"Szczęście jest rezultatem naszego osobistego wysiłku. Trzeba o nie
walczyć, dążyć do niego, upierać się przy nim, a czasami nawet szukać go
na drugim końcu świata." ~ Elizabeth Gilbert - Jedz, módl się, kochaj.
Od
pamiętnego spotkania na cmentarzu poczułem nowy przypływ energii.
Chciałem tego, chciałem tych zmian chociaż było to bolesne. Codzienne
wstawanie już nie było takie złe jak wcześniej. Zaczynałem powoli godzić
się z tym co się stało. Miałem dla kogo żyć.Każdego dnia odkrywam u
siebie coraz więcej siły. Dzięki Itachiemu zrozumiałem więcej. Chciałem
tego spotkania z Madarą oraz moim bratem. Chciałam zrozumieć ich
motywację. Miałem cichą nadzieję że zmienię Memme na lepsze. Jiraya.
Spisywał się na medal. To on w tym trudnym czasie był naszą podporą,
naszą siłą. Naruko była również nieoceniona. Nie patyczkowała się.
Przestała traktować mnie jak porcelanę. Dawała upust swojej frustracji.
Widziałem, że miała dosyć patrzenia na mój wrak. Wrak jakim się stałem.
Ona, aż za dobrze pamietała jaki stałem się po śmierci rodziców. Nie
chciała tego przeżywać ponownie. Zresztą... nie zasługiwała na to. Nikt
nie zasługuje, aby patrzeć jak ukochana osoba się stacza. Uniosłem
wzrok. Do mojego pokoju po cichu wszedł kruczowłosy mężczyzna. Posłałem
mu delikatny uśmiech.
- Hej dattebayo! - ostatnie kilka dni pozwoliło
mi na przemyślenie wielu spraw. Miedzy innymi te miedzy mną, a nim. Nie
chciałem zaprzepaścić szansy. Nie chciałem pluć sobie w brodę, że z
niego zrezygnowałem. Nie chciałem tracić więcej osób. Podszedł do mnie,
przytulił. Wtuliłem się w jego szczupłe ciało. Przymknąłem powieki. Tego
mi brakowało. Ciepła drugiej osoby.
- Witaj Naruto. - wyszeptał
cicho do mojego ucha. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wsunąłem nos w jego
nagi obojczyk. Cicho się zaśmiał z powodu łaskotek.
- Dziękuję, że
przyszedłeś. - mruknąłem. Długie, smukłe palce sunęły po moich pleckach.
Delikatne mrowienie przeszło przez moje ciało.
- To dla mnie czysta
przyjemność, przecież o tym wiesz. Oczywiście, że wiesz? - lekko mnie od
siebie odsunął. Jego czarna brew była uniesiona ku górze. Cicho się
zaśmiałem.
- No wiem, przecież się droczę... - pokazałem mu język.
Na jego licu pojawił się uśmiech. Od kilku dni był jakby bardziej
wyluzowany. Odprężony. Cieszyłem się, bo ta jego wersja była
przyjemniejsza dla oka.
- Wiesz o tym, że twoja siostra Naruko
zorganizowała nam podwójna randkę? - lekko przekrzywił głowę na bok.
Słysząc to zachłysnąłem się powietrzem.
- Że co dattebayo?! - wykrzyknąłem. Poderwałam się z miejsca i ruszyłem do drzwi. Ona była nieobliczalna.
-
Naruko!! - wrzasnąłem na cały regulator. Otwarłem drzwi, ruszyłem ku
jej sypialni. Cichy śmiech dobiegł mnie z tamtego pomieszczenia.
-
Tak braciszku? - z pokoju wyłoniła się jej rozczochrana czupryna.
Dostrzegłem, że bawiła się wręcz przednie. Doskonale wiedziała o co mi
chodzi.
- Co to za podwójna randka?! Jak ja mam z tym draniem
wytrzymać przy jednym stole? - wyrzuciłem ręce przed siebie. Siostra
podkręciła tylko głowa z rozbawieniem. Ja z młodszym Uchiha zawsze o coś
się spieraliśmy. Niejednokrotnie doszłoby do rękoczynów, gdyby nie
Naruko bądź Itachi.
- Będziemy rodziną... a rodzina się integruje debilu. - pstryknęła mnie palcem w czoło.
-
Jaką znowu rodziną dattebayo? Jak ten debil nawet się nie oświadczył?! W
sumie to i lepiej. Nie będę musiał znosić palanta w domu. - ostatnie
zdanie burknąłem pod nosem. Dziewczyna cicho westchnęła.
- Chciałam
ci o tym powiedzieć na kolacji braciszku, ale jestem w ciąży. Będę
spodziewać się dziecka. - lekko się uśmiechnęła. A ja? Omal nie
zemdlałem. Rozejrzałem się po korytarzu. O ścianę opierał się mój
chłopak. I o dziwo uśmiechał się. Następnie popatrzyłem na siostrę.
Naprawdę się cieszyła. Będzie matką. Tak jak zawsze marzyła. Podrapałem
się z zakłopotaniem po potylicy. Jednak przypomniałem sobie jak później
cieszyła się z tego, że sam byłem ojcem. Jak mnie w tym wspierała.
Przecież nie mogłem być gorszy. Przygarnąłem bliźniaczkę do siebie, a
następnie mocno przytuliłem.
- Gratulacje dattebayo! Moja młodsza
siostrzyczka będzie mamą dattebayo! - uśmiechnąłem się. Ta natychmiast
uderzyła mnie pięścią w głowę. Jęknąłem.
- Cholerna minutę później się urodziłam debilu! A wypominasz mi to przy każdej okazji! - jednak pomimo incydentu uśmiechała się.
- Tak się ciesze, gratuluje szwagierko. - brat Sasuke podszedł i przytulił moja siostrę.
- Chociaż jeden normalny. - burknęła pod nosem, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-
Pamiętaj, że mój syn będzie również straszy od twojego dziecka. -
pokazałem jej język po czym zacząłem uciekać na parter. Ta wariatka
zaczęła mnie gonić po całym mieszkaniu z zamiarem zamordowania mnie i
zakopania gdzieś w ogródku. A może jednak nie? A jak w lesie? Przecież
tam straszy! A ja się cholernie boje duchów! Z góry dobiegł nas głośny
śmiech Itachiego. Nie pamiętam kiedy ostatnio w naszym życiu był taki
radosny poranek. Taki beztroski. Pragnąłem takich więcej. Jednak w
kościach czułem, że ta Iliada lada moment się skończy.
( Popołudnie )
Szliśmy
w kierunku restauracji. Pchałem przed sobą wózek z synkiem. Za rękę
natomiast trzymałem swojego chłopaka. Czułem się szczęśliwy. Jakbym miał
własną, prawdziwą rodzinę.
- Musimy tam iść? - jęknąłem
niezadowolony. Nie miałem ochoty oglądać zadowolonej gęby Uchihy. Mimo,
że mieliśmy jako taki sojusz to i tak wiecznie sobie dogryzaliśmy.
Pewnie jakbym bardziej się zastanowił nad naszą relacja to doszedłbym do
wniosku, że skomplikowani z nas przyjaciele. Jednak nie chciałem
dochodzić do takich wniosków. Zdecydowanie.
- Wiesz, że tak.
Gdybyśmy się nie zjawili to nie wiem, czy na ogródku by się skończyło.
Może jednak utopiłaby cię w jeziorze? - czarna brew uniosła się do góry,
a ciemne tęczówki spojrzały w moja stronę. Wzdrygnąłem się na samą
myśl.
- Nawet tak nie mów. Chyba wolałbym zginąć z ręki przyrodniego brata... - burknąłem pod nosem.
- Znaczy szybko i bezboleśnie? - kącik jego ust niebezpiecznie drgnął. Zmarszczyłem nos.
-
Mam taką nadzieje. Doskonale wiesz, że to furiatka. W dodatku
nieobliczalna. Jiraya mówi, że ona jest stu procentowa Uzumaki. Babka
była ponoć jeszcze gorsza. - skrzywiłem się. Pamiętałem jaka matka
potrafiła być straszna, gdy wpadła w szał. A Naruko godnie ją
reprezentowała, jak nie była jeszcze gorsza. Zatrzymaliśmy się. Przez
okno zobaczyłem moja młodsza siostrę. Trzymała za rękę Sasuke. Była taka
szczęśliwa. Oczy jej błyszczały i z uwielbieniem patrzyła na swojego
chłopaka. Przyjrzałem mu się. On również był zakochany. I było to
cholernie szczere. W tym momencie ostatnie zwątpienie rozpłynęło się
niczym mydlana bańka. Chciałem żeby ona miała kogoś takiego. I w końcu
stało się. Moja młodsza siostrzyczka już nie była młodsza siostrzyczka. A
ja spokojnie mogłem piecze przekazać Uchiha. W głębi serca wiedziałem,
że zaopiekuje się nią tak jak na to zasługuje. Nie był dupkiem i draniem
który bawi się uczuciami mojej kopi. On i Itachi... oni naprawdę
traktowali nas poważnie. Byli gotowi bronić nas za wszelka cenę. O
ironię losu będziemy bardzo bliska rodziną. Zaśmiałem się z rozbawieniem
czym przekułem uwagę kruczowłosego.
- Hmm? - mruknął. Uniósł czarna brew.
-
Nie uważasz, że to zabawne? Ty i ja? Moja siostra i twój brat? Jakie
życie potrafi płatać figle... nigdy nie przypuszczałem, że ja z siostrą
napatoczymy się na dwójkę braci z którymi będziemy planować przyszłość. -
lekko się uśmiechnąłem. Z rozczuleniem popatrzyłem na Hidekiego który
smacznie spał w wózku. Lekkie uściśnięciu dłoni sprowadziło mój wzrok na
rozmówcę.
- Uwierz mi Naruto... Nigdy nie myślałem, że kogoś
pokocham. Dawno temu twoja mama sprowadziła mnie na jasną stronę. Jednak
to ty umocniłeś to. Pokazałeś, że to była jedyna słuszna decyzja.
Żałuje tego kim byłem kiedyś. Jednak nie żałuje tego kim jestem teraz. A
raczej jaki stałem się dzięki robię. Dziękuje Naruto. Dziękuje, że
sprawiasz iż każdego dnia staje się lepszy. Kocham cię Naruto Uzumaki. -
przyciągnął mnie do siebie, a następnie pocałował. Odwzajemniłem
pocałunek lekko się przy tym uśmiechnąłem.
- Dziękuję dattebayo! - bez większych oporów wszedłem do lokalu. Skierowałem się do stolika, gdzie siedziała moja siostra.
-
Cześć draniu! Hej siostra! - wykrzyknąłem uśmiechając się przy tym.
Niebieskie tęczówki przeniosły się na mnie. Blondynka rozpromieniona
się, wstała i mocno mnie przytuliła. Następny w kolei był Itachi. Jednak
największym faworytem został mój synek, który obudzony czułościami
uraczył bliźniaczkę szerokim uśmiechem. Ta w odwecie zapiął z radości i
zaczęła go tulić. Drań popatrzył na nas kątem oka.
- Cześć młotku.
Itachi... - na dźwięk imienia brata lekko się uśmiechnął. On nigdy nie
ukazywał za bardzo emocji. Jednak tylko brat i Naruko sprawiali, że
można było dostrzec jakieś emocje. Zdradzał się. Nieznacznie, ale można
było to dostrzec. Usiadłem naprzeciwko mojego rywala.
- Gratuluje,
ciesze się, że traktujesz moją siostrę poważnie i kochasz ją. Jednak
jeżeli ją skrzywdzisz pożałujesz tego... - mój głos był śmiertelnie
poważny. Mówiłem to z absolutnym spokojem. Uchiha zdawali sobie z tego
doskonale sprawę. Byłem żółtodziobem. To fakt. Jednak broniąc to co
kochamy stajemy się silniejsi. I ja taki się stawałem po stracie Fumiko.
A co mogło się stać, gdyby zranił Naruko?
- Traktuje nasz związek
zupełnie poważnie Naruto... Jednak jeżeli wszyscy jesteśmy w
komplecie... Naruko uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? -
ku naszemu zaskoczeniu Sasuke uklęknął przed moją siostrą, z kieszeni
czarnej marynarki wyciągnął aksamitne pudełeczko. Otworzył wieczko.
Naszym oczom ukazał się czerwony kamień. Lekko się uśmiechnąłem.
Popatrzyłem na bliźniaczkę która zamarła z dzieckiem. Ostrożnie je
odłożyła. Jej wzrok spotkał się z tym onyksowym.
Uff w końcu się udało!
Opłacają się korki w powrotach do domu :D
Tak o to w mieście udało mi się stworzyć nowy rozdział, akurat na święta <3
Dla was kochani życzę wszystkiego dobrego, zdrowia, radosnych chwil, spokoju ducha :*
I przede wszystkim w gronie bliskich wam osób <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz