"Przyjemniej, kiedy jesteśmy potrzebni i kiedy proszą o nasz przyjazd
choćby nawet niezręcznie, niż kiedy nas odrzucają jako niepotrzebnych." ~ Jane Austen - Perswazje
On
zawsze wracał. Tyle, że nie do mnie. Był kiedy ja bywałem poza wioską.
Unikał mnie, a może raczej wracał do ludzi których chciał widzieć. Sam
nie wiem jak to określić. W każdym razie nie widziałem go od momentu
tamtego pożegnania. A o nim opowiem wam nieco dalej. Z jednej strony
cieszyłem się, że nie spotykamy się. Nie chciałem, aby się dowiedział,
że umieram. Tak, umieram. Nawet babunia Tsunade o tym nie wie. Gdyby tak
się stało poruszyłaby niebo, a ziemie. Jednak... to nieuleczalne.
Najprawdopodobniej na to samo chorował Itachi. Ból jest niewyobrażalny,
gdy nie wezmę lekarstw. Nie jestem wtedy w stanie funkcjonować. Nawet
Kurama nie jest w stanie ulżyć mojemu cierpieniu. Wiem, że boli go widok
mojego cierpienia. Nawet temu futrzakowi jest mnie żal. Niekiedy
przejmuje nade mną kontrole, aby to on cierpiał, a nie ja. Kocham go.
Był ze mną od zawsze. Był moją opoką wtedy, gdy inni widzieli we mnie
potwora. Eh rozpisałem się tam, gdzie nie trzeba. Kontynuując przerwany
wątek. Z drugiej strony boli mnie to, że woli mnie unikać. Zwłaszcza, że
byliśmy niemal braćmi. Pamiętam, że nawet raz prawie udało mi się z nim
spotkać. A on uciekł jak ostatni tchórz. Od Sakury się dowiadywałem co u
Sasuke. Wydawało mi się, że między nimi zaczyna się układać, że wchodzą
w etap związku. Momentami miałem ochotę się rozpłakać. To ja chciałem,
być na jej miejscu. To ja chciałem być kochany przez tego idiotę. Być
jego miłością. Nie chciałem kochać jednostronnie. Kto tak miał wie o
czym mówię. To jak zadra w sercu. Non stop krwawi i nie znajdujesz
ujścia dla swoich emocji. Same imię ukochanej osoby potrafi wprawić się w
euforie bądź smutek. Taka miłość wyniszcza. I tak samo było ze mną.
Marniałem chociaż przed światem nadal grałem radosnego półgłówka. Tak
było lepiej. Nikt nie zadawał durnych pytań, nie próbował uszczęśliwiać
na siłę... Często wracałem myślami do tego wydarzenia. Wydarzenia które
zmieniło wszystko. A raczej tylko moje życie. Marne, bo marne. Jednak
moje, bo każdy z nas zasługuje na szczęśliwe życie.
Uniewinnienie Sasuke. W końcu mi się to udało. Udało mi się przekonać, że Sasu jest niewinny i żałuje swoich czynów. Będę mógł go w końcu zobaczyć. Nie posiadałem się z radości. Ruszyłem za Kakashim i Sakurą do celi naszego kompana z drużyny. Wesoło pogwizdywałem. Zresztą nie tylko mnie rozpierała radość. Każde z nas oddychało z ulgą. Sakura nawet zdążyła uronić kilka łez. W końcu stanęliśmy w ciemnej, zimnej klitce. Jego kruczoczarne włosy były jeszcze dłuższe niż zapamiętałem. Biały bandaż z pieczęcią zasłaniał jego oczy. A strój? Nic się nie zmienił od wojny. Wygodnie oparty o zimną ścianę siedział Sasuke.
- Sasuke-kun! - wykrzyknęła koleżanka z drużyny. Już nie mogła wytrzymać. Rzuciła się na niego, gniotąc go w uścisku. Ten lekko się skrzywił. Uśmiechnąłem się pod nosem na tą reakcje. Sam wolałem pozostać z tyłu. Nie chciałem zrobić czegoś głupiego. Przynajmniej nie teraz. Po kilku minutach strażnik Uchihy rozbroił pieczęć, a z twarzy Sasuke zleciał bandaż. Jego ciemne oczy od razu zlustrowały nas od stóp do głów.
- Miło cie widzieć Sasuke. - to Kakashi. On zawsze stara się załagodzić sytuacje.
- Czy to już koniec? Mogę opuścić więzienie? - jego lodowaty ton głosu zmierzył do shinobi. Ten kwaśno się uśmiechnął.
- Gdyby nie Naruto nadal byś tutaj siedział. Ciesz się, że masz takiego przyjaciela. Gdyby nie to, nigdy nie zobaczyłbyś słońca Uchiha. - wiedziałem, że nie jest zadowolony z tej sytuacji. Jednak przez wzgląd na mnie wykonuje polecenia. Lekko się do niego uśmiechnąłem. Ten tylko odwzajemnił gest i wyszedł. Napięcie rosło, a ja sam wolałem się nie odzywać tylko uśmiechać jak palant. A przecież nie tak to sobie wyobrażałem wielokrotnie.
- Może pójdziemy całą drużyną na ramen, aby uczcić dzisiejszy dzień? Z powrotem jako team 7? - zapytałem wesoło. To było jedyne co mi przychodziło na myśl, żeby cokolwiek wydukać.
- Zwariowałeś? Sasuke-kun jest zmęczony i na pewno o czym marzy to, aby się wykąpać i odpocząć! - silna pięść kobiety uderzyła mnie w głowę. Skrzywiłem się. Nienawidziłem tego, że za dużo sobie pozwala. A przecież kobiety nie uderzysz. Zacząłem masować bolące miejsce.
- Idę do domu. - po chwili jego nie było. Zniknął. Bezradnie popatrzyliśmy na siebie. Co było robić więcej? Każde z nas wróciło do siebie. Usiadłem na parapecie. W milczeniu przypatrywałem się spacerującym mieszkańcom. Nie byłem zadowolony z przebiegu spotkania. Jednak zważywszy na okoliczności? Czego można było lepszego oczekiwać? Nikt kto spędził tyle czasu w więzieniu nie tryska entuzjazmem, a tym bardziej rzuca się wszystkim w ramiona. Przymknąłem powieki. Oparłem policzek o chłodną szybę. Przysnąłem. Wyczuwszy w pomieszczeniu czyjąś obecność rzuciłem kunaiem w tamtym kierunku. Otworzywszy oczy zobaczyłem, że to już noc. Musiałem przespać kilka godzin. Z cienia wyłonił się on.
- Sasuke? Co ty tutaj robisz? - popatrzyłem na niego z zaskoczeniem. Nie często się zdarzało, aby ktoś odwiedzał moją klitkę. Ten szyderczo się uśmiechnął.
- Przyszedłem ci
podziękować młotku. Wiem, że nie musiałem, jednak... W ramach
odkupienia chce tropić Ōtsutsuki i ich zabijać. Dlatego jutro
niezwłocznie wyruszam z wioski. Rozmawiałem o tym z Kakashim. Zgodził
się.
- Tak szybko? - wyjąkałem z zaskoczeniem.
- Straciłem rok Naruto. Nie chcę, by ponownie stało się to co przeżyliśmy na wojnie. - ton głosu Uchiha był cichy i lekko smutny. Domyśliłem się, że wspomina tamte wydarzenia jak i ostatnią rozmowę z bratem. Skinąłem głową.
- Dlaczego mi to mówisz? Sakura wie? - musiałem zadać to pytanie.
- Już u niej byłem. Chciałem chociaż w ten sposób wam podziękować za to co dla mnie zrobiliście. - wzruszył ramionami. Zabolało mnie. Byłem ostatni, chociaż tyle zrobiłem. Było to egoistyczne. Wiedziałem o tym, jednak...
- Kocham cie Sasuke. - wypaliłem. Wiedziałem, że to moja ostatnia szansa. I więcej ich nie będzie. Po tych słowach poczułem jak moje policzki robią się czerwone. Sasuke z zaskoczeniem popatrzył na mnie, jednak też gdzieś w tym spojrzeniu czaił się gniew.
- Jak mnie kochasz Naruto?! Nie możesz mnie kochać! - wykrzyknął. Wściekłość się z niego wylewała. Spiąłem się. Nie tego się spodziewałem.
- Jakoś tak wyszło... - wymamrotałem. Czułem jak powoli zaczynają mnie piec powieki. Chciało mi się płakać.
-
To niedopuszczalne Naruto! Ja chce założyć rodzinę, odbudować klan!-
odwrócił się na pięcie. Wyciągnąłem ku niemu dłoń jednak szybko ją
opuściłem.
- Przepraszam Sasuke. - cicho wyszeptałem.
Wszystkie siły jakie miałem opuściły mnie. Czułem się jak balonik który
ktoś przedziurawił. Moje serce krwawiło. Czy można było prosić o gorsze
zakończenie?
- Nie chcę cię widzieć Naruto. Nigdy
więcej. - cicho wyszeptał po czym opuścił moje mieszkanie. Opadłem na
podłogę i zacząłem płakać. Właśnie straciłem przyjaciela. I moją miłość.
Na
wspomnienie tamtych chwil nadal czułem smutek. Teraz sam staram się
wybywać z wioski jak wiem, że ma być. Biorę długoterminowe misję.
Oddalam się od ludzi. Nie chcę się więcej przywiązywać. Często jestem u
Gary. On doskonale zna sytuację. Często stara się mnie pocieszyć. Jednak
obydwoje wiemy, że na dłuższą metę tak się nie da funkcjonować. Pisząc
to, staram się zapomnieć. Wylać z siebie to co mnie trapi. Ponownie
dzisiejszego dnia wypluwam z siebie krew. Ból zrobił się znośniejszy po
zażyciu tabletek. Znalazłem kryjówkę i nie chcę jej opuszczać, aż do
dnia śmierci. Nie chcę, by bliscy widzieli jak umieram. Jak z dnia na
dzień moje życie dobiega końca. Ostatnie poprawki. Ostatnie pieczęcie
maskujące. Dzięki Kuramie jestem w stanie to zrobić. Czytając to pewnie
mnie już nie ma. Nie żyję. Zrobiłem to co uważałem za konieczne. Tutaj
wysyłam swoje współrzędne oraz pieczęć odblokowującą. Proszę...
pochowajcie mnie z rodzicami. Cieszę się, że się z nimi spotkam. Tamto
spotkanie z mamą i tatą wiele dla mnie znaczyło. W końcu będę miał
rodzinę o której marzyłem od dziecka. I temu staremu zboczeńcowi będę
mógł nagadać. Doskonale wiem, że babunia płakała. Ona go też kochała.
Jednak zbyt późno sobie to uświadomiła. Kocham was wszystkich.
Naruto Uzumaki-Namikaze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz