




Walczyliśmy, a raczej bawiliśmy się w kotka i myszkę. Bawił się nami. Niczym doświadczony szermierz. Udawał, że znalazł się w tarapatach tylko po to, abyśmy to my mieli problem z odparciem ataku. I tak w kółko. Jednak w pewnym momencie wszyscy znieruchomieliśmy. A to dlatego ponieważ z cienia wyłoniła się sylwetka mężczyzny. Kruczowłose włosy, czarna zbroja, a na palcu lśnił czerwony sygnet. Zmarszczyłem brwi próbując w tym samym momencie unormować oddech. Zacząłem wyczuwać coraz więcej osób. A nas była zaledwie trójka. Jak Fumiko zamierzała wyrwać się z tej sytuacji? Czy ona w ogóle to przemyślała? Była w ogóle jakaś strategia? Czy to wszystko miało pójść na żywioł i niech się dzieje wola nieba? Z respektem patrzyłem na nieznajomego który stanął naprzeciwko mojej przyjaciółki. Zdecydowanie wzbudzał strach oraz respekt.

- Witaj Fumiko. - cichy, aczkolwiek stanowczy ton głosu. Kobieta nieznacznie przekrzywiła głowę na bok.

- Witaj Madara. Dawno się nie widzieliśmy... - na jej licu pojawił się delikatny uśmiech. Dostrzegłem jednak, że obydwoje nie spuścili z siebie spojrzenia. Każdy z nas miał świadomość, że spotkało się dwóch samców alfa i tylko jeden może wygrać.

- Jak się czujesz po ostatniej bitwie? Żałuję, że pozwoliłem ci przeżyć. Może wtedy nie narobiłabyś mi kłopotów w przyszłości. - kącik ust uniósł do góry. Bawił się? Brakowało mu takiej wymiany zdań? A ona? Ona bawiła się równie dobrze. A to wszystko gra. Gra na szachownicy. Jeden mały błąd, a wygra przeciwnik.

- Doprawdy żałujesz? Wydaje mi się, że cieszysz się z tego spotkania. Mam wrażenie, że będziesz miał jeszcze większą satysfakcje jak mnie zabijesz. - wzruszyła ramionami. Jej postać nadal była ludzka. W przeciwieństwie do Lucyfera. U jego boku wisiała pochwa z mieczem.

- Skoro tak mówisz moja droga... Jednakże oddaj dzieciaka po dobroci. - w tym momencie z jego spokojnego oraz miłego tonu głosu nic nie zostało. W powietrzu zawisła groźba. Jednak zostało to szybko przerwane donośnym śmiechem.

- Dzieciaka? Dzieciaka możesz sobie zabrać... o ile zdołasz. - tylko się uśmiechnęła. Jej sylwetka nawet się nie poruszyła na milimetr. Powietrze wokół gęstniało z sekundy na sekundę. Spojrzałem kątem oka na Sasuke, który zaciskał palce na klindze miecza. Tylko to zdradzało jego niepokój oraz chęć działania. Następnie przeniosłem spojrzenie na ukochanego. Tak, pomimo tego co zrobił nadal darzyłem go uczuciem? Czy to oznaczało, że jestem przegrany? Albo, że gdy przyjdzie do zgładzenia go to zawiodę? Ręka mi zadrży, a on to wykorzysta? Wtedy mnie zabije?

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że mam przewagę. Nie ma potrzeby przelewać niewinnej krwi. Sasuke? - tutaj skupił się na nastolatku który stał obok mnie. Chłopak spiął się, popatrzył wyzywająco się na byłego mistrza.

- Czego chcesz? Nie jestem jak mój brat zdrajca. - prychnął.

- Wrota dla ciebie nadal są otwarte jak zmienisz zdanie. Jeżeli obawiasz się kary i tylko z tego powodu nie chcesz do mnie wrócić... to nie obawiaj się. Brakuje mi takiego żołnierza jak ty... - znowu ten upiorny uśmiech który pewnie miał był sympatyczny. Szybkie wzruszenie ramion.

- Nie sądzę, abym cokolwiek wartościowego było w mroku. Nie mam już rodziny. A mój brat jest martwy. - to mówiąc popatrzył na swoją starszą kopie. Popatrzyłem z zaskoczeniem. Czyżby naprawdę tak kochał moją siostrę? Czyżby był w stanie naprawdę się odciąć od tamtej strony? A może to kolejna gra, aby następny Uchiha wbił nam miecz w plecy. Zagryzłem dolną wargę.

- Na nic twoje starania. Dawno temu miałeś władze. Teraz co miałeś mieć już masz. - znudzony głos przywódczyni. W końcu i on popatrzył na nią.

- Zgoda. W takim razie pozabijajmy się. Przelejmy niewinną krew. - po tych słowach ściągnął czarne rękawiczki. W dłoni pojawił się miecz. Tak samo czarny jak u braci Uchiha.

- Czyżby coś się zmieniło? Walczysz w pierwszym froncie? Kiedyś nie lubiłeś brudzić swoich rączek... zawsze robił to ktoś za ciebie. - na licu brunetki pojawił się dobroduszny uśmiech. Zupełnie jakby rozmawiała z dzieckiem o błahych sprawach. Jakby to nie dotyczyło naszego życia.

- Drugi raz nie popełnię tego błędu. Tym razem zabiję cię raz, a dobrze. - po tych słowach natarł na nią. W tym momencie wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Fumiko momentalnie zmieniła swoją postać na anielską, w dłoni miała miecz którym od razu skontrowała cios. Z nieba sfrunęło kilka postaci. Była to cała moja drużyna "Latający Anioł", każdy z nich był w swojej anielskiej postaci. Zza drzew zaczęły wynurzać się postacie. Kurama ruszył na pierwszą z nich, tym samym rozszarpując ją na strzępy. Sasuke ruszył na brata. Sam wyciągnąłem miecz przed siebie i ruszyłem na napastników. Nie było czasu do stracenia. To było nasze żyć, bądź nie. Reszta drużyny siatkarskiej zrobiła to samo. Myślę, że każdy z nas był równie zdeterminowany. Nawet ten leniwy Shikamaru który twierdził, że wszystko jest upierdliwe i wolał spać niż działać. Spojrzałem na niego. Wzrok miał przenikliwy, a jego ruchy były precyzyjne. Tam nie było miejsca na niepotrzebne ruchy. Każdy był w stu procentach przemyślany. Atakowałem, sparowałem oraz ciąłem. Pokraki oraz dziwne stwory po zadanych obrażeniach wracały tam skąd przyszły. Byli też inni aniołowe jednak na podobnym poziomie do mnie. Dlatego miałem szanse ich zabić. Jednak w starciu z Itachim bądź Madarą nie miałem szans. Byłem zdecydowanie na straconej pozycji. Kątem oka popatrzyłem jak dwójka przywódców zażarcie ze sobą walczy. Brzoskwiniowe oraz czarne skrzydła. Nawet one zażarcie ze sobą walczyło. Ich ciała były szybkie i zwinne. Takiej jej jeszcze nie widziałem. Była niebezpieczna. Momentami pojawiała się u niej przezroczysta tarcza która chroniła przed ciosami. Jednakże jej ciosy ani razu nie chybiły. Zawsze obijały się o stal drugiego miecza. Skupiłem się na przeciwniku naprzeciw siebie. Zaczęliśmy wymieniać się ciosami. Był lepszy niż moi poprzedni przeciwnicy. Po dłuższej potyczce padł przede mną martwy. Jego krew zaczęła spływać po glebie. Ciurkiem w sam dół. Popatrzyłem na drzewa. Naprzeciwko mnie. Wśród drzew kryła się jeszcze jedna postać. Był to chłopak. Opierał się niedbale o pień drzewa. Przyglądał się tej całej rzezi, zupełnie jakby go nie dotyczyła. Drgnął. Przeniósł wzrok na mnie. Spotkałem się wzrokiem z czerwonymi tęczówkami. Wzdrygnąłem się. Zaczął kierować się w moim kierunku. Gdy wyszedł z cienia zatkało mnie. Wyglądał niemal jak ja, wyjątkiem były kruczoczarne włosy oraz czerwone źrenice. Kobieta musiała również dostrzec przybysza ponieważ walka została przerwana. Reszta widząc to również zatrzymała się. Wystarczył jeden chłopak, nagle niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki została zrobiona pauza. Każdy skupił wzrok na mojej kopii.

- K-kim ty jesteś? - wyszeptałem. To było dla mnie za dużo jak na jeden dzień. A kopia mnie tylko sprawiła, że wydarzenia dosięgnęły zenitu.

- Witaj braciszku. - jego kpiący uśmiech oświetlił mnie, założył rękę na rękę. Był wyluzowany, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Nawet na jego policzkach były poziome trzy kreski. Potarłem potylice dłonią.

- Nie wydaje mi się. Już mam siostrę. Raczej rodzeństwa nie szukam. - wyszeptałem nerwowo. Na moje słowa chłopak wybuchnął śmiechem.

- Ty nie musisz szukać. Już znalazłeś. - skupił na mnie wzrok. Twarz jednak nie wyrażała nic. Zachowywał się niemal jak Uchiha. Może to ktoś od nich? I teraz próbowali nas oszukać? 

 

Hej! :D
Jak rozdział? Zaskoczył? Przypadł do gustu?
A może rozczarował?
Liczę na wasze opinię.
Tymczasem życzę udanej, spokojnej majówki :P

4 komentarze:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale że jak... no kim jest ten ktoś bo to takie agrh, bo siostra to chyba nie jest zamieszana jednak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale że... kim jest ten ktoś... bo chyba jego siostra nie jest w to zamieszana...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, ale że... no kim jest ten ktoś... bo naprawdę, mam nadzieję, że jego siostra nie jest w to zamieszana...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale że... kim jest ten ktoś... bo naprawdę, mam nadzieję, że jego siostra nie jest zamieszana w całą tą sytuację...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń