poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Latający Anioł XXI







"Łatwiej uwierzyć w siebie, gdy wierzy w nas ktoś drugi



"Łatwiej uwierzyć w siebie, gdy wierzy w nas ktoś drugi."






Obudziłem się sporo przed budzikiem. Spod przymkniętych powiek wpatrywałem się w biały sufit. Czułem jak jelita w moim żołądku się skręcają ze zdenerwowania. Dzisiaj był ten dzień. Dzień w którym miałem odbyć zwycięstwo bądź porażkę. Zawieść bądź być podporą mojej drużyny. Zagryzłem mało delikatnie dolna wargę. Mój wzrok uciekł w stronę psa który nadal smacznie spał. Zazdrościłem mu. Westchnąłem, odrzuciłem kołdrę na bok po czym wstałem z ciepłego oraz przyjemnego łóżeczka, aby poczuć pod stopami zimne panele. Nieznacznie się skrzywiłem. Zdecydowanie nie cierpiałem zimna. Kurama nieznacznie się poruszył jednak nie miał nawet najmniejszego zamiaru ruszać się z łóżka. Przeczesałem palcami blond włosy. Zgarnąłem z fotela czyste ciuchy które przygotowałem dzień wcześniej po czym kroki skierowałem do łazienki. Wziąłem gorący prysznic który spowodował pare i ciepło w całym pomieszczeniu, wytarłem się ręcznikiem sprawiając iż w ten sposób moje ciało było suche. Założyłem czyste bokserki, błękitne spodenki oraz biała bluzkę na ramiona. Przetarłem dłonią zaparowane lustro. Moim oczom ukazały się błękitne tęczówki oraz przyklapnięte włosy. Wąsiki zdobiące twarz dodawały mi charakteru, a zarazem przypominały o tragedii jaka się wydarzyła. Westchnąłem. Nie chciałem właśnie dzisiaj o tym myśleć. To było zbyt przygnębiające, a ja potrzebowałem jasnego umysłu. Wyszedłem z pomieszczenia uprzednio myjąc zęby. Wróciłem do pokoju, usiadłem na parapecie zabierając z biurka telefon. Odblokowałem telefon, dostrzegając wiadomość uśmiechnąłem się sam do siebie.
- „Witaj Naru. Uśmiechnij się, wygramy to, a ty na pewno dobrze wypadniesz. Więcej wiary w siebie;)" - pokręciłem w niedowierzaniu głową. Była niesamowita oraz nieprzewidywalna. Kliknąłem w przycisk odpisz.
- „Cześć Fumiko. Miło od rana czytać wiadomość z wiarą w swoją osobę. Dziękuję Ci za to zważywszy, że strasznie się denerwuje. Obyś miała racje!" - lekko się uśmiechnąłem, gdy wysłałem ta wiadomość. Nie minęła nawet minuta, gdy miałem odpowiedź.
- „Uzumaki więcej wiary w siebie! Gdybyś nie miał dać rady to byś z nami nie grał tego meczu ;)" - prychnąłem pod nosem czytając tą wiadomość. Zdecydowanie była wredną osobą.
- „Ty to jednak jesteś wredna! :C"
- „ Cała przyjemność po mojej stronie. Nie spóźnij się do szkoły! Na trzeciej lekcji mamy mecz, a Guy-sensei nas zwolnił wiec będzie trochę rozgrzewki :P" - jęknąłem wiedząc doskonale jak będzie wyglądało to „trochę" rozgrzewki.
- Dobrze. Mam nadzieję, że dzisiaj się widzimy!"
- „Oczywiście." - no i to byłoby na tyle jeżeli chodziło o pisanie z dziewczyną. Sfrustrowany odłożyłem telefon z powrotem na miejsce. Popatrzyłem przez okno, a następnie na wilczura. Podszedłem do niego i zacząłem go drapać za uchem.
- Wstawaj staruszku. Musimy się zbierać do szkoły. - wspomniany towarzysz niechętnie uchylił oko, wyczuwałem jego niezadowolenie. Wzruszyłem ramionami. Sam nie czułem entuzjazmu na samą myśl, że trzeba wyjść. Jednak jak trzeba to trzeba. Pies z ociąganiem ruszył za mną, wziąłem torbę z przedpokoju i wyszedłem nawet nie jedząc ani nie pijąc. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni. Wolnym krokiem szedłem do szkoły. Zupełnie się nie spieszyłem. Wręcz przeciwnie, chciałem jak najbardziej odwlec ten moment w czasie. Z każdym krokiem brzuch bolał mnie coraz bardziej. W końcu moim oczom zamajaczył budynek szkolny, cicho jęknąłem pod nosem.
- Cześć. - nawet nie wiedziałem kiedy pojawił się obok mnie. Nieznacznie drgnąłem jednak zapewne on to dostrzegł. Kątem oka spojrzałem na jego bladą twarz. Odpowiedziałem.
- Witaj Itachi. Ranny ptaszek z ciebie... - nie spuszczałem z mężczyzny spojrzenia. Również on w końcu popatrzył się w moim kierunku. Skrzyżowaliśmy się spojrzeniami.
- Taki mój żywot, gdy trzeba zastąpić Fumiko. - mruknął, a jego głos był cichy i seksowny. Czekaj, co?! Jaki znowu seksowny? O czym ja znowu myślę? W głowie zganiłem się za te myśli. Uniosłem brwi.
- To dzisiaj jej nie będzie? - ton mojego głosu wyraźnie sugerował mój zawód. Uchiha dostrzegając to cicho się zaśmiał. Przystanął po czym zmierzwił moje blond włosy które jeszcze delikatnie były wilgotnie.
- Będzie. O to się nie martw. Twarda z niej babka. Nawet ja nie dałbym jej rady, a co dopiero niżej rzędem ode mnie sługusy pana mroku. Głowa do góry Uzumaki. - mrugnął do mnie okiem, a ja? Ja byłem w szoku. Nie spodziewałem się po nim takiej otwartości i swobody. Jakby cały ten mur zniknął i pozostała ta relacja która była na początku jak się poznaliśmy. Chwilę później uśmiechnąłem się, chyba tego mi brakowało w naszej relacji.
- Dziękuję ci. Chyba tego potrzebowałem. Po prostu strasznie się denerwuje dattebayo! - wsunąłem palce we włosy na potylicy. Jego ciepłe opuszki palców nadal ogrzewały moja głowę. Przez chwile obaj spoglądaliśmy na siebie tocząc tym samym cichy bój. W końcu wziął dłoń.
- Pewnie nie jestem pierwszy który to mówi, ale dasz radę. Uwierz w siebie. Nie wygramy też dobrze. Zdobędziesz doświadczenie w każdej z dwóch opcji. Graj tak jak na treningu. Po prostu daj z siebie wszystko. - uniósł kąciki ust ku górze. Skinąłem głową. Mieli racje, a ja niepotrzebnie na zapas się denerwowałem. W końcu obaj jakby za pomocą tajemniczej siły ruszyliśmy przed siebie.
- Sasuke nadal się umawia z moją siostra, prawda? - popatrzyłem na niego z powagą. Jedynie czego oczekiwałem to szczerości. I on o tym wiedział. Nie próbował unikać mojego wzroku, wręcz przeciwnie. Skinął głową.
- Zgadza się Naruto. Jednak chyba dorósł, bo traktuje ją inaczej niż tamte dziewczyny. Dobrze wiesz, że nie da się wpływać na młodsze rodzeństwo. - wzruszył ramionami jakby było mu to obojętne. Mimo to dobrze wiedziałem, iż tak nie jest. Miał racje. Nie możemy za kogoś decydować. Jeżeli ktoś będzie coś chciał robić to znajdzie na to sposób. Nierzadko gorszy niż w innych okolicznościach mógłby znaleźć. Jedyne czego pragnąłem to bezpieczeństwa Naruko. A przy nim mogła być.
- Dziękuję za szczerość Itachi. - uśmiechnąłem się w jego kierunku. Ten tylko skinął głowa w zamyśleniu.

( 3 godzina lekcyjna )


- Dajesz Uzumaki! Dasz radę! - wykrzyknął Kiba sprawiając tym samym, że dostałem jakiegoś zastrzyku energii. Na lekko ugiętych nogach przyjąłem dość trudne podanie, a następnie podałem Nagato. Czerwonowłosy z gracją szlachcica wyskoczył ku górze, po czym dość mocnym podaniem posłał piłkę na boczną linię boiska przeciwników. Uniosłem kąciki ust ku górze. Podczas całej naszej gry miałem mnóstwo momentów, gdy czas zwalniał, a wszystko rozgrywało się w żółwim tępie. Starszy z mojego rodu miękko wylądował na podłodze, a na jego wargach zamajaczył zwycięski uśmiech. Mój ciężki oddech po chwili się unormował. Uniosłem głowę rozglądając się tym samym po trybunach. Dostrzegłem moja siostrę u boku Sasuke. Następnie garstkę znajomych wraz z wujem który nawet nie wiem kiedy przyszedł. Cieszyłem się z ich wsparcia. W końcu skierowałem spojrzenie na wyjście z sali. Widząc szatynkę moje serce mimowolnie szybciej zabiło na jej widok. Mięśnie do końca się rozluźniły, a ja poczułem lekkość na sercu. A wiec jednak przyszła i mnie nie zawiodła. Z tej odległości nie dostrzegłem żadnych zadrapań. Cieszył mnie ten fakt.
- Dobrze chłopaki. Czas zakończyć drugi set z klasą. - skinąłem głową na słowa Mitsukiego. On natomiast po kolei popatrzył na naszą piątkę. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach. W rękach Shikamaru pojawiła się piłka. Widząc, że to on wykona ostateczne zagranie mogliśmy być spokojni o wygraną. Chłopak kilkanaście razy uderzył piłka o boisko tym samym sprawdzając jej twardość.  W końcu ustawił się w pozycji do zagrania. Sędzia gwizdnął gwizdkiem tym samym dając nam osiem sekund na wykonanie serwu. Wyrzucił piłkę do góry, a sam wyskoczył ku górze. Jego ręka z dużą siłą uderzyła w piłkę tym samym posyłając ją na koniec pola przeciwników z lekkim podkręceniem. Po tym zagraniu sędzia zagwizdał dając nam znak, że mamy przerwę oraz oznajmiając naszą wygraną. Skinąłem głową na znak, że rozumiem po czym popędziłem w kierunku przyjaciółki. Ta tylko się zaśmiała i przytuliła mnie.
- Bardzo dobrze wam idzie. Trener na ostatni set kazał mi wejść na boisko w zamian za Nagato. - skinąłem głową. Cieszyłem się, że i ona będzie przy moim boku. Oderwałem się od niej.
- Dobrze wyglądasz.
- Okupiłam to dużą dawką bólu jednak dla efektów było warto - cicho się zaśmiała patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. Następnie dodała.
- Idź do rodziny. Niecierpliwią się. Zwłaszcza bliźniaczka. - po tych słowach minęła mnie i ruszyła ku drużynie, chwile obserwowałem jak w kołku o czymś rozmawiają. Ruszyłem ku rodzinie i znajomym. Nie znalazłem się jeszcze u celu, gdy oberwałem od siostry.
- Auć? - jęknąłem rozmasowując bolące miejsce.
- Nie łaska najpierw podejść do rodziny dattebane?! - wykrzyknęła na co kilka osób spojrzało w naszym kierunku. Mój wzrok przedstawiał przerażenie.
- Przepraszam siostrzyczko dattebayo! - wymrotałem. Jiraya poczochrał mnie po włosach.
- Dobrze ci idzie. Oby tak dalej. - szeroko się uśmiechnął. Momentalnie poczułem się lepiej. Reszta przytaknęła na jego słowa.
- Dzięki. Muszę lecieć. - pomachałem dłonią po czym dołączyłem do drużyny.
- A wiec plan jest taki. Obserwowałam naszych przeciwników. Maja spore dziury jeżeli chodzi o przyjęcia piłek zwłaszcza po końcach boiska. Myślę, że mogę nam zapewnić około 10 punktów zanim powinie mi się noga. Do tego czasu bądźcie czujni. Ten chłopak ze szramą na policzku... mam wrażenie, że wszystkiego nie pokazał... - jej wzrok był spokojny i pewny tego co mówi. Przytaknęliśmy.
- Mam zejść z boiska? - po tych słowach dostałem po potylicy.
- Przestań pierdolić farmazony Uzumaki. Czas najwyższy abyś się ogarnął. Nie będę ciebie niańczyła i non stop zapewniała, że dobrze ci idzie. Jeżeli chcesz zejść to zrób to. Nie potrzebuje mięczaków na boisku. - zacisnęła usta w wąska kreskę, a z oczów ciskały pioruny. Wszyscy zamilkli włącznie ze mną. Doszło do mnie, że miała racje. Nie chodziło o to, żeby się nad sobą rozczulać. Skinąłem głową.
- Masz racje, wybacz. - na te słowa nieznacznie się uśmiechnęła.
- To do dzieła drużyno! Pokażmy na co nas stać! - położyliśmy dłonie jedna na drugą, wydaliśmy okrzyk bojowy „Anioły" po czym ruszyliśmy na boisko. Mieliśmy w końcu mecz do rozegrania. 



No to co? Przypadł wam do gust taki wątpiący w siebie Naruto? Czy sami byście porządnie walnęli go w głowę? XDD ja osobiście sama bym mu dała szkole życia i jeden siniak to byłoby mało 🙈 dobra bo zaraz weźmiecie mnie za sadystkę hahahaha :D no to ten może teraz będzie come back :c

3 komentarze:

  1. Hejka,
    wspaniały rozdział, Kurama to teraz naprawdę przypomina mi takiego staruszka... tak tak Itachi jest seksowny i jest na czym zawiesić oko... dawaj Naruto dasz rade... ;)
    Dużo, dużo weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, tak tak Itachi jest seksowny i jest na czym zawiesić oko... ;) Naruto dasz rade... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Itachi taki jest seksowny i jest na czym zawiesić oko... ;) Naruto dasz rade... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń