poniedziałek, 21 czerwca 2021

Latający Anioł XXXIII

 


 

 


"Chcę zobaczyć ich bezradność(...)chcę zobaczyć, jak przestają wiedzieć, kim są, bo tak właśnie się czułem po jej śmierci." ~ Veronica Roth - Wierna



 

Jego oliwkowe spojrzenie było puste. Zupełnie jakby stracił pewną część siebie. Podszedł do mnie, ukucnął. Jego dłoń zamiast dotknąć mnie dotknęła Fumiko. I ja również zacząłem wyczuwać, że jej ciało robi się coraz zimniejsze. Spojrzałem na jego twarz. Po twarzy Itachiego spływała łza. Byłem zszokowany. Ten co nie okazuje uczuć publicznie pozwala sobie na coś takiego. Pierwszy dopadł do niego Sasuke.

- Co ty kurwa odpierdalasz Itachi?! - potrząsnął ramieniem brata jednak to nic nie dało. On nadal był nieruchomy niczym głaz. Kropla spadła na twarz dziewczyny, potoczyła się w dół. Ku ziemi. Po chwili zastanowienia popatrzył najpierw na mnie, później na swoją młodszą kopię.

- Szpiegowałem dla niej. Od zawsze. Od naszego pierwszego spotkania. Byłem jej wierny, każdym swoim oddechem. - popatrzył na nas ze smutkiem. Widziałem ten ból jaki się w nim tlił. Niemal go czułem.


( Itachi - wspomnienie )


Znowu ona. Znowu musiałem z nią walczyć. Co rusz, gdy byłem blisko wykonania zadania zjawiała się ona. Nasze potyczki zazwyczaj kończyły się jej sukcesem. Czułem frustrację pomieszaną ze wściekłością. Zmrużyłem powieki, wyprowadziłem cios. Ona z łatwością go zablokowała. Bawiła się. Widziałem malujące się na jej licu rozbawienie.

- Co cie tak bawi? - warknąłem z wściekłością. Wiedziałem, że gdy przegram  i wrócę z niczym to Lucyfer skaże mnie na kolejną ciężką pracę. Nienawidziłem tego. Nienawidziłem jego wściekłości. Nienawidziłem tej dziewczyny. Zawsze wchodziła mi w drogę. Zupełnie jakbym miał namiar. Moje ciosy stały się bardziej zacięte, mocniejsze. Jednak ona nawet się nie skrzywiła.

- Wygrałam. Kolejny raz z tobą wygrałam. - na jej licu pojawił się szeroki uśmiech. Oh jak ja jej nienawidziłem. Zwłaszcza tego triumfu. Ob kręciła się, skontrowała cios, a następnie sprawiła, że miecz wypadł z mojej dłoni. Wbił się w ziemie. Przytknęła ostrze do mojego gardła.

- Dlaczego? Dlaczego zawsze muszę się na ciebie natknąć? - syknąłem zachowując mimo wszystko maskę. Cicho się zaśmiała.

- Mamy takie same cele Itachi Uchiha. Tylko w inną stronę. Jednak jeżeli się do mnie przyłączysz możemy działać wspólnie. Wtedy nie będę wchodziła ci w drogę. - leciutko się uśmiechnęła. W tym momencie nie pasowała do kobiety którą zazwyczaj stawała się w pojedynku. Skrzywiłem głowę w bok tym samym nadziewając się na ostrze. Delikatna stróżka krwi spłynęła po mojej szyi.

- I co ja niby z tego miałbym mieć? - bawiło mnie to. Bawiło mnie to, że może mi uwierzyć.

- Chcesz ratować Sasuke prawda? Robisz to wszystko, aby go ochronić... - z twarzy anielicy zniknął uśmiech. Na powrót stała się poważna. Tak dobrze mi znana. Zadrżałem mimowolnie. Rozgryzła mój sekret chociaż nigdy nie widziała mojego brata. Zacisnąłem wargi. Spojrzałem na nią.

- Tknij go, a pożałujesz! - ponownie się zaśmiała.

- Oh nie o to mi chodziło Itachi. Jesteś taki inteligentny, a czasami głupiutki. Chcę ochronić twojego brata. Jednak to zależy od ciebie, czy będzie bezpieczny. Słyszałam, że ma awansować bliżej Lucyfera. Sam doskonale wiesz co się dzieje z jego ludźmi, czyż nie? Kto wpadnie w ręce Madary w szale ten jest martwy. Chyba nie chcesz, aby to samo spotkało Sasuke. - wbiła swój miecz w ziemie. Niedbale się o niego oparła. To była moja szansa. Ruszyłem na nią, jednak przewidziała to. Tylko ziewnęła. Wyprowadziła cios nogą, tym samym posyłając mnie ponownie na ziemie.

- Nie dołączę do ciebie! Nigdy. - wyszeptałem.

- Trudno. Daje Sasuke co najwyżej tydzień na przeżycie. Jednak jeżeli zmienisz zdanie to wiesz jak mnie znaleźć. - uśmiechnęła się. Następnie pokonanego zostawiła bez żadnego więcej słowa. Patrzyłem w ślad za nią.


( Koniec )


- Chyba sobie żartujesz Itachi! Kurwa! - siarczyste przekleństwa Sasuke budziły mnie do życia. Popatrzyłem z wściekłością na byłego ukochanego.

- Nie żyje przez ciebie dattebayo! - wykrzyknąłem. Próbowałem znaleźć ujście na tlącą się we mnie wściekłość. Jednak to nie on był winny. I sam doskonale widziałem o tym fakcie. Jednak próbowałem zrobić wszystko, aby tak się stało. Na licu Itachiego pojawił się lekki uśmiech.

- Doskonale wiesz, że to nieprawda Naruto. Wiesz, że ochroniłaby każdego swoją piersią, gdyby zaszła taka potrzeba. - wsunął swoje długie palce w moje złociste włosy. Czując jego dotyk nieznacznie zadrżałem.

- Mogłeś zrobić cokolwiek... - cicho załkałem. Dotyk starszego Uchihy sprawiał, że topniałem. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy które kapały na jej martwą twarz. Mocniej ją do siebie przycisnąłem.

- Ona wiedziała, że umrze. Wiedziała, że to jej dzień. Tylko nie wiedziała jak zginie. Była pogodzona Naru... - cicho szepnął. Mówił niczym do dziecka. Przymknąłem powieki. Nie chciałem płakać. Okazałem się najsłabszy. Popatrzyłem rozmazanym wzrokiem na towarzyszy. Każdy stał w milczeniu z pochyloną głową. Każdy był pogrążony w żałobie.

- Nienawidzę cie Itachi... - pierwszy odezwał się Sasuke. Spojrzałem na jego zaciętą minę.

- Lepsza nienawiść niż obojętność Sasuke. To znaczy, że jeszcze coś czujesz braciszku. Jednak historii nie zmienimy. Fumiko oddała za nas życie po coś. Sprawa nie jest dokończona. Dlatego weźcie się w garść dzieciaki. - ton głosu był władczy. W końcu jak przystoi na księcia piekieł. W jednym momencie zapragnąłem znaleźć się w jego silnych ramionach. Wiem, było to głupie jednakże nadal byłem w nim cholernie zakochany. Jednak skoro znaczyło, że był dobry to mieliśmy szanse? Baka! Głupek. Zmarła mi przyjaciółka, a ja tylko myślę o miłości. Jednakże wziąłem między palce trochę jej krwi. Była lepka, gęsta oraz jeszcze ciepła. Uniosłem wzrok ku niebu. Miałem nadzieję, że właśnie tam się znajduję. Razem ze swoją siostrą.

- Pomszczę cie Fumiko - ton mojego głosu był zdecydowany. Nie było w nim krzty zawahania. Wstałem, uprzednio ostrożnie kładąc jej martwe ciało. Uchiha uczynił to samo. Górował nade mną wzrostem. Popatrzyłem w ciemne tęczówki. Było w nich coś takiego magnetycznego, przyciągało. Kazało się w nich zanurzyć do końca moich dni. I może kiedyś taki dzień nadejdzie.

- Itachi... pomożesz mi się zemścić. Ja wiem, że mój atak do końca nie zniszczył ich. Jedynie osłabił. Muszę odnaleźć bramę, wypuścić resztę zastępów aniołów... bądź zdobyć miecz mojego ojca. Myślę, że tylko on może doszczętnie zniszczyć Madarę. I zrobię to bardzo boleśnie... - determinacja, aż biła z moich oczów. Popatrzyłem na każdego z osobna. Następnie uderzyłem Itachiego w twarz.

- A to za kłamstwa jakie nas spotkały. Za zranienie mnie. - szepnąłem. W oliwkowych tęczówkach zamigotał ból wraz ze zrozumieniem. Jednak oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie czas na rozmowy kochanków.

- Wracajmy. Będziemy musieli wykombinować jakąś historię dlaczego Fumiko nie żyję. W końcu uczęszczała z nami do szkoły. - głos Shikamaru sprawił, że wszyscy jakoś wyrwaliśmy się z tego koszmaru. Z apatii. Miał rację. Najpierw musieliśmy się zająć przyziemnymi sprawami jakim było pochowanie naszej przyjaciółki. Ostatni raz spojrzałem na jej poplamioną krwią szatę. Blade lico które nie miało nawet krzty życia. Jakby to nie była ona. Jej rozsypane, ciemno-brązowe włosy. Ciało niegdyś pełne życia oraz siły. Przymknąłem powieki.

- Macie rację... - Sasuke wziął w ramiona ciało strażniczki. Dostrzegłem, że i jego poruszyła jej śmierć. Pomimo, że nie darzyli się sympatią. Nawet on w swój pokręcony sposób kochał i szanował ją. Dlaczego dopiero po śmierci bliskiej osoby to sobie uświadamiamy? Dlaczego nie potrafimy docenić za życia bliskiej nam osoby? Dlaczego utrata dopiero otwiera nam oczy? W spojrzeniu chłopaka mojej siostry widziałem, że tą dwójkę łączyła również jakaś historia. Zresztą... chyba jak każdego z nas. Nikt jednak nie spodziewał się, że Itachi będzie podwójnym szpiegiem i wciągnie w to niczego nieświadomego Sasuke. Zacisnąłem dłonie w pięści. Postanowiłem zmienić swoje życie. Stać się silniejszy. Koniec tego żałosnego pokurcza jakim się stałem. Jeżeli miałem się zemścić musiałem przemienić się w Kyu. Podniosłem wysoko głowę do góry tym samym patrząc w chmury. Ruszyliśmy w stronę domu.


Witajcie :D
Przepraszam, za krótki rozdział aczkolwiek to co bym chciała napisać będzie dość wyczerpującym rozdziałem, a nie chciałabym za bardzo bez powodu dzielić. Myślę, że przyszły rozdział będzie dość emocjonujący...
Miłego popołudnia życzę ;> :*

2 komentarze:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, och uff Itachi był podwójnym szpiegiem, cieszę się że jednak po dobrej stronie stoi tak Naruto detetminacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały rozdział, uff Itachi był podwójnym szpiegiem, cieszę się że jednak po dobrej stronie stoi... tak Naruto detetminacja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń