Nie zdążyłem powiedzieć Tobie za wiele razy słów "Kocham Ciebie".
Zawsze myślałem, że mamy wiele czasu przed sobą. Miałem nadzieję, że
jeszcze nieraz je wypowiem. Miałem nas za pewnik. Pewnik tego, że
będziemy trwać. Nieskończenie. Byłem głupi. Nie przyszykowałem się na
to, że los może mi Ciebie odebrać. Żałuję, że niedostatecznie mówiłem o
swoich uczuciach jakie żywiłem do Twojej osoby. Przepraszam. Nawet nie
jestem pewien, czy wiedziałeś jak ważny dla mnie byłem. Byłem zbyt
skryty, aby mówić na głos o tym co czuje. Naruto... w głębi serca mam
nadzieję, że wiesz o tym. Po raz pierwszy w życiu pieką mnie nie tylko
kłykcie od obijania worka treningowego, ale również oczy. Nie sądziłem,
że stać mnie na takie odruchy. Nie pamiętam kiedy roniłem łzy. To było
dawno temu, za dzieciaka. Popatrz jaki los jest przewrotny. Najpierw
daje nam kogoś do swojego życia, przyzwyczaja do jego obecności, a
następnie nieoczekiwanie odbiera. Strata jest bolesna. Boleśniejsza niż
przypuszczałem. Niby funkcjonuje, rozmawiam z ludźmi, czasem nawet się
zaśmieje jednak w głębi duszy czuję się wypruty z emocji. To nie jest
coś o czym chce rozmawiać z kimkolwiek. Nie potrafię tego robić. Czuję
się zagubiony we własnych uczuciach. Z jednej strony czuję
niewyobrażalny smutek, ból, gniew, wściekłość na los, a z drugiej
totalną pustkę której nie potrafię wyjaśnić. Nie wiem skąd ona się tam
wzięła. Chyba ona sprawia, że w życiu i w pracy daje sobie radę. Inaczej
rozsypałbym się na milion kawałków. Nie wiem, czy pozbierałbym się do
kupy po Twojej śmierci. Byłeś dla mnie najważniejszą osobą, jedyną na
jaką mogłem liczyć w stu procentach. Mimo, że minęło zaledwie dwa
tygodnie to nadal tli się we mnie nadzieja, że to wszystko okrutny żart z
którego lada chwila się ocknę. Funkcjonowanie bez ciebie Naru jest jak
próba nauki chodzenia mając amputowane nogi. Los nie obszedł się z nami
zbyt łaskawie. Pozostawiłeś nie tylko mnie. Twoi rodzice... wyglądają
jakby przybyło im z pięćdziesiąt lat. Nie jest z nimi dobrze, zwłaszcza z
Twoją mamą. Od początku wiedziałem, że to silna babka jednak teraz jest
taka krucha. Niczym porcelana która się chwieje na krawędzi blatu,
gotowa na upadek, na roztrzaskanie się w drobny mak. Ojciec? Sam chyba
wiesz patrząc na nas z góry. Nie wiem co robić, miłość się gdzieś tam we
mnie tli. Tak bardzo chciałbym Cie ostatni raz przytulić, powiedzieć
jak bardzo Cie kocham. Chciałbym mieć pewność, że o tym wiesz. Jak dotąd
cały czas mam wyrzuty, że możesz nie mieć o tym pojęcia. Przepraszam,
że byłem tak chłodny i zamknięty w sobie. Miałeś racje mówiąc, że trzeba
się otworzyć na innych i otoczenie. Życie mamy tylko jedno i Ty
wiedziałeś o tym doskonale chociaż zaciskałeś pasa, aby zaoszczędzić na
marzenia. Marzenia które już się nie spełnią. Niedokończone marzenie.
Tyle wycierpiałeś, tyle sobie odmawiałeś, aby w przyszłości cieszyć się
realizacją planów. Kurwa jakie to życie jest niesprawiedliwe. Zdrowy
chłopak, nie pijący, nie palący o dobrym sercu który nikomu nie wadzi
traci życie. Nieoczekiwanie. Gówniany wypadek. I to w tak banalny
sposób. Pamiętasz? Zawsze opowiadałeś, że jak już będziesz miał umrzeć
to w spektakularny sposób, najlepiej ratując komuś życie. Jednak tak się
nie stało. Jakiś pijany kierowca musiał Ciebie potrącić, a ty zmarłeś
na miejscu. Nawet nie miałem okazji się z Tobą pożegnać. Jestem taki
wściekły na to co się wydarzyło, nie radzę sobie. Wszystko straciło
barwy, a ja swój kokon bezpieczeństwa. Nie wiem co powiedzieć. Chyba
tylko, że muszę być oparciem dla Twoich rodziców. To mój obowiązek
względem Ciebie Namikaze. Jestem to Tobie winien.
Kocham Cie, Kisame.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz