Strony

piątek, 22 lipca 2022

Latający Anioł XXXVII



"(...)szczęście jest rzeczą osobistą (...) podczas gdy nieszczęścia dotyczą wszystkich." ~ Julio Cortazar - Gra w klasy



Po chwili uśmiechnęła się. Zarzuciła ręce na ramiona Sasuke i mocno go przytuliła. Obserwowałem to wszystko w milczeniu, a jednocześnie przepełniało mnie cholerne szczęście. Ten kretyn naprawdę umiał uszczęśliwić moją kochaną siostrę. 


( Naruko )

 

Słysząc słowa Sasuke zaniemówiłam. Nie spodziewałam się tego, nie teraz. A może w ogóle? Samo szczęście rozpierało mnie na samą myśl, że byłam w ciąży. Tak nieoczekiwanej, a jednocześnie w głębi serca czułam, że tak potrzebnej i chcianej. A teraz to... Odłożyłam ostrożnie Hidekiego do wózeczka. Przelotnie spojrzałam na jego słodką buźkę. Czy to możliwe, aby nasze dziecko było tak podobne i jeszcze bardziej słodsze? Przeniosłam wzrok na kruczowłosego który cierpliwie czekał na odpowiedź. Jego onyksowe spojrzenie wręcz magnetyzowało, chciało abyś patrzyła na niego bez końca. I tak zazwyczaj było. Nigdy nie mogłam się napatrzeć na jego oczy. Cholera, chciałam go! Chciałam, abyśmy spędzili ze sobą całe życie. Myślę, że mama byłaby szczęśliwa widząc to. Miałam nadzieję, że patrząc na nas z góry cieszy się tak samo jak ja. A zarazem widziałam oczyma wyobraźni jak odgraża się Sasuke, że jak mnie zdradzi to sama skróci jego żywot. Szeroko się uśmiechnęłam, zarzuciłam ręce na ramiona chłopaka.

- Oczywiście, że tak Sasuke! - z moich oczów zaczęły płynąć łzy szczęścia. Nie mogłam sobie wyobrazić szczęśliwszego dnia. Mój ukochany przytulił mnie do siebie. Zaciągnęłam się jego zapachem. Palce zacisnęłam na czarnej marynarce.

- Kocham cie Naruko. - cicho wyszeptał do mojego ucha. Tak, abym tylko ja słyszała. Na te słowa rozpłakałam się jeszcze bardziej. Cudowne było słyszeć to przy całej mojej rodzinie, a jednocześnie tylko ja to słyszałam. Odsunęłam się od chłopaka tylko po to, aby mógł mi wsunąć na palec pierścionek zaręczynowy z czerwonym rubinem. Był piękny, a zarazem skromny. Uśmiechnęłam się poprzez łzy. Zaczęłam smyrać opuszkami palców jego kark. Cicho wyszeptałam.

- Też cie kocham Sasuke Uchiha. Dzięki tobie ten dzień jest najpiękniejszy ze wszystkich. - oderwałam się od niego. Wstałam z klęczek. Przez łzy popatrzyłam na mojego brata który przytulał się do swojego chłopaka. Dostrzegłam wzruszenie na jego twarzy. To był piękny obrazek tego. Tak chciałam zapamiętać całe moje życie. Ich i mojego Sasuke. Nas razem. Wszystkich szczęśliwych. W dodatku z nowym życiem. Moim i Sasu. Nic więcej się dla mnie nie liczyło. Tak mógł się zatrzymać czas. Chciałam tego. Chciałam codziennie przeżywać to od początku. Zamknąć w bańce szczęścia i nigdy jej nie opuszczać. Pogłaskałam opuszkami palców swój jeszcze płaski brzuch. Cieszyłam się cholernie, że będę mamą. Chciałam tyle pokazać naszemu dziecku. Dać wszystko co najlepsze, sprawić, że będzie najszczęśliwsze na świecie. Jednak w tym całym szczęściu czaił się mrok. Coś co przysłaniało całe szczęście. Nieuleczalna choroba. Nie chciałam nikogo tym obciążać. Chciałam się cieszyć tym co mam tutaj i teraz. Ramiona narzeczonego przygarnęły mnie do siebie, oparłam się o jego umięśniony tors. Jednak szybko się wysunęłam, podbiegłam do Naruto i przytuliłam się do niego. Mój cholerny, starszy brat. Kochałam go tak bardzo mocno. Nie mogłam sobie wyobrazić braku jego w moim życiu. Był jak moje kończyny, płuca, serce. Był nierozerwalną częścią mnie. Moim dopełnieniem. Nie mogłam sobie wyobrazić jego cierpienia, gdy odejdę. Przecież obydwoje czuliśmy to samo. Byliśmy swoimi oddechami. A bez oddychania nie da się żyć. Żałowałam tego, że to właśnie on będzie musiał cierpieć przeze mnie. Nie zasługiwał na to. Kurwa tak cholernie dużo wycierpiał w swoim życiu. Tyle strat. A teraz świeża strata Fumiko. Kurwa, kurwa! Nie chciałam tego robić, nie chciałam tego idioty zostawiać samego. Oni... oni nie mogą się o tym dowiedzieć, nie teraz. Nie chciałam psuć tego szczęścia jakie stworzyliśmy. Chciałam na koniec mieć te dobre wspomnienia. Wiem, że byłam cholerną egoistką jednak nie mogłam inaczej. A nawet nie chciałam. Może nie było to właściwe, ale było to jedyne co miałam. Szczęście o jakim marzyłam i w końcu je dostałam. Z małym gratisem.

- Kocham cie bracie. - cicho szepnęłam wtulając się bardziej w jego objęcia. Potrzebowałam jego bliskości. Tego kim był, kim byłam ja.

- Też cie kocham Naruko dattebayo! - jego głos był również cichy co nie zdarzało się zbyt często. Jednak obydwoje nie baliśmy się głośno mówić o swoich uczuciach. Po śmierci rodziców nauczyliśmy się nie chować swoich uczuć do siebie. Nigdy nie wiedzieliśmy kiedy może być ostatni dzień. Tak samo jak nigdy nie kończyć dnia na kłótni. Zawsze staraliśmy się godzić ze sobą. Oderwaliśmy się od siebie. Itachi pocałował mnie w policzek i lekko uścisnął. Cieszyłam się, że Naruto będzie miał w nim oparcie. Itachi był mądrym, opiekuńczym mężczyzną. Ceniłam go za jego rady i szczerość. A przede wszystkim za to, że potrafił uszczęśliwić mojego brata. W dodatku miał rękę do Hidekiego. Naszą bańkę przerwał kelner z jedzeniem.

- Co państwo zamówią? - był wysokim, szczupłym mężczyzną. Jego podbródek zdobiła mała szrama, jednak to nie umniejszało jego wyglądowi. Wręcz przeciwnie. Czekoladowe tęczówki, drobny nos oraz wesoły uśmiech. Osoby która nie przejmuje się mało ważnymi rzeczami. Oderwałam się od brata, usiadłam na czerwonej kanapie obok chłopaka.

- Poproszę ramen, myślę że dwie porcje. - cicho się zaśmiałam widząc reakcje brata. W jego oczach również pojawił się ten specyficzny błysk, gdy słyszeliśmy jedno magiczne słowo. Nie raz prześcigaliśmy się kto zje więcej.

- Ja poproszę omusubi. - powiedział młodszy Uchiha.

- Onigiri z wodorostami. - tym razem starszy Uchiha. Tylko ja z Naruto wybraliśmy to samo, a zarazem zdawaliśmy sobie sprawę, że na jednej misce się nie skończy. Kelner zanotował w swoim notesie, odszedł od nas z uprzejmym wyrazem twarzy. Ponownie skupiłam wzrok na pierścionku. Był piękny, przykuwał wzrok. I chyba właśnie o to Sasuke chodziło. Żeby pokazać światu, że jestem jego. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.

- Chcesz żeby świat zobaczył, że jestem twoja? - uśmiechnęłam się łobuzersko, a na twarzy mojego partnera pojawiło się politowanie.

- Oczywiście, że nie. Jednak jakby zauważyli byłoby miło Uzumaki. - zaśmiałam się. Dzień bez uszczypliwości to dzień stracony.

- Czyżby? A duma Uchihy chyba by ucierpiała co nie? - poruszyłam sugestywnie brewkami. Przez chwile tęczówki Saska zmieniły się na czerwony? Albo mi się wydawało.

- Nie przeginaj Naruko, bo nie będziesz mogła jutro chodzić... - na te słowa uśmiechnął się sugestywnie, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Naruto widząc to wykrzyknął.

- Zboczeńce! Ja rozumiem Sasuke, bo to niewyżyty drań, ale ty siostra dattebayo?!

- Nie wrzucaj mnie do jednej paki z tym głupolem! - burknęłam zakładając rękę na rękę.

- Uzumaki nadal sobie grabisz, kara będzie adekwatna do twoich słów... - przesunął opuszkiem palców po moim ramieniu, a mnie przeszła gęsia skórka. Cholerny drań! Nawet się nie wstydził publicznie świntuszyć! A jak ma temat poruszać o uczuciach to zachowuje się jak cymbał! Muszę go zdecydowanie ustawić do pionu! Momentalnie moja pięść znalazła się na jego głowie przez co jęknął. Zaczął masować swoją potylice.

- Auć, a to za co? - jego wzrok wskazywał na wyrzuty. Wzruszyłam ramionami.

- Dawaj siostra. pokaż mu że Uzumacy nie dadzą sobą pomiatać! - entuzjazm Naruto był zaraźliwy. Lekko się uśmiechnęłam.

- Za to, że jesteś cholernym zboczeńcem, który mi grozi. - wytknęłam mu język.

- I tak ma wyglądać całe 9 miesięcy? - burknął mrużąc przy tym powieki.

- Jak będziesz zachowywał się jak dupek to niewykluczone. - prychnęłam, jednak nadal się z nim przekomarzałam. Onyksowe tęczówki baczniej mi się przyjrzały.

- Kobiety są straszne. - mruknął.

- Będziesz miał okazje zobaczyć jaka jest brutalna... - tutaj o dziwo odezwał mój brat. Na jego licu pojawił się wesoły uśmiech.

- A to co tak się szczerzysz młotku?

- Nic nic dattebayo! - po tych słowach skupił się na Itachim który w milczeniu nam się przypatrywał, a na jego twarzy był lekki uśmiech.  Domyślając się co mój brat ma na myśli przez swoją wypowiedź nie mogłam mu mieć za złe. Jakby nie patrzeć miał rację. Zazwyczaj byłam mało delikatna, jednak w ciąży mogłam być jeszcze bardziej okropna.  W końcu kelner przyniósł nasze dania i zaczęliśmy jeść.

- Mmm pycha, obym w ciąży jadła jeszcze więcej. Chyba umrę jak dziecko nie będzie chciało ramenu dattebane! - mruknęłam pełna zachwytu.

- No, dzień bez ramenu to dzień stracony dattebayo! - dorzucił mój bliźniak ponownie wsadzając do buzi porządną porcje makaronu.

- Zwariować z wami. - mruknął kruczowłosy mężczyzna. Obrzuciłam go morderczym wzrokiem.

- Powiedział maniak pomidorów dattebane. - burknęłam pomiędzy jednym kęsem, a drugim.

- Pomidory są zdrowsze niż te wasze zupki. - słysząc to wyprostowałam się. Popatrzyłam na kruczowłosego mężczyznę morderczym wzrokiem. A moje włosy zaczęły niebezpiecznie unosić się do góry.

- Zamilcz Uchiha, zanim powiesz o jedno słowo za dużo. - trójka chłopaków widząc mnie w takim stanie niemal się skuliła. Nawet bracia Uchiha którzy praktycznie niczego się nie bali.

- Wybacz najdroższa, jeszcze jedna miseczka? - uległy ton głosu nie pasował do niego, jednak nie przejmowałam się. Miałam niedosyt więc pokiwałam głową.

- Poproszę. - od razu na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech. Ponownie zajęłam się jedzeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz