Strony

poniedziałek, 16 lipca 2018

Latający Anioł XV











" Przeznaczenie to coś przerażającego, co czeka na Ciebie za rogiem, kiedy się tego zupełnie nie spodziewasz." 






Fumiko


Widziałam rozbawienie na jego twarzy. Momentami mogłam dostrzec ich prawdziwe pochodzenie. To upajanie się, gdy sprawiali komuś ból. Czarne anioły jak kiedyś o tej dwójce opowiadano. Najpotężniejsza broń Lucyfera niegdyś. Nadal mierzyłam się z nim spojrzeniem. Wiedziałam, że zaraz TO nastąpi.
- Dość sporo Fumiko. Nie myśl, że z bratem nie robiliśmy rekonesansu zanim dołączyliśmy do tej bandy - odwarknął wbijając we mnie spojrzenie. Uśmiechnęłam się ironicznie przez co na twarzy Itachiego przemknęło zaskoczenie jednak tak szybko zniknęło jak się pojawiło. Moja przemiana się rozpoczęła. Z łopatek wyrosły brzoskwiniowe skrzydła które na końcach były nieco zakrzywione w szpikulce. Wisiorek teraz pulsował białym światłem, a na plecach pojawiła się pochwa z mieczem. Usłyszałam cichy świst powietrza z ust braci. Moje lewe skrzydło wbiło się w ramie Asaela. Jego czarne tęczówki rozbłysły z bólu. Cicho wycharczał.
- C-co to ma znaczyć? - słysząc kroki za mną odrodziłam się wolnym skrzydłem przez co Sasuke nie mógł nam przeszkodzić w tejże ujmującej konwersacji. Zmarszczyłam brwi.
- Jestem ziemską strażniczką aniołów. Z prawa nadanego mi przez samego Boga mam karać nieposłusznych i tych którzy mogą zagrozić jego dzieciom. - wymruczałam. Docisnęłam zakrzywiony szpon przez co wbił się on głębiej w tkanke, a krew polała się jeszcze mocniej.
- Bracie! - cichy krzyk młodszego wprawił mnie w irytacje. Prawym skrzydłem zamachnęłam się posyłając Assbela na ścianę, aby nam nie przeszkadzał.
- S-sasuke... - wyszeptał nieco wyczerpany. Spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach. Mrok nadal panował w jego sercu. Musiałam zrobić coś, aby go usunąć.
- Zamknij się Itachi i słuchaj mnie uważnie. Nie mam zamiaru powtarzać się dwa razy. Masz opanować się w stosunku do Naruto rozumiesz? Jeszcze raz zobaczę, że w jakikolwiek sposób chcesz skrzywdzić Naruto zabije cie. Nie zawacham się tego uczynić. To co widzisz teraz to tylko ułamek mocy strażniczki - zmrużyłam powieki przyglądając się jak moje słowa do niego docierają. Wyraz mojej twarzy pozostał jednak bezuczuciowy. To nie była zabawa. Nie było tutaj miejsca na uśmiechy i głaskanie po główce.
- A twój brat niech się trzyma od Naruko z daleka. Jeżeli jednak na prawdę ją kocha będzie mógł się z nią związać... tylko niech pamięta, że będzie miał do cohrony życie. Takie bezbronne i kruche... - wyszeptałam przypominając sobie swoją siostrę. Jej ból i smutek. Następnie przymykające się tęczówki i jak odszedł jej duch. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę.
- Zrozumiałem. - warknął próbując się wyszarpnąć. Jednak jego działania były na marne. Jedynie co mu się udało to spowodował większy rozlew krwi.
- Mam taką nadzieję. Nie zapomnij, że jutro masz trening z Naruto. Być może się na nim zjawię - zmierzyłam go spokojnym spojrzeniem. Wysunęłam zakrwawiony szpon z ciała chłopaka. Następnie anulowałam swoją przemianę na powrót stając się zwykłą dziewczyną. Omiotłam spojrzeniem pomieszczenie. Mój wzrok spoczął na nieprzytomnym Sasuke. Podeszłam do niego. Kucnęłam i przesunęłam palcem po jego chłodnym policzku.
- Przepraszam, to było konieczne mój drogi. - wymruczałam. Uniosłam wzrok. Mój rozmówca stał tam, gdzie go zostawiłam jednak wzrok wyrażał zaniepokojenie, czy aby nie skrzywdze jego brata.
- Zostaw go w spokoju. - jego cichy głos rozszedł się po pomieszczeniu. Wstałam z klęczek. Zmierzyłam mojego podopiecznego wzrokiem.
- Zabierz go i wynoście się stąd. Mam was dosyć na dzisiaj. I a - tutaj uniosłam palec wskazujący do góry.
- Jeszcze raz któryś się spóźni na umówione spotkanie wyciągnę z tego konwekwencje. - mruknęłam po czym opuściłam salon. Kilka minut później usłyszałam dźwięk zamykanych się drzwi. Takim sposobem pozostałam sama w mieszkaniu. Opatuliłam się ramionami jakbym chciała odgonić mroczne demony z przeszłości. Przez to całe zamieszanie wspomnienie śmierci mojej ukochanej siostrzyczki powróciły. Pamiętałam jak jeden z pachołków Lucyfera przebił ją swoją kataną. Jak właśnie w tamtym momencie odkryłam swoją przemianę. Tamta rozmowa z panem Minato dała mi wiele do myślenia. Przesunęłam dłonią po nagim ramieniu pogrążając się tym samym we wspomnieniach.

Retrospekcja


Cała zakrwawione upadłam na ziemie. Z moich oczów spływały słone łzy. Wzięłam w ramiona martwą siostrę, a następnie przytuliłam ją do klatki piersiowej.
- Przepraszam Hikaru. To moja wina. Nie powinnam cie ze sobą zabierać. - wymruczałam do jej ucha. Powiał zimniejszy wiatr. Mój wysotrzony zmysł wyczuł kogoś. Natychmiast się wyprostowałam. Uniosłam głowę jednak moje oczy poraziła biel tego kogoś. Przymrużyłam powieki. Następne co ujrzałam to nieziemsko niebieskie tęczówki i kojący uśmiech.
- Fumiko prawda? - głos niczym delikatne muśnięcie promyków słońca. Nie mogąc za bardzo nic wydukać skinęłam głową.
- Przepraszam, że nie mogę przywrócić życia twojej siostrze. Tułasz się już tak długo prawda? Mam dla ciebie bardzo ważną misję moja droga. Musisz się udać do pewnego miasta... miasto to będzie miastem dzieci aniołów. Musisz ich szkolić, pilnować i dbać o nie. Pewnego dnia to właśnie mój potomek zwróci się do was o pomoc. Musisz sprawić, aby odnalazł swoje dziedzictwo. By stał się godnym następcą tronu. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wiele od ciebie wymagam moja strażniczko. Jednak... pokładam w tobie swoje nadzieje. - położył dłoń na moim prawym barku. Otarłam wierzchem dłoni policzki. Nie wiedziałam dokładnie co się dzieje, ani jak mam zareagować. Wydukałam.
- Jak mam tego dokonać? Jestem słaba. Nie umiałam ochronić swojej siostry, a co dopiero dzieci tak ważnych istot... - pociągnęłam nosem. Nie chciałam płakać przy tym mężczyźnie. Spojrzał na mnie ze zrozumieniem. Z białej szaty wyciągnął jakiś wisiorek. Włożył go do mojej dłoni po czym zamknął ją w uścisku.
- On będzie cie chronił i ostrzegał. Od dzisiaj dostajesz uprawnienia wysokiej strażniczki. Z czasem będziesz umiała się przemienić i mieć anielskie atrybuty. Niebawem nadejdą mroczne czasy moja droga Fumiko. Będzie niebezbiecznie, a tobie nie wolno zwątpisz. Wiem, że jesteś dzielną dziewczynką. - posłał w moim kierunku delikatny uśmiech po czym zmierzwił moje włosy. Ponownie w tej rozmowie skinęłam głową. Rozpostarłam palce, a moim oczom ukazał się mały wisiorek, gdzie górował klejnot koloru chabrowego. Założyłam go na szyję. Jego zimna stal chłodziła moje rozgrzane ciało.
- Postaram się spełnić aniele twoje oczekiwania. - poddańczo skinęłam głową przymykając przy tym powieki. Cichy śmiech wytracił mnie ze spokoju. Czy powiedziałam coś źle?
- Wybacz Fumiko. Zwracaj się do mnie Minato/Michał.
- Dobrze. Obiecuje, że zrobie co w mojej mocy, aby ich odnaleźć, scalić a w przyszłości zaopiekować się pańskim synem. - po raz pierwszy lekko się uśmiechnęłam. Patrzyłam jak rozpływa się. Cichy głos po jego odejściu rozbrzmiewał się po polanie.
- Dziękuję.

Koniec

Westchnęłam. To wszystko stało się tak dawno temu. Mógłby to być sen jednak to była rzeczywistość. Momentami bardzo brutalna, a moja misja ciągnęła się latami. Postukałam palcem o blat stołu. Beznadzieja. Nadal po tak długim czasie się zastanawiałam dlaczego ja? Zapewne byli inni kandydaci, lepsi niż ja. Przymknęłam powieki. To nie był czas na debatowanie o rozlanym mleku. Musiałam się położyć i wyspać jeżeli jutro miałam jako tako wyglądać. Miałam podopiecznych którym musiałam pomóc, szpiegów w świecie mroku. Musiałam mieć kontrolę. Jednak przeczuwałam, że niebawem faktycznie nadejdą mroczne czasy. Wstałam z krzesła, a swoje kroki pokierowałam najpierw do łazienki, a następnie sypialni.


Naruto


Minęło kilka dni odkąd pierwszy raz zobaczyłem swojego syna. Itachi jakby się wyciszył i stał spokojniejszy na naszych treningach. Nie wiedziałem dlaczego to, a może właśnie przez naszą ostatnią rozmowę. W ogóle cieżko było mi zrozumieć naszą relację. Była dość... dziwna? Chyba tak mogłem to powiedzieć. Z drużyną stopniowo zaczynałem się zżywać. Dwa razy na treningu była Fumiko. W dodatku jeżeli chodziło o jej osobę wydawała się odległa i nie miała dla mnie za bardzo czasu. Rozumiałem to. Pewnie miała co załatwiać jak była naszą opiekunką. Jednak brakowało mi rozmów naszych. Miałem siostrę, Kuramę jednak to nie było to samo. Z Naruko nie mogłem porozmawiać o aniołach, upadłych i tym podobne. Na nią musiałem być szczególnie wyczulony, chociaż... ostatnio stała się jakaś przygaszona odkąd nie spotykała się z Sasuke. W tym momencie cicho zapukałem do jej pokoju. Słysząc ciche "wejść" otwarłem drzwi. Ujrzałem ładnie wysprzątany pokój oraz siostre siedzącą na parapecie przy otwartym oknie. Granatowe ściany jej pokoju sprawiały, że pomieszczenie wydawało się mniejsze niż w rzeczywistości. Skierowałem swoje kroki do siostry. Dawno nie rozmawialiśmy, obydwoje byliśmy pochłonięci swoimi sprawami, a może w ten sposób próbowałem się usprawiedliwiać? Potrząsnąłem głową chcąc odgonić niepotrzebne myśli.
- Cześć Naruko. - wygiąłem kąciki ust do góry. Obdarzyła mnie spojrzeniem lazurowych tęczówek. Minimalnie się uśmiechnęła.
- Cześć Naruto. - skuliła nogi tym samym robiąc mi miejsce na parapecie. Skorzystałem z zaproszenia, również skuliłem nogi przez co stykaliśmy się stopami. Nie przeszkadzało mi to. W milczeniu obserwowaliśmy widok za oknem. Nie wiedziałem jak zacząc temat. Nigdy nie byłem dobry jeżeli chodziło o rozmowę na poważne tematy.
- Po co przyszedłeś? Żeby pogapić się przez okno? Masz swoje. - zaczęła kąśliwie temat co oznaczało, że nie była w nastroju. Podrapałem się w zakłopotaniu po potylicy.
- To już nie mogę spędzić z siostrą trochę czasu? - spróbowałem udawać głupa jednak zbyła moje wysiłki prychnięciem.
- Od kiedy pamiętasz, że masz siostrę? Ostatnio to tylko w głowie masz dziecko i tą całą Fumiko. Zupełnie nie masz dla mnie czasu. - wyrzuciła z siebie z frustracją. Przełknąłem ślinę. Popatrzyłem na nią skruszony. Miała rację. Byłem głupi.
- Przepraszam cie Naruko. Masz rację. W tym całym galimacie zapomniałem o naszej drużynie. Ta cała przeprowadzka, nowi ludzie i te an... - w ostatnim momencie ugryzłem się w język. Blondynka uniosła brew wyraźnie zaintrygowana o co mi chodziło, a spojrzenie powędrowało na mnie. Ciężko westchnąłem wyjawiając połowiczo prawdę. Nienawidziłem mieć przed siostrą sekretów.
- Pamiętasz jak wujek wtedy wrócił do mieszkania pijany? Wtedy co mnie wyzwałaś? - przekrzywiła nieznacznie głowę.
- Pamiętam. - odpowiedziała cierpko. Nie dziwiłem jej się. Ja do niedawna również żywiłem te uczucia. Pomimo tego bicia i braku miłości z jego strony kochałem go. Był jedną z dwóch osób z mojej rodziny.
- On wtedy po pijaku... płakał... płakał bo nie umie się pozbierać po stracie naszych rodziców oraz się nami odpowiednio zająć... Nie widziałaś tego spojrzenia... było pełne żalu i cierpienia... On ich naprawdę kochał, wiele dla niego znaczyli... Ja myślę, że jakby tobie cokolwiek się stało to... - westchnąłem.
- Sam nie umiałbym się pozbierać. - wyprostowałem się. Spojrzałem na nią wyzywająco. Jednak szybko mój wzrok stał się zatroskany. Dostrzegłem jak w kącikach jej oczów zbierają się łzy.
- Czyli... on naprawdę nas kocha tak? - popatrzyła na mnie jakby oczekiwała potwierdzenia.
- Na to wychodzi chodź nie umie nam tego okazać. Myślę, że gdyby tak nie było to nawet by się nami nie zajął... wiesz... myślę, że musimy z nim o tym porozmawiać.
- Zgoda.
- Zgoda? - uniosłem brwi. Nie spodziewałem się, że tak szybko się zgodzi. Raczej spodziewałem się oporu z jej strony.
- Masz rację. Ja też nie umiałabym sobie poradzić gdyby coś ci się stało braciszku. Jeżeli on tak bardzo cierpi to musimy mu pomóc. Nigdy sobie nie zdawałam sprawy, że dorosły może cierpieć. Odkąd u niego zamieszkaliśmy myślałam, że jest po prostu alkocholikiem który ucieka się do bicia słabszych... że to jest zamierzone. A on po prostu nad sobą nie panuje.... - zaśmiała się niemal histerycznie. Zszedłem z parapetu, podszedłem do niej po czym objąłem jej szczupłe ramiona.
- Nie martw się siostrzyczko. Poradzimy sobie jak zawsze... Po prostu pamiętaj, że cie kocham. Najmocniej na świecie. - z roztargnieniem pocałowałem ją w czoło. Przymknęła powieki wtulając się w mój tors.
- Ja ciebie też kocham bracie. I przepraszam cie za ten wybuch. Nie powinnam, wiem że masz teraz sporo na głowie zważwyszy że głupia Tsunade zapisała cie na olimpiade. - wyszczerzyła ku mnie zęby. Cholera, skąd o tym wiedziała?
- Chyba wolę niewiedzieć kto ci to powiedział, bo chyba bym tego ktosia ukatrupił. - cicho się zaśmiałem. Oparłem podbródek o jej głowę. Delektowałem się tą chwilą. Nie pamiętałem kiedy ostatni raz czułem się taki lekki. Cichy śmiech rozbrzmiał w mojej głowie.

3 komentarze:

  1. Hej,
    och tak Fumiko bardzo się wkurzyła, ale jest oczekiwany efekt...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    rozdział wspaniały, wściekła Fumiko to niebezpieczna Fumiko, ale oczekiwany efekt jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, Fumiko bardzo się wkurzyła, ale osiągnęła tym oczekiwany efekt...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń