"Zdrada... to tylko słowo. Kiedy dwaj książęta walczą ze sobą o krzesło, na którym tylko jeden z nich może usiąść, zarówno wielcy lordowie, jak i prości ludzie muszą wybierać. Po bitwie zaś zwycięzców okrzykuje się wiernymi i lojalnymi ludźmi. Natomiast ci, którzy przegrali, będą od tej pory znani jako buntownicy i zdrajcy."
( Itachi )
Pogrążyłem się w myślach. To
co przed chwilą się wydarzyło było spektakularne. Nikt z nas nie
przypuszczał, że Uzumaki może odziedziczyć taką moc. Mi oraz Fumiko
nawet to się nie śniło. Wiedzieliśmy, że będzie potężny, jednak nie aż
tak. Kątem oka zerknąłem na zmęczoną twarz ukochanego. Pomimo
spożytkowania tak wiele energii bez skargi szedł przed siebie. Mogłem
się domyślić ile kosztował go ten wybuch. Ponownie popatrzyłem przed
siebie. Jeżeli plotki były prawdziwe, to oznaczało koniec upadłych oraz
samego pana ciemności. Zasępiłem się. Za niedługo miałem się spotkać z
ojcem oraz matką. Oni nadal kochali ciemność. Nie pozwolili sobie na
ujrzenie jasności. Pozostali lojalni. Czy mnie i brata uważano za
lojalnych? Pewnie nie. Dla innych byliśmy zdrajcami. Skoro zrobiliśmy to
raz, zrobimy to drugi. Bałem się, że pokusa może być tak silna, że
domysły staną się faktem. Nie chciałem zdradzić. Nie chciałem ranić. Nie
chciałem się stać plugawym śmieciem. Śmieciem bez zasad i honoru.
Ponownie powędrowałem spojrzeniem na blondyna. To dzięki niemu moje
serce zabiło mocniej od lat. To on był wyznacznikiem mego serca. Dawno
temu to właśnie Kushina sprawiła, że w mroku ujrzałem światło. To ona
nadała sens mojemu istnieniu. Tchnęła we mnie życie. Dzisiaj tym kimś
był jej syn. Tak wiele cech odziedziczył po niej. Spojrzałem na Kurame
który pomimo bólu nie skarżył się. Był jak swój właściciel. Musiałem
zataić przed Naruto, że w krwiobiegu psa płynie trucizna. Wtedy nie
byłby w stanie właściwie się skupić na tym co mamy do zrobienia.
Żałowałem, że nie potrafię leczyć. Domyślałem się jaka rozpacz ogarnie
tego dzieciaka, gdy jego najlepszy przyjaciel umrze. Do tego dojdą
wyrzuty sumienia. Nie chciałem przy tym być, nie potrafiłem się
obchodzić z emocjami. Zwłaszcza tak burzliwymi jak jego. Jednocześnie
pragnąłem być jego podporą, spróbować go pocieszyć. Uleczyć jego serce.
Dwa sprzeczne pragnienia. Oba równie silne. Śmierć nigdy nie była
prosta. Nie była ani zła, ani dobra. Po prostu była. Należało nauczyć
się z nią żyć. Ona zawsze była punktualna i zabierała tego którego
musiała. Pogładziłem opuszkami palców wilczura. Doskonale pamiętałem jak
mój opiekun umierał w moich ramionach. Tamte emocje były bardzo
odległe, jednak tamten ból pozostał. Gdyby mnie nie uratował, dzisiaj
bym tutaj nie był. Być może nie byłbym zdrajcą, być może na zawsze
byłbym w mroku. Życie lubi pisać różne historie. To było pewne. Nigdy
nie przypuszczałem, że znajdę się w tym miejscu. I z tą osobą. Jedyną
nadzieją dla nieba. Dar niebios. Tak, to brzmiało prawdziwie. Ponownie
popatrzyłem na blond czuprynę. Zmęczenie coraz bardziej malowało się na
jego licu. Był słaby, jego więź z Kuramą osłabiała go jeszcze bardziej,
nie zdawał sobie z tego sprawy. Przystanąłem.
- Fumiko mówiła ci
na jakiej zasadzie działa twoja przyjaźń z obrońcą? - cichy, beznamiętny
głos. To byłem cały ja. Bez emocjonalny.
- Nic, o co mógłbym
się martwić. - przystanął. Jego niebieskie tęczówki popatrzyły na mnie z
niepokojem. Brwi zmarszczyły się, a usta zostały lekko zagryzione przez
zęby. Na moment pozwoliłem sobie delektować się widokiem.
-
Widzisz... jesteście połączeni... gdy jedno umiera to drugie traci
życie. Wasza ekstrakcja coraz bardziej posuwa się do przodu. On umrze
Naruto. - popatrzyłem swoimi oliwkowymi tęczówkami w jego. Miałem mu nie
mówić, jednak nie mogłem go okłamywać. Nie w takiej sprawie. Wtedy
straci do mnie zaufanie jakie posiadł. Tego bym sobie nie wybaczył.
Dostrzegając szok i cierpienie żałowałem, że to ja byłem osobą która
podała mu takie informacje. Jego dłoń wsunęła się w rude futro.
Dotknąłem dłonią rozgrzany policzek, jednak chłopak natychmiastowo
odsunął się ode mnie. Furia w jego posturze mówiła wszystko.
-
Jak to kurwa umrze?! Nic nie mówiłeś o umieraniu! Kurwa, kurwa... -
coraz ciszej zaczął przeklinać, jednak jego agresywna postura ani na
moment się nie zmieniła. Odebrał ode mnie wilczura. Popatrzyłem na swoje
puste dłonie które chwilę wcześniej niosły ciało zwierzęcia.
- Nie chciałem, abyś dał się ponieść emocją... - uniosłem dłonie w geście obronnym jednak to jakby tylko bardziej rozjuszyło nastolatka.
- Chciałeś to zataić tak?! Ważniejsza jakaś pierdolona jaskinia tak?! O to wam wszystkim chodzi?! - jego oczy przymrużyły się. Westchnąłem. Nie tego oczekiwałem przyjmując zadanie. Moja postura zmieniła się. Emanowała wrogością, jednak nie dopuściłem do przemiany.
-
To zabawne wiesz? Bardziej przejmujesz się tym kundlem niż własną
przyjaciółką która leży w stanie agonalnym... - na moją twarz wkradł się
cyniczny uśmiech. Na jego licu pojawiło się coś na kształt triumfu.
- Fumiko mi mówiła, że jesteś zdrajcą... jednak ja nie wierzyłem do samego końca, wiesz Itachi? - blondyn jakby spochmurniał. Uniosłem brwi. Byłem zaskoczony. Czyżby naprawdę pokochał kogoś takiego jak ja? A raczej osobę którą udawałem?
( Naruto )
Słysząc słowa Uchihy posmutniałem. Byłem zły, że nie uwierzyłem do końca. Nie chciałem, aby tak się stało. Ja naprawdę zaczynałem się w nim zakochiwać. Kurwa! Dlaczego nie miałem szczęścia w miłości? Moje myśli popłynęły do mojej rodziny. Zacisnąłem dłonie w pięść.
- Tknij moją rodzinę, a pożałujesz dattebayo! - wysyczałem. Z moich tęczówek spoglądały pioruny. Itachi na to się zaśmiał.
-
Jak pójdziesz po dobroci to nic im się nie stanie. - zrobił krok ku
mnie. Po moim ciele przeszły dreszcze. Nie wiedziałem co robić, jak się
zachować. W końcu nigdy nie pokazał tej demonicznej twarzy.
- Jak długo Itachi? - nie musiałem nic więcej dodawać. Obydwoje rozumieliśmy o czym mówiłem.
-
Od zawsze Naruto. Od zawsze. To, że go zdradziłem dla Kushiny było
kłamstwem. Spodziewaliśmy się tego, że będzie dziecko. Jedyny klucz, aby
podbić niebiosa. Kimś tym jesteś ty. To ty jesteś kluczem Naruto. -
lekko się uśmiechnął, jednak ten gest nie miał z nim nic wspólnego.
Popatrzyłem na pustkowie na którym w tym momencie się znajdowaliśmy.
- Fumiko ufała ci! - wytknąłem mężczyźnie.
-
Nigdy mi nie ufała. Zawsze bacznie patrzyła nam na palce. Mi i Sasuke.
Jednak on naprawdę pozostał wierny światłu. Nie tego Uchihe
podejrzewałeś o złe zamiary Uzumaki. - cicho się zaśmiał. Popatrzyłem na
twarz anioła. Znana, a jednocześnie tak obca. Zmarszczyłem brwi,
bezwiednie przytuliłem Kuramka bliżej.
- Dlatego ją otrułeś? - zapytałem, pomimo że byłem na pograniczu płaczu. Dlaczego wszystko sypało się jak domek z kart?
- Musiałem. Była prawdy naprawdę blisko. Chwilę później i to ja mógłbym być martwy. Jest niezła, nawet ja to muszę przyznać. - w tonie głosu byłego ukochanego słyszałem uznanie. To się nie mogło wydarzyć! To był pieprzony sen! Jednak prawda była zgoła inna. Nadal tu byłem, a moje serce strzaskało się na milion kawałków. Przypomniałem sobie rozmowę z przyjaciółką.
( Retrospekcja )
- Naruto, siadaj. Musimy porozmawiać. - cichy głos, był stanowczy jednak również wyłapałem w nim zmęczenie. Wykonałem polecenie. Ścisnąłem delikatnie bladą, a zarazem zimną dłoń.
- Co się dzieje Fumiko? - mój głos również był cichy, a jednocześnie zaciekawiony. Nie wiedziałem o co mogło chodzić. Jednak musiało to być coś cholernie poważnego. Ona nigdy się tak nie zachowywała. Ciche westchnięcie tylko utwierdziło mnie w moich przekonaniach.
-
Itachi jest najprawdopodobniej zdrajcą. - zszokowany popatrzyłem na
kobietę. Nie tego spodziewałem się usłyszeć. W sumie niczego nie
spodziewałem się usłyszeć. Co najwyżej, że jestem przystojny.
- J-jak to? - wyjąkałem nadal zaskoczony tymi rewelacjami.
-
Mam takie przeczucie, muszę pewne tropy sprawdzić. Dlatego może mnie
teraz więcej nie być niż być. Jednak moim zadaniem jest was chronić,
rozumiesz? - popatrzyła ciemnymi tęczówkami na mnie. Powoli skinąłem
głową analizując to co zostało mi powiedziane.
- Co mam robić na wypadek, gdyby coś ci się stało? - anielica uśmiechnęła się do mnie.
-
Udawaj, że mu ufasz. Musisz się naprawdę postarać, aby cie nie
przejrzał. Niech uwierzy, że jesteś jego. Wtedy stanie się coś czego nie
będzie się spodziewał. Zaufaj mi Naru... - ścisnęła dłonią moją.
Potarłem wolną ręką kark.
- Czyli co? Mam zostać owieczką na pożarcie wilka tak? Chcecie mnie poświęcić dattebayo?! - niemal krzyknąłem jednak zostałem skutecznie spacyfikowany pięścią mojej rozmówczyni. Popatrzyłem na nią zniesmaczony.
- Chcesz się upewnić, czy jest winny, czy nie? - miała rację. To było konieczne.
- Zgoda, ufam ci Fumiko. - wyszeptałem. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Musnęła wargami moje czoło.
-
Dzielny chłopak. Pamiętaj zaufaj sobie oraz mi. Nikt nie może wiedzieć o
tej rozmowie. - ponownie podczas tej krótkiej rozmowy skinąłem głową.
( Koniec )
-
I naprawdę nic dla ciebie nie znaczę? - zapytałem. Nie było to ważne,
jednak chciałem wiedzieć. Chciałem jasności przed zabiciem go.
-
Nie zrozum mnie źle Naruto... nic do ciebie nie mam. Jednak misja to
misja. Zostałem do tego zobligowany... Zapraszam cie do pana ciemności. -
wykrzywił kącik ust ku górze.
- Szybciej umrę aniżeli pozwolę ci mnie tam zabrać. - burknąłem. Pomiędzy nami pojawił się cień. Uniosłem brwi w szoku.
-
Niestety, musisz być żywy Uzumaki. - powiał wiatr rozwiewając nasze
kosmyki włosów. Przygryzłem dolną wargę. Pozwoliłem przemianie, aby się
dokonała. Również on nie zwlekał, pojawiły się nasze anielskie
przemiany.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Itachi zdrajcą? jednak buu jest mi smutno, niby Sasuke nie, ale może też...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Itachi jest zdrajcą? jest mi smutno, miech to okaże się tylko takimi działaniami, a Sasuk?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, co? Itachi jest zdrajcą? jak to? jest mi bardzo smutno, miech to będzie taka mistyfikacja... a Sasuke, czy on też?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza