"- A więc czy można kochać kogoś zbyt mocno?
- Ależ oczywiście!(...)Ze wszystkim można przesadzić. Z jedzeniem, piciem i z miłością też."
- Ależ oczywiście!(...)Ze wszystkim można przesadzić. Z jedzeniem, piciem i z miłością też."
Po całym moim ciele
spływał pot. Czułem każdy mięsień w moim ciele. Fumiko miała rację w
sprawie tamtego chłopaka. Dopiero w poprzednim secie pokazał nam cały
swój talent. Jego gra była pewna i silna. Kilka razy miałem wrażenie, że
zaraz złamie sobie palce przyjmując jego atak. Popatrzyłem na swoje
kolana które chroniły ochraniacze. Zapewne gdyby nie one to dawno już
bym miał zdarte, krwawiące kolana. Wziąłem wdech ponieważ teraz była
moja kolej, aby serwować. Mój wzrok był spokojny widząc moich przyjaciół
oraz rodzinę. Chciałbym w końcu pokazać na co mnie stać, że nie jestem
słaby jak dotąd uważało wielu ludzi. Odkąd poznałem przyjaciółkę
wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem. Stałem się dojrzalszy,
pewniejszy swoich decyzji oraz wyborów. Nie mogłem tego lekceważyć.
Stałem się lepszym człowiekiem i... aniołem. W końcu i w tej materii się
polepszyłem. A teraz na dodatek miałem stać się profesjonalnym
siatkarzem. Częścią czegoś większego, bardziej istotnego. Kto, by
przypuszczał, że Uzumaki Naruto może przejść taką przemianę w tak
krótkim odstępie czasu. Byłem jej wdzięczny za to co uczyniła. Dlatego
właśnie ostatni serw dedykowałem dziewczynie. Podrzuciłem piłkę w góre, a
sam wyskoczyłem, moja dłoń zderzyła się z piłką tym samym posyłając ją
na pole przeciwników. Miękko wylądowałem na ugiętych kolanach po czym
czujnie objąłem swoją pozycję. Obserwowałem z uwagą jak najpierw przyjął
czarnowłosy chłopak, podając blond włosej dziewczynie, natomiast ona do
chłopaka ze szramą na policzku. Dostrzegłem ironiczny uśmiech na jego
licu. Wiedziałem komu pośle piłkę. Poczułem dreszcz przerażenia na
ciele. Czułem jakiś nieuzasadniony strach do jego osoby co było dość
irracjonalne. Przekląłem. Uzumaki weź się w garść. Przecież ciebie nie
pobije. Ty masz tylko wykonywać to co do ciebie należy. Przyjmij tą
cholerną piłkę i pozwól swojej drużynie wygrać. Tylko tyle, albo aż
tyle. Sam spojrzałem wyzywająco w szmaragdowe oczy przeciwnika, a
następnie z pewnością siebie się uśmiechnąłem. Popatrzyłem na przedmiot z
moich rozmyślań. Leciał szybko, bez wahania które ja jako człowiek
odczuwałem. Złożyłem dłonie do przyjęcia dołem, nieznacznie przechyliłem
je na prawy bok, a lewym kolanem przyklęknąłem. Następnie piłka odbiła
się boleśnie na moich nadgarstkach, posłałem podanie w stronę Inzuki.
Ten bez zawahania przyjął po czym podał Fumiko która niczym pantera
wybrała sobie słabe pole i posłała tam atak. Obserwowałem niczym w
zwolnionym tempie jak przeciwnicy się tam rzucają jednak było już za
późno. Piłka upadła tym samym zapewniając nam wygraną.
- Wygrywa liceum z
Konochy! - wykrzyknął sędzia. Po tym werdykcie rozległa się wrzawa i
oklaski. Razem z drużyną zbiliśmy się w kółko i objęliśmy ramionami.
- Brawo drużyna, oby tak
dalej. - cichy głoś szatynki był wystarczająco głośny dla nas pomimo
tej wrzawy. Wyszczerzyłem zęby niczym głupi do sera.
- To dzięki tobie
szefowo dattebayo! - spojrzałem się na nią z rozbawieniem, na co
spłonęła rumieńcem. O proszę. A jednak da się naszą panią lodu
zawstydzić.
- Zamknij się Uzumaki.
To nie tak jak mówisz. To wasza zasługa i waszego wysiłku. - wydęła
dolną wargę. Itachi zmierzwił jej włosy za co zarobił mordercze
spojrzenie.
- Naruto ma rację. To ty
scalasz cały team, więc nie ujmuj sobie zasług. Wieczorem widzimy się w
knajpie. Ja stawiam i nie chcę słyszeć sprzeciwu. - tutaj spojrzał się
przede wszystkim na Fumiko z którą mierzył się wzorkiem. Wszyscy
zdawaliśmy sobie sprawę jak uparta była. W końcu lekko się uśmiechnęła.
- Co ja z wami mam?
Niech wam będzie. - na te słowa wykrzyknęliśmy entuzjastycznie.
Popatrzyłem z wdzięcznością na czarnowłosego. Nasze spojrzenia się
napotkały, a na twarzach pojawił się uśmiech. W końcu ktoś dorwał się do
moich pleców i się w nie wtulił.
- Naru, byłeś zajebisty
dattebane! - odsunąłem się od drużyny po czym małego skrzata odczepiłem
od pleców i przytuliłem do klatki piersiowej. Zmierzwiłem blond włosy
siostry.
- Dziękuję, teraz czekam
na twój mecz mój ty skrzaciku. - zaśmiałem się przez co zarobiłem w
potylicę. Zapewne za kilka godzin pojawi się tam wielki guz. Jednak na
obliczu bliźniaczki malowało się rozbawienie.
- Sam jesteś skrzat
Uzumaki. Za grosz w tobie romantyczności i delikatności. Ja nie wiem co
Shion w tobie widziała. - wyburczała zakładając rękę na rękę.
- No jak to co? - oburzyłem się. Nieznacznie przymrużyłem powieki, wypiąłem dumnie pierś do przodu.
- Jestem seksowny,
ponętny, inteligentny, wysoki, czarujący, miły, pomocny... - drobna dłoń
zatkała moje usta. Błękitne tęczówki wykonały kółko.
- Przestań już wygadywać bzdury bracie. Chyba za dużo upadków już zaliczyłeś. - pokazała mi język.
- No i co ja z tobą mam
siostro? - westchnąłem cierpiętniczo, pocałowałem ją w czoło.
Przeniosłem wzrok na wujka oraz moją byłą z naszym dzieckiem.
Skierowałem ku nim krok.
- Cześć wujku, Shion,
Hideki. - lekko się uśmiechnąłem patrząc na drobną twarzyczkę syna.
Przejechałem opuszkiem palca po jego niewinnej twarzyczce.
- Byłeś wspaniały Naruto! - wypowiedziała białowłosa.
- No no dzieciaku,
jestem z ciebie dumny. - szeroki uśmiech na twarzy starszego mężczyzny
mówił wszystko co nie mogły powiedzieć słowa.
- Dziękuję wam za to, że
oglądaliście mój debiut dattebayo! - z zakłopotaniem podrapałem się po
potylicy. Byłem szczęśliwy i dumny z tego co dokonałem. Chciałem więcej
takich momentów oraz życia bez wojny. Jednak ta druga rzecz była
nieosiągalna. Pocałowałem Shion i Naruko w policzek.
- Wezmę szybki prysznic,
przebiorę się i wracam do was. - popatrzyłem na całą czwórkę, zniknąłem
w szatni. W otoczeniu rozmów i śmiechów wziąłem szybką kąpiel,ubrałem
szarą koszulkę oraz granatowe jegginsy, narzuciłem na to pomarańczową
bluzę z kapturem. Założyłem torbę na bark i wyszedłem z pomieszczenia
żegnając się uprzednio z przyjaciółmi. Kilkanaście kroków później
znalazłem się na dziedzińcu szkolnym, gdzie znajdowała się moja rodzina.
- Pizza już czeka
dattebane! - na twarzy siostry pojawił się rozanielony uśmiech. Sam się
na samą myśl uśmiechnąłem ponieważ byłem nieziemsko głodny. Podszedłem
do wózka, gdzie smacznie spał Hiduś. Popatrzyłem na niego z
rozczuleniem. Byłem szczęśliwy mając syna. I dumny z tego jak podobny do
mnie był. Zacząłem pchać wózek przed siebie. Popatrzyłem na matkę
mojego dziecka.
- Jak podróż? Zostajecie
z nami na weekend? Wujek Jiraya na pewno tak szybko nie wypuści swojego
wnuka dattebayo! - cicho się zaśmiałem. Obserwowałem delikatne rumieńce
na jej delikatnej twarzyczce.
- Jeżeli to nie będzie
żaden problem to z przyjemnością zostaniemy. Przyda mi się luźniejszy
weekend, aby się pouczyć. Wróciłam zaocznie do liceum, a w następnym
tygodniu mam dwa zaliczenia i... - tutaj przerwała moja siostra co mnie
zaskoczyła ponieważ wiedziałem, że nie jest zadowolona z jej
towarzystwa. To zresztą delikatnie powiedziane. Nie znosiła jej.
- Nic się nie stanie.
Mała kopia Naruto jest zawsze u nas widziana. - posłała dziewczynie
niewinny uśmiech. Posłałem sobie mentalne uderzenie w czoło. No tak, a
ja spodziewałem się cudów. Mogłem się domyślić, że postara się wbić
Shion jakąś szpilkę.
- Dobrze wiesz Shion, że
tak szybko bym nie pozwolił wam wyruszyć zważywszy, że za często nie
widzę wnuka. Wieczorem przyjdzie do nas Tsunade więc chętnie zajmiemy
się młodym pod nieobecność Naruto. Zajmij się trochę sobą i swoją
edukacją. Na pewno nie było ci łatwo zostawić liceum i poświęcić się
macierzyństwu. Więc tym bardziej jestem z ciebie dumny. - szeroko się
uśmiechnął. Energicznie pokiwałem głową. Obok nas szedł Kurama który z
nastroszonymi uszami wypatrywał jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.
Domyślałem się, że był bardziej czujny niż zwykle za sprawą Fumiko
która, gdy dowiedziała się o dziecku stała się dwa razy bardziej
opiekuńcza. W mojej głowie zabrzmiał znajomy głos. " Zastanawiałeś
się kiedyś Naruto jak to jest być samotnym? Nie mieć niczego? Być zdanym
tylko na siebie? Utracić wszystko co znałeś i kochałeś? Czuć
niewyobrażalny ból, a mimo tego musieć wykonać powierzone zadanie?
Pewnie trochę wiesz na ten temat. W końcu znasz ten ból.
Straciłeś rodziców, bolało. Opłakiwałeś ich, ale miałeś siostrę.
Oparcie. Dzięki niej poradziłeś sobie. Potem doszedł wujek, Shion i syn.
Oni na co dzień są twoją podporą. Jednak... kiedyś może nadejść dzień,
gdy zostaniesz sam... sam jak palec i nie będzie nikogo kto uśmierzy
twój ból. Może zabraknąć i mnie... zapamiętaj te wszystkie dobre
chwile... chwytaj dzień, jakby każdy kolejny miał być ostatnim. Nigdy
nie wiemy ile zostanie nam czasu z naszymi bliskimi. Może
to być nawet godzina. Nigdy człowiek nie jest gotowy na stratę i
pogodzenie się z nią. Więc proszę cię, naucz się żyć z tym
co masz w danej chwili zwłaszcza, że w niedalekiej przyszłości coś
stracisz. Nie wiem, czy dużo czy mało jednak strata jest nieunikniona.
Niczym śmierć. Nie możesz pozwolić, aby ból zawładnął tobą. Będziesz
musiał dokończyć to co my zaczęliśmy... Bo kiedyś my możemy umrzeć, a to
ciężkie brzemię zostanie z tobą. W końcu obronimy cie za cenę naszego
życia. I nie. Uprzedzając twoje zaprzeczenie nie dzieli się żyć innych
na lepsze i gorsze. Nie. My chcemy, aby w końcu zapanował pokój, a ty
jesteś osobą która może to urzeczywistnić. W końcu każdy wielki uczeń ma
przed sobą wielkiego mistrza. A oto bonus. Telepatia. Dzięki niej
my anioły możemy się porozumiewać ze sobą bez słów. Wystarczy pomyśleć o
danej osobie i mówić do niej. Jednak nie zdziw się jak będziesz
blokowany. To kolejny trik. Więc proszę zachowaj ten dzień w pamięci.
Niech będzie dla ciebie siłą która będzie ci potrzebna, aby zrobić to co
konieczne." Głos umilkł w mojej głowie. Miałem wrażenie jakby
minęło kilka minut jednak były to zaledwie sekundy. Popatrzyłem
rozkojarzony na moją rodzinę. W najlepsze ze sobą rozmawiali, a na ich
twarzach był widoczny uśmiech. Uśmiechnąłem się. Tak, zdecydowanie były
to osoby które kochałem z całych sił. Nie chciałem ich nigdy stracić
dlatego postanowiłem trenować jeszcze ciężej. Nie chciałem, aby
ktokolwiek umarł z mojego powodu. Jeżeli chodziło o mnie to chciałem,
aby inni nie byli to wciągani. Jednakże rozumiałem, że to nie są moje
reguły gry i nie ja tutaj rozdaje karty tylko ktoś inny.
- Lody Naruto? - szeroki uśmiech rekompensował mi wszystko co przed chwilą działo się w mojej głowie. Skinąłem głową.
- Jasne! Truskawkowe poproszę! - popatrzyłem z troską na moją blond kopie. Mój skarb.
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och mecz wygrali ale udało się to wspólnymi siłami, ale to właśnie Fumiko jest kimś kto właśnie motywuje... haha mini kopia Naruto...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wygrali mecz, wspólnymi siłami, ale dużą zasługę ma Fumiko motywuje, zachęca, wspiera... no i mamy mini kopię Naruto... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, mecz wygrali wspólnymi siłami, ale to właśnie Fumiko jest kims kto ich motywuje... "mini kopia Naruto" haha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia