Strony

piątek, 27 stycznia 2017

Szkoła XXI










- Kocham cie, pamiętaj o tym. Pilnuj mnie i kochaj z całych sił, nie przestawaj. Nie opuszczaj mnie… nie wiem, czy wtedy wytrzymam – wyszeptałem.
 Na wargach czarnowłosego pojawił się delikatny uśmiech. Powoli wsunął palce w moje jasne włosy. Wpatrywaliśmy się w siebie jakby miało nie być jutra. Jakbym był tylko ja i on. Jakby inni ludzie nie mieli znaczenia, a może właśnie tak było. Sam nie wiem. W każdej chwili napawałem się tym co widziałem w oliwkowych tęczówkach. Miłość. Miłość tak ogromną i niepojętą. Spokojną, a zarazem burzliwą. Po raz pierwszy miałem okazję tak naprawdę widzieć jego. Prawdziwego jego. Pełnego sprzeczności, uczuć i emocji. Osobę która skruszyła wszystkie mury wokół siebie, pokazując swoją prawdziwą osobę. Postanowiłem sobie, że nigdy go nie zranię. Widziałem jaki jest kruchy. Jeszcze kruchszy ode mnie. Pełen blizn, cierpienia. Chociaż tak naprawdę wydawał się mocarzem. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, że jest wyjątkowy. I musimy opiekować się sobą nawzajem. Na równi. Wtuliłem się w niego i cicho westchnąłem. Przymknąłem powieki wdychając zapach jego ubrań.
- Kocham cię. Zostań u mnie na noc – tchnąłem.
- Ja ciebie też, Naruto. Odpoczywaj. Czeka cię jutro ciężki dzień – wyszeptał mi wprost do ucha, opatulając je swoim oddechem. Objąłem go mocno. Czułem, że byłem w odpowiednim czasie i miejscu. W ramionach mężczyzny którego kochałem jak nikogo innego.

( Kilka miesięcy później )


Było mi z nim dobrze. Cholera, kochałem tego człowieka ponad wszystko, był wszystkim co miałem. Zawdzięczam mu wszystko. Przestałem zachowywać się jak gówniarz. Odpuściłem pieprzoną zemstę na Madarze, chociaż przyznam, że miałem chwile słabości, jednak myśląc o nim, myśli ulatywały w niepamięć. Poprawiłem się z ocenami. Rozwinąłem swoje umiejętności gry na gitarze, nawet mieliśmy kilka koncertów na prawdziwej scenie. Te niesamowite doświadczenia wiele mnie nauczyły. Nawet nie wiedziałem, że jestem w stanie osiągnąć tak wiele. Westchnąłem, odwracając się do śpiącego Itachiego. Wtuliłem się w jego ciepły, umięśniony tors. Mruknął coś pod nosem, oplatając mnie ramieniem. Byłem szczęśliwy. Uniosłem wzrok na twarz mężczyzny, bacznie mi się przypatrywał. W kącikach jego warg dostrzegłem lekki uśmiech. Pogładził dłonią mój policzek,w odpowiedzi zagryzłem wargę.
- Dzień dobry, Naruto.
- Cześć śpiochu, dattebayo. – mruknąłem. Musnąłem wargami jego usta. Dłonią przycisnął mnie bliżej siebie, nie pozwalając mi się odsunąć. Przewrócił mnie na plecy i położył dłonie obok mojej głowy, pochylił twarz ku mojej.
- I co mi powiesz? – uniósł brew.
Zaśmiałem się.
- Głodny jestem? – niepewnie zapytałem. Jednak on wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nachylił się nad moją szyją i owiał ją ciepłym oddechem, z moich ust wydobył się głośny śmiech.
- Na pewno tylko tyle? – wymruczał. Westchnąłem z zadowoleniem.
- Hmmm… niech pomyślę. Może kocham cię, Itachi? – wymruczałem. Musnął wargami moją szczękę, a następnie zrobił mi malinkę. Spojrzałem na niego ze zrezygnowaniem.
- Jesteś niepoprawny. Tyle razy ci mówiłem, żebyś nie robił malinek w widocznym miejscu - jęknąłem zażenowany. Zakryłem dłońmi oczy. Uchiha jednak miał inne plany, dłonią rozsunął moje ręce. Przyssał się do warg i wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
- Uwielbiam jak się zawstydzasz. Jesteś wtedy taki uroczy – spojrzałem w jego oczy.
- Chłopak nie może być słodki, gamoniu - burknąłem, mimo to podobało mi się jego zachowanie.
- Nie? Chcesz się przekonać? – poruszył sugestywnie brwiami. Zaśmiałem się.
- Lepiej nie, ale za to możesz mi zrobić śniadanie do łóżka… -  z mojego brzucha wydobył się głośny odgłos burczenia.
- Ty żarłoku - zaśmiał się i powoli wstał. Patrzyłem na niego rozmarzonym wzrokiem.
- Kocham cię – wykrzyknąłem nim zniknął za drzwiami. W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy śmiech.



Z perspektywy Sasuke


Trudno przyznać mi przed samym sobą, że tęsknię za tym młotkiem. Rozejrzałem się zmęczony po pomieszczeniu. Chyba znowu zabalowałem u jakiegoś gościa. Zerknąłem na postać śpiącą obok mnie. Miała krótkie blond włosy, nachyliłem się, by ujrzeć twarz. Ten chłopak niewiele miał z nim wspólnego. Najszybciej jak umiałem wyskoczyłem z łóżka i pozbierałem swoje rzeczy które były porozrzucane po całym pomieszczeniu. W ekspresowym tempie ubrałem się i wyszedłem. Ranek był mroźny, jednak nie przeszkadzało mi to. Uniosłem głowę w stronę nieba. Nie poznawałem siebie przez ostatnie pół roku. Nie myślałem, że ktoś taki jak ja może tak kochać, że w ogóle Uchiha mogą kochać. Byłem na siebie zły, że odszedłem. Z tego co wiem, żyje z moim bratem. Nienawidzę Itachiego. Dla mnie jest zwykłym śmieciem. Odebrał mi ukochaną osobę. Jedyną którą tak naprawdę kochałem i tolerowałem. Dla mnie równie dobrze mógłby nie żyć. Przez ten cały czas dużo imprezowałem, chodziłem po klubach, poznawałem przypadkowych chłopaków. Chociaż przypadkowych to złe słowo. W pewien sposób przypominali mi Naruto., jednak na drugi dzień okazywało się, że różnią się niczym dzień i noc. Chciałem przyjechać, jednak nie wiem, czy byłbym w stanie wytrzymać widok Uzumakiego.
- Głupi Usuratonkachi. – mruknąłem pod nosem.
Nie zważałem na innych pieszych. Nawet nie oglądałem się za siebie. Miałem ochotę rozszarpać tego młotka. To przez niego wariowałem. To on zatruł moje myśli swoją osobą. Sam nie wiem jak mogłem być tak głupi i pozwolić sobie na miłość? Przecież miłość jest przereklamowana, niszczy, rani. Nigdy nie możemy być pewni, że ktoś będzie do końca. Zresztą prędzej, czy później miłość sprawia ból. Te wspomnienia… one niszczą. Pragnienie bycia przy nim, sprawia ból, jakaś część mnie umiera. Budzę się każdego ranka i uświadamiam sobie, że nas nie ma. To tak kurewsko boli, a najbardziej to, że nie umiem zapomnieć. Zapomnieć jak normalny człowiek i dać sobie spokój. W końcu dobrze wiem, że jest szczęśliwy z moim bratem…
- Cholera – mruknąłem.
Doszedłem do swojego mieszkania i otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez niewielki hol i skierowałem się do kuchni. Nalałem sobie do szklanki sok pomidorowy, w kilku łykach opróżniłem szklankę. Następnie wziąłem szybki prysznic, ubrałem świeże ciuchy i spakowałem się. Niedbale zarzuciłem na ramię torbę i wyszedłem. Skierowałem kroki w stronę szkoły. Mogłem co prawda nie chodzić i mieć wszystko w dupie, jednak nie miałem najmniejszej ochoty, by rodzice do mnie przyjeżdżali. Wyjąłem komórkę. Widząc tapetę poczułem ukłucie żalu. Na ekranie było widać mnie i blondyna. Oboje uśmiechaliśmy się do obiektywu. Szybko schowałem urządzenie. Nie miałem czasu i chęci na wspominania. Przynajmniej dzisiaj. Nie kiedy męczył mnie kac. Uzumaki Naruto powinien zniknąć z mojego życia, raz na zawsze. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, jak okrutny jest los. Nie wiedziałem, że będę musiał zmierzyć się z własnymi demonami. Niczego nieświadomy, wszedłem w mury uczelni. Na czele głośnej grupki dziewczyn stała Karin. Lubiłem ją. Z tego co się dowiedziałem jest daleką krewną Naru. Rozumiała mnie jak nikt inny, przynajmniej w tym miejscu. 


Beta: Ewa P.

3 komentarze:

  1. Doczekałam się kolejnego rozdziału!
    Nie spodziewałam się, że wprowadzisz perspektywę Sasu O.o Głupi Uchiha! Powinien się cieszyć, że Naru jest szczęśliwy tak samo jak jego brat! Przecież to on zranił blondyna i go zostawił a teraz ma pretensje, że ułożył sobie życie! Dupek.
    Nie lubię przeskoków w czasie :/ Niestety tutaj również mnie to trochę zirytowało. Chociaż muszę przyznać, że dziwnie by było bez tego zabiegu xD Akcja pewnie by się rozegrała jak z bata strzelił i nie błoby logicznego wytłumaczenia dla skończenia szkoły, nauczenia się gry na gitarze i zmiany poglądów i zachowań w kilka tygodni ;)

    Rozdział mi się podobał, chociaż był baardzo krótki :c tęsknię za sprzeczkami pomiędzy bohaterami.
    Za dużo miłości xD Mimo iż końcówka rozdziału dała troszkę inny klimat nadal mam za dużo słodkości z powodu Naru i Łasicy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Mandarynko! Dawno Cie u mnie nie widziałam, dlatego jest mi niezmiernie miło widzieć Twój komentarz :3
    Hihihihihi nie ma to jak element zaskoczenia, w końcu dawno nic nie było o nim i nie chce byście o nim zapomnieli xDD
    W końcu to opowiadanie NaruSasu ;>>
    No musiałam, nie mogę dzień w dzień opisywać, bo by było tak ze 100 rozdziałów :D
    Spokojnie, to cisza przed burzą. W każdym opku muszą być radosne chwile, by w końcu coś runęło niczym domek z kart ;>>
    Wszędzie miłość, wszędzie :_:
    Pozdrawiam i dziękuję za czytanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, uuu Sasuke wciąż kocha Naruto nie może o nim zapomnieć, ale ja jednak raczej już nie chce aby byli razem, bo jeśli to Itachi zostanie zraniony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń